Tak, bronimy PRL za jego osiągnięcia społeczne i awans milionów obywateli – pisze Bartosz Machalica. Polemika.
Z tekstem Macieja Gduli na temat Niezbędnika historycznego lewicy polemizować trudno. W pierwszej połowie stara się udowodnić, że autorzy stworzyli „bryk agitatora SLD”. Proste odpowiedzi, spójna wizja, niewiele miejsca na wątpliwości. Ale czy jakościowo inny charakter miał Niezbędnik lewicy wydany kilka lat temu przez „Krytykę Polityczną”? Również swego czasu został ochrzczony przez media mianem „czerwonej książeczki”. Oczywiście jego autorzy mogą się obruszyć, że „poziom był wyższy”. Zapewne tak. Ale wynikało to zapewne z różnych grup odbiorców, do których adresowano obie publikacje.
To nie nacjonalizm, to racja stanu
Z zarzutów sformułowanych przez Gdulę najpoważniejszy wydaje się ten dotyczący nacjonalizmu. Czy jednak rzeczywiście chodzi tutaj o nacjonalizm, czy po prostu o uznanie takiej kategorii jak racja stanu? Dla mnie granice na Odrze i Nysie Łużyckiej czy rozbicie UPA to dokonania zgodne z polską racją stanu. To działania, które zapewniły polskim obywatelom bezpieczeństwo i awans cywilizacyjny. A może rzeczywiście pojęcie „racji stanu” jest zbyt nieostre. I lepiej zastąpić je prawem do samostanowienia, zaczerpniętym od jednego z teoretyków i praktyków polityki odkurzonych swego czasu przez Krytykę Polityczną. Że nie napisaliśmy o Bundzie? Owszem, w drugim wydaniu trzeba będzie napisać. Zresztą nie tylko o Bundzie, ale również o Hromadzie czy Sel-Robie.
Obrona polityki prowadzonej przez władze wywodzące się z PKWN pod koniec wojny i w okresie tużpowojennym nie wynika z odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego. Dla nas jest to przede wszystkim czas walki z faszyzmem. To nie Polacy rozpoczęli politykę przesiedleń. Lewica nie może relatywizować tego, kto i w imię czego rozpoczął II wojnę światową. Nie jest przypadkiem, że kwestia powojennych przesiedleń służy dziś skrajnej prawicy do relatywizowania hitleryzmu. Złamanie powojennego konsensu w ocenie II wojny światowej jest dzisiaj marzeniem skrajnej prawicy. Wszędzie, nawet w Polsce, szerzą się wizje wspaniałych skutków ewentualnego paktu z Hitlerem. Uznanie szczególnego charakteru II wojny światowej i hitleryzmu było i jest podstawą myślenie lewicowego, zwłaszcza tam, gdzie hitleryzm zebrał najkrwawsze żniwo.
Gdula nie zaproponował natomiast zarysu „nienacjonalistycznej” lewicowej polityki historycznej. Ze środowiska krytykującego Niezbędnik wypływają jednak pomysły dość osobliwe. Jeden z krytyków zarzucił mi, że nie porównaliśmy ucieczki i wysiedleń Niemców pod koniec i po zakończeniu II wojny światowej do wygnania Palestyńczyków w roku 1948. Pomijam już osobliwość tego porównania i jego potencjalnie daleko idące konsekwencje. Istotniejsze jest coś innego. Takie ustawienie wektorów lewicowej polityki historycznej spowoduje, że lewica ją praktykująca zostanie zepchnięta do kampusów, analogicznie do lewicy amerykańskiej. Taka amerykanizacja lewicy w Polsce to spełnienie marzeń wszystkich jej wrogów. Nie powinniśmy ułatwiać im zadania. Po drugie, tego typu narracja idzie kompletnie wbrew historycznej pamięci polskiego społeczeństwa, a szczególnie osób głosujących na lewicę, gdzie nie brakuje np. rodzin żołnierzy z lat wojny. Ucieczka od pamięci historycznej społeczeństwa była jednym z podstawowych błędów popełnianych w pierwszych latach swojej działalności przez KPP.
PRL i lewica
Pada też dyżurny zarzut obrony PRL. Owszem bronimy PRL, za jego osiągnięcia społeczne i awans cywilizacyjny milionów obywateli. Dostrzegamy też, jaką funkcję w dzisiejszej polityce odgrywa prawicowa krytyka PRL-u. Najtrafniej ujął to Michał Syska, pisząc: „Media głównego nurtu atakują jakiekolwiek pozytywne skojarzenia z PRL, by nikt dziś nie domagał się darmowej edukacji, służby zdrowia, przedszkoli, bo jest to <<komunistyczny>> przeżytek. Jednocześnie media mogą kultywować pamięć o Pużaku, bo ta nie ma żadnego znaczenia dla wyborów politycznych dziś”.
Jesteśmy w sytuacji, w której w sprawie Polski Ludowej tertium non datur. Obrona PRL-u nie powinna być oczywiście ślepa na ciemne strony tego systemu. W tym miejscu odsyłam do książki PRL bez uprzedzeń, będącej wspólnym dziełem części autorów Niezbędnika historycznego lewicy i osób związanych z Krytyką Polityczną.
Krytyka z prawa, krytyka z lewa
Niezbędnik historyczny lewicy dostał ciosy z różnych stron. Najostrzej uderzył oczywiście IPN i prof. Jan Żaryn, stwierdzając w recenzji, że „poglądy socjalistyczne są szkodliwe dla rozwoju człowieka”. Była też anarchosyndykalistyczna krytyka Piotra Ciszewskiego, któremu chciałbym pod rozwagę przekazać informację, że najważniejsi anarchiści, którzy przeżyli wojnę, odnaleźli się w „reżimowych” związkach zawodowych. A Tomasz Pilarski był członkiem PPR i PZPR, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że po wyrzuceniu z partii był represjonowany.
Oficjalne stanowisko zajął Sekretariat Krajowy Młodych Socjalistów. MS-owi trzeba przypomnieć, że WRN nie był jedyną strukturą socjalistyczną w czasie wojny. A postawa WRN-owska nie była jedyną, którą polscy socjaliści przyjęli po wojnie. Wystarczy wspomnieć chociażby pepeesowską feministkę Dorotę Kłuszyńską, aktywną do dzisiaj politycznie Krystynę Całą czy bliskiego Krytyce Politycznej Jana Strzeleckiego (chociaż ten – uczciwie dodam – w 1979 roku został z PZPR usunięty). Zresztą – często pomijany fakt – powojenny PPS był najliczniejszą partią socjalistyczną w historii Polski. Nie należy też zapominać o socjalistach, którzy chociaż pozostawali poza polityką, to włączyli się w organiczną pracę na rzecz odbudowy zrujnowanego kraju. Przykładem jest zmarły niedawno prof. Krzysztof Dunin-Wąsowicz.
Jest też krytyka ze strony „Gazety Wyborczej”, która – co może niektórych zaskakiwać – w wielu punktach pokrywa się z tekstem Gduli. Agata Nowakowska też zarzucała autorom Niezbędnika wybielanie PRL-u i pomijanie KOR-u. Też denerwowała się „agitatorskimi replikami” w sprawie Narodowych Sił Zbrojnych. Widać próba tworzenia konkurencyjnej, nieprawicowej wizji najnowszej historii Polski wzbudziła spore zaniepokojenie. Stąd zapewne złośliwa puenta Gduli z suflerem.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Wkrótce odpowiedź Jakuba Majmurka.