Kultura

Literacki Nobel dla sabotażysty popkultury

Nie słuchajcie malkontentów – zasłużony!

Jeśli Nobel w dziedzinie literatury dla Boba Dylana jest zaskoczeniem, to chyba tylko dlatego, że swoje egzystencjalne, filozoficzne przesłanie noblista wyraża za pomocą muzyki. Muzyki popularnej. Z tego też tytułu Dylan z marszu trafił do grona najbardziej znanych literackich noblistów – niewielu bowiem autorów może dorównać popularnością amerykańskiemu pieśniarzowi i kompozytorowi. Wszak świat, w którym żyjemy, pulsuje piosenkami Dylana bardziej niż tekstami nagrodzonych niedawno nagrodą Alice Munro czy Swietłany Aleksijewicz.

To Nobel, który bez wątpienia ucieszy najwięcej ludzi. Zazwyczaj bowiem werdykt Szwedzkiej Akademii wywołuje aplauz głównie w kraju, z którego wywodzi się laureat bądź laureatka. Często towarzyszy tej decyzji uznanie tłumaczy i wykładowców akademickich, którym – z różnych powodów – noblista jest równie bliski. W przypadku tegorocznego Nobla trudno mówić, by cieszyli się z niego przede wszystkim obywatele Stanów Zjednoczonych – Dylan jest przecież własnością słuchaczy na całym świecie. I to własnością kilku generacji: od nastolatków, przez urodzonych w czasach Woodstocku i tych, którzy kontestację pamiętają, bo sami byli wtedy nastolatkami. Nobel dla Dylana z zadowoleniem przyjmą też pisarze i krytycy literaccy, dla których muzyka rockowa stanowiła (stanowi) istotny kontekst ich biografii. A nie jest to wcale małe grono. Na szczęście.

Tym, którzy z dystansem patrzą na decyzję Szwedzkiej Akademii wypada przypomnieć banalną prawdę. Po mistrzowsku spełniający się w dorobku Dylana mariaż słowa i muzyki ma w historii zachodniej literatury długą tradycję (dość przywołać Homera czy średniowiecznych trubadurów). Przecież nikt dziś nie czyta tych tekstów z poczuciem wyższości. Przeciwnie, nie tylko Homer, ale i poezja prowansalska słusznie uchodzi za przykład literatury wysokiej.

Nobel dla Dylana kieruje naszą uwagę w stronę kultury popularnej (w środowiskach akademickich nie ma ona najlepszej prasy, choć szybko się to zmienia). Sytuowany nie bez powodu w kręgu popkultury Dylan wyraża odmiennego ducha – jego teksty są przecież krytyką (jawną bądź ukrytą) popkulturowej papki i ideologii konsumpcjonizmu. Stają wspak obietnicy łatwego szczęścia. Rzec można, iż Dylan jest sabotażystą w popkulturze i sięgając po typowe dla niej narzędzia upowszechniania przekazu proponuje przekaz, który z popkulturą ma niewiele wspólnego.

Piosenki Dylana w młodym i starszym pokoleniu mają swoją rolę do wypełnienia – rolę kulturotwórczą. Każą współczesnemu odbiorcy dostrzec inny, głębszy wymiar muzyki rockowej (w tym przypadku mocno zakorzenionej w tradycji folkowej).

Twórczość Dylana cieszy się tak dużą estymą wśród muzyków, jak nazwiska Prousta czy Kafki w prozie dwudziestowiecznej. Amerykański pieśniarz nie zdobył sobie jednak uznania dzięki perfekcyjnemu opanowaniu gitary (jak Jimi Hendrix) czy poszukiwaniom nowych brzmień (jak choćby Einstürzende Neubauten). Ten Nobel jest zasłużony właśnie dlatego, że to słowo wyniosło Dylana na piedestał.

**
Sławomir Buryła – literaturoznawca, profesor Uniwersytetu Warszawskiego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij