Dalszy bieg wojny w Ukrainie i ataków Izraela na Strefę Gazy będzie mieć olbrzymie znaczenie dla wydarzeń na całym świecie – podobnie jak niewykluczony powrót Donalda Trumpa. A w innych miejscach globu, szczególnie w Azji, bliskie wybuchu są już kolejne konflikty.
Nic nie wskazuje, by rok 2024 miał przynieść więcej spokoju niż 2023. Nie tylko w Polsce – gdzie, gdy tylko wygaśnie protest PiS w sprawie TVP, zacznie się prekampania do wyborów lokalnych. Czekają nas potencjalnie politycznie burzliwe miesiące, w tym kilka bardzo znaczących dla przyszłości świata elekcji.
Azja wybiera
Pierwsza z nich odbędzie się już za niecałe pół miesiąca na Tajwanie – 13 stycznia mieszkańcy wyspy wybiorą prezydenta. W sondażach na razie nieznacznie prowadzi obecny wiceprezydent Lai Ching-te. Jest on zwolennikiem większej niepodległości wyspy, znany jest ze swojego krytycznego stosunku do Chińskiej Republiki Ludowej i rządzącej nią Komunistycznej Partii Chin.
Analitycy zastanawiają się, jak na ewentualne zwycięstwo Laia zareaguje Pekin. Możliwe, że czeka nas wzrost napięcia w regionie. By zaznaczyć swój sprzeciw wobec wyboru Tajwańczyków i podkreślić, że Tajwan to z punktu widzenia Pekinu „zbuntowana prowincja”, ChRL może zorganizować manewry floty i lotnictwa wojskowego wokół wyspy. Nie są wykluczone prowokacje, np. w postaci naruszenia przestrzeni powietrznej Tajwanu, chociaż analitycy przewidują, że pełnoskalowa inwazja wyspy jest mało prawdopodobna.
czytaj także
Gdyby jednak do niej doszło, mogłaby ona się stać początkiem trzeciej wojny światowej, otwartego konfliktu zbrojnego między Pekinem a Waszyngtonem. Obecnie, po listopadowej wizycie przewodniczącego Xi Jinpinga w Stanach, w stosunkach amerykańsko-chińskich doszło do pewnego odprężenia. Pewnie nie przetrwa ono zbyt długo, ale może wystarczyć, by stonować reakcję Chin na wynik wyborów na Tajwanie.
Wiosną wybory odbędą się w najludniejszej demokracji świata – w Indiach. Wszystkie sondaże i analizy wskazują, że obecny premier Narendra Modi bez problemu zapewni sobie trzecią kadencję. W roku 2023 Indie przewodniczyły Grupie G20, a Modi prowadził bardzo ambitną politykę międzynarodową, która ma uczynić Indie pomostem pomiędzy globalnym Południem a państwami rozwiniętymi. Można się spodziewać, że trzecie zwycięstwo Modiego tylko wzmocni jego globalne ambicje.
Modiego często się porównuje z zachodnimi prawicowymi populistami, jego rządy mają niewątpliwy autorytarny skręt. Cieszy się on jednak autentycznym poparciem większości mieszkańców Indii, a demokratyczny mandat, jaki otrzyma, będzie autentyczny.
Największa, ale czy demokracja? Indyjska potęga i nasze dylematy
czytaj także
Nie powiemy tego samego o zwycięzcach przyszłorocznych wyborów w innych państwach Azji Południowej. Styczniowe wybory w Bangladeszu zostaną zbojkotowane przez główną partię opozycji, wybory w Pakistanie w lutym odbywają się w sytuacji, gdy najpopularniejszy polityk w kraju, były premier Imran Khan, przebywa w więzieniu. Wyniki tych wyborów są więc dość przewidywalne; pozostaje pytanie, jak stabilne okażą się wyłonione w ich wyniku rządy.
Prawicowi populiści zdobędą Europarlament?
Wiosną czekają nas także wybory europejskie. Analitycy, komentatorzy i europejska klasa polityczna od dawna obawiają się sukcesu antyeuropejskich partii radykalnej prawicy.
Bez wątpienia cieszy się ona znów dobrą koniunkturą w Europie. Jej przedstawiciele rządzą we Włoszech i na Węgrzech. Antyeuropejska i wroga migrantom Partia Wolności zdobyła w listopadzie najwięcej głosów w wyborach Holandii – choć jeśli utworzy rząd, to w ramach koalicji tępiącej jej radykalne ostrze.
W Niemczech Alternatywa dla Niemiec od lata 2023 roku zajmuje w sondażach drugie miejsce, a październikowe wybory do parlamentów krajowych Bawarii i Hesji pokazały, że ta skrajnie prawicowa partia potrafi radzić sobie dobrze nie tylko w landach byłej NRD, ale także w zamożnych okręgach po zachodniej stronie kraju. We Francji zaś od pół roku w sondażach preferencji partyjnych prowadzi Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen.
Mamy problem, jak sprawić, żeby populiści kogoś jeszcze przerażali
czytaj także
Radykalna prawica nie jest na tyle silna, by w przyszłym europarlamencie przełamać tradycyjną dominację wielkiej koalicji chadeków, socjaldemokratów, zielonych i liberałów, ale może odnotować swój najlepszy wynik w historii eurowyborów. Taki wynik osłabi politycznie nie tylko jakiekolwiek plany ambitnych reform Unii Europejskiej, ale i europejską solidarność, wzmacniając politykę narodowych egoizmów.
Najpewniej także w 2024 roku odbędą się wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii. Wszystko wskazuje na to, że po 14 latach z władzą w końcu pożegnają się torysi, a nowym premierem zostanie lider laburzystów sir Keir Starmer. To jedna ze zmian w przyszłym roku, na którą można czekać z nadzieją.
Czy Trump wróci?
Najważniejsze wybory czekają nas jednak w listopadzie w Stanach. Wszystko wskazuje na to, że zobaczymy powtórkę pojedynku Biden–Trump sprzed czterech lat. Start Trumpa w prawyborach Partii Republikańskiej został co prawda niedawno zablokowany – na podstawie przepisów 14. poprawki do konstytucji, zabraniającej pełnienia funkcji publicznych osobom, które pełniąc urząd, zaangażowały się w rebelię przeciw rządowi Stanów – przez sąd najwyższy stanu Kolorado oraz sekretarz stanu Maine. Trudno się jednak spodziewać, by system prawny był w stanie takimi metodami zablokować powrót Trumpa. Najpewniej ostateczną decyzję, raczej na korzyść byłego prezydenta, podejmie Sąd Najwyższy, zdominowany przez bardzo konserwatywnych sędziów, w tym aż troje nominowanych właśnie przez Trumpa.
W wyścigu o nominację Partii Republikańskiej Trump zdecydowanie prowadzi, ze średnim poparciem przekraczającym 60 proc. Sondaże z ostatnich dwóch tygodni, badające jego poparcie w prezydenckim starciu z Bidenem, też częściej wskazują na zwycięstwo byłego niż obecnego prezydenta – choć tu różnice są minimalne.
czytaj także
Poparcie dla prezydentury Bidena sytuuje się na średnim sondażowym poziomie wynoszącym niecałe 40 proc. Badania Gallupa z listopada pokazywały, że praca prezydenta jest szczególnie słabo oceniana w takich obszarach jak polityka zagraniczna i gospodarka, gdzie dobrze ocenia ją mniej niż jedna trzecia badanych. A to właśnie gospodarka może okazać się decydująca dla tego, kogo Ameryka wybierze. Baza Bidena jest w dodatku podzielona, a nawet skłócona i zdemobilizowana przez wojnę w Gazie i sprzeczne oceny polityki administracji wobec konfliktu.
Z drugiej strony, w ostatnich latach demokraci nieraz radzili sobie lepiej, niż się spodziewano, a perspektywa kolejnej prezydentury Trumpa może przerazić wystarczająco wielu Amerykanów. Na korzyść demokratów znów może zadziałać to, że republikanie kojarzą się dziś ze społecznie nieakceptowanym wyrokiem Sądu Najwyższego, który odebrał Amerykanom prawo do aborcji jako prawo konstytucyjne.
Co oznaczałby powrót Trumpa? W Stanach analitycy obawiają się, że jego druga kadencja będzie znacznie bardziej autorytarna niż pierwsza. Trump w trakcie prekampanii zapowiedział m.in. masowe, nieznane od lat 50. deportacje migrantów, rozważał wysłanie Gwardii Narodowej do rządzonych przez demokratów wielkich miast, rzekomo niezdolnych zapewnić bezpieczeństwa swoim mieszkańcom, zapowiadał podporządkowanie Departamentu Sprawiedliwości bezpośrednio prezydentowi i represje wobec politycznych przeciwników, na czele z Bidenem i jego rodziną.
czytaj także
Na arenie międzynarodowej mielibyśmy powrót polityki America First, zostawiającej na lodzie wielu amerykańskich sojuszników. Ponowna prezydentura Trumpa może też oznaczać nowe napięcia w relacjach amerykańsko-chińskich. Trump uważa Chiny za główne zagrożenie dla Stanów, atakuje Bidena za zbyt miękką politykę wobec Pekinu i może chcieć pokazać swoim wyborcom, że w przeciwieństwie do „Sleepy Joe” potrafi być twardy. Z kolei Chińczycy też mogą wybrać politykę eskalacji, by w ten sposób odsunąć uwagę własnych obywateli od problemów wewnętrznych.
Gospodarcze ożywienie po zniesieniu restrykcji covidowych okazało się w 2023 roku słabsze, niż były na to nadzieje. Kryzys przeżywa kluczowa dla chińskiej gospodarki branża budowlana. Rośnie niezadowolenie młodych. W tej sytuacji antyamerykańska, nacjonalistyczna mobilizacja może zostać uznana za ucieczkę do przodu.
Ukraina zostanie sama?
Zwycięstwo Trumpa może też oznaczać, że Ukraina zostanie sama. Były prezydent zapowiada dziś natychmiastowe zakręcenie kurka z amerykańską pomocą dla Kijowa i błyskawiczne zakończenie wojny.
Już dziś sytuacja Ukrainy jest ciężka. Tegoroczna kontrofensywa nie przyniosła korzystnego dla Kijowa przełomu w wojnie. W Stanach wyraźnie kruszy się poparcie dla dalszego wspierania Kijowa. Amerykanie niedawno przekazali Ukrainie pakiet pomocy wojskowej wartości 250 milionów dolarów, ale to kropla w morzu potrzeb. Tymczasem nowy, duży pakiet pomocowy wartości ponad 60 miliardów dolarów utknął w Kongresie. Warty 50 miliardów euro pakiet z Unii Europejskiej blokują z kolei Węgry, choć jak donosi „Financial Times”, Unia pracuje nad planem B, który ma jej pozwolić przekazać Kijowowi 20 miliardów euro, obchodząc obiekcje Budapesztu.
czytaj także
Pojawiają się jednak wątpliwości, czy Zachód, łącznie z administracją Bidena, ma dość determinacji, by wspierać walkę Ukraińców aż do zwycięstwa nad Rosją, czy też pojawią się naciski na osiągnięcie jakiegoś porozumienia. Oznaczałoby to normalizację okupacji wschodniej Ukrainy przez Rosję i zamrożenie konfliktu, które pozwoliłoby Rosji wzmocnić się, przegrupować i zaatakować ponownie. To bardzo niebezpieczny scenariusz nie tylko dla Ukrainy, ale także dla Polski.
Bez nadziei na poprawę na Bliskim Wschodzie
Obszarem niestabilności będzie też Bliski Wschód. Izrael zapowiada, że wojna w Gazie potrwa jeszcze wiele miesięcy. Celem Izraela ciągle pozostaje eliminacja Hamasu w Gazie, co, jeśli w ogóle jest celem osiągalnym, oznacza dalszą katastrofę humanitarną i tragedię palestyńskiej ludności.
Po wojnie czeka nas przynajmniej okupacja części Gazy. Izrael jest przynajmniej dziś zdeterminowany, by władzy w Gazie nie przejęła Autonomia Palestyńska i by na stole nie pojawiła się realnie kwestia palestyńskiej państwowości. A bez rozwiązania tej kwestii żaden pokój w regionie nie jest możliwy.
Społeczność międzynarodowa obawia się też eskalacji i umiędzynarodowienia konfliktu, przede wszystkim przez wejście do gry wspieranych przez Iran grup zbrojnych. Huti z Jemenu nasilili ostatnio ataki na amerykańskie okręty na Morzu Czerwonym. Coraz więcej statków w obawie przed atakami omija akwen. Jest on tymczasem kluczowy dla międzynarodowego ruchu towarowego jako „korytarz” prowadzący do Kanału Sueskiego, przez który biegnie najkrótsza droga morska z Azji do Europy. Blokada tej drogi miałaby poważne reperkusje gospodarcze.
Poliamoryczna geopolityka czasu wojny, czyli świat wartości „à la carte”
czytaj także
Analitycy przewidują co prawda, że światowa gospodarka uniknie w przyszłym roku recesji. Spodziewane jest spowolnienie wzrostu i odbicie w 2025 roku. Ale nieprzewidziane wydarzenia, jak np. umiędzynarodowienie konfliktu na Bliskim Wschodzie, załamanie obrony Ukrainy czy wojna o Tajwan mogą radykalnie zmienić te przewidywania.