Sztuki wizualne

Maziuk: Od perfekcyjności niedaleko do totalitaryzmu

Jeśli artysta nie ujawni swoich słabości, jego dzieła będą jedynie nudnym monologiem.

Już na schodach prowadzących do części Zachęty, w której możemy oglądać prace duńskiego artysty Petera Landa, wita nas rozbebeszona walizka, z której wypadają pomięte koszule i kosmetyczka. Ktoś w pośpiechu zapomniał ją zamknąć. Nie wiemy jednak kto. Widzimy tylko nienaturalnie wydłużoną rękę tajemniczego jegomościa, która ginie za drzwiami prowadzącymi do sali wystawowej. Po przekroczeniu progu widzimy jeszcze zwisającą z sufitu nogę niezdarnego mężczyzny. Być może Pośpieszne wyjście ma być przestrogą – kiedy za bardzo się spieszysz (w życiu, do sukcesu, szczęścia), zapominasz o tym, co najważniejsze?

 

Już na wstępie dostajemy dawkę dziwności, która jest zapowiedzią tego, co czeka nas dalej. Jednak pomimo ciekawego wstępu dalej brakuje spójnej linii narracyjnej. W kolejnych salach trafiamy na starsze wideo Landa, traktujące o zupełnie innych kwestiach niż powstałe później rzeźby, tak jakby kuratorka chciała poprzeplatać tematy trudniejsze z tymi bardziej zabawnymi. Być może taki zabieg miał służyć zachowaniu równowagi, mnie jednak bardziej z niej wyprowadził. Land jest artystą korzystającym z różnych środków przekazu (wideo, rzeźba, rysunek), tym ewentualnie mogłabym wytłumaczyć to działanie – chęcią pokazania owej różnorodności. Ale jeśli czegoś trzeba szukać na siłę, to znaczy, że nie wyszło najlepiej.

 

Mimo to prace pokazane na wystawie Nagi same bronią się całkiem nieźle. Także tytuł jest adekwatny. Nagości, choćby tej dosłownej, jest tu niemało. Zazwyczaj to sam Land występuje w negliżu, tańcząc w swoim pokoju w rytm muzyki pop czy też grając na wiolonczeli podczas koncertu muzyki klasycznej. Gdybyśmy mówili o sztuce robionej przez nagie kobiety, nazwalibyśmy ją pewnie feministyczną. Jak zatem nazwać sztukę tworzoną przez gołego faceta? W dyskusji akademików zapewne padłoby jakieś zdanie o poszukiwaniu własnej tożsamości. Lepiej jednak, aby obeszło się bez przypinania łatek.

 

W rzeczywistości bowiem w pracach Landa nie o samą nagość chodzi. Ona jest tylko sposobem dotarcia do widza i wypowiedzenia się na inne tematy. Jest też wynikiem potrzeby tworzenia sztuki prostej i zrozumiałej dla odbiorcy. Ale także autentycznej i osobistej. Sam Land tłumaczy, że jeśli artysta nie ujawni swoich słabości, jego dzieła będą jedynie nudnym monologiem. A więc on sam je odkrywa w slapstickowych filmach – raz po raz spadając z drabiny czy schodów, ale i tańcząc w negliżu, pokazując swoje, niepasujące do etykietek „umięśnione” czy „pociągające”, ciało. Artysta z dużym brzuchem przybiera czasem komiczne pozy, na przykład naśladując baletnice, podkreślając w ten sposób groteskowość sytuacji. Na drugim ekranie, obok rozebranego Landa, tańczą dwie gołe dziewczyny. Różnica jest taka, że to wideo reżyseruje sam artysta, co zdradza od czasu do czasu, wchodząc w kadr. Dziewczyny dostają od niego komendy instruujące, co mają dalej robić – czy pokręcić pupami, czy popieścić się po piersiach. Kiedy muzyka milknie na kilkanaście sekund, zanim rozpocznie się kolejna piosenka, tańczące nie wiedzą, co ze sobą zrobić, przestają się ruszać. Zupełnie jak automat z muzyką, który nie gra, dopóki ktoś nie zasili go monetami.

 

Ciekawy jest towarzyszący tej pracy opis, z którego dowiadujemy się, że artysta najpierw chciał zostać malarzem, ale uznał, że to bez sensu. Zajął się wideo. Któregoś razu przechadzał się w kopenhaskiej dzielnicy czerwonych latarni i zobaczył w oknie jednego z sex shopów ogłoszenie z informacją, że za niewielką opłatą można fotografować nagie modelki. Najpierw pomyślał, że on nie będzie w stanie tego zrobić – w końcu wychował się bez ojca i został uwrażliwiony na kwestię wykorzystywania kobiet. Ostatecznie uznał jednak, że w ten sposób będzie mógł zakwestionować wartości, jakie mu wpajano od dziecka, także obraz siebie samego jako człowieka moralnego.

 

Oba filmy wpisują się w często poruszany przez Landa wątek – opresyjnego procesu socjalizacji i oswajania przez społeczeństwo.

 

Właśnie socjalizacji i lęku przed unifikacją dotykają także jego rzeźby. Z tymi w Zachęcie stykamy się, przechodząc do kolejnej sali. Tam zza szklanych gablot patrzą na nas zmutowane twarze – pół-chłopiec, pół-dziewczynka i inne przystosowane do ideału – dzieci o wyblakłych, martwych źrenicach. Trochę albinosi, trochę widma. Absolutny ideał to iście frankensteinowski twór, złożony z różnych „elementów”. Cudowne dziecko to rzeźba małego chłopca stojącego na czerwonym dywanie. Mały dorosły w garniturze, ze skrzypcami i smyczkiem w rękach, ma nie tylko poważny, wręcz wściekły wyraz twarzy, ale nawet fryzurę „na dużego”. Realistyczne postaci przywołują na myśl prace włoskiego skandalisty Maurizio Cattelana, tyle że u Landa to więcej niż prowokacja. Trochę w tym groteski, więcej koszmaru. Land przedstawia bowiem wizję świata, w którym zaprojektować można wszystko, łącznie z dziećmi (a nie mówimy przecież o jakiejś abstrakcyjnej rzeczywistości, eugenika jest już dziś wykorzystywana w wielu dziedzinach nauki). Uwięziony przez oczekiwania innych malec ledwo odrósł od ziemi, a już postawiono go w sytuacji dorosłego, nic dziwnego, że jest rozzłoszczony. Zarówno on, jak i kolejne rzeźby to dzieci zamienione w dzieła sztuki, tak w rzeczywistości, jak w przenośni.

 

W podobnym duchu stworzona została seria portretów przypominających szkice idealnie zaprojektowanych dzieci. Inspiracją do cyklu Próba odtworzenia z pamięci składu klasy z podstawówki było zetknięcie z XIX-wiecznymi ideami pedagoga Moritza Schrebera. Niemiec konstruował specjalne urządzenia dla dzieci, które miały sprawić, że przyjmą one postawę. Dzieci ze szkiców Landa siedzą w szkolnych ławkach idealnie wyprostowane, ze złożonymi rękoma, bez najmniejszego grymasu na twarzy. Wszystkie wyglądają niemal tak samo. Edukacja jawi się tu jako okradający z indywidualności mechanizm opresji i ucisku.

 

W prezentowanej w tym samym pomieszczeniu instalacji Plac zabaw przedstawiającej dwójkę równie nijakich dzieci, turlających do siebie piłkę po trawniku, uderza automatyzm. W tym kontekście pojawia się również pojęcie ludzkiej tresury. Sam Land przedstawia dążenie do ideału jako ucieczkę od „wadliwej rzeczywistości”. W rozmowie przeprowadzonej przez kuratorkę Magdę Kardasz stwierdza, że od dążenia do perfekcyjnego życia – perfekcyjnych rodzin i domów, niedaleko już do totalitaryzmu.

 

We współczesnym społeczeństwie także porażka jest tabu. Dlatego Land odgrywanie nieudacznika podnosi do aktu heroizmu.

 

Film Jazda pokazuje serię spektakularnych porażek – artysta przeżywa liczne, widowiskowe wywrotki na rowerze. Za każdym razem podnosi się, otrzepuje i jedzie dalej. Pytanie tylko – kto wytrzyma 16 minut obrazu, który prawie się nie zmienia?

 

W twórczości Landa stykamy się z pesymistyczną i mroczną wizją świata. To wizja społeczeństwa opętanego rządzą kontroli i perfekcyjności. W dodatku narażonego na ciągłe upadki. Budujące jest to, że zawsze jesteśmy w stanie się podnieść, w czym artysta jest niestrudzony.

 

Wystawę Peter Land Nagi można oglądać w warszawskiej Zachęcie do 18 sierpnia.

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij