Unia Europejska

Radykalizacja islamu czy islamizacja radykalizmu? [Wybory we Francji]

Europejskie społeczeństwa takie, jak francuskie, cierpią z powodu zaburzonej wizji islamu, opartej na stereotypach oraz braku zrozumienia dla tradycji i historii tej religii. Ta sztuczna wizja służy usprawiedliwieniu podwójnych standardów prezentowanych przez media i polityków, napędzając toksyczne debaty na temat tożsamości. W rezultacie aktualne odpowiedzi na przypadki terroryzmu – będące najczęściej robotą zradykalizowanych, działających samodzielnie jednostek – służą jedynie do podkręcania niepokoju i pogłębiania nieufności.

Benjamin Joyeux, „Green European Journal”: Jakie poczynilibyście obserwacje na temat miejsca islamu w dzisiejszej debacie publicznej we Francji i w Europie?

Olivier-RoyOlivier Roy, politolog, profesor European University Institute we Florencji, autor książek o islamie: Islam zajmuje tu centralne miejsce i nakłada się trzy inne tematy: imigrację, która do debaty wprowadzona została przez Front Narodowy jeszcze w późnych latach 70. XX wieku, uchodźców, tak jakby wszyscy z nich byli muzułmanami, oraz ataki terrorystyczne. Te trzy wątki wiążą się z przekonaniem o przychodzącym z zewnątrz zagrożeniu.

Poruszamy się również wokół fundamentalnego pytania o tożsamość – wiązanego z islamem, ale w praktyce znacznie szerszego. Pytanie o tożsamość, a w szczególności tak bardzo dziś rozpowszechnione poczucie niepewności własnej tożsamości, wiąże się z kolei z kryzysem państwa narodowego, podmywanego z jednej strony przez integrację europejską, z drugiej zaś przez masowe migracje. Nie jest przypadkiem, że nastroje antymuzułmańskie idą ręka w rękę z antyeuropejskimi.

Kolejnym wątkiem jest analizowanie sytuacji w kontekście starcia cywilizacji. Islam stawia się często naprzeciwko wartościom europejskim, które mają być oparte na demokracji, prawach człowieka, mniejszości seksualnych itp. W Europie istnieją również jednak też inne systemy wartości: ten liberalny broni wspomnianych wcześniej praw, stawiając w centrum kwestie praw kobiet oraz swobody ekspresji seksualnej, ale chrześcijański obiera już inny kierunek. Nikt nie powie, że Kościół katolicki broni praw gejów albo ma feministyczne podejście do emancypacji kobiet. Przykładem może tu być niedawna gwałtowna opozycja katolików wobec nauczania „teorii gender”.

Nikt nie chce przyznać, że w europejskiej tożsamości tkwi ta niejednoznaczność: dla niektórych opiera się ona na chrześcijaństwie, a dla innych na liberalnych wartościach lat 60. Francuska lewica odmawia dyskutowania z wątkiem chrześcijańskim sądząc, że kwestia została raz na zawsze ustalona w roku 1905, kiedy przyjęto prawo o rozdziale Kościoła i państwa. Religia w Europie tymczasem żyje i ma się dobrze. Próbując utrzymać Kościół z dala od przestrzeni publicznej we Francji oddajemy tymczasem pole skrajnej prawicy, która przejmuje dla siebie temat tożsamości.

Esther-BenbassaEsther Benbassa, polityczka, profesorka École pratique des hautes études: Debata wokół islamu stała się jeszcze gorętsza od fali ataków terrorystycznych w Europie. Nie jest to nowy fenomen. Z perspektywy historycznej islam – ostatnia religia monoteistyczna, uważana przez chrześcijan za wybrakowaną – nigdy nie miał należnego mu miejsca w wyobraźni ludzi Zachodu. Towarzysząca jego narodzinom ekspansja przysłużyła się tworzeniu klimatu zagrożenia. W wypadku Francji powinniśmy pamiętać o jej kolonialnym okresie, w szczególności zaś o Maghrebie, w którym to zrobiono wiele, by poczucie niższości wykiełkowało wśród muzułmańskich Arabów. Rdzenna ludność wyznająca islam doświadczyła wpływu Code de l’indigénat (1881) – prawa legalizującego nierówności społeczne i prawne. Tymczasem algierscy Żydzi, którzy zostali uznani przez kolonizatorów za „użytecznych”, otrzymali francuskie obywatelstwo już w roku 1871. Sytuacja ta nie pozostała bez wpływu na relacje żydowsko-muzułmańskie – również później, w trakcie współistnienia ich społeczności we Francji.

Dziedzictwem tej kolonialnej dyskryminacji jest dzisiejsze nastawienie Francuzów i sporej części klasy politycznej do społeczności muzułmańskiej. Bycie francuskim wyznawcą islamu oddziela cię od reszty społeczeństwa. Podtrzymywane i wykorzystywane w sytuacjach kryzysowych są wątpliwości co do twej „prawdziwej francuskości”. Ataki terrorystyczne stają się pretekstem do ponownego poruszania tej drażliwej kwestii. Każdy terrorysta uważany jest za muzułmanina, a każdy muzułmanin przedstawiany jest jako potencjalny terrorysta. To binarne myślenie staje się niebezpieczne, kiedy wiąże się je ze światopoglądem zaczadzonym stereotypami z przeszłości. Tym bardziej, że dzisiejsi urodzeni we Francji muzułmanie – w przeciwieństwie do ich przeważnie „niewidzialnych” w przestrzeni publicznej rodziców – dzięki swoim dążeniom do odzyskania własnej tożsamości stają się coraz bardziej „widzialni”.

W jaki sposób pytania o islam wiążą się z poczuciem braku bezpieczeństwa w Europie, szczególnie po atakach z 2015 i 2016 roku?

Esther Benbassa: Większość spośród terrorystów była francuskimi lub belgijskimi muzułmanami, urodzonymi w krajach, w których dokonali swoje zbrodnie. Jednak łączenie braku bezpieczeństwa w Europie z islamem prowadzi do zamieszania, które jeszcze mocniej podmywa pozycję żyjących tu muzułmanów. Islam dnia codziennego, będący obiektem lęku i pogardy w kraju, w którym sekularyzm w swej najbardziej dogmatycznej formie nie jest niczym więcej, jak tylko fasadą ukrywającą instynktowne odrzucenie muzułmanów, nie spełniał oczekiwań tych młodych Francuzów. Najbardziej podatni z nich zostali pożarci przez inny islam – radykalny i (ponoć) bardziej autentyczny, nauczany przez samozwańczych przywódców duchowych w internecie oraz w nowych kręgach społecznych. Mniejszość z nich postawiła na polityczną, mściwą formę tej religii, z nienawiścią odrzucając uznane za „nieczyste” zachodnie społeczeństwo.

Jednak sam islam, nawet w swej najbardziej radykalnej formie, nie zmienia ludzi z automatu w terrorystów. Lepiony z samozwańczych źródeł, których nie poddano krytycznej analizie, ten typ islamu przyczynia się do powstawania fasadowego, a w niektórych wypadkach wręcz destrukcyjnego poczucia tożsamości. Przejście do tego odłamu jest opcją również dla młodych Francuzów o niemuzułmańskich korzeniach, żyjących w okolicach wyprutych z usług publicznych, w których brak wspólnych przestrzeni kulturalnych. Tworzy się w ten sposób poczucie wspólnoty wokół wizji religii, która nie jest już wyłącznie obiektem zewnętrznej agresji, ale która sama staje się agresywna. Bez istnienia Daesh odnoga ta sama z siebie nie byłaby w stanie wyrodzić się w terroryzm, ale z drugiej strony, czy bez takiej wizji upolitycznionego, „czystego” islamu, sam Deash byłby w stanie stać się tak atrakcyjny? Tak czy inaczej – zaangażowanie w „dżihadyzm” dotyczy jedynie niewielkiej części muzułmanów, a wkładanie ich wszystkich do jednego worka jest instrumentalnym traktowaniem ludzi.

Olivier Roy: Podstawowym pytaniem jest to, do jakiego stopnia islamski terroryzm powiązany jest z samym islamem – mieliśmy przecież do czynienia z innymi aktami terroru, takimi jak zabijający w imię białego chrześcijaństwa Anders Breivik. To prawda, że od roku 2001 ataki terrorystyczne w Europie dokonywane były głównie w imieniu islamu. Czy są one jednak efektem radykalizacji religii, czy może – jak sam uważam – mamy do czynienia z odwrotnym zjawiskiem, a mianowicie islamizacją radykalizmu?

Jaka jest relacja między zmarginalizowanymi, popełniającymi akty terroru młodymi ludźmi a społecznością religijną, do której należą? Debata na temat przemocy wśród osób młodych, którą musimy odbyć, z pewnością nie ogranicza się tylko do pytania o islam.

Cześć i chałwa młodej Polsce (prawicowej)

Niezależenie od tego, czy chodzi o świeżo nawróconych, czy może o drugie pokolenie żyjących we Francji, musimy przyznać, że ich rewolta odbywa się pod hasłami islamistycznymi. Jednak nie traćmy z oczu, że dzieje się tak, bo w świecie konkurujących ze sobą radykalnych ideologii fundamentalny islam jest najbardziej widzialny. Widzialność ta jest spowodowana również tym, że lewicowa wersja radykalizmu zniknęła z globalnej sceny. Przez całe dekady Europa doświadczała zainspirowanych nią aktów terroru: Czerwone Brygady czy grupę Baader Meinhof. Dziś na rynku globalnych radykalnych protestów mamy tylko Daesh.

Czy popularność partii ksenofobicznych w Europie może być wiązana z poczuciem kryzysu czy niepewności tożsamości?

Olivier Roy: Rosnąca niepewność wokół tożsamości spowodowana jest nie przez islam, lecz przez kryzys pozycji państwa narodowego. Pytanie o „tożsamość” jest dość nowym fenomenem w debacie publicznej. W przeszłości temat ten wiązało się ze skrajną prawicą i autorami takimi, jak Alain de Benoist. We Francji debatę na temat tożsamości uprawomocnił Nicolas Sarkozy.

Jeśli mamy poczucie, że temat ten jest wszechobecny, to jest to spowodowane faktem, że inne koncepcje, takie jak walka klasowa czy podział na lewicę i prawicę nie są już dziś na stole. Lewica przeszła na liberalne pozycje ekonomiczne, jednocześnie porzucając swe liberalne wartości. Prawica przejęła z kolei szerszą ich paletę. Do lat 80. XX wieku dążyła do ochrony tradycyjnych wartości, ale potem przyszli Margaret Thatcher czy Nicolas Sarkozy. Nowe pokolenie hiszpańskiej Partii Ludowej przyjęło liberalne wartości, tak samo jak włoska prawica za czasów Berlusconiego stała się bardziej epikurejska. Lewica nie zauważyła dziejących się na jej oczach zmian klasowych czy tych dotyczących wartości. By odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie, ludzi często stoją dziś przed wyborem: tożsamość albo anarchia.

Wydaje mi się, że powinniśmy przestać martwić się tym, co zapisane jest w Koranie, przestać teologizować i zacząć odpowiadać na kwestie związane z islamem na poziomie konkretów. Religia traktowana jest tak, jakby zagrażała naszym prawom człowieka, tymczasem wolność religijna stanowi integralny element tych praw. Żaden polityk nie domaga się dziś od Kościoła katolickiego wyrównania praw kobiet – tymczasem jeśli o islam chodzi, to przechodzi wszystko.

Odpowiedzi na pytania o religię powinny być udzielane w ramach oferowanych przez współczesną demokrację wolności religijnych. Powinniśmy wrócić do podstaw – prawnej, konstytucyjnej wizji kwestii religijnych. Wystarczy popatrzeć na podstawowe statystyki socjologiczne i spostrzec, że zarówno we Francji, jak i w innych rejonach Europy, istnieje muzułmańska klasa średnia i mobilność społeczna. Tymczasem w wyobraźni społecznej wyznawcy islamu są albo kłopotliwą młodzieżą, albo „brodatymi” fundamentalistami. Mamy do czynienia z nieprawdopodobną, wyobrażoną wizją islamu. Nie dostrzegamy realnych zmian, które zachodzą w społeczności. Czas, byśmy otworzyli już oczy.

Politycy i prawodawcy przedstawiają odpowiednie odpowiedzi na wyzwania związane z kwestiami bezpieczeństwa czy tożsamości?

Esther Benbassa: Decydenci, widząc tragizm zamachów terrorystycznych, uznali za priorytet uspokojenie ludzi poprzez pokaz siły. Z wyzwaniem terroru nie poradzimy sobie jednak z dnia na dzień – potrzebne są długofalowe działania na rzecz wdrożenia działań prewencyjnych. Nie ma usprawiedliwienia dla aktów realizowanych przez uwiedzionych radykalnym złem młodych ludzi, nie zwalnia to jednak z zadawania pytań o to, co skłoniło ich do realizacji tych czynów. Być może gdybyśmy pozwolili im w pełni czerpać korzyści z wartości, które uznajemy za tak bardzo nam bliskie, a z których nie korzystają, dokonaliby oni innych wyborów życiowych. Istnieją ludzie potrzebujący w coś wierzyć – niekoniecznie religijnie. To samo tyczy się „deradykalizacji”. Nie ma żadnej racjonalnej dyskusji w tej materii. Z powodu szybkości cyklu politycznego w przestrzeni publicznej dominują stereotypy.

Olivier Roy: W kwestiach bezpieczeństwa decydenci stawiają aktualnie na staroświeckie podejście mierzenia efektywności działań wyłącznie w odniesieniu do fizycznej ochrony ludności. Tego typu polityka wchodzi w konflikt z naszymi wolnościami oraz gwarancjami przestrzegania praw człowieka. Uzasadniona jest zatem debata na temat znalezienia odpowiedniej równowagi między bezpieczeństwem a poszanowaniem wolności.

Bauman: Nieprawda, że ignorancja stała się wartością

Jest ona ważna, jednak jeszcze ważniejsze jest dla mnie osiągnięcie jasności w kwestii tego, skąd biorą się realne zagrożenia. Jeśli będziemy zakładać, że każdy przejaw religijnej radykalizacji jest jednocześnie potencjalnym zagrożeniem terrorystycznym, to skupiamy się na niewłaściwym celu, ryzykując ominięcie prawdziwych zagrożeń. Zakazywanie chust na uniwersytetach, walka z produktami halal czy rezygnowanie z dań wegetariańskich w naszych szkołach i wiązanie tych działań z potencjalnym zagrożeniem terrorystycznym jest skandaliczne.

Jak waszym zdaniem powinna wyglądać prawidłowa odpowiedź – polityczna, ekonomiczna, społeczna – na niepokoje związane z tożsamością oraz lękiem przed islamem, które rosną tak we Francji, jak i w reszcie Europy?

Esther Benbassa: Jeśli nie dokona się żadna realna, długofalowa praca prewencyjna, taka jak przemyślenie katastrofalnych posunięć w polityce rozwoju obszarów miejskich, walka z dyskryminacją, rasizmem i niepewnością doświadczaną przez żyjących na osiedlach młodych ludzi, rola polityki tożsamości będzie tylko rosnąć. Na szczęście nie wszystkie wsobne podejścia do tożsamości prowadzą do terroryzmu. Nadszedł czas, byśmy przestali straszyć komunitaryzmami – nie ma niczego nadzwyczajnego w fakcie, że ludzie będą zwracać się do swej społeczności w poszukiwaniu odpowiedzi na odrzucenie ze strony świata zewnętrznego. Powinno się na przykład zebrać we Francji statystyki oparte na pochodzeniu etnicznym, albo chociażby dokonać cenzusu miejsca narodzin rodziców i ich dawnego obywatelstwa w celu zdobycia bardziej precyzyjnych danych o lokalnych społecznościach. Pomysł ten spotyka się jednak z oporem, m.in. ze względu na lęk wcieleniem w życie jakiejś nowej formy „akcji afirmatywnej”, czyli „sztucznego” wyrównania szans edukacyjnych i zawodowych mniejszości, które doświadczały w przeszłości dyskryminacji.

Olivier Roy: Jesteśmy w samym środku kryzysu wyobraźni politycznej. Unia Europejska nie jest w stanie dać nam wizji, w którą moglibyśmy uwierzyć. Osiągnęliśmy granice dotychczasowego modelu europejskiego. Kluczowe staje się uczynienie instytucji europejskich bardziej demokratycznymi – większą rolę do odegrania powinien mieć w szczególności Parlament Europejski. Musimy również przemyśleć państwo narodowe, opierając refleksję na odnowie politycznego zaangażowania obywateli już od poziomu lokalnych samorządów. Demokracja na szczeblu lokalnym musi być rozwijana, a nie paraliżowana. Jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne, to lewica poniosła zupełną porażkę w angażowaniu się w życie zdegradowanych obszarów miejskich, w szczególności zaś w kwestie związane z przemocą policyjną. Francja jest europejską „czempionką”, jeśli chodzi o kwestie poziomu przemocy między policją a obywatelami. Musimy też zaakceptować konsekwencje wolności religijnej i przestać piętnować jako faszystów wszystkich biorących udział w protestach (jak La Manif Pour Tous, kampania przeciwko równości małżeńskiej). Nie brak ludzi wierzących – nie wszyscy z nich są potencjalnymi terrorystami. Musimy odejść od autorytarnej wizji sekularyzmu, wedle której religijne są wyłącznie osoby zmarginalizowane bądź o skrajnych przekonaniach. Musimy na nowo odkryć pokojowe współistnienie wszystkich religii. Wiele mówi się w kontekście islamu o komunitaryzmie, jest on jednak obecny również np. w kręgach ortodoksyjnych Żydów, szczególnie w kontekście edukacji. Przy obecnej dynamice państwo okazuje się po prostu instytucją wprost zmuszającą religię do przyjęcia pozycji kanalizatora buntu społecznego.

**
Artykuł Security and Identity: Between Fantasy and Reality ukazał się na łamach magazynu „Green European Journal”. Tłumaczenie: Bartłomiej Kozek. Skróty od redakcji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij