Sztuki wizualne

„Co macewy mogą zrobić nam?”

Z pozoru proste fotografie rynku w Inowrocławiu, polnej drogi na Podlasiu są jak ładunki. O „Macewach codziennego użytku” Łukasza Baksika pisze Marta Górnicka.

Po projekcie Wojciecha Wilczyka Niewinne oko nie istnieje miałam wrażenie, że w kwestii zaniedbania pozostałości kultury żydowskiej w Polsce już nic zaskoczyć mnie nie może. Dla przypomnienia, Wilczyk w 2006 rozpoczął dwuletnią podróż po całej Polsce, podczas której fotografował pozostałości po synagogach – czasem po prostu ruiny, czasem budynki, które zostały zaadaptowane na potrzeby nowej społeczności – bibliotekę, dom kultury, ale i też hurtownię szyb czy szalety miejskie.

Fot. Wojciech Wilczyk, Lubań, Skup złomu w synagodze z pierwszej połowy XIX w. 

Tymczasem ukazał się nakładem wydawnictwa Czarne i Fundacji Uptown album Łukasza Baksika Macewy codziennego użytku. Baksik nie jest zawodowym fotografem – w roku 2008 postanowił jednak rozpocząć pracę nad dokumentacją współczesnego wykorzystania żydowskich macew. Jak tłumaczy w rozmowie z Agnieszką Kowalską, inspiracją było dla niego znalezione gdzieś zdanie Hrabala, „który dopiero na cmentarzach żydowskich zrozumiał, co stało się z wszystkimi Żydami Europy”. Baksik zaczął fotografować cmentarze.

Projekt Baksika przywodzi mi na myśl Kawałek ziemi Andrzeja Kramarza. Kramarz odszukał w Polsce i na Ukrainie miejsca zbrodni z czasów II wojny światowej – krzaki, rozległą łąkę, dom w małym miasteczku. Dom, przed którym rozstrzelona została mała dziewczynka; łąka, na której stała podpalona przez UPA wieś. By zrozumieć fotografie Kramarza, trzeba cierpliwości i czasu, pochylenia się nad nimi, przyjrzenia się im oczami świadków. Tak samo jest ze zdjęciami Baksika. Z pozoru proste fotografie rynku w Inowrocławiu, polnej drogi na Podlasiu, muru boiska szkolnego w Kazimierzu Dolnym eksplodują ze zdwojoną siłą dzięki udanej narracji. Oto autor zdjęć przechodzi od ogółu do szczegółu – kostka brukowa na rynku okazuje się składać z fragmentów macew, a kamienie na polnej drodze są wręcz całymi tablicami nagrobnymi. Jeszcze bardziej wstrząsająca jest relacja z przyszkolnego boiska w Kazimierzu Dolnym – w murze je otaczającym znaleźć można nie tylko cmentarne kamienie, ale też szczątki zmarłych.

Andrzej Kramarz z cyklu Kawałek ziemi 

Inaczej niż w przypadku Kramarza, gdzie widz musi się wykazać inicjatywą, chęcią poznania historii fotografowanych przez niego miejsc, tutaj to Baksik wykonał większość pracy wymagającą wytężonej uwagi i cierpliwości. Wykopywał piasek z piaskownicy, okopywał krawężniki, wywracał płyty na placu do góry nogami po to, by odkryć przed widzem część niechcianej, wypieranej historii. W ten sposób z pozoru zwyczajne miejsca stają się świadkami kulturowej degradacji – rozpoczętej podczas II wojny światowej przez Niemców, ale skutecznie przez nas kontynuowanej. 

Jan Tomasz Gross w tekście dołączonym do książki Baksika zwraca uwagę na to, że rozsianie macew po Polsce wbrew pozorom go nie oburza – jest jak najbardziej „normalnym elementem krajobrazu, materialnym dowodem popełnionych zbrodni”. Oto na trudny fragment naszej historii natrafiamy z nienacka, idąc przez rynek, dumając na ławce w parku. Według Grossa to właśnie w tych nieoczywistych miejscach te kamienie nagrobne mają swoją największą siłę, nie pozwalają nam zapomnieć, zmuszają do chwili żałoby. „Umarli, którzy nie zostali przyzwoicie pochowani, snują się wśród żywych, nie dają im spokoju” – pisze.

Fot. Łukasz Baksik, Piaskownica, Szczecin, lata 60. lub 70. XX w. 

Baksik nie ograniczył się do przeszukiwania przestrzeni publicznej, ze swoim aparatem starał się również zajrzeć do chat we wsiach, w których przed wojną mieszkała głównie ludność żydowska. Gdy Baksik zadawał miejscowym pytania o pochodzenie kół szlifierskich z wyrytymi napisami w języku hebrajskim, uzyskiwał odpowiedź, że to od tych „zza rzeki”. Ci zza rzeki odpowiadali tak samo… Z tymi kołami szlifierskimi Baksik zrobił całkiem ciekawy zabieg estetyczny – kładąc koła na ziemi, fotografując je z góry i umieszczając w centrum kadru, posłużył się środkami fotografii konceptualnej, nadając z pozoru niewinnym narzędziom codziennej pracy nowe znaczenie – oto na zanegowaniu pamięci ostrzone są noże.

Fot. Łukasz Baksik, Toczak (koło szlifierskie), Brok, woj. mazowieckie II poł. XX w.

Joanna Tokarska-Bakir w dołączonym do albumu tekście Wspólnota wstydu pisze o fotografiach Baksika, że są jak ładunki podłożone pod naszą wspólnotę. Kończy swój tekst takim oto zdaniem o Baksiku i Wilczyku: „Są mądrzy, bo nie rozpoczynają od pytania, co można zrobić z macewami. Pytają, co te macewy mogą zrobić nam”. 

Łukasz Baksik, Macewy codziennego użytku, Wydawnictwo Czarne i Fundacja Uptown, 2013

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij