Unia Europejska

Szwajcaria: Ile powinien zarabiać menadżer?

Referendum w sprawie płacy maksymalnej szwajcarska lewica przegrała, ale nie oznacza to, że temat nierówności płacowych został zamknięty.

W niedzielę 24 listopada Szwajcarzy głosowali w referendum w sprawie ograniczenia zarobków kadry menadżerskiej. „Za” było tylko niecałe 40 procent uczestników, ale w Szwajcarii referendum nie służy jedynie do przeprowadzania zamian w prawie – wywołuje też społeczną dyskusję, w której można poznać argumenty przeciwników i zwolenników poddawanej pod głosowanie inicjatywy.

Organizatorzy referendum zamierzali nie tylko pokazać, jak horrendalnie wysokie bywają zarobki kadry kierowniczej, ale także – i to chyba było najważniejsze – rozpocząć dyskusję o płacy maksymalnej. Ile powinien zarabiać menadżer, aby jego zarobki były moralnie uzasadnione? Do tej pory bowiem we wszystkich krajach rozważano tylko wysokość minimalnego wynagrodzenia. Idea wprowadzenie płacy maksymalnej była na tyle kontrowersyjna, że szwajcarski rząd bardzo długo zwlekał z decyzją o wyznaczeniu terminu głosowania.

1:12

Według inicjatorów referendum – młodzieżówki partii socjalistycznej JUSO – wynagrodzenie osób najwięcej zarabiających nie powinno przekraczać 12-krotności płacy osób najmniej zarabiających w danym zakładzie pracy. Stąd potocznie inicjatywa ta nazywana jest 1 do 12.

Idea proporcji 1 do 12 opiera się na założeniu, że nie jest sprawiedliwe, żeby dana osoba zarobiła w miesiącu więcej niż jej kolega czy koleżanka w tym samym miejscu pracy w ciągu całego roku. Ograniczenie zarobków kadry kierowniczej nie polegałoby więc na wprowadzeniu stałego limitu wynagrodzenia, jak dzieje się to w przypadku płacy minimalnej, ale na umożliwieniu pracodawcy elastyczności w określonych granicach. Chcąc zwiększyć swoje wynagrodzenie, musiałby automatycznie podwyższyć wynagrodzenie swoich pracowników, tak żeby zmieścić się w założonej proporcji.

„Co za dupek!”

Ożywiona dyskusja na temat zróżnicowania zarobków i postępującego rozwarstwienia społecznego toczy się w Szwajcarii od dawna. Wynagrodzenia menadżerów często wcale nie odzwierciedlają ich kwalifikacji, a tym bardziej sytuacji finansowej prowadzonych przez nich firm. Słynnym przykładem nagradzania finansowo niekompetencji było spektakularne bankructwo szwajcarskich linii lotniczych Swissair w 2001 roku (obecne linie lotnicze Swiss należą do Lufthansy) – cała flota powietrzna wraz z pasażerami i personelem została uziemiona. Zarząd, mimo że wiedział o zbliżającym się bankructwie, tuż przed jego ogłoszeniem wypłacił sobie nagrody pieniężne.

Na skutek tego skandalu oraz innych, nie mniej wstydliwych, w referendum przeprowadzonym w marcu tego roku Szwajcarzy zapewnili akcjonariuszom spółek handlowych prawo do decydowania o wynagrodzeniu kadry kierowniczej. Referendum to –  od potocznego określenia wysoko opłacanych menadżerów „cwaniakami” – określane było mianem „inicjatywy przeciwko cwaniakom” (Abzocker Initiative)

Oburzenie na „cwaniaków” nie dotyczyło tylko lewicy – przewodniczący partii liberałów (FDP)  Phlipp Müller tak opowiadał o rozmowie, jaką przeprowadził z jednym z menadżerów: „Zapytałem kiedyś jednego prezesa, czy wie, jakie korzyści z jego pensji w wysokości 7,2 milionów franków rocznie ma szwajcarskie społeczeństwo. A on odpowiada: «Ja wcale nie zarabiam 7,2, tylko 8,9 milionów franków». Co za niespotykana arogancja! Co za dupek!” (wypowiedź z Schweiz am Sonntag z 14 kwietnia).

Ile czasu pracujesz na średnią?

Pomimo że Szwajcaria jest jednym z najbogatszych krajów na świecie, tak pod względem liczby zamożnych osób, jak i dochodu krajowego brutto per capita, rozwarstwienie społeczne jest tu czymś stosunkowo nowym.

Jak pokazują badania Szwajcarskiej Konfederacji Związków Zawodowych (SGB), jeszcze w 1984 roku różnica pomiędzy średnią krajową a zarobkami menadżerów wynosiła 1 do 6. W 1998 zwiększyła się do 1 do 14, by w 2012 osiągnąć proporcję 1 do 93. Tak duża zmiana nastąpiła w niecałe trzydzieści lat. Warto również dodać, że w ostatnich dziesięciu latach pensje grupy najmniej zarabiających wzrosły o 5 procent, a najwięcej – o 19 procent. Tak więc zamożni Szwajcarzy w ciągu ostatnich lat nie tylko stawali się  bogatsi – ale też ich zarobki rosły szybciej.

Jeśli przełoży się tę różnicę na liczby rzeczywiste, to okaże się, że wynagrodzenie najmniej zarabiających Szwajcarów wynosiło średnio 3953 franków miesięcznie, natomiast najwięcej zarabiających – 23 372 franków. Oczywiście ktoś sceptycznie nastawiony może powiedzieć, że porównywanie najniższego wynagrodzenia z najwyższym jest populistyczne, ponieważ zawsze wyjdzie duża różnica, w każdym kraju, także w Polsce. Jednak jeśli jako punkt odniesienia weźmie się średnie miesięczne zarobki w Szwajcarii – czyli 6000 franków – i tak porównanie to wypadnie ono szokująco.

Żeby uświadomić skalę tej różnicy, eksperci związkowi przygotowali opracowanie pokazujące, w jakim czasie szef dużej firmy zarabia średnią miesięczna pensję. I tak w roku  2012 wiceprezes Nestle potrzebował 106 minut i 46 sekund, żeby zarobić 6000 franków; szef firmy farmaceutycznej Novartis 56 minut i 37 sekund, ale już prezes banku UBS zarobił tyle w ciągu 28 minut i 44 sekund. Rekordzistą był prezes banku Credit Suisse – w 2009 roku wypracował szwajcarską średnią krajową w 8 minut i 13 sekund.

Sierp i młot na plakatach

Organizatorzy niedzielnego referendum mieli więc poważne szanse na zwycięstwo: duże niezadowolenie społeczne czy też wspomniane już wygrane referendum ograniczające zarobki członków zarządu. Kampania referendalna skoncentrowała się nie tylko na pokazywaniu horrendalne zarobków kadry kierowniczej, ale także na przedstawianiu firm odnoszących sukcesy, które zastosowały wobec swoich pracowników zasadę 1 do 10. Jedną z nich jest znana w Polsce i na świecie firma Victorinox produkująca scyzoryki, która zastosowała nawet zasadę 1 do 6.

Na miesiąc przed referendum badania opinii publicznej pokazywały, że większość – choć nieliczna – Szwajcarów popiera tę inicjatywę. Wydaje się, że nastroje społeczne zmieniła kampania jej przeciwników, w szczególności bardzo populistyczna akcja Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP), znanej m.in. z referendum zabraniającego budowania minaretów. W ciągu miesiąca liczba zwolenników spadła o około 10 procent. SVP straszyła wprowadzeniem dyktatu państwa, które podobnie jak w krajach komunistycznych miałoby decydować o wysokości zarobków i w konsekwencji doprowadzić do ruiny szwajcarską gospodarkę. Na jej plakatach pojawił się nawet symbol sierpa i młota. Na marginesie można dodać, że SVP stać było na rozklejenie większej liczby plakatów niż organizatorzy.

Kto wygrał, kto przegrał

Nie można jednak powiedzieć, że wynik referendum to porażka szwajcarskiej lewicy. Inicjatywę poparła jedna trzecia głosujących, a rozpoczęta dyskusja o zarobkach na pewno będzie kontynuowana i będzie miała wpływ na życie polityczne. Już dzisiaj niektórzy politycy mówią, że są za ograniczeniem nadmiernych zarobków, tylko nie zgadzają się na sposób, jaki zaproponowali organizatorzy referendum. Może stosunek płac powinien wynosić 1 do 20?

W kolejnym referendum, na wiosnę przyszłego roku, Szwajcarzy będą decydować o wprowadzeniu płacy minimalnej. Możliwe, że choć nie byli wystarczająco oburzeni na nadmierne zarobki, to będą wystarczająco współczujący, żeby swoim najmniej zarabiającym współobywatelom zapewnić wynagrodzenie pozwalające na godne życie.

Więcej informacji o kampanii na jej stronie: www.1:12.ch.

Adam Rogalewski – doktorant w Working Lives Research Institute, London Metropolitan University. W latach 2008–2012 przedstawiciel OPZZ w brytyjskich związkach UNISON, od września 2012 pracuje w Szwajcarii w związku Unia.

Czytaj także:

Katarzyna Fidos: Szwajcarzy z dochodem gwarantowanym

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij