To historyczny paradoks, że niszowa galeria o antyinstytucjonalnym charakterze doczekała się pierwszej tak obszernej wystawy właśnie w warszawskiej Zachęcie – budynku byłego Centralnego Biura Wystaw Artystycznych. O wystawie Nieprzekupne oko pisze Katarzyna Kucharska-Hornung.
W warszawskiej Zachęcie trwa remont zaplecza. Wkrótce otworzy się lustrzany hall, dział edukacji przeniesie się na parter, a biblioteka rozrośnie się na dwa piętra. W tej atmosferze przeprowadzki sale ekspozycyjne przypominają rozwieszone na ścianach archiwum. I rzeczywiście jest to archiwum – poznańskiej galerii Akumulatory 2. Fotograficzne dokumentacje, druki, odbitki, papiery, odręczne notatki wyglądają niestety monotonnie na tle białych ścian.
Wystawa rozpoczyna się już na klatce schodowej. Półkoliste nisze wyklejono plakatami. Efekt jest kapitalny. Liczba światowej klasy wydarzeń artystycznych i występów zagranicznych twórców, których gościła galeria prowadzona przez Jarosława Kozłowskiego robi wrażenie. Rozwieszone jeden obok drugiego plakaty wyglądają jak rozpisany w przestrzeni spis treści ważnej książki. Także dlatego plakaty te składają się przeważnie z samego liternictwa.
To historyczny paradoks, że niszowa galeria o antyinstytucjonalnym charakterze doczekała się pierwszej tak obszernej wystawy właśnie w Zachęcie – budynku byłego Centralnego Biura Wystaw Artystycznych. CBWA było bowiem uosobieniem świata, do którego środowisko Akumulatorów nie chciało i nie musiało aspirować. Świata biurokratycznego, podzielonego na związki plastyków i grupy interesów, przewidywalnego i bezpiecznego pod względem stylów, i co za tym idzie mało pociągającego z perspektywy ideologicznej.
Sieć i Spinacz
Galeria Akumulatory 2 działała pod egidą Związku Studentów Polskich (ZSP). Dlatego swój lokal zmuszona była dzielić podczas weekendów ze studencką dyskoteką, a w późniejszych latach – z totalizatorem sportowym. O wyborze nazwy galerii zadecydował neon zakładów wytwarzających akumulatory umieszczony na szczycie budynku, w którym znajdował się lokal. Działalność galerii zainaugurował w 1972 roku manifest Jarosława Kozłowskiego i Andrzeja Kozłowskiego zatytułowany Sieć. Był to list – zaproszenie do nawiązania pozainstytucjonalnej współpracy. List wysłano do artystów, teoretyków i krytyków sztuki w Polsce i za granicą. Wkrótce do korespondencji przystąpiły setki artystów, z Bloku Sowieckiego, Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, a w efekcie część z nich przyjechała wystawić swoje prace w Poznaniu. Sieć zadziałała jak internetowa grupa społecznościowa – dała możliwość bezpośredniej komunikacji w systemie pozbawionym liniowego porządku i hierarchii władzy. Kozłowski szybko utracił kontrolę nad tym, kto do kogo pisze i czym się wymienia. Brzmi to dosyć prosto i może nawet, z uwagi na anachroniczne już teraz medium pocztowe, nieco sentymentalnie, w 1972 roku wiązało się jednak z bezpośrednim niebezpieczeństwem. Po otrzymaniu w odpowiedzi na manifest pierwszych artystycznych propozycji Kozłowski przygotował we własnym mieszkaniu wystawę. Nie minęła godzina, a Służba Bezpieczeństwa wkroczyła do mieszkania i zarekwirowała wszystkie materiały. Gospodarz, Kozłowski, został pozbawiony wtedy prawa do nauczania w poznańskiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych i przeniesiony do pracy w bibliotece.
Gdyby nie poczta, nie byłoby Akumulatorów 2. To był najlepszy, najdyskretniejszy sposób wymiany poglądów i samych prac. Poczta szybko stała się tematem i narzędziem wykonania prac artystów związanych z Akumulatorami. Przygotowując instalację O interpretacji, Andrzej Partum zamknął w gablocie stos zwykłych spinaczy. Jeden spinacz zdefiniował jako symbol biurokracji. Dołączył do tego stosu prośbę o wysyłanie ich w kopertach do Biura Drobnej Wytwórczości na ul. Mysiej 2 w Warszawie. Pod nazwą tej nieistniejącej instytucji mieścił się Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk. Mówiąc krótko, chodziło o akcję zatkania skrzynki pocztowej cenzury, która regularnie wyzłośliwiała się na galerii Akumulatory. Łudząco przypomina to strategię współczesnych kampanii zapychania skrzynek mailowych poszczególnych ministerstw czy urzędów.
Sztuka poczty, chociaż fizycznie nie gromadzi ludzi w jednym miejscu, ma bardzo wspólnotowy charakter. Żółta rzeźba pocztowa Roberta Klassnika powstała z elementów wysłanych artyście przez jego przyjaciół. Jest to otwarta drewniana skrzynia, którą szczelnie wypełniają różne przedmioty w kolorze brytyjskiej floty pocztowej: gumowa kaczuszka, torowisko dla elektrycznej kolejki, wyrwane z katalogi próbniki żółtych farb ściennych, konewka, słupek drogowy, cytryny, zeszyty, rękawiczki. Całość przypomina wycinek poddasza, które na swój sentymentalny chaos pracowało dobrych parę lat. Klassnik wysłał tę rzeźbę do Poznania w oddzielnych paczkach. Podobno celnicy zwrócili na nie szczególną uwagę z powodu adresata – Galerii Akumulatory. Szybko jednak stracili cierpliwość do rewidowania kolejnych toreb ze zwykłymi przedmiotami. Żółta rzeźba pocztowa opowiada w najprostszy sposób o niemożliwym spotkaniu wszystkich nadawców żółtych przedmiotów oraz o ich wspólnym doświadczaniu rzeczywistości, przedmiotów codziennego użytku, dzieciństwa i domu. Anegdota świetnie pokazuje, że dzięki poczcie i zastosowaniu w instalacjach przedmiotów gotowych, prace artystów mogły podróżować ponad granicami, nie tylko geograficznymi, ale także politycznymi.
Festiwal w walizce
W 1977 roku pocztą przesłano do Akumulatorów festiwal. W zasadzie była to instrukcja wykonania czterodniowego wydarzenia przesłana Jarosławowi Kozłowskiemu przez „samozwańczego papieża fluxusu” George’a Maciunasa. Maciunas nie mógł przyjechać do Poznania, żeby nadzorować przebieg wydarzeń ze względów finansowych. W zamian zaproponował Akumulatorom festiwal instant – instrukcje, partytury i scenariusz wydarzeń, które odegrane na miejscu przez środowisko galerii złożą się na pełnowartościowe wydarzenie. Pierwszego dnia odbył się więc dzień z fluxusową muzyką. Na zdjęciach dokumentujących to wydarzenie widzimy wykonanie partytury Drip Music George’a Brechta – lanie wody z dzbanka z samego szczytu drabiny przez trąbkę aż do miski. Drugi dzień poświęcony był fluxusowym sportom – m. in. graniu w ping ponga dziurawą paletką bądź paletką zatkniętą na kij od szczotki. Trzeciego dnia odbyła się projekcja filmów autorstwa m.in. Yoko Ono i Bena Vautiera. Czwartego zaplanowano dzień we Fluxklinice. Uczestnicy-pacjenci przeszli różne badania, np. mierzenia ciśnienia i temperatury w bucie. W gablocie rozłożono narzędzia i rekwizyty Fluxfestiwalu. Cęgi, paletki, nożyczki, stara walizka wyglądają niemal jak etnograficzne artefakty.
Działania fluxusowe przedstawione za pomocą dokumentacji niestety poważnieją, a żart sytuacyjny i przewrotność wykonawców wyparowują. Fluxus należałoby odgrywać, a nie wystawiać. Sukces Festiwalu w Poznaniu z pewnością wynikał z środowiskowego charakteru publiczności galerii. Akumulatory miały mniej więcej stałą około trzydziestoosobową grupę odbiorców, która umiała ze sobą dyskutować i się ze sobą bawić.
Kiermasz ram
Wystawa „Nieprzekupne oko” to przy tym również świetny przegląd prac, które obalają podstawowe elementy świata artystycznego: mit modernistycznego artysty, rolę kolekcjonera, aurę niepowtarzalnego dzieła itp.
Praca Gerarda Hemswortha przedstawia dwóch londyńskich właścicieli galerii w kurtuazyjnym ukłonie. Ich postaci namalowano w realistycznej manierze, a tło stanowią rozmieszczone równomiernie błękitne nożyce. Całość plasuje się pomiędzy arystokratycznym gobelinem sugerującym powagę i elegancję, a podszewką chłopięcego płaszczyka – przywołującą ukryty infantylizm salonowych gier i wzajemnych pochlebstw. Proceder Andrzeja Dłużniewskiego to z kolei kompleksowe obalenie mitu natchnionego artysty połączone z kiermaszem ram. Po wykonaniu ekspresyjnej pracy malarskiej Dłużniewski pociął ją na drobne pasy i sprzedawał za umowną złotówkę, zaznaczając, że to rama droższa jest od samej pracy. Unieważniał tym samym obrót pieniądza na rynku sztuki, pobierając opłatę nie za swoje dzieło, a jedynie za ramę. Krzysztof Wodiczko, który wielokrotnie występuje na tej wystawie, powala swoim autoportretem z samego narożnika sali. Fotografię jego twarzy rozcięto i powieszono w kącie na dwóch przylegających do siebie ścianach, tak że jedno oko artysty patrzy w jego drugie oko. Artysta sam z siebie czerpie energię, z samym sobą się konfrontuje – ostatecznie skazany jest na narcyzm. W zdumiewająco prosty sposób, wykorzystując jedynie fotografię twarzy i układ przestrzenny sali, Wodiczko poddaje krytyce artystyczne ego. Praca Davida Troostwyka podważa z kolei status widza – wielokrotnie powtórzona fraza „I ask for incredible pleasure” (Oczekuję niezwykłej przyjemności), dobitnie uświadamia, że jest to przyjemność, której jako widzowie nie zaznamy. Nasze oczekiwania, konsumenckie pragnienia nie wpłyną lub nie powinny wpłynąć na kształt wyborów artystycznych twórcy.
Spotkanie
Wystawa galerii Akumulatory jest trudna. Kiedy oglądałam ją po raz pierwszy, wydała mi się wręcz hermetyczna, tak jak hermetyczne były działania poznańskiej galerii. Mimo wyrażonej postawy otwarcia – tak w przypadku artystów związanych z Fluxusem, jak i tych związanych ze sztuką poczty, happeningiem itd. – sama materia tych dzieł jest jednak wykluczająca. Listy, plakaty, notatki i dokumentacje są martwe. Wrażenie to potęguje fakt, że zostały pokazane w Zachęcie bez wyjaśnień i komentarzy. Są jak spis treści, w którym nazwy rozdziałów nie zostały opatrzone numerami stron. Dlatego „Nieprzekupne Oko” wymusza w pewnym sensie bezpośredni kontakt z artystą lub świadkiem wydarzeń – osobą, która po prostu opowie swoją historię tych prac. W przypadku sztuki lat 70. związanej z myśleniem konceptualnym to szalenie ważne. Ja nie zrozumiałabym tej wystawy, gdyby nie spotkanie z Jarosławem Kozłowskim. W czasie wystawy zaplanowano jeszcze cztery tego typu spotkania. Dwa z nich poprowadzą artyści – Andrzej Dłużniewski i John Hilliard. Na innym wystąpi Piotr Piotrowski, który jeszcze jako student brał udział w formowaniu się ideowych podstaw galerii. Ostatnie znowu będzie należało do Jarosława Kozłowskiego.
Nieprzekupne oko. Galeria Akumulatory 2, 1972–1990
15.09–18.11
wtorek-niedziela 12-20
Zachęta Narodowa Galeria Sztuki
Pl. Małachowskiego 3
Warszawa
Zapraszamy do Zachęty na związane z wystawą spotkania:
– Spotkanie z Andrzejem Dłużniewskim
25.10.2012, godz. 18.00;
– Spotkanie z Piotrem Piotrowskim 9.11.2012, godz. 18.00;
– Spotkanie z Johnem Hilliardem 15.11.2012, godz. 18.00;
– Spotkanie z Jarosławem Kozłowskim 18.11.2012, godz. 12.15.