Kobiety pracujące w mediach nie mają realnych możliwości zmienienia mediów – brak im władzy.
W 1978 roku pionierka socjologii feministycznej Dorothy Smith napisała: „Mężczyźni zwracają uwagę na to, i traktują jako istotne tylko to, co mówią inni mężczyźni”. W 2015 roku to zdanie pozostaje niestety aktualne. Można się było o tym przekonać także na konferencji „Media równych szans – rola mediów w kształtowaniu postaw tolerancji i poszanowania różnorodności”, zorganizowanej 27 maja przez pełnomocniczkę rządu ds. równego traktowania Małgorzatę Fuszarę wraz z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji. Zaproszeni do dyskusji panowie wykazali się całkowitym niezrozumieniem problemu.
Redaktor Tomasz Lis zastanawiał się, dlaczego właściwie powinno być więcej kobiet w mediach, po czym stwierdził, że winą za ich brak należy obarczyć dziennikarki seksistki. Prof. Marcin Król wyraził sąd, że nierówności ekonomiczne nie mają nic wspólnego z nierównościami między płciami, te pierwsze są realne, te drugie po prostu nieprzyjemnie. Ciśnie się na usta pytanie: skąd zatem biorą się dyskusje o feminizacji biedy? Profesor zawyrokował następnie, że kobiety do mediów się nie nadają, ponieważ są nudne, a gentlemanowi nie wypada nudnej kobiecie przerywać. Gentlemanowi nie wypada chyba również kobiet słuchać, gdyż panowie po wygłoszeniu swoich przemówień zaczęli żywo między sobą dyskutować, a po zwróceniu na to uwagi przez redaktor Joannę Warechę, prof. Król po prostu wstał i wyszedł.
Za to, że media są rodzaju męskiego, odpowiada zarówno kultura, jak i rozwiązania instytucjonalne. Kiedy feministki tzw. drugiej fali zwróciły się ku mediom, ich celem nie było tylko udokumentowanie dyskryminacji i seksizmu w sferze publicznej i prywatnej, krytykowanie ról płciowych i obalenie mitu piękna, ale też zmiana istniejących instytucji medialnych, dogłębne przeobrażenie struktur systemu i przede wszystkim zmiana wartości, na których system ten został zbudowany. Jak dotąd nie udało się tego osiągnąć.
Kultura newsroomu
Dlatego zrozumienie, z czym dla kobiet wiąże się funkcjonowanie w kulturze zdominowanej przez symbolikę męską w obrębie samych instytucji, jest bardzo istotne dla wyjaśnienia, dlaczego nierówności pomiędzy płciami się utrzymują. Powstało wiele badań obnażających fakt, że na pracę dziennikarzy i produkowane przez nich newsy silniej niż ich płeć wpływają kultura newsroomu i kultura organizacji. To, co dziennikarze myślą o swoim zawodzie, odpowiedzialności społecznej, jakim wartościom profesjonalnym hołdują, nie zawsze może przełożyć się na sposób, w jaki realizują materiały. Związek pomiędzy „produktem”, tym, co media przedstawiają, a jednostkami, które te media tworzą, nie jest jednoznaczny. Nie bez znaczenia są tu ograniczenia w postaci polityki instytucjonalnej – to, w czyich rękach jest władza redakcyjna czy chociażby wymagania reklamodawców.
Kulturą newsroomu jako jedna z pierwszych krytycznie zajęła się Lisbeth Van Zoonen, która spojrzała na niego przez pryzmat płci. Presję, poprzez którą dziennikarze zapoznają się z niepisanymi zasadami oraz normami newsroomu i uczą się zgodnie z nimi zachowywać (i produkować), van Zoonen nazywa „profesjonalną socjalizacją”. Ta socjalizacja zachęca dziennikarzy do podejmowania dyskursu dominującego w danym newsroomie. Próba wyłamania się może skutkować tym, że inni będą patrzyli na takich dziennikarzy podejrzliwie, będą im utrudniać realizowanie ważnych i prestiżowych materiałów, a w dalszej perspektywie dostęp do awansu. Również Carolyn Byerly, badając kulturę newsroomu, przyglądała się temu, jak wyglądają „jawne akty przymusu”, czyli w jaki sposób w newsroomach utrzymuje się pewien system wartości, któremu podporządkowują się zarówno kobiety, jak i mężczyźni.
Szklany sufit, lepka podłoga
Dzisiaj w Polsce kobiet w branży medialnej jest ok. 40%. W ostatnich latach opublikowanych zostało kilka raportów dotyczących pozycji zawodowej kobiet w mediach. Wynik badań pokazały, że w obrębie siły roboczej w tej branży obowiązuje praktycznie parytet, natomiast im wyżej w hierarchii organizacji, tym mniej kobiet na stanowiskach. Dowodów na istnienie segregacji horyzontalnej i wertykalnej w mediach jest wiele. Raport dotyczący pozycji kobiet w branży medialnej przygotowany na zlecenie Komisji Europejskiej przez Europejski Instytut ds. Równości Mężczyzn i Kobiet wykazał na przykład, że w sektorze mediów publicznych w Unii Europejskiej kobiety zajmują 22% strategicznych pozycji decyzyjnych i 35% operacyjnych pozycji decyzyjnych. W mediach prywatnych jest jeszcze gorzej.
W 2011 roku Międzynarodowa Fundacja Kobiet Mediów przebadała w Polsce cztery stacje telewizyjne, 3 stacje radiowe i 2 gazety, w sumie zatrudniające około 5 tys. pracowników. Wniosek: udział kobiet na poziomie wyższego kierownictwa ewidentnie wskazuje na istnienie w Polsce szklanego sufitu. Do pewnego poziomu kobiety stanowią prawie połowę medialnej siły roboczej (41,9%), jednak powyżej tego poziomu ich udział w strukturach organizacji jest bardzo niski. Na najwyższych stanowiskach – redaktorów naczelnych i najwyższego kierownictwa w randze dyrektorów jest już tylko niecałe 25% kobiet.
Istnienie szklanego sufitu bezpośrednio łączy się z dyskryminacją płacową. O ile młodzi dziennikarze i dziennikarki zarabiają jeszcze na podobnym poziomie, o tyle wraz z wiekiem i stażem pracy rośnie przepaść w ich wynagrodzeniach.
Do tego dochodzi dyskryminacja ze względu na wiek: kobiety starsze praktycznie nie są widoczne na wizji. Reprezentacja kobiet na antenie spada już po 35. roku życia. Często używany przez producentów argument jest taki, że widzowie nie chcą oglądać starszych i mało atrakcyjnych kobiet, nie powinny się one zatem dziwić, że są zwalniane, gdy już nie wyglądają tak ładnie. W 2013 roku brytyjska Komisja Pracy ds. Starszych Kobiet opublikowała badania na ten temat, które nie potwierdziły takich opinii wśród widzów. Pokazały natomiast, że o ile 30% prezenterów w Anglii ma powyżej 50 lat (w stosunku do 34% osób 50+ w całym społeczeństwie), o tyle są to praktycznie sami mężczyźni. W Polsce takich badań nie ma.
Wniosek z tego jest prosty: kobiety pracujące w mediach nie mają realnych możliwości zmienienia mediów – nie mają takiej władzy.
„Nietykalni”, czyli władza korumpuje
Osobnym obszarem jest dyskryminacja seksualna i mobbing. Media mają coraz większy problem z zapewnieniem swoim pracowniczkom bezpieczeństwa. Mobbing nie dotyczy zresztą tylko kobiet. W 2003 roku badanie przeprowadzone przez Krajowy Związek Dziennikarzy w Wielkiej Brytanii wykazało, że BBC jest największym mobberem w branży (87% ankietowanych odpowiedziało twierdząco na pytanie o prześladowanie). Mobbingujący są głównie wśród kadry zarządzającej średniego szczebla. BBC wprowadziło wówczas wewnętrznkorporacyjne regulacje, które miały temu zapobiegać, ale jak się okazało po kilku latach, pozostały one tylko na papierze. W 2013 roku po kolejnych skandalach medialnych ujawniających, że w obrębie organizacji przez lata funkcjonowali przestępcy seksualni, o których istnieniu wiedzieli wszyscy (Jimmy Savile, Stuart Hall), BBC zleciło przeprowadzenie niezależnego audytu, nazywanego Przeglądem Rose, który pokazał, że w organizacji funkcjonują tzw. „nietykalni” tworzący atmosferę strachu i niepewności. Niektóre osoby, w sprawie których toczyły się sprawy o molestowanie, były w tym samym czasie awansowane. Raport wykazał też, że bardzo często to molestowana osoba musi opuszczać kanał czy stację, a nie jej prześladowca.
Nowe problemy
Praktyki dziennikarskiej oraz instytucjonalnych i społecznych struktur władzy, poprzez które kobiety w mediach były i są systematycznie marginalizowane, nie można jednak analizować w oderwaniu od szerszego kontekstu, w którym te instytucje funkcjonują.
Zmiany technologiczne, deregulacja i liberalizacja rynku medialnego i związany z tym rozwój i ekspansja mediów komercyjnych to elementy składowe transformacji informatycznej, która ma swoje konsekwencje dla pozycji kobiet w branży.
Cyberoptymiści twierdzili, że w dobie cyfryzacji branża audiowizualna stanie się bardziej demokratyczna. Stało się dokładnie odwrotnie. Przemysł kreatywny, jak ta branża jest dzisiaj nazywana, należy do tych, w których udział kobiet, mniejszości etnicznych czy osób mniej uprzywilejowanych (społecznie i ekonomicznie) jest dramatycznie niski, w porównaniu z mężczyznami, białymi i należącymi do wyższych klas społecznych. Osób starszych i niepełnosprawnych nie ma w tej branży praktycznie w ogóle. Ekonomia oparta na wiedzy nie przyniosła oczekiwanych zmian społecznych.
Sylvia Walby w artykule „Is the Knowledge Society Gendered?” wskazuje, że „nowej ekonomii” nie udało się uciec od stereotypów płciowych i że zarówno kapitał ludzki, który jest w tym wypadku głównym kapitałem, jak i sieci kontaktów są nadal „upłciowione” (gendered). Wzrost znaczenia pracy opartej na sieci kontaktów wiąże się ze wzrostem znaczenia kapitału społecznego kosztem kapitału ludzkiego. Inaczej mówiąc: coraz częściej ważniejsze jest, kogo znasz, a nie to, co wiesz. Sytuacja kobiet i mężczyzn w obliczu tych zmian jest zasadniczo różna, bo kobiety mają zwykle słabsze sieci kontaktów – nie bez powodu mówi się „old boy network”, a nie „old girl network”. Praktyki zatrudniania i w dalszej kolejności praktyki przydzielania pracy opierające się coraz częściej tylko na znajomościach przyczyniają się do reprodukowania nierówności płciowych.
Logika rynku, pod dyktando której działają dzisiaj wszystkie media, zarówno publiczne, jak i komercyjne, nie daje żadnej gwarancji, że media będą pełniły swoją nierynkową funkcję jako instytucje stojące na straży demokratycznej sfery publicznej. Na wspomnianej na początku artykułu konferencji „Media równych szans” zadano również pytanie, co należy zrobić, aby media przestały być rodzaju męskiego: wprowadzać regulacje prawne czy cierpliwie czekać na zmiany? Biorąc pod uwagę, że za stan rzeczy odpowiada zarówno kultura, jak i rozwiązania instytucjonalne, w Polsce recepta na demokrację medialną wydaje się jedna: regulacje. Obawiam się, że gdybyśmy mieli czekać na samoistne zmiany, moglibyśmy się po prostu nie doczekać. Bo nawet w krajach Skandynawskich, gdzie akceptacja społeczeństwa dla projektu równościowego jest wysoka, aby zmienić status quo w instytucjach medialnych, potrzebne okazały się rozwiązania instytucjonalne. W Polsce jesteśmy wciąż na etapie walki z uprzedzeniami wobec kobiet. Bardzo dobitnie pokazali to zaproszeni do debaty o „mediach równych szans” mężczyźni.
Greta Gober – doktorantka kulturoznawstwa SWPS, badaczka gościnna Centrum Badań Genderowych, Uniwersytet w Oslo, autorka raportu „Równość płci i sprawiedliwość społeczna w mediach publicznych” przygotowanego na zlecenie Międzynarodowego Stowarzyszenia Kobiet w Radiu i Telewizji (www.iawrt.org).