Niektórzy obserwatorzy porównują wydarzenia rosyjskiej jesieni 2012 z okresem, który nastąpił po rewolucji z 1905 roku. Po masowym entuzjazmie nadchodzi masowa apatia.
Niektórzy obserwatorzy porównują wydarzenia rosyjskiej jesieni 2012 z okresem reakcji, który nastąpił po pierwszej rosyjskiej rewolucji z 1905 roku. Po masowym entuzjazmie i namiętnym pragnieniu uczestniczenia w ulicznej polityce nadchodzi masowa apatia, a po serii niekonsekwentnych liberalnych ustępstw ze strony władzy następuje pasmo represji. Oczywiście ta analogia jest bardzo naciągana – w 1905 roku w kraju odbywała się prawdziwa rewolucja i przez Rosję przetoczyła się bezprecedensowa fala strajków robotniczych. Z kolei rok temu mieliśmy do czynienia wyłącznie z gwałtownym politycznym przebudzeniem stosunkowo niewielkiej części społeczeństwa. A jednak sama logika działania reakcji zasługuje na uwagę.
Po moskiewskiej demonstracji 15 września, na której zobaczyliśmy z jednej strony mniejszą liczbę uczestników, a z drugiej – wzrost zapotrzebowania na postulaty socjalne, nowy ruch protestu bez wątpienia zabrnął w strategiczny ślepy zaułek. Pokojowy masowy protest, który mógłby zmusić władzę do ustępstw, poniósł porażkę. Energia abstrakcyjnego etycznego sprzeciwu wobec „nieuczciwej władzy” także ulega stopniowemu wyczerpaniu. Ani nowe kreatywne formy protestu, ani rozreklamowane „prawybory” do Rady Koordynacyjnej opozycji, nie mogą nadać ruchowi nowego impulsu, jeśli niejasne pozostaną jego perspektywy i cele.
Rząd i otoczenie prezydenta z satysfakcją obserwują powrót społecznej apatii i wykorzystują każdą sytuację, aby zadawać bolesne i okrutne ciosy. Emitowane na głównych kanałach, pełne języka nienawiści propagandowe filmy (Prowokatorzy, film poświęcony Pussy Riot, czy Anatomia protestu, w którym mowa o kontaktach liderów opozycji ze służbami specjalnymi innych państw), teraz mają na celu nie tylko wpływać na polityczny światopogląd widza, ale również dać materiał dowodowy dla rozpraw sądowych. Po atakach medialnych nastąpił zatem proces karny przeciwko liderowi Frontowi Lewicy Sergiejowi Udalcowowi, aresztowanie Konstantina Lebiediewa i bezprecedensowe porwanie w Kijowie Leonida Razwozżajewa.
Władza wykorzystuje moment do tego, żeby „znormalizować” społeczeństwo, przywrócić je do poprzedniego stanu. Przede wszystkim chce wzbudzić w społeczeństwie strach. Każde przekroczenie wąskich ram dozwolonego prawa wiąże się z karą. Za udział w demonstracji z 6 maja aresztowanych jest już trzynaście osób, to teraz śledczy, celowo stosując najbardziej przerażające metody (włącznie z torturami i groźbami zastosowania przemocy wobec rodziny zatrzymanego – jak było w przypadku Razowzżajewa) aktywnie tworzą obraz spisku na dużą skalę, częścią którego były także wydarzenia z 6 maja.
Jednak trzeba pamiętać, że reakcja zawsze jest odbiciem głębokiej niepewności elity rządzącej. Ciągły wzrost przemocy i zwiększanie uprawnień służb specjalnych jasno pokazują, że zwykłe sposoby rządzenia społeczeństwem już nie działają. Represjonowanie aktywistów pokazuje, że władza boi się nie tyle aktualnych protestów, ile potencjalnej i niespodziewanej destabilizacji społecznej.
Na fali policyjnego „uspokajania” społeczeństwa rząd stopniowo rezygnuje ze wszystkich populistycznych przedwyborczych obietnic Władimira Putina. Pracownicy budżetówki, pracownicy dużych przedsiębiorstw, uzależnieni od zamówień państwowych, mieszkańcy prowincjonalnych miast dostających rządowe dotacje – wszyscy ci, których Putin przedstawiał jako główną bazę własnego poparcia, mogą okazać się głównymi ofiarami przyjętej przez rząd polityki „zaciskania pasa”.
Tydzień temu Duma przyjęła nową Ustawę o edukacji, która umożliwia znaczne obniżenie wydatków na edukację. Nowa reforma emerytalna, już zatwierdzona przez władzę, doprowadzi do zmniejszenia emerytur i faktycznego podwyższenia wieku emerytalnego (przez zwiększenie wymaganego stażu pracy). Przygotowane przez Związek Przemysłowców i Przedsiębiorców (przy pomocy liberalnego miliardera Michaiła Prochorowa) zmiany w Kodeksie Pracy ułatwiają zwalnianie pracowników i zwiększają możliwość zatrudnienia na umowy czasowe.
Reakcja, która miała na celu zasiać strach wśród protestujących, sama okazuje się odzwierciedleniem strachu elity przed potencjalnym protestem społecznym. Jednak po to, żeby wygrać z reakcją, musi zmienić się również sam ruch protestu. Zmienić się tak, żeby mogły do niego dołączyć miliony dotknięte polityką „zaciskania pasa”, a poza tym wygrać z własnym poczuciem beznadziei. W końcu czas reakcji trwa tylko tak długo, jak długo jesteśmy skłonni go znosić.
Przełożył Paweł Pieniążek
Ilja Budrajtskis – historyk, działacz kultury i aktywista polityczny. Od 2009 roku doktorant w Instytucie Historii Powszechnej Rosyjskiej Akademii Nauk