Świat

Afryce karakuły, biznesowi złoto

afryka-uganda

W XXI wieku nie można nikogo kłaść na ołtarzu rozwoju, poświęcać lokalnych społeczności dla zysków silniejszych, wąskich grup skupionych wokół kapitału prywatnego. Polemika z tekstem Witolda Gadomskiego „Afryka się rozwija, lewica załamuje ręce”.

Panie Witoldzie Gadomski,

w swoim sobotnim tekście o #DefekcieDomina opublikowanym na łamach Krytyki Politycznej napisałam o dwóch problemach związanych z odbiorem kampanii promocyjnej Dominiki Kulczyk wokół jej programu telewizyjnego Efekt Domina. Po pierwsze o tym, że działalność Kulczyk Investments ma daleko większy wpływ na rzeczywistość niż dobroczynność Kulczyk Foundation. Dlatego warto pytać o podstawową działalność Kulczyków, jeśli komuś leży na sercu rozwój społeczno-gospodarczy i koniec skrajnego ubóstwa na świecie. Po drugie o tym, że promocja dobroczynności może jednocześnie szkodzić wizerunkowi tych, których chcemy wspierać, czyli że nagi czarny bobas trzymany jak trofeum przez białą piękną kobietę, utrwala w naszym społeczeństwie błędne poczucie wyższości wobec Innych.

Na czym polega #DefektDomina i dlaczego można zadawać pytania filantropce

Pański komentarz do mojego tekstu został zaś opatrzony leadem: „W ostatnich 30 latach setki milionów ludzi na całym świecie wydobyły się ponad poziom ubóstwa właśnie dzięki wprowadzeniu rynkowych zasad gospodarki. Lewicowe elity w ogóle tego nie zauważają, wolą oskarżać przedsiębiorców o całe zło tego świata”. Nie o żalu z powodu istnienia sektora prywatnego był mój tekst, użył Pan wielu generalizacji, na dodatek parokrotnie sam sobie zaprzeczył, przeinaczył Pan również moje słowa, muszę więc zareagować. Przyznaję za to z zadowoleniem, że poruszył Pan jeden z ważniejszych dla zrozumienia zależności globalnych – i dotąd martwy w polskich mediach – temat wpływu sektora prywatnego na rozwój najuboższych regionów Afryki. I za to bardzo dziękuję.

Na początek, sprostowanie dotyczące machiny biznesowej rodziny Kulczyków. Pisze Pan, że „zarzucam firmie Kulczyk Investments, że inwestuje w Afryce w przemysł wydobywczy”, co nie ma potwierdzenia w moim tekście, ponieważ nie krytykuję faktu prowadzenia biznesu, tylko dopytuję o szczegóły na podstawie doniesień medialnych z terenów koncesyjnych. Dodaje Pan, że zakładam, że korporacje, inwestując w Afryce, działają w sposób nieetyczny, podczas gdy ja stwierdzam tylko, że prowadzenie działalności wydobywczej w krajach, gdzie systemy państwowe są słabe, niesie ryzyko nadużyć. Przykładów takich nadużyć jest wiele. Prowadzą one do utraty podstawowych praw ludzi biednych, ale ja nie oskarżam Kulczyków o nadużycia. Chciałabym się po prostu dowiedzieć więcej o ich inwestycjach i proponowałam, żeby o tym nakręcić kolejny sezon programu Efekt Domina.

Dominika Kulczyk ratuje świat

czytaj także

Dominika Kulczyk ratuje świat

Agnieszka Bułacik

Przechodzi Pan do tunezyjskich koncesji Kulczyków, zarzucając mi, że przywołuję apele miejscowych i europejskich organizacji pozarządowych, które dotyczyły braku korzyści ekonomicznych dla lokalnych społeczności czy pogłębiania istniejących problemów z dostępem do wody. To są fakty, na pokrycie których w tekście jest odnośnik do 24-minutowego filmu pełnego wypowiedzi ludzi z okolic Tataouine. Ci ludzie mają imiona i nazwiska, naprawdę istnieją. Nie zmienia ich sytuacji przytaczany przez Pana fakt, że firma Serinus w ostatnich dwóch latach przyniosła straty. A może to miało usprawiedliwić jakieś ewentualne niedociągnięcia ze strony firmy? Przyznam, że nie rozumiem.

Pisze Pan o rozwoju Afryki, którego ja rzekomo nie zauważam, i o fascynacji Jana Kulczyka Afryką: „Jan Kulczyk był pierwszym przedsiębiorcą na świecie, którego nigeryjski rząd uhonorował tytułem Przyjaciela Nigerii”. Nawet Pan dostrzega jednak jakieś afrykańskie problemy: „Problemami są: trudny klimat, niedostatek wody w niektórych krajach, walki plemienne, a przede wszystkim złe i skorumpowane rządy”. Ostatecznie nie rozumiem, jakie ma Pan zdanie w kwestii afrykańskich rządów i rozwoju Afryki. Albo uważa Pan, że są skorumpowane, albo że Afryka się rozwija. No chyba, że naprawdę wierzy Pan, że rozwój na tym kontynencie dokonuje się tylko dzięki zbawiennemu wpływowi wielkich korporacji.

Ja też jestem zafascynowana Afryką. Wielu ludzi jest. Najbardziej to chyba Afrykańczycy, ale oni czasami nie mają zbyt wiele do powiedzenia w kwestii przyszłości tego kontynentu. Pisząc o kopalni złota Navachab w Namibii, kupionej przez Jana Kulczyka w 2014 roku, chwali Pan inicjatywy z zakresu społecznej odpowiedzialności biznesu prowadzone przez Kulczyk Investments na tamtych terenach – m.in. wspieranie edukacji, poprawa ochrony zdrowia oraz rozwoju młodzieży (projekt hodowli owiec karakuł). Ja pytam, czy to najlepszy model rozwoju, że zagraniczna firma zapewnia obywatelom Namibii edukację, ochronę zdrowia, no i karakuły? Czy jest Pan fanem prywatyzacji tych podstawowych dla rozwoju społecznego sektorów? Dlaczego nie zapytał Pan Kulczyk Investments, ile podatków odprowadzają do namibijskiego budżetu (co mi Pan zarzuca) po to, aby Namibię stać było na samodzielne decydowanie o tych najistotniejszych dla zwykłych ludzi sprawach?

Kuczyński: Przez raje podatkowe wszyscy siedzimy w kieszeniach Chińczyków

W kolejnym akapicie zdziwił mnie Pan sugerując, że rodzeństwo Kulczyków wycofało się z Nigerii, gdzie operowała Neconde Energy Limited. Postanowiłam potwierdzić to, co jeszcze tydzień temu widniało na stronie Kulczyk Investments w zakładce portfolio. I tu niespodzianka! Neconde nie ma ani w portfolio, ani w inwestycjach zrealizowanych. Po prostu wyparowało ze strony! Miał Pan rację! Skąd Pan o tym wiedział? To bardzo ciekawa historia. Na szczęście powiązanie Kulczyk Investments i Neconde, a także związana z tym współodpowiedzialność za wpływ na ludzi i środowisko nie wyparowały z wyników przeglądarki, bo uznałabym, że naprawdę jest ze mną coś nie tak.

Wielu ludzi jest zafascynowanych Afryką. Najbardziej to chyba Afrykańczycy, ale oni czasami nie mają zbyt wiele do powiedzenia w kwestii przyszłości tego kontynentu.

Możemy teraz wrócić do podjętego przez Pana tematu wpływu sektora prywatnego na rozwój kontynentu afrykańskiego. Cytowany wcześniej lead Pana komentarza o pozytywnym wpływie globalnego systemu wolnorynkowego został – zapewne przez redakcję, ale Pan co najmniej tego nie oprotestował – opatrzony zdjęciem pracownika Exxon Mobil z dopiskiem: „Exxon w Afryce. Koncern od dawna eksploatuje tamtejsze złoża. M.in. zbudował za 3,5 mld dol. rurociąg z Czadu przez Kamerun na wybrzeże Ghany”.

Naprawdę ze wszystkich inwestycji w Afryce świadomie wybrali Państwo do ilustracji tezy artykułu właśnie tę? Jak ta inwestycja Exxonu wsparła rozwój Czadu? Owszem, to miał być modelowy przykład rozwoju w oparciu o surowce. Udział Grupy Banku Światowego w tej skomplikowanej inwestycji Exxonu, Petronasu i Chevronu, w której autorytarne rządy Czadu i Kamerunu miały mniejszość udziałów, miał być gwarancją sukcesu. Czad – biedny kraj z bogatymi złożami – miał przeznaczyć 72% dochodów z wydobycia na budowę szkół, szpitali i dróg. Kolejne 10% dochodów miało być zachowane na przyszłość, bo rezerwy złóż szacowane były na 30 lat. Zamiast tego rząd Czadu wydawał zarobione pieniądze na wzmacnianie autorytaryzmu, przez co w 2006 roku Bank Światowy wstrzymał swoje wsparcie dla całej inwestycji. Do tego doszły problemy z niesprawiedliwym potraktowaniem rdzennej ludności – pigmejskiego plemienia Bakola na terenie Kamerunu. Moja organizacja pisała o tym w 2006 roku. Exxon do dziś wydobywa tam ropę. O sprawie było głośno właśnie przez zaangażowanie Banku Światowego, a gdyby go tam nie było? Czy ktokolwiek odważyłby się poskarżyć?

Niestety ludzie, którzy mówią głośno o ubocznych skutkach wielkich inwestycji, o niesprawiedliwości względem lokalnych mieszkańców czy też o niszczeniu środowiska, mają z roku na rok coraz większe kłopoty. Jak wskazuje ostatni raport światowej organizacji Global Witness, w 2017 roku zginęło 197 osób protestujących przeciwko szkodom czynionym przez wielkie inwestycje na całym świecie. Komu oni przeszkadzali? Zrównoważonemu rozwojowi?

W XXI wieku nie można nikogo kłaść na ołtarzu rozwoju, poświęcać lokalnych społeczności dla zysków silniejszych, wąskich grup skupionych wokół kapitału prywatnego. Agenda Celów Zrównoważonego Rozwoju przyjęta przez wszystkich członków ONZ, mówi wyraźnie, że mamy wiedzę i możliwości, aby nikt nie trwał pozbawiony podstawowych praw i możliwości godnego życia. Musimy jednak przede wszystkim wziąć odpowiedzialność za skutki swoich działań – również sektor prywatny. To nie jest postulat aktywistki, tylko członków ONZ, w tym Polski. Ja tylko mówiłam: po pierwsze nie szkodzić.

Cztery pytania, których „Wysokie Obcasy” nie zadały Dominice Kulczyk

PS Panie Witoldzie, jeszcze jedno. Nijak nie mogę pomóc w kwestii ataków sympatycznych lewicowców, na które się Pan skarży, ale zapewniam, że to nie ja. To mój pierwszy dialog z Panem, nie wiem, czy jestem lewicowa, ani tym bardziej, czy sympatyczna. Na pewno też nie chcę Pana atakować. Mogę za to zdradzić, że dzisiaj – przynajmniej z perspektywy peryferii mainstreamu, tam, gdzie siedzą ludzie o wytykanym przez Pana „zawodzie aktywisty” – podział na lewicę i drugą stronę nie ma już sensu. To znaczy w takim normalnym życiu, gdzie nie ma plemiennych układów. Zdziwiłby się Pan, jakie konstelacje światopoglądowe spacerują po ulicach polskich miast. Mnie się to bardzo podoba. Polecam Panu bliżej się temu przyjrzeć.

**
Aleksandra Antonowicz-Cyglicka – aktywistka, z wykształcenia filozofka po studiach podyplomowych SWPS na kierunku Global Development and Policy Management. Od 2006 roku związana z Polską Zieloną Siecią, gdzie koordynuje współpracę rozwojową z afrykańskimi partnerami oraz wspiera społeczności lokalne w krajach rozwijających się, których prawa są łamane w związku z inwestycjami finansowanymi przez banki rozwoju. W latach 2009-2017 pracowała w zarządzie Grupy Zagranica, obecnie reprezentuje ją w Radzie Programowej Współpracy Rozwojowej przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Jest jedną z fundatorek Fundacji Artykuł 25 zajmującej się m.in. edukacją globalną w kontekście praw człowieka.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij