Po pięciu latach rządów Sarkozy'ego socjaldemokraci obejmują Francję w bardzo trudnej sytuacji gospodarczej. Ekonomiczne tematy zdominowały exposé nowego premiera Francji Jeana-Marca Ayraulta.
Wraz z exposé nowego, socjaldemokratycznego premiera Francja Jeana-Marca Ayraulta ostatecznie zakończył się proces przejmowania władzy nad najważniejszymi francuskimi instytucjami politycznymi przez centrolewicę, zapoczątkowany przez zwycięstwo François Hollande’a w wyborach prezydenckich. Nic dziwnego, że głównym tematem wystąpienie Ayraulta była gospodarka.
Ayrault i socjaldemokraci obejmują bowiem Francję w bardzo trudnej sytuacji gospodarczej. Po pięciu latach rządów Sarkozy’ego dług publiczny zwiększył się o 600 miliardów euro. Wynosi dziś on aż 90% francuskiego PKB. Jego obsługa pochłania 50 miliardów euro rocznie. W efekcie więcej francuskich pieniędzy idzie co roku do wierzycieli niż na edukację czy badania i rozwój. W dodatku, jak przewidują eksperci, nie sprawdzą się prognozy (i tak niewielkiego) wzrostu gospodarczego dla francuskiej gospodarki w tym roku – będzie on niższy niż planowano, w granicach 0,3% PKB. A w tle tego wszystkiego jest jeszcze kryzys sfery euro, ryzyko bankructwa Grecji, kłopoty Hiszpanii i Włoch i nacisk globalnych agencji ratingowych.
Jak jednak w wystąpieniu powiedział Ayrault, „mój rząd nie został wybrany, by szukać wymówek, ale by znaleźć rozwiązania”. W swoim exposé, pełnym wezwań do narodowej jedności i mobilizacji wokół wspólnych celów (przywodzącym na myśl wojenne orędzia szefów rządów), nowy premier przedstawił szereg bardzo ambitnych celów.
Nowy premier zapowiedział więc walkę z długiem, ale nie za pomocą polityki oszczędności, do tego poprawę jakości jakość usług publicznych, z edukacją na czele, demokratyzację modelu politycznego V Republiki, między innymi przez częściowo proporcjonalną ordynację w wyborach parlamentarnych. Postawił sobie również ambitne zadanie przejścia francuskiej gospodarki na „zielone energie” i odejścia od atomu – do 2025 roku udział energii atomowej w gospodarce francuskiej ma zmaleć z obecnych 75% do 50%. W dodatku zapowiedział rozszerzenie wprowadzonej przez Jospine’a ustawy o związkach partnerskich o prawo do małżeństwa i adopcji dzieci dla wszystkich par, niezależnie od płci; oraz ukrócenie neokolonialnej dyplomacji we „francuskiej Afryce”.
Ze wszystkich przedstawionych przez Ayrault celów kluczowy dla przyszłej oceny jego rządu będzie tak naprawdę jeden: czy uda mu się pogodzić pobudzającą wzrost, wymagającą wydatków politykę, z walką z dalszym wzrostem francuskiego zadłużenia. Wzrostem, który nie tylko wyprowadza co rok z budżetu państwa miliardy dolarów do kieszeni zarabiających na tym wielkie pieniądze instytucji finansowych, ale także czyni ją bardziej zależną od kaprysów rynków, spekulacji i agencji ratingowych. Nie uda się tego zrobić bez znalezienia nowych źródeł dochodu: większego opodatkowania kapitału, dochodów osób najbogatszych. Ayrault potwierdził zapowiedzi wprowadzenia specjalnej, 75% procentowej stawki dla najbogatszych i takiej polityki fiskalnej, które nie będzie nadmiernie obciążała kapitału skierowanego w produkcję, a będzie skutecznie zniechęcała do kierowania go w spekulację. Zaatakował także milionerów uciekających ze swoimi majątkami do „rajów podatkowych”, zarzucając im brak patriotyzmu.
A jednocześnie trudno uznać jego wystąpienie za skierowane przeciw bogaczom, za głos radykalnych żądań rewindykacji socjalnych. Ton wypowiedzi nowego szefa francuskiego rządu był raczej konserwatywny, niż rewolucyjny. Odważne zmiany, jakie proponował, przedstawiane były jednocześnie jak akt konserwacji, odnowienia, przystosowania do współczesnych czasów, starych, sprawdzonych instytucji. Zamiast bojowych haseł socjalnych przemówienie pełne było gorzkich refleksji o zagrożeniach, przed którym stoi francuski model socjalny – przedstawiany przez Ayrault jako dobro wszystkich Francuzów, rezultat długowiekowej ewolucji instytucji politycznych Republiki – którego obrona także leży w interesie wszystkich. Ayrault wyraźnie rysował linię sporu nie między światem pracy i kapitału; ale między zglobalizowanym, oderwanym od ludzkich potrzeb spekulacyjnym kapitałem, a „zdrową”, nastawioną na produkcję gospodarką. Wielokrotnie podkreślał, że punktem odniesienia jego polityki jest Francja rozumiana jako republikański naród, wspólnota przeszłych, obecnych i przyszłych pokoleń – ze szczególnym uwzględnieniem tych ostatnich, jako punktu odniesienia dla polityki rządu. Wydaje się, że tym, czego chce nowy rząd, jest synteza współczesnej, opartej na nowych technologiach gospodarki, z takim modelem społeczno-politycznym, w którym centralną rolę wobec rynku i społeczeństwa odgrywa republikańskie, kierujące się dobrem wspólnym państwo. Jest to bardzo francuska linia myślenia, wspólna w okresie powojennym centroprawicy i centrolewicy, wyraźne odejście od niej nastąpiło tak naprawdę w okresie władzy Sarkozy’ego.
Wielu komentatorów w prasie francuskiej traktuje wystąpienie nowego premiera jako „krok do środka”. Nie tylko ze względu na jego zrekonstruowany wyżej specyficzny, republikański „konserwatyzm”. Pewien dający się odczuć drobny krok centrum wiąże się tu przede wszystkim z dwoma problemami. Po pierwsze, ma pokazać międzynarodowej opinii publicznej, że nowy rząd „poważnie traktuje problem długu”. Z drugiej miał on być gestem wobec części środowisk przedsiębiorców – przynajmniej jego części związanej z przemysłem i produkcją. Ayrault zapowiedział w wystąpieniu politykę wspierającą przemysł („kraj bez przemysłu, to kraj bez przyszłości” – dodał podniośle). Przy polityce wspierającej wzrost, nową falę uprzemysłowienia, wreszcie zielone technologie jego rząd będzie potrzebował przynajmniej lojalności środowisk przemysłowych. Spokojny, unikający konfliktu język wystąpienia był także wyciągnięciem ręki w ich kierunku. I znów, bardziej niż z socjaldemokratyczną nawet rewolucją, gest ten kojarzy się z tradycjami V Republiki z okresu powojennego, z ery duumwiratu de Gaulle’a i Pompidou, którym udało się stworzyć sojusz socjalnej republiki przemysłu i przemysłowców, oraz społeczeństwa – któremu w zamian za akceptację takiego układu ofiarowuje się sprawiedliwy, materialnie korzystny układ socjalny.
Największy problem Ayrault tkwi jednak gdzie indziej – sam nie będzie w stanie prowadzić tak ambitnie zarysowanej polityki, nie jest jej w stanie prowadzić ani Francja, ani żaden z krajów UE. Dlatego, nawet przy najbardziej korzystnej koniunkturze wewnątrz Francji nie będzie on Pompidou, tak jak Hollande nie będzie de Gaullem. Prawdziwy test na zdolność negocjowania własnych politycznych projektów z zasadą rzeczywistości nowy rząd Francji przejdzie w starciu z europejskimi partnerami – to ich współpracy przede wszystkim potrzebuje. Jeśli model kapitalizmu kontrolowanego przez władzę polityczną jest na większą skalę możliwy dziś do utrzymania, to tylko na polu szerszym niż jakiekolwiek państwo narodowe.