Film

Szumowska: O Polakach opowiadam z czułością

Małgorzata Szumowska. Fot. Jacek Poremba

Najciekawsze wyzwanie artystyczne to dla mnie umiejętność krytycznego opowiadania o swoim otoczeniu – mówi Małgorzata Szumowska w rozmowie z Agnieszką Wiśniewską.

Małgorzata Szumowska wróciła z festiwalu filmowego w Berlinie z drugą co do ważności nagrodą – Srebrnym Niedźwiedziem za film Twarz. To historia chłopaka, który mieszka w małej polskiej miejscowości, ma dziewczynę, rodzinę i pracę – przy budowie największej na świecie figury Jezusa. Po tragicznym wypadku na budowie chłopakowi życie ratuje przeszczep twarzy. Operacja kończy się sukcesem, chłopak wraca do swojej miejscowości, lokalna społeczność ma jednak problem z zaakceptowaniem go. Film wchodzi do kin 6 kwietnia.

***
Agnieszka Wiśniewska: Twarz jest filmem bardzo autorskim, bardzo „szumowskim”. To film o Polsce, ale film europejski.

Małgorzata Szumowska: Irytująca kombinacja…

… zwana ostatnio „donosicielstwem” albo „szkalowaniem Polski”.

Ja z obrazu Polski robię pewną sumę. Wyciągam wybrane elementy, czasem przejaskrawiam, bo interesuje mnie pokazanie tego, co będzie zrozumiałe nie tylko dla polskiego widza, ale też zagranicznego. Nie chcę zagłębiać się w nasze lokalne niuanse. Jeśli robię film, który opowiada o naszych przywarach narodowych, to muszę te przywary skumulować. Szczególnie kiedy robię film komediowy. Tak Twarz została odebrana w Berlinie. Widzowie się śmiali.

Jak się domyślam, szczególnie z tego, co się opowiada w polskiej rodzinie przy polskim stole. Wyśmiewane są przy nim wszelkie świętości, a poprawność polityczna nie istnieje.

Nie, zdecydowanie nie istnieje. Niemcy nie wiedzieli, czy śmiać się na tych żartach, właściwie zamarli, ale potem się rozruszali.

Scenariusz filmu nawiązuje do prawdziwej historii mężczyzny, który przeszedł w Polsce przeszczep twarzy.

Prawdziwe zdarzenie jest dla nas tylko punktem wyjścia. Później losy naszego bohatera toczą się inaczej niż losy prawdziwego mężczyzny z Polski. Rozmawialiśmy z nim i wiemy, że nie spotkał się z odrzuceniem. Ludzie mu pomagali, ale oczywiście nie wszyscy i było też trochę zawiści. Ale my robimy film. W Twarzy opowieść jest zupełnie inna.

Lokalna społeczność odrzuca bohatera. Ale nie tylko społeczność – na wysokości zadania nie staje też państwo. Przypuszczam, że scena, w której bohater filmu staje przed komisją, która ma określić jego zdolność do pracy, też wywoływać będzie salwy śmiechu. Niestety, gorzkiego śmiechu.

Jacek, bohater naszego filmu, dowiaduje się, że może pracować, choć przeszedł właśnie poważną operację i do końca życia będzie ponosił tego konsekwencje. Ale na żaden socjal nie może liczyć. Płacisz na ZUS, płacisz podatki, a jak dochodzi do tragedii, to państwo nie wie, jak ci pomóc. To ciekawe, że zagraniczni dziennikarze pytali mnie o ten wątek filmu, o służbę zdrowia, która nie jest przygotowana na to, że ktoś ma być w szpitalu przez wiele miesięcy i przechodzić rehabilitację do końca życia.

Udało ci się pokazać pewną polską sprzeczność: z jednej strony jesteśmy krajem, który potrafi przeprowadzić bardzo skomplikowaną nowoczesną operację, z drugiej – po operacji państwo nie wie, co robić dalej z pacjentem.

Operację udało się przeprowadzić, bo mamy w Polsce bardzo zdolnych lekarzy. Ci wszyscy, którzy teraz protestują, wyjadą w końcu za granicę, bo tutaj nie dostają godziwych wynagrodzeń. To samo dotyczy polskich pielęgniarek, ale też wielu innych grup zawodowych.

Promujemy akcję „Jeden lekarz, jeden etat”, żeby lekarze nie musieli już biegać z miejsca na miejsce

Państwo nie daje ludziom zdolnym, ludziom, którzy coś potrafią, możliwości, żeby rozwijać siebie i swoje talenty. Dotyczy to także artystów. Brak mecenatu nad kulturą i sztuką sprawia, że zdolni filmowcy rozmieniają się na drobne, pracując przy najgorszych serialach (na szczęście jest też trochę dobrych seriali, ale to nadal nisza) czy łapiąc chałtury w reklamie za coraz niższe stawki, bo ten rynek w Polsce leci na łeb, na szyję. Robią to, żeby przeżyć. Nie ma pomysłu, żeby tych zdolnych ludzi wyłuskać i za pomocą jakiś stypendiów się nimi zająć, mądrze wykorzystać ich pracę i umiejętności. Mam znajomą w Szwajcarii, która jest artystką, miała m.in. wystawę w MoMA. Jej kanton wypłaca jej co miesiąc stypendium, bo chce, żeby ona swoim nazwiskiem go firmowała. Ona jest dla nich dobrem.

W Twarzy nie tylko państwo nie nadąża za zmianami w Polsce, ale też Kościół.

Kościół nie tylko nie nadąża, ale wręcz uwstecznia polska kulturę, edukację. I masz rację, można powiedzieć, że Polska jest krajem skrajnych sprzeczności.

Ty ich nie wyszydzasz, choć pewnie będą ci to zarzucać po premierze u nas.

Ludzie z zagranicy – prasa w Berlinie czy jury, z którym później rozmawiałam – uznali, że ja o Polakach opowiadam z czułością. Nie widzieli w tym filmie żadnego naśmiewania się. Przypuszczam jednak, że w Polsce to może być głównym tematem rozmów o filmie. Dla mnie taka rozmowa jest absurdalna. Bo co w takim razie możemy powiedzieć o filmie Trzy billboardy za Ebbing? Że pokazuje amerykańską prowincję jako miejsce, gdzie są sami rasiści i debile? Albo co możemy powiedzieć o kinie rumuńskim? O filmie Sieranevada? Czy on się naśmiewa z Rumunów? Nie, on przerysowuje pewne konfiguracje, kumulując je w jednym filmie, i krytycznie patrzy na tamtą rzeczywistość. Dla mnie to jest najciekawsze wyzwanie artystyczne – umiejętność krytycznego opowiadania o swoim otoczeniu. Co to w ogóle za kategorie: „kino antyrumuńskie”, „kino antypolskie”?

„Sieranevada” to najlepszy film w tym roku

Ty robisz kino europejskie. Kategoria „kino polskie”, czyli takie, które dobrze mówi o dobrych Polakach, to nie twoja bajka.

Nie chcę robić kina letniego, a takim staje się kino, które chce być zawsze wyważone, pokazać racje po obu stronach, każdego zadowolić. Publiczność międzynarodowa to rozumie. W Berlinie nasz film pokazywany był pod koniec festiwalu. Byliśmy w niekomfortowej sytuacji, bo w zasadzie przez cały festiwal nie było  recenzji naszego filmu, a mimo to Twarz sprzedała się do kilku krajów, i cały czas się sprzedaje. Natomiast nigdy nie było tak, żeby recenzje były w przeważającej większości pozytywne. Nigdy czegoś takiego z żadnym filmem nie mieliśmy.

W podsumowaniach Berlinale pisano też, że mocne filmy pojawiły się na końcu, czyli właśnie Twarz, Touch me not Adiny Pintilie, która zdobyła główną nagrodę, ale też Utoya. Dziś, jeśli nie robisz w kinie czegoś wyrazistego, to taki film ginie. Na festiwal w Berlinie wysłano ich 7,5 tysiąca. Masa z nich właśnie takich „letnich”.

Majmurek z Berlinale: Kobiecy western i radziecki cmentarz

Berlinale jest festiwalem bardzo rozpolitykowanym. Czy to ci też sprzyjało? Przywiozłaś film z kraju, o którym się sporo za granicą mówi ze względu na sytuację polityczną właśnie.

W ogóle się nie mówi. Nam się wydaje, że za granicą jest ciekawość Polski, a tak nie jest. Byłam w Berlinie dziesięć dni i nikt nie mówił o Polsce. Ustawa o IPN to była jedyna rzecz, jaką kojarzono, ale też raczej piąte przez dziesiąte. Jesteśmy po prostu nieinteresującym krajem – co mnie dołuje. Rozmawiałam po werdykcie z Tomem Tykwerem, przewodniczącym jury, i mówię mu, że cieszę się z nagrody, bo może dzięki temu nie będzie tak łatwo atakować Twarzy w Polsce za to, że jest niby antypolska. On w ogóle nie wiedział, o czym mówię, nie wiedział nic o polskiej polityce.

Czyli nie dostałaś nagrody klucza politycznego.

Bynajmniej. Ale Złoty Niedźwiedź już był nagrodą polityczną, ważną społecznie, rewersem akcji# metoo i przełamaniem tabu dotyczącego seksu osób niepełnosprawnych. I bardzo dobrze.

twarz-szumowska
Kadr z filmu „Twarz” Małgorzaty Szumowskiej

A czy Berlinale zareagowało na aferę Weinsteina, a także na ujawnienie, że aktorkom za pierwszoplanowe role płaci się mniej niż aktorom?

Całe kino zmienia się na maksa. To nie przypadek, że dwie główne nagrody w Berlinie dostały kobiety. Ale widzę też po scenariuszach, jakie dostaję, że wszystkie niemal kręcą się wokół tematyki kobiet. W Stanach jest to bardzo wyraźne.

Ciebie chyba akurat zawsze denerwował fakt, że ktoś mógłby lepiej oceniać twój film tylko dlatego, że jesteś kobietą.

Nadal mnie to denerwuje. Wkurza mnie przekonanie, że kobiety teraz będą miały jakieś fory, że ich filmy będą nagradzane tylko dlatego, że zostały zrobione przez kobiety. Z historyczno-społecznego punktu widzenia jestem za tymi zmianami, które obserwujemy, ale myślę, że mogą one prowadzić do wypaczeń. Mnie osobiście te zmiany sprzyjają i je popieram, ale jestem czujna.

Ale odbierając po raz drugi nagrodę w Berlinie podkreśliłaś, że jesteś kobietą.

Bo to jest dla mnie ważne. Wiem, że było mi trudniej robić filmy, bo nie byłam facetem, i tym bardziej doceniam to, że tak wiele udało mi się osiągnąć. I chcę to wykorzystać, żeby coś zmienić. W Berlinie inicjowałam akcję Speak Up, kampanię przeciwko molestowaniu w branży filmowej. Chcę też, żeby moim koleżankom było łatwiej niż mnie i żeby moja córka żyła w innym świecie.

Oscary po Weinsteinie

czytaj także

Oscary po Weinsteinie

Katarzyna Wężyk

To znowu działanie europejskie. Na polskim podwórku sytuacja jest inna. Szef PISF Radosław Śmigulski cieszy się z twojej nagrody, ale nie mówi już, czy film mu się podobał…

Mnie mówił, że się podobał.

Czy zmiany społeczne i polityczne na świecie i w Polsce – z jednej strony upominanie się o prawa i głos kobiet, z drugiej konserwatywna polityka w naszym kraju – wpłyną na polską kinematografię?

Międzynarodowe sukcesy będą pomagać naszemu kinu. Nikt nie może pozostać głuchy i ślepy na pewne sprawy. Nie jestem optymistką, ale zostałam też wybrana na liderkę w PISF, więc widzę, że nie ma kompletnego odcięcia się od dialogu. Poza tym nie ma tylu reżyserów i tylu projektów, żeby wypełnić nasze kino tylko produkcjami patriotyczno-narodowymi. Wydaje mi się, że minister kultury nie popełni takiego błędu, że zamknie się kompletnie na kino, które nie jest z klucza narodowego. Natomiast boję się, że projekty dotyczące np. mniejszości LGBT czy takie, które mogą być postrzegane jako pokazujące polski antysemityzm, mogą mieć problemy. Niechęć tego rządu do Idy świadczy o tym, że jest to jednak jakaś obsesja. To mnie niepokoi, ale nie tylko to.

Kac Wawa w PISF

Premiera Twarzy za miesiąc. Nad czym teraz pracujesz?

Montuje film eksperymentalny, niezależny. Jak się zmieniały władze PISF i nic nie było pewne, postanowiłam sama na sobie zrobić eksperyment i nakręcić film za grosze, żeby sprawdzić, czy się da. No więc da się. Zrobiłam All inclusive – o siedmiu kobietach, które jadą na wczasy do Maroka, wyrywają się z hotelu i konfrontują z kobietami z Maroka. W filmie,  poza grupą kobiet, zagrali Andrzej Chyra, Iza Kuna i… Jakub Majmurek.

To więcej nie zdradzajmy…

Czy należy bić mężczyzn?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij