Świat

Horbacz: Ukraińcy, dłużej pracujcie, mniej protestujcie

Czy już niedługo dzień pracy kierowcy na Ukrainie będzie trwał dwanaście godzin, a pracownika będzie można zwolnić z powodu "utraty zaufania"? Tak, jeśli władzy uda się uchwalić nowy Kodeks pracy. Komentarz Denysa Horbacza.

Ukraińscy politycy zamierzają uchwalić nowy Kodeks pracy. Pierwsze czytanie projektu ustawy odbyło się jeszcze w 2008 roku, ale ostra krytyka zmusiła władzę do przesuwania jej przyjęcia przez kolejne lata. W 2008 popierała ją absolutna większość deputowanych – 386 z 450. Przyczyną tej bezprecedensowej jedności była chęć ułatwienia życia pracodawcom oraz zalegalizowania różnych form wyzysku i naruszania praw pracowników najemnych.

Najgłośniejszą nowością, jaką wprowadza ustawa, jest pozwolenie na wydłużenie dnia roboczego do dwunastu godzin, a roboczego tygodnia do 48 godzin i więcej. Autorzy projektu uważają, że będzie to dotyczyło jedynie pojedynczych kategorii pracowników, takich jak na przykład kierowcy jeżdżący w dalekie trasy. Rzekomo byłoby absurdalne, gdyby pracowali oni tylko osiem godzin na dobę, gdyż długa praca, a potem długi odpoczynek są dla nich czymś normalnym.


Jednak nawet prawicowi prawnicy, których ciężko podejrzewać o socjalistyczne poglądy, uważają, że dzięki nieostrym zapisom w rodzaju „i tak dalej” czy „zgodnie z wolą pracodawcy” będzie można wprowadzić wydłużony tydzień roboczy dla dowolnych grup pracowników. W przeciwieństwie do obecnie obowiązującego prawa w nowym projekcie nie wymaga się zgody związku zawodowego na wniesienie podobnych zmian do grafiku pracy.

Zgoda związku zawodowego nie będzie potrzebna także do zwolnienia pracownika, który jest jego członkiem (teraz jest to obowiązkowe). Wystarczy tylko „uzgodnić” tę kwestię ze związkiem, co oznacza raczej poinformowanie go niż otrzymanie zgody. Co więcej, pracodawca otrzymuje prawo do bycia obecnym podczas rozpatrywania przez związek sprawy zwolnienia pracownika, dzięki czemu może bez problemu się dowiedzieć, którzy związkowcy są wobec niego nielojalni.

Zgodnie z projektem pracowników będzie można zwolnić za działania, które doprowadziły do „utraty zaufania” pracodawcy, nawet jeśli w żaden sposób nie były one związane z pracą. Za podstawę do zwolnienia może służyć nawet „amoralny postępek”, do którego także nie musi dojść w miejscu pracy. Wreszcie właściciel może zwolnić pracownika za złamanie tajemnicy służbowej – a do niej często zaliczają się warunki pracy i wysokość pensji.

Artykuł 28 projektowanego Kodeksu pozwala z kolei „kontrolować wykonywanie przez pracowników swoich obowiązków, w tym z wykorzystaniem zasobów technicznych”. W ten sposób legalizuje się de facto monitoring i inne mechanizmy kontroli, które do tej pory uważane były za nielegalne i mogły być zaskarżone w sądzie.

W ramach „wspierania małego biznesu” pracodawca będzie mógł w prostszy sposób zwolnić pracownika przedsiębiorstwa zatrudniającego do ośmiu osób (paragraf 1, artykuł 100), pogorszyć jego warunki pracy (część 2, artykuł 218), zmuszać do pracy w weekendy bez wypłacania nadgodzin (artykuł 305) czy bez problemu zwolnić pracownika nieletniego (część 4, artykuł 303).

 

Ponieważ w nowym kodeksie nie znajdą się przepisy dotyczące wypowiedzenia czy odpraw (będzie można je zawrzeć tylko w umowie o pracę), pracodawca będzie mógł właściwie w dowolnym momencie zerwać umowę z pracownikiem.

Ale nie jest to jedyna ustawa, którą postanowili przyjąć ukraińscy deputowani. Kolejną jest prawo O pokojowych zgromadzeniach, przygotowana jeszcze za czasów rządu Julii Tymoszenko. Po jego wprowadzeniu znacznie utrudnione będzie organizowanie demonstracji ulicznych, umożliwi ono również sankcje karne wobec jej organizatora. Nastając na prawa pracowników, rząd ukraiński jednocześnie zabrania im wyrażać niezadowolenie.

21 maja w Kijowie i jeszcze w kilkunastu innych miastach Ukrainy odbyły się protesty przeciwko obu tym ustawom – właśnie tego dnia parlament miał poddać je pod głosowanie. Budynek Rady od samego rana otoczyło około dwustu protestujących: przedstawicieli syndykalistycznego Autonomicznego Związku Pracowników, inicjatywy Antykapitalistyczny Sprzeciw, Feministycznej Ofensywy, związku studenckiego Priama Dija. Później dołączyły organizacje Walka i Lewicowa Opozycja, a także aktywiści Konfederacji Wolnych Związków Ukrainy, a nawet Partii Socjalistycznej.

 

Choć jeszcze kilka dni wcześniej projekty tych ustaw figurowały w porządku dziennym obrad, a przewodniczący Partii Regionów publicznie ostrzegał, że lepiej przyjąć Kodeks pracy teraz, zanim pracodawcy przedstawią własną wersję, deputowani postanowili kolejny raz odłożyć rozpatrywanie tych projektów. I tak już historia powtarza się od czterech lat – za każdym razem odkłada się przyjęcie nowego kodeksu na później, żeby tylko nie denerwować społeczeństwa.

 

Projekt może wrócić pod obrady jeszcze w czerwcu, przed parlamentarnymi wakacjami. Właśnie tak było w ubiegłym roku z reformą emerytalną, która wywołała w społeczeństwie największy rezonans, ale mimo wszystko została uchwalona. W nowej kadencji Rady Najwyższej lewicowi aktywiści będą musieli się jednak zmierzyć z jeszcze jednym dokumentem – drakońskim wariantem prawa pracy, który rzeczywiście starają się przepchnąć organizacje pracodawców.

 

Przełożył Paweł Pieniążek

*Denys Horbacz – dziennikarz, działacz Autonomicznego Związku Pracowników

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij