Unia Europejska

Skrzypek z Brukseli: Za mało Unii, za mało Europy i za mało nadziei

Czyli „Stan Unii Europejskiej” co najmniej niepokojący.

Ach, co to był za tydzień!

Parlament Europejski obradował w Strasburgu i przyjął propozycję zaostrzenia przepisów o handlu towarami pochodzenia foczego. Tym samym Unia dostosowała się do standardów wyznaczonych przez Światową Organizację Handlu w tej materii. Przypieczętowały to fotografie uśmiechniętych eurodeputowanych przytulających się do foczych maskotek na dziedzińcu. Pojawiły się one na portalach społecznościowych, tuż obok zdjęć tych samych postaci w wersji „zatroskanej”, gdzie zamiast przytulanek pozujący do zdjęć politycy dzierżyli w dłoniach kartki z hasłami „Refugees welcome”. Manifestacja solidarności z uchodźcami stanowiła reakcje na dramatyczne doniesienia z Węgier, Niemiec i znad kanału La Manche, stając się także preludium do rozmów o szczegółowych zasadach relokacji uchodźców, które zaplanowano na 14 września.

Poza tym pięciu przewodniczących, czy też raczej z euro-angielska „prezydentów”, opublikowało raport pt. Ukończenie prac nad Europejską Unia Gospodarczą i Monetarną . Niestety, prasa podchwyciła z niego głównie to, że tym razem sygnujących dokument było pięciu, a nie jak dotychczas czterech prezydentów (od Komisji, od Rady, od Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego i Europejskiego Banku Centralnego – obecnie panowie doprosili Przewodniczącego Parlamentu do towarzystwa). A szkoda, bo w raporcie tym jedna Unia w pięciu osobach obiecała, że postara się dorzucić trochę więcej socjalu do twardej polityki ekonomicznej.

Wydarzenie tygodnia – „State of the European Union”

Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker wystąpił w środę w Parlamencie Europejskim z mową zatytułowaną szumnie „State of the Union”. Tradycję jej wygłaszania zainaugurował jego poprzednik, José Manuel Barroso, przenosząc tym samym ten amerykański zwyczaj na grunt starego kontynentu. W trakcie przemówienia przewodniczący Juncker poprosił, żeby nie próbowano podsumowywać jego mowy w arkuszach kalkulacyjnych, wskazujących, ileż to razy użył np. słowa „socjalna”.

Naciskał, by skupić się raczej na tezie przewodniej jego wystąpienia: w obecnej Unii Europejskiej jest „za mało Unii i za mało Europy”.

Leitmotivem przemówienia Junckera był „kryzys” odmieniany przez przypadki: kryzys związany z falą migracji, kryzys gospodarczy i strategia dla Grecji, kryzys zmian klimatycznych i szanse tegorocznych rokowań paryskich, kryzys w relacjach z Rosją i wojna na Ukrainie, potencjalny kryzys w kontekście zapowiedzianego referendum w Wielkiej Brytanii… Tu i ówdzie padły propozycje i cyfry okraszone zapewniającymi patos figurami retorycznymi.

Na ile były one wiążące?

Testem negatywnym wydają się obietnice złożone w wymiarze społecznym. Jak wyżej wspomniałam, postęp w tej materii obiecywał nie tylko Juncker w „State of the Union”, ale także Pięciu Przewodniczących w raporcie Ukończenie prac nad Europejską Unią Gospodarczą i Monetarną. Nim jednak zdążył zaschnąć tusz drukarski na kartkach obu tych tekstów, odwołano przewidzianą na ten tydzień w Kolegium Komisarzy dyskusję o nowej strategii społecznej dla UE, a debata spadła z porządku obrad Komisji. Kiedy nadarzy się nowa sposobność do podjęcia tego wątku? Tego nie wiadomo, choć sprawa zaczyna być paląca nie tylko z powodu zaciągniętych w raporcie i mowie zobowiązań, ale także dlatego, że wygasa obecnie obowiązująca agenda EU2020.

Gdzie był Tusk?

Coś, co nie zostanie łatwo wybaczone ani zapomniane po „State of the European Union”, to nieobecność Donalda Tuska. To on powinien był siedzieć w pierwszym rzędzie nie tylko z racji urzędu, ale także w ramach solidaryzmu polityczno-zawodowego. Ale jego na obradach parlamentu po prostu nie było.

Absencję Tuska zaatakował Guy Verhofstadt (lider liberałów i, podobnie jak Juncker i Schulz, także były kandydat na stanowisko Przewodniczącego Komisji Europejskiej anno domini 2014), który w dosadnych słowach podsumował, że jest to dowodem na brak wywiązywania się przewodniczącego Tuska z powierzonej mu roli. Portal Euroactiv doniósł, że Tusk „niebezpośrednio antycypował” krytykę, wygłaszając przemówienie podczas uroczystej kolacji w Instytucie Bruegel dwa dni wcześniej. Jednakże czytając zamieszczony na stronach Rady tekst oracji, trudno doszukać się prostej odpowiedzi na pytanie, dlaczego go w Strasburgu nie było. Zamiast tego, Tusk apelował o pragmatyzm w działaniu, powściągliwość w ambicjach oraz wzajemnąostają je przede wszystkim młodsi koledzy i ci, których książki słabiej się sprzedają. W ten sposób gwarantowana jest jakość i różnorodność na rynku książki. To wielka pomoc dla literatury niekomercyjnej, dla poezji.  lojalność wśród liderów Europy.

Nieobecności Tuska w Strasburgu nie rozumie absolutnie nikt. Już trakcie kryzysu euro spekulowano, że Tuska na szczeblach UE jawnie się dyskryminuje, bo na kluczowe obrady go nie wpuszczono.

Z dzisiejszej perspektywy można poważnie się zastanawiać, czy rzeczywiście nie jest to prawdą. Przed miesiącem nie zasiadł on przy stole rozmów o strategii wobec Grecji, a obecnie nie ma go przy dyskusji o tym, jak poradzić sobie z falą uchodźców – jakkolwiek to tylko wredna spekulacja, ale być może Tusk po prostu nie ma w tym temacie nic do powiedzenia. Nic prócz uwagi, ze to zaiste paradoks poczuwać się – jako Polak – do obrony obywateli i obywatelek przed falami migrantów, a jednocześnie do solidaryzmu z uchodźcami jako Europejczyk.

„State of the European Union”, inaczej niż w systemie amerykańskim, w swoim europejskim wcieleniu pozostaje jedynie powodem do ekscytacji dla euro-powiązanych polityków, komentatorów i lobbystów. Jego rola jest jednak istotna, bo Przewodniczący Komisji sygnalizuje całej Wspólnocie najważniejsze wyzwania, z jakimi borykają się instytucje unijne – dając tym samym do myślenia wszystkim organizacjom politycznym oraz pozarządowym. Ich dyrektorzy i analitycy śledzą transmisje z wystąpienia z wypiekami na twarzy, zasiadając następnie do swoich laptopów i zalewając internet komentarzami na temat tego, czego w mowie było za mało i co Komisja powinna zrobić w pierwszej kolejności. Wnioski te stanowią podstawę do kolejnych konferencji i seminariów, a także są pilnie analizowane przez departamenty Komisji odpowiedzialne za szeroko pojętą komunikację. I w tym nieformalnym procesie konsultacyjnym tkwi sedno całego przedsięwzięcia znanego jako „State of the European Union”. Reakcje bowiem mobilizują nie tylko europarlamentarzystów w Brukseli, ale także federacje polityczne i organizacje członkowskie na poziomie krajów i regionów Europy. Tak szeroki proces konsultacyjny przynosi zawsze nowe impulsy, bo jest po prostu o czym gadać i co robić w tej Europie.

Tegoroczna mowa przewodniczącego Junckera spełniła powyższe zadanie. Ale czy to nie za mało?

**

Anna Skrzypek, dr, pracuje jako Senior Research Fellow w FEPS (Fundacji Europejskich Studiów Postępowych) w Brukseli. Powyższy artykuł zawiera prywatne opinie, niekoniecznie reprezentatywne dla Fundacji.

**Dziennik Opinii nr 257/2015 (1041)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij