Sztuki wizualne

Gdula: Kwiekulik – przeciw cynizmowi, przeciw antypolityce

Ich działania wykraczały poza alternatywę współpracy z systemem lub przyłączenia się do wspólnoty.

Lata 70. to pojawienie się w Polsce coca-coli, szans na własny samochód i seriali telewizyjnych mówiących o problemach klasy średniej, takich jak rzucanie palenia, kryzysy małżeńskie czy dieta. To także dekada, w której cynizm i antypolityka wyłoniły się jako dwie najważniejsze postawy definiujące ludzi wobec rzeczywistości. Aktywność Zofii Kulik i Przemysława Kwieka, czyli duetu KwieKulik z początku dekady Edwarda Gierka, jest wyjątkowa dlatego, że przeciwstawia się zarówno cynizmowi, jak i antypolityce, budując osobną propozycję krytyki systemu i politycznej sztuki zaangażowanej.

Cynizm i antypolityka

Zmiany, jakie zachodziły w latach 70., były symptomem poszukiwania przez państwo socjalistyczne zupełnie nowych źródeł legitymizacji. Przestano sięgać do utopijnych ideałów komunistycznych, a chętniej korzystano z charakterystycznych raczej dla kapitalizmu obietnic indywidualnego dobrobytu i konsumpcji. Wzrostowi konsumpcji i zmianom stylu życia towarzyszyły jednocześnie rytualne działania potwierdzające ideologiczną czystość systemu, jak np. wprowadzenie do Konstytucji PRL-u zapisu o przyjaźni z ZSRR. Powstawał porządek, w którym dla osiągnięcia prywatnego sukcesu nie trzeba było wierzyć w system, wystarczała natomiast rytualna akceptacja jego oficjalnej doktryny. Podstawowym sposobem uspołecznienia stał się cynizm.

Cynizmu nie należy mylić z hipokryzją. Hipokryzja wiąże się z założeniem, że gorsze od przymykania oczu na drobny występek jest bezwzględne trzymanie się cnoty. Nawet jeśli „dobry mąż” zdradza żonę, to lepiej pozwolić mu na to, niż domagać się podążania za autentycznym uczuciem, co doprowadziłoby do rozbicia rodziny i cierpienia żony i dzieci. Hipokryzję podtrzymuje wiara, że rozdźwięk między sferą oficjalnych reguł i rzeczywistych praktyk w ostatecznym rozrachunku zwiększa sumę dobra. W przypadku cynizmu odmiennie wygląda subiektywny stosunek do rozdźwięku między sferą oficjalną a rzeczywistymi praktykami. Akceptujemy niedopasowanie zasad i postępowania, choć jesteśmy przekonani, że w ostatecznym rozrachunku prowadzi to do zwiększenia sumy zła. Oficjalne reguły traktujemy z dystansem i ironią, uważając, że tylko naiwni mogą się na nie nabrać. Np. nawet jeśli wiemy, że akceptacja dla korupcji prowadzi do degrengolady instytucji, w której pracujemy, to przymykamy na nią oko, bo dzięki temu osiągamy indywidualne korzyści, szansę na awans albo dostęp do rzadkich towarów.

Kulturową alternatywą wobec cynizmu stała się w latach 70. antypolityka¹. Jej podstawowe zasady sformułowali przedstawiciele opozycji demokratycznej, którzy rekrutowali się spośród niedawnych przeciwników systemu krytykujących go z pozycji lewicowego rewizjonizmu.

Dotychczasowe zbiurokratyzowane państwo robotnicze zaczęli oni postrzegać w kategoriach systemu totalitarnego. Antypolityka przeciwstawiała społeczeństwo zewnętrznemu mechanizmowi zniewolenia, kontrolowanemu przez aparat partyjny i państwowy. Odwoływała się przy tym do wizji autentycznej, wolnej wspólnoty dążącej do wyzwolenia się z zewnętrznej dominacji. Ważnym elementem tak uprawianej polityki było posługiwanie się moralnością przy wyznaczaniu tożsamości stron konfliktu. „My” – społeczeństwo, reprezentowaliśmy dobro, „Oni” – partia i państwo, stali po stronie zła. Choć rzeczywistość realnego socjalizmu nie przypominała obrazu totalitaryzmu z wizji antypolitycznej, to sama antypolityka stała się doskonałą podstawą zawiązania nowych sojuszy. Dzięki niej w ruchu Solidarności na początku lat 80. spotkać się mogli inteligencja domagająca się wolności twórczej, robotnicy zgłaszający roszczenia ekonomiczne i Kościół katolicki walczący z partią o rząd dusz.

Antypolitycznym przesłaniem dla jednostki był nakaz stanięcia po słusznej stronie. Za wskazówkę do działania służyć miały słowa Aleksandra Sołżenicyna: „Nie uczestnicz w kłamstwie. Nigdy, pod żadnym pozorem i za żadną cenę!” Największą słabością antypolityki była akceptacja społeczeństwa jako gotowej i niewinnej podstawy, której można oprzeć działania polityczne. Polityka jako narzędzie realizacji utopijnych, uniwersalistycznych wizji zastąpiona została przez dążenie do pozbycia się zewnętrznego wroga i ustanowienie moralnie czystej wspólnoty.

Pomyśl komunizm!

Działania KwieKulik wykraczały poza pojawiającą się alternatywę cynicznej współpracy z systemem lub przyłączenia się do wspólnoty. Wybrali oni tworzenie zaangażowanej sztuki politycznej, która była jednocześnie socjalistyczna i niewygodna dla władz PRL-u. Domagając się od ludzi subiektywnej decyzji i indywidualnego opowiedzenia się wobec wartości i problemów współczesnego świata, apelowali o autonomię wychodzącą poza ramy gotowego życia wspólnotowego.

New Red Art reprezentowana przez KwieKulik opierała się na specyficznym opracowaniu problemu rozdźwięku między oficjalnymi reprezentacjami a rzeczywistością. Cynizm akceptował ten rozdźwięk, a ironię i dystans wobec oficjalnych rytuałów traktował jako przywilej dany ludziom mającym głębszy wgląd w logikę rzeczy. Dlatego część artystów „tylko dla pieniędzy” zajmowała się tworzeniem dekoracji na zamówienie państwowego mecenasa i wykonywała dzieła zgodne z linią władzy; subiektywnie, nie biorąc ich przesłania na poważnie. Z kolei dla sztuki akademickiej rozdźwięk był sygnałem do wycofania się w autonomiczne praktyki artystyczne, gwarantujące wolność wobec zdegenerowanego zewnętrznego świata. Wybór bezpiecznych formalno-ogólnych problemów zamykał artystów w getcie sztuki i pozbawiał tym samym krytycznego potencjału. Praktyka artystyczna KwieKulik szła w innym kierunku. Swoją pracę określali mianem „brudzenia się rzeczywistością”, ponieważ rozdźwięk między oficjalnymi treściami a rzeczywistymi praktykami stanowił osnowę działania artystycznego.

KwieKulik nie rezygnowali z dawnej ambicji awangardy, by stworzyć nowego człowieka gotowego na podejmowanie autonomicznych decyzji i mierzenie się z wyzwaniami stojącymi przed ludzkością. W tym czasie ambicję tę porzuciły zarówno realny socjalizm, jak i powstająca wobec niego opozycja. Władza, godząc się na cynizm, akceptowała sytuację dwójmyślenia nie jako odstępstwo, ale jako zasadę swego funkcjonowania. Jednostka wyrzekała się wpływu na rzeczywistość, akceptując swoje miejsce w maszynerii, której działanie rzekomo nie zależało od jej woli. W zamian za to zyskiwała prawo do ironii i prywatnych opinii. Antypolityka bazowała na dramatyzowaniu tej sytuacji i domagała się porzucenia uczestnictwa w oficjalnych rytuałach. Podstawowym zadaniem jednostki jest wypowiedzenie posłuszeństwa, ale nie wewnętrzna przemiana. Jednostki miały w swoich autentycznych doświadczeniach i praktykach znaleźć obszary nieskażone przez system i wykorzystać je jako podstawę oporu. Dlatego równie dobra była modlitwa i walka o dostęp do mięsa. KwieKulik projektowali sytuacje, które zmuszały jednostki do zajęcia osobistego stanowiska wobec problemów narzucanych przez rzeczywistość. W konfrontacji z przemocą stosowaną przez partię albo wezwaniem do pokoju lub żądaniem godności jednostka musi dokonać osobistego wyboru bez złudzeń, że nie jest za niego odpowiedzialna. Tworzenie nowego człowieka nie polega w tym przypadku na programowaniu jednakowych jednostek dopasowanych do wymogów nowej rzeczywistości. Chodzi raczej o wymuszenie wyboru i naukę samodzielności. Jeśli jednostka ma być wolna, to nie może przerzucać odpowiedzialności za świat na zewnętrzne mechanizmy lub żyć w samozadowoleniu z moralnej czystości.

„Brudzenie się rzeczywistością” było związane z przyjęciem ortodoksyjnej postawy wobec systemu. Zofia Kulik i Przemysław Kwiek chcieli wpływu na działanie instytucji publicznych i domagali się ich funkcjonowania zgodnie z oficjalnymi obietnicami. Jeśli system deklaruje wierność ideom pokoju, pracy i chleba, to trzeba wciąż pytać, jak wygląda ich realizacja i nie ustępować w żądaniu wcielania ich w życie. Jeśli partia mieni się depozytariuszką tych wartości, to trzeba do niej wstąpić i domagać się stosowania ich w praktyce. Ważnym elementem działań artystycznych stały się więc uporczywe próby wymuszenia zmian drogą biurokratyczną, uznawaną przez system za prawomocny sposób postępowania obywateli socjalistycznego państwa. Kwiek zasypywał urzędy pismami, w których domagał się zmian, interwencji, wyjaśnienia decyzji administracyjnych itp. Dokumentowanie i informowanie o przebiegu tych działań było głośnym wypowiedzeniem czegoś, co w praktyce wiadome było wszystkim: drogą urzędową nic nie można załatwić.

Strategia ortodoksji była dla systemu na tyle niebezpieczna, że Kwiek i Kulik, choć chcieli zapisać się do partii, nigdy nie zostali do niej przyjęci.

Sztuka, której można się bać

Dziś wpływanie przez sztukę na rzeczywistość wciąż nie ma najlepszej prasy. Mówi się na przykład, że na związkach sztuki i polityki gorzej zawsze wychodzi ta pierwsza, że podstawową wytyczną w uprawianiu sztuki powinna być dbałość o autonomię. Artur Żmijewski zauważył, że pragnienie autonomii doprowadziło do tego, że nikt już dziś nie boi się sztuki². KwieKulik sprawili, że były powody, aby bać się sztuki, a jednocześnie udało im się uniknąć jej instrumentalizacji przez politykę. Stało się to możliwe przede wszystkim dzięki temu, że sztuki nie rozumieli jako świadczenia usług czy dostarczania materiału ilustracyjnego, ale jako praktykę kierującą podmiot poza logikę, na której opiera się bieżąca polityka.

Zarówno cynizm, jak i antypolityka dążyły do stworzenia wrażenia, że ich propozycje to po prostu naturalny porządek, działający niezależnie od podmiotowej decyzji zanurzonych w nim ludzi. Cynizm wykorzystuje przekonanie, że „logika rzeczy” jest bardziej przemożna niż jakiekolwiek indywidualne decyzje. Nie wymusza jednak podporządkowania przez indoktrynację determinizmem, ale daje jednostkom przestrzeń wolności na mrugnięcie okiem i ironię. Antypolityka uwodzi wizją organicznej wspólnoty, do której podmiot zawsze już przynależy dzięki temu, że jest sobą. Obie wizje unikają momentu, w którym podmiot musi skonfrontować się z przynależnością do danego porządku jako konsekwencją własnej decyzji. Sztuka polityczna jest praktyką nieustannego przypominania o tym i demontowania iluzji zwalniających nas z odpowiedzialności za kształt świata, w jakim żyjemy.

Przypisy:

1 David Ost, Solidarity and the Politics of Anti-politics, Philadelphia 1990.

2 Artur Żmijewski, Społeczne sztuki stosowane, „Krytyka Polityczna” 2007, nr 11/12.

 

Tekst pochodzi z książki „Kwiekulik. Zofia Kulik & Przemysław Kwiek”, red. Łukasz Ronduda i Georg Schollhammer, wyd. Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, BWA Wrocław – Galerie Sztuki Współczesnej, Kontakt. Kolekcja Sztuki Grupy ERSTE i Fundacji ERSTE, Warszawa/Wrocław/Wiedeń 2012.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maciej Gdula
Maciej Gdula
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, socjolog, doktor habilitowany nauk społecznych, pracownik Instytutu Socjologii UW. Zajmuje się teorią społeczną i klasami społecznymi. Autor szeroko komentowanego badania „Dobra zmiana w Miastku. Neoautorytaryzm w polskiej polityce z perspektywy małego miasta”. Opublikował m.in.: „Style życia i porządek klasowy w Polsce” (2012, wspólnie z Przemysławem Sadurą), „Nowy autorytaryzm” (2018). Od lat związany z Krytyką Polityczną.
Zamknij