Czytaj dalej

Melodramat Iwaszkiewicza

Wielka, skomplikowana i tragiczna miłość dwóch mężczyzn. Jakie ma znaczenie, że jeden z nich to Jarosław Iwaszkiewicz?

37 lat po śmierci Iwaszkiewicz okazał się autorem melodramatu idealnego. Wszystko wydaje się tu chwytem literackim! Przede wszystkim sama forma, czyli opowieść poprzez listy. Mało kto je dziś pisze, więc od razu jest osadzenie w kontekście historycznym. Poprzez ich datowanie dostajemy prosty komunikat, kiedy dzieje się akcja, to głównie Polska końca lat 50. XX wieku. Dalej – gatunek literacki. Aby melodramat miał sens, zakochanym nie może być zbyt łatwo, muszą piętrzyć się przeszkody, wybuchać konflikty. Jest więc miłość osób tej samej płci, bo jak wiadomo homoseksualiści w PRL-u nie mieli lekko. No i sami bohaterowie, niebanalni. Jeden to wybitny pisarz, człowiek obyty i bywały. Drugi – siłą rzeczy pod wieloma względami jego przeciwieństwo: dużo młodszy, z innej klasy społecznej, poważnie chory, za to piękny.

Pisarz to Jarosław Iwaszkiewicz (1894-1980), jego kochanek nazywa się Jerzy Błeszyński (1932-59). Po raz pierwszy widzieli się w styczniu 1953 roku. Właściwie byli sąsiadami, można uznać, że prędzej czy później musieli się poznać. Tym bardziej, że wrażliwość Jarosława na męską urodę była znana, a Jurek uchodził za najpiękniejszego w Brwinowie. Poza tym poważnie chory na gruźlicę Błeszyński wydaje się niemal ucieleśnieniem bohaterów z twórczości Iwaszkiewicza, gdzie erotyka jest często naznaczona śmiercią.

Nieznane są listy Błeszyńskiego, we Wszystko co chcesz cała narracja należy do Iwaszkiewicza. To kolejny zabieg, który wygląda na chwyt literacki. Dodatkowy polega na tym, że początkowy okres ich związku jest nieopisany – regularna korespondencja nadawcy zachowała się od październiku 1957 roku, wtedy zostajemy rzuceni w sam środek ustaleń i wymówek przeplatanych wyznaniami miłości i zazdrością spowodowaną licznymi romansami Jurka. Zarówno tymi aktualnymi, jak i z przeszłości. Zarówno z mężczyznami, jak i z kobietami.

Poważnie chory na gruźlicę Błeszyński wydaje się niemal ucieleśnieniem bohaterów z twórczości Iwaszkiewicza, gdzie erotyka jest często naznaczona śmiercią.

Iwaszkiewicz pisze często, długie listy na zmianę z telegramami. Delektuje się, ale i zadręcza miłością, która mu się przydarzyła. Próbuje wszystkich strategii wywierania wpływu na kochanka mającego skłonność do hulaszczego trybu życia. Prosi i grozi, komplementuje i zawstydza („Ach, Jerzy, Jerzy – co Ty wyrabiasz”, 31 X 1958). Wciela się w różne figury, najczęściej przyjaciela i ojca, czasem kochanka i nauczyciela („Otóż bardzo chciałbym, abyś się stał dorosły i wewnętrznie, abyś zastanowił się nad pytaniem: kim Ty jesteś?”, 25 IX 1958). Podpisuje się różnymi imionami i ksywkami, od Zygmunta, Agapita i Hieronima do Very Foki i Balona. Marzy o wspólnym domku nad jeziorkiem i tęskni, nieustannie narzeka na brak informacji od ukochanego. Często wspomina o śmierci, choć przeżyje Błeszyńskiego o ponad dwadzieścia lat. Na pogrzeb nie pójdzie, korespondencji nie przerwie, listy pisze jeszcze przez blisko rok.

Ta książka mogłaby także nosić tytuł „Ciągle jesteś przy mnie”. W całości to zdanie brzmi u Iwaszkiewicza: „Nie przestaję myśleć o Tobie, ciągle jesteś przy mnie” (13 XI 1957). Łatwo w to uwierzyć. Można odnieść wrażenie, że pisarza w gruncie rzeczy nie obchodzi nic innego poza jego miłością. Ani Gomułka czy Chruszczow, ani bycie posłem, prezesem ZLP i naczelnym „Twórczości”. Wyjątek stanowią jego dokonania literackie i reakcje na nie. Ale to znów ma związek z Błeszyńskim, który był bezpośrednią inspiracją nie tylko dla opowiadań Wzlot czy Kochankowie z Marony, ale nawet tak nieoczywistych utworów jak dramat Wesele Pana Balzaka.

Można odnieść wrażenie, że pisarza w gruncie rzeczy nie obchodzi nic innego poza jego miłością. Ani Gomułka czy Chruszczow, ani bycie posłem, prezesem ZLP i naczelnym „Twórczości”.

Literatura to po trosze alibi dla tej książki. Gdyby nie nazwisko Iwaszkiewicza i jego wprost zapisywane zdania o wpływie uczucia na twórczość, odbiór sentymentalnych wynurzeń mógłby zostać odebrany mniej przychylnie. Zresztą już teraz Justyna Sobolewska w „Polityce” (nr 13/2017) zżyma się przeciwko podtytułowi ze słowem „miłość”, który „sugeruje, że to nie są wcale listy, tylko romans”. Dla Sobolewskiej główna wartość tej książki to pokazanie „wrażliwości pisarza”, „źródeł jego twórczości” i unaocznienie, że „ze wszystkiego tworzył literaturę”. Czy żeby się o tym przekonać, naprawdę trzeba przeczytać aż 252 listy?

Sobolewska jest w tym wypadku przedstawicielką anachronicznego, ale wciąż dominującego podejścia, w którym nie uznaje się biografistyki za osobną dziedzinę badań, czy w ogóle za wartość. W tym toku rozumowania jedynym „usprawiedliwieniem” dla czytania o życiu prywatnym twórców jest zetknięcie z „wielką literaturą” albo dowiedzenie się, w jaki sposób wydarzenia z życiorysu przełożyły się na fabuły książek. Cała reszta zostaje odrzucona jako „tabloidowa” i pudelkowa, niegodna osoby z aspiracjami.

Bardzo znaczące, że tak niewiele uwagi poświęca się historii samych listów, która jest nie mniej fascynująca i zagadkowa niż ich zawartość. Pomijam fakt, że poznajemy je tylko w części i ponad pół wieku po napisaniu. Ważniejsze, że nie zachowały się w Stawisku wraz z innymi pamiątkami po Iwaszkiewiczach, co najwyraźniej nikogo nie niepokoiło ani nie interesowało. Listy wypłynęły całkiem niedawno, na aukcji, po śmierci mieszkającego w Niemczech kolekcjonera Tomasza Niewodniczańskiego. W jaki sposób trafiły do niego? Ile i komu za nie zapłacił? Na te pytania nie ma odpowiedzi. „Nigdy nie udało mi się ustalić, jak, kiedy i dlaczego listy trafiły później do antykwariatu” – pisze we wstępie zatytułowanym To tylko miłość Anna Król, która opracowała i wydała ten zbiór.

Król dodaje także: „Ślady po związku Jarosława i Jerzego zatarto starannie”. To aż przerażające, jak starannie! Wszystko co wiadomo o Błeszyńskim to narracja od Iwaszkiewicza zapisana w listach i Dzienniku. Po mężczyźnie, któremu wyznawał: „nikogo tak jak Ciebie nie kochałem” i „Nie mogę istnieć bez Ciebie”, nie ma innych wspomnień. Jeszcze nie tak dawno Piotr Mitzner w Hani i Jarosławie Iwaszkiewiczach pisał o „przystojnym chłopcu z Brwinowa” pozbawiając go nazwiska i tytułując „Jurek B.”. Dopiero Król zaczęła pytać bliskich pisarza o Błeszyńskiego – i spotkała się z odmową rozmowy uzasadnianą krótko: „To był zły człowiek”, „Miał diabła w czach”, „Opętał Jarosława”, „Ojciec był głupi, że mu zaufał”.

„Mach, ty pierdolony pedale!”

Osobna kwestia to zdjęcia Błeszyńskiego. W kwietniu 1959 roku, pisarz donosił, że byłby w stanie przygotować „mały album” z fotografii kochanka, samych odbitek dokumentujących wyjazd do Kopenhagi miał po dwa egzemplarze. Wcześniej wielokrotnie poruszał ten wątek: „Twoją fotografię z Kruku, taką zresztą miłą, schowałem do szuflady” (19 II 1959); „ta nasza fotografia przy kortach (nas dwóch, pamiętasz?) bardzo dobrze wyszła” (18 II 1959); „Twoja fotografia w stroju góralskim wzbudza nie humor – lecz zachwyt!” (9 II 1959). Zdjęcia Błeszyńskiego Iwaszkiewicz traktował niczym relikwie, w lutym 1958 roku, w czasie pobytu w Rabce, pisał do ukochanego: „Nie uwierzysz, jak dużo o Tobie myślę, poobstawiany Twoimi niedobrymi fotografiami, które ledwie Ciebie przypominają. (…) Najlepsza jeszcze ta z psem, taki byłeś, kiedy Cię poznałem. Muszę zrobić z niej powiększenie”. Po śmierci pisarza ktoś musiał te wszystkie odbitki zniszczyć, skoro obecnie funkcjonuje tylko jedno zdjęcie Błeszyńskiego, legitymacyjne, wykorzystane w nekrologu.

iwaszkiewicz-okladkaSkąd taka niechęć do młodego mężczyzny, który umarł przedwcześnie w wieku zaledwie 27 lat? Przyzwyczailiśmy się, że kochankowie znanych homoseksualistów pozostają anonimowi. Listy Iwaszkiewicza do Błeszyńskiego są bezcennym dokumentem także dlatego, że tę zasadę łamią. Jednocześnie to pierwsza tego rodzaju opowieść o miłości dwóch mężczyzn. Dająca nadzieję, że nie wszystkie takie dokumenty-skarby przepadły.

„Wszystko jak chcesz. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza i Jerzego Błeszyńskiego” pod red. Anny Król, Wilk & Król Oficyna Wydawnicza 2017

Olga Wróbel: Kobiece biografie bez klisz

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Krzysztof Tomasik
Krzysztof Tomasik
Publicysta, biografista
Publicysta i biografista, działacz LGBT, członek zespołu Krytyki Politycznej. Autor książek "Homobiografie. Pisarki i pisarze polscy XIX i XX wieku" (2008), "Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u" (2012), "Seksbomby PRL-u" (2014), "Demony seksu" (2015), "Grażyna Hase. Miłość, moda, sztuka (2016). Redaktor tomu "Mulat w pegeerze" (2011). Prowadził seminaria biograficzne na Uniwersytecie Krytycznym Krytyki Politycznej.
Zamknij