Unia Europejska

Nie pozostaje nic innego niż zagłosować na Macrona

Le Pen nigdy nie była bliżej prezydentury. Stawką w tych wyborach prezydenckich nie jest to, że sojuszniczka Putina przejmie władzę na jakichś Węgrzech czy innych peryferiach Europy, ale w samym centrum europejskiego projektu.

Obserwator z Polski zawsze mógł zazdrość Francuzom ich wyborów. Frekwencji, zaangażowania obywatelskiego, szerokości politycznego spektrum, siły politycznego centrum chroniącego Republikę przed zagrażającymi jej siłami, jakości debaty publicznej. W tym roku po raz pierwszy nie ma jednak naprawdę czego Francuzom zazdrościć – nawet z perspektywy Polski Kaczyńskiego.

Frekwencja ma być rekordowo niska. Wśród pięciu najpopularniejszych kandydatów aż dwóch – Marine Le Pen i Éric Zemmour – to przedstawiciele skrajnej prawicy. Le Pen prawie na pewno wejdzie do drugiej tury. Dystans dzielący ją w sondażach od Macrona systematycznie maleje. I to nie tylko w pierwszej turze. W drugiej sondaże dają Macronowi przewagę w okolicy pięciu punktów procentowych. Wygrana Le Pen ciągle jest mało prawdopodobnym scenariuszem. Ale problem w tym, że jeszcze pięć lat temu, a nawet rok temu, wydawała się baśnią o żelaznym wilku.

Wybór Macron vs Le Pen nie jest przy tym żadnym wyborem – jest oczywiste, że trzeba bronić Republikę przed liderką Zjednoczenia Narodowego. Co gorsza, żadnego innego wyboru niż starcie Macrona z Le Pen nie udało się też stworzyć w pierwszej turze. W zasadzie Francuzom nie pozostaje nic innego niż zagłosować na Macrona już w pierwszej turze. Nie dlatego, że Macron był przez ostatnie pięć lat dobrym prezydentem albo że daje jakieś wielkie nadzieje, by w drugiej pięciolatce był lepszym. Po prostu ani centroprawica, ani lewica nie przedstawiły żadnej sensownej alternatywy.

Mélenchon nie jest odpowiedzią

Lewica, jak wszystko wskazuje, może wyjść poobijana z tych wyborów jeszcze bardziej niż z poprzednich, gdzie zapłaciła cenę za nieudaną, fatalnie ocenianą prezydenturę François Hollande’a. Zwłaszcza jej umiarkowane, centrowe skrzydło. Jego kandydaci: socjalistka Anne Hidalgo i przedstawiciel Zielonych Yannick Jadot mają jednocyfrowe poparcie, które się już nie zwiększy. Ich program jest sensowny, ale kampania i polityczny impakt tak rachityczne, że trudno mieć pretensję do lewicowych Francuzów, którzy nie widzą sensu, by wesprzeć tych polityków swoim głosem.

Do trzech razy sztuka? Jean-Luc Mélenchon walczy o drugą turę

Na czoło lewicowego peletonu wysuwa się lider Francji Niepokornej Jean-Luc Mélenchon. W sondażach zajmuje trzecie miejsce. Część jego ludzi liczy na to, że zdarzy się cud i w drugiej turze to Mélenchon, nie Marine Le Pen, zmierzy się z Macronem. Nawet jeśli ta perspektywa jest bardzo odległa, to sama nadzieja, że może udać się zablokowanie wejścia Le Pen do drugiej tury, pewnie pozwoli jeszcze Mélenchonowi ściągnąć trochę głosów od swoich lewicowych konkurentów.

Nawet gdyby scenariusz drugiej tury Macron–Mélenchon był realny, to wcale nie byłby pożądany. Bo w obecnej sytuacji prezydentura lidera Francji Niepokornej nie byłaby dobrym wyborem dla Francji, Unii Europejskiej, Polski i Ukrainy.

We Francji niczym w Polsce: wojna lewicy z lewicą

Mélenchona można szanować za wiele rzeczy. Mało kto potrafi tak łączyć natchnioną retorykę mówcy wiecowego z wielką merytoryczną dyscypliną. Program prezydencki Mélenchona – Wspólna Przyszłość – zawiera 694 propozycje. Są wśród nich plany reformy konstytucyjnej – powołanie VI Republiki, bez „monarchicznej” władzy prezydenta – zestaw polityk socjalnych, mających zapobiegać pogłębianiu się nierówności społecznych, plan zielonej transformacji francuskiej gospodarki oraz polityki cyfrowej gwarantującej Francji suwerenność w tej dziedzinie. Są w nim nawet, przypominające język z czasów Kennedy’ego, plany wznowienia badań kosmosu i ambitnej ochrony oceanów.

Plany Mélenchona mogą wydawać się aż nazbyt śmiałe, jeśli nie wprost oderwane od rzeczywistości. Francuski polityk potrafi ich jednak merytorycznie bronić, także w niesprzyjającym mu środowisku. Przed wyborami w 2015 roku zorganizował debatę z liberalnymi ekonomistami, przed którymi bronił swoich propozycji gospodarczych. W listopadzie zeszłego roku odbył podobną, dwugodzinną debatę z siedmioma pracodawcami, reprezentującymi różne poziomy francuskiego biznesu.

Niezależnie od sympatii, którą budzą progresywne wizje i merytoryczne przygotowanie lidera Francji Niepokornej, jego program ma jeden słaby punkt: politykę wobec NATO i Unii Europejskiej.

Tu poglądy Mélenchona są pomieszaniem skrajnej naiwności, starych lewicowo-pacyfistycznych fantazji, niereformowalnej sympatii do Rosji i obsesyjnego antyamerykanizmu. Lider Zielonych, Yannick Jadot, nie bez racji zarzucił Mélenchonowi, że jest tak antyamerykański, że zawsze jest gotowy wspierać każdego skonfliktowanego z Waszyngtonem dyktatora.

Do zachodniej lewicy: Nie trzeba kochać NATO, ale Rosja nie jest słabszą, zagrożoną stroną

czytaj także

Do zachodniej lewicy: Nie trzeba kochać NATO, ale Rosja nie jest słabszą, zagrożoną stroną

Zofia Malisz, Magdalena Milenkovska, Dorota Kolarska i Jakub Gronowski

Po 2014 roku Mélenchon konsekwentnie przeciwstawiał się nakładanym na Rosję sankcjom, głosował w europarlamencie przeciw wszelkiej formie współpracy z Ukrainą, bronił aneksji Krymu. Dziś co prawda potępia „wojnę Putina”, ale jednocześnie sprzeciwia się wysyłaniu Ukraińcom broni i mówi o konieczności zachowania przez Francję neutralności.

Lewica we Francji często powtarzała, że jeśli w 2017 wygra Macron, to w następnych wyborach wygra Le Pen. Dziś niestety, jeśli wygrałby Mélenchon, to Francja realizowałaby w ramach polityki bezpieczeństwa i europejskiej projekt zbliżony do tego Marine Le Pen. Tak jak liderka Zgromadzenia Narodowego, Mélenchon opowiada się za wystąpieniem Francji z wojskowych struktur NATO, a ostatecznie, bardziej radykalnie niż Le Pen, z samego sojuszu. Francja miałaby pozostać państwem niezaangażowanym, a bezpieczeństwo w Europie miałaby zapewnić wzmocniona Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.

Skrajna lewica i prawica myliły się. Wraca zimna wojna, NATO jest nadal ważne

Le Pen i Mélenchon mogliby się też porozumieć w kwestii Unii Europejskiej. „Traktaty europejskie pogrążają nas w impasie gospodarczym, ekologicznym i socjalnym” – czytamy w europejskim rozdziale „Wspólnej przyszłości”. Partia Mélenchona proponuje dwa scenariusze: albo zerwanie z traktatami europejskimi, albo francuskie nieposłuszeństwo.

Program Mélenchona w kwestii NATO i UE oznaczałby osłabienie i podział Zachodu, podważenie dwóch kluczowych dla niego instytucji. Realizowałby strategiczne plany Putina. W sytuacji wyboru między Mélenchonem i Macronem nie byłoby się nawet co zastanawiać nad głosowaniem na tego pierwszego.

Gdzie lewicowców sześć, tam nie ma co jeść

Macron naprawdę jest najmniejszym złem

Jak widać z powyższego opisu, francuska lewica znajduje się w głębokim kryzysie. I być może potrzebuje szoku totalnej porażki w tych wyborach, by się ogarnąć i wydostać z impasu.

W przeciwieństwie do lewicy, na fali wznoszącej znajduje się radykalna francuska prawica. Marine Le Pen nie tylko ściga się z Macronem, ale w pierwszej piątce kandydatów znajdzie się też pewnie jeszcze bardziej od niej skrajny Éric Zemmour. W dodatku radykalnie prawicowy dyskurs i jego ulubione tematy: migracja, islam i jego miejsce w laickiej republice, francuska tożsamość i narracja „Francji w ruinie” – wyraźnie zajęły centralne miejsce w centrum francuskiej debaty publicznej. Do pewnego stopnia tematy te podejmował też nawet próbujący neutralizować zagrożenie z prawej flanki Macron.

Éric Zemmour i cała reszta. Czy skrajna prawica odbije Pałac Elizejski?

Kandydatura Zemmoura z pewnością pomaga Marine Le Pen. Ekscentryczny publicysta z jednej strony odbiera liderce Zgromadzenia Narodowego część głosów, jakie mogłaby zebrać w pierwszej turze, ale z drugiej wzmacnia jej legitymację jako pełnoprawnej uczestniczki życia politycznego V Republiki. Bo na tle Zemmoura Le Pen wydaje się polityczką w zasadzie umiarkowaną. Zwłaszcza Le Pen z tej kampanii: mówiąca o kosztach życia, sytuacji ekonomicznej uboższych rodzin, ustanawiająca się w roli trybunki ludowej.

„Skrajna prawica z ludzką twarzą”. Le Pen coraz bliżej prezydentury

Czy Le Pen może wygrać? Z pewnością nigdy nie była bliżej prezydentury. Nawet jeśli się jej nie uda, to podział francuskiej polityce wzdłuż osi „ludowa, prorosyjska, izolacjonistyczna skrajna prawica” kontra „patrycjuszowskie, proeuropejskie, atlantyckie centrum” będzie fatalne dla Francji i dla Europy.

Niedopuszczenie do takiej polaryzacji powinno być głównym celem lewicy – ostatnie pięć lat zostało jednak w tej kwestii zmarnowane, trzeba szukać nowej formuły, pozwalającej lewicy mówić w imieniu francuskiej większości, a nie wyłącznie w imieniu własnej polityczno-ideologicznej niszy.

W tych wyborach prezydenckich we Francji stawką jest powstrzymanie scenariusza, gdy sojuszniczka Putina przejmuje władzę nie na jakichś Węgrzech czy innym państwie z peryferii Europy, ale w samym centrum europejskiego projektu. Jak bardzo rozczarowująca nie byłaby pięciolatka Macrona, jak dziwne niektóre zachowania prezydenta w kontekście obecnej wojny, to nie ma miejsca na inną politykę: trzeba machnąć ręką na groszowe polityczne stawki, o które gra w tych wyborach lewica i od razu poprzeć Macrona. Ja przynajmniej, gdybym miał francuski paszport, tak właśnie bym zrobił. Bez entuzjazmu, ale ze zdeterminowanym przekonaniem.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij