Kto teraz będzie starał się zachować popularność monarchii, która ma nierówność rasową i klasową wpisane w swoją strukturę?
Dwa miesiące – tyle zabrakło Filipowi, księciu Edynburga, do setnych urodzin. Jego odejście to pierwsza śmierć kogoś ze szczytu rodziny Windsorów od śmierci Elżbiety królowej matki w 2002 roku. Poza osobistym ciosem dla królowej Elżbiety II, z którą byli małżeństwem przez ponad 70 lat, z pewnością wydarzenie to otwiera kolejną serię pytań o przyszłość monarchii. Zwłaszcza że wciąż nie do końca ucichły dyskusje po wywiadzie Harry’ego i Meghan u Oprah, a ciężarna Meghan ze względu na pandemię na pogrzeb Filipa nie przyjedzie.
Żałoba narodowa po śmierci księcia pozwoli też rządowi Borisa Johnsona chwilowo odwrócić uwagę od piętrzących się kłopotów, zwłaszcza w Irlandii Północnej, i ze zwalniającym po ugodzie z UE programie szczepień. Do ważnych wyborów lokalnych w Wielkiej Brytanii pozostał niecały miesiąc.
Wojak w cieniu królowej
Filip urodził się na Korfu jako piąte i najmłodsze dziecko oraz jedyny syn w rodzinie spokrewnionej z wieloma najlepiej sytuowanymi rodami szlacheckimi i monarchiami przedwojennej Europy. Jego matka była prawnuczką królowej Wiktorii, a ojciec synem króla Grecji.
Cała rodzina Filipa musiała uciekać z Grecji po przegranej w wojnie grecko-tureckiej, która doprowadziła do przewrotu w kraju i wygnania rodziny królewskiej. Osiedli we Francji, pod Paryżem, skąd Filip wysyłany był do kolejnych szkół. Najpierw w Anglii, potem w Niemczech, skąd znów wrócił na Wyspy, tym razem do szkoły Gordonstoun w Szkocji.
W latach 30. matka Filipa trafiła do szpitala psychiatrycznego na leczenie schizofrenii, ojciec przeniósł się do Monako, a jedna z sióstr zginęła wraz z mężem i dziećmi w katastrofie lotniczej – oboje należeli już wtedy do NSDAP. Pozostałe trzy siostry mieszkały w Niemczech, wszystkie wyszły za potomków niemieckiej szlachty. Dwie z nich też miały mężów należących do NSDAP, mąż trzeciej walczył w Wermachcie podczas inwazji na Francję.
Po ukończeniu szkoły przed samą wojną Filip, idąc w ślady swojego dziadka i wujka, lordów Mountbattenów, wstąpił do brytyjskiej marynarki i w czasie drugiej wojny światowej służył najpierw na Oceanie Indyjskim, a potem na Morzu Śródziemnym, wielokrotnie odznaczając się w walce. Służył w marynarce aż do lat 50. Po wojnie został instruktorem, a potem oficerem sztabowym w admiralicji. Elżbietę, wówczas jeszcze następczynię tronu, poznał w 1939 roku, gry ta miała 13 lat i zwiedzała z rodzicami szkołę marynarki, w której Filip podówczas studiował.
Elżbieta i Filip wymieniali listy przez całą wojnę. Późniejszy książę poprosił o rękę Elżbiety w 1946 roku. Oficjalne zaręczyny ogłoszono dopiero w 1947 roku, po 21. urodzinach Elżbiety oraz po zmianie przez Filipa nazwiska na to należące do matki – Mountbatten. Samo to nazwisko pochodziło od niemieckiego Battenberg, ale dziadek Filipa zmienił je w trakcie pierwszej wojny światowej na fali antyniemieckich resentymentów. Filip musiał również oficjalnie przejść do Kościoła anglikańskiego, jako że był ochrzczony w Greckim Kościele prawosławnym.
Ślub odbył się w listopadzie 1947 roku i od tego czasu Filip, oficjalnie już tytułowany księciem Edynburga, podjął się wszystkich obowiązków reprezentacyjnych związanych z życiem na królewskim dworze. Początkowo nie był zadowolony ze swojej roli życia w cieniu żony, a nawet chciał, żeby ona i ich dzieci przyjęły nazwisko Mountbatten, a nie królewskie Windsor, ale pod naciskiem królowej matki Elżbieta utrzymała nazwisko Windsor.
Bulwar narodowy
Po objęciu tronu przez Elżbietę II w 1952 roku liczba obowiązków reprezentacyjnych księcia małżonka tylko się zwiększyła. Jednocześnie był to okres prawdopodobnie najdrastyczniejszych przemian w Wielkiej Brytanii od czasów unii angielsko-szkockiej z 1707 roku.
Po drugiej wojnie światowej olbrzymie Imperium Brytyjskie zaczęło się kurczyć w bardzo szybkim tempie. Kolejne kolonie wyzwalały się spod władzy Londynu i uzyskiwały niepodległość. W takim kontekście monarchia, podobnie jak całe królestwo, musiała wymyślić się na nowo. To Filip był podobno jednym z głównych pomysłodawców koncepcji, że monarchia miała stać się czymś pomiędzy oddalonym od społeczeństwa zwornikiem narodowej, postimperialnej tożsamości a tabloidową rozrywką, permanentnie obecną w życiu obywateli i obywatelek Wielkiej Brytanii.
To Filip miał dać pomysł, aby koronacja jego żony była transmitowana w telewizji. Linię tę potem kontynuowano, wraz z obszernymi relacjami z podróży jego i królowej, a potem również ich dzieci i wnuków po całym świecie, w tym do byłych kolonii zjednoczonych dziś w Brytyjskiej Wspólnocie Narodów. Miał wiedzieć o strategicznych przeciekach do zaprzyjaźnionej prasy, gwarantującej rozległe komentarze i artykuły, relacjonującej ostentacyjnie bogate wydarzenia z życia rodziny królewskiej, jak śluby, chrzty czy pogrzeby.
Filip idealnie wpasowywał się w ten format, patronując setkom różnorakich organizacji charytatywnych i otwierając budynek za budynkiem – nie tylko na Wyspach, ale też w innych krajach, gdzie Elżbieta II jest wciąż formalnie głową państwa. Jego mocno niepoprawne wypowiedzi, niejednokrotnie wręcz rasistowskie, regularnie lądowały w nagłówkach gazet. Nie da się ocenić, w jakim stopniu były to zachowania autentyczne, wynikające ze źle pojętego dystansu do obowiązków dyplomatycznych i pochodna wychowania oraz jego czasów, a jak dalece wyskoki obliczone na zainteresowanie mediów i puszczanie oka do wciąż przeważająco białej brytyjskiej opinii publicznej, obarczonej nostalgią za imperium i „starymi czasami”.
Z drugiej strony prywatnie Filip miał być wspierającym mężem (plotki o jego rzekomych romansach nie są wciąż potwierdzone), przyzwoitym teściem (stawał w obronie Diany w trakcie rozpadu jej małżeństwa z Karolem), odpowiedzialnym dziadkiem, który pomógł Williamowi i Harry’emu przejść przez żałobę po matce. Ale też nigdy nie ułożył sobie relacji ze swoimi dziećmi, które kolejno przechodzą przez kryzysy, od osobistych, jak rozwód Karola, po potencjalnie kryminalne, jak niezwykle podejrzane, niedawno ujawnione związki księcia Andrzeja z Jeffreyem Epsteinem.
Żałoba jako łapanie politycznego oddechu
Śmierć Filipa trafia na czas chaosu nie tylko w samej instytucji monarchii, ale też w całym Królestwie. Dla rządu Johnsona śmierć Filipa i żałoba po nim są wygodnym powodem, aby zawiesić działalność na tydzień, akurat w momencie, w którym korzystne, wzmocnione sukcesem programu szczepionkowego sondaże groziły spadkami poparcia, spowodowanymi trwającymi już od przeszło tygodnia zamieszkami w Irlandii Północnej.
Irlandia stacza się z powrotem w przemoc, tym razem napędzaną przez bojówki unionistyczne, które z przerażeniem patrzą na wznoszony cegła po cegle mur celny pomiędzy dwiema wyspami, będący rezultatem brexitu. Rezultatem, przed którym wszyscy ostrzegali od ogłoszenia referendum i który nieudolnie próbowała obejść Theresa May, a który kompletnie zignorował Boris Johnson.
czytaj także
Dodatkowo dynamiczny brytyjski program szczepień niebawem wyraźnie zwolni. Na skutek porozumienia z Unią Europejską Brytania nie będzie mogła zagarniać już lwiej części szczepionek produkowanych przez koncern AstraZeneca i będzie musiała dzielić się nimi z innymi krajami UE. A krajowa produkcja Brytyjczyków nie nadąża za zapotrzebowaniem.
Rząd Johnsona liczy na przyzwoity wynik w zaplanowanych na początek maja wyborach lokalnych w Anglii oraz do parlamentów walijskiego i szkockiego. Zwłaszcza Szkocja jest obiektem zmartwień, bo mimo wewnętrznych tarć w partii szkoccy nacjonaliści z SNP mają wciąż szanse na bezwzględną większość, którą wykorzystają do walki o niepodległość kraju.
Torysi nie tylko boją się utraty miejsc, ale też utraty pozycji największej partii opozycyjnej w Szkocji, podgryzani od dołu przez szkocką Partię Pracy, prowadzoną przez świeżo wybranego nowego lidera Anasa Sarwara.
Do tego dochodzą kolejno wypływające skandale korupcyjne, w tym najpoważniejszy, wikłający byłego premiera Davida Camerona i kanclerza Rishiego Sunaka w nielegalne faworyzowanie jednego z banków, czy awantury o skandaliczny rządowy raport na temat napięć na tle rasowym w kraju. Tydzień narodowej żałoby dla złapania politycznego oddechu jest więc Johnsonowi bardzo na rękę.
UK europejskim liderem szczepień. Nie ma sukcesów bez sprawnego państwa
czytaj także
Kurczące się imperium
Instytucja monarchii także nie miała świetnej prasy przez ostatni rok. Najpierw wyjazd i odejście od oficjalnych obowiązków przez Harry’ego i Meghan, potem ich wywiad w amerykańskiej telewizji. Padające w rozmowie oskarżenia rodziny królewskiej o rasizm dały amunicję nie tylko przeciwnikom monarchii w samym Zjednoczonym Królestwie, ale też w innych krajach, gdzie królowa jest formalnie suwerenem. O ile na przykład Barbados zapowiedział wypowiedzenie reprezentacyjnej władzy korony już w zeszłym roku, o tyle były premier Australii Scott Morrison poparł publicznie taki ruch właśnie na fali tej awantury.
Ciągle krążą pytania o wspomnianą relację księcia Andrzeja z uwikłanym w aferę pedofilską Epsteinem. W międzyczasie wróciły też poważne pytania o nieformalne wpływanie przez pałac Buckingham na przeszło tysiąc ustaw mających skutki dla majątku i finansów korony. Śledztwo „Guardiana” pokazało, że dwór królewski wbrew oficjalnie deklarowanej niezależności czynnie angażuje się w kształtowanie prawodawstwa dotyczącego finansów i majątku korony.
Śmierć Filipa jest nie tylko przedostatnim aktem w historii kurczenia się Imperium Brytyjskiego do Wielkiej Brytanii – średniej wielkości kraju w Europie – ale też ciekawym symbolem splotu Wysp Brytyjskich z resztą kontynentu. Urodzony w Grecji, w niemiecko-duńsko-angielsko-greckiej rodzinie, kilkukrotny uchodźca, walczący w wojnie przeciw rodzinie swojego rodzeństwa, pochodzący z najbardziej uprzywilejowanej klasy, jaką można sobie wymarzyć, wymyślił, jak zjednać przychylność klas najniższych dla instytucji, która de facto zbędna była już przed jego narodzinami.
Choć poparcie dla republikanizmu w Brytanii nie rośnie, to po wywiadzie Harry’ego i Meghan widać, że współtworzony przez Filipa format popularności korony, wynikający ze zblatowania z tabloidami, także się wyczerpał. Po protestach Black Lives Matter z lata zeszłego roku podnoszą się też pytania o reprezentatywność korony w kraju, który jest coraz bardziej różnorodny. Nierozliczone nigdy nazistowskie sympatie niektórych członków rodziny to jeden z problemów rodziny królewskiej. Kolejny to pochodzące z czasów kolonialnych dziedzictwo przechowywane w królewskich kolekcjach.
Jak zachować popularność instytucji, która ma nierówność wpisane w swoją strukturę, w kraju, w którym mimo konserwatywnego politycznego przechyłu przyzwolenie dla przywilejów klasowych, rasowych czy majątkowych spada? Na te problemy zapewne nie znajdzie już odpowiedzi pogrążona w żałobie królowa Elżbieta II, ale z pewnością będzie musiał ich szukać następca tronu.