Kinga Dunin czyta

Służba i drużba

Zawsze mnie zastanawiało, jak można przyjmować za oczywistość posiadania kobiety, która poświęca całe życie na usługiwanie innym. Była to jednak oczywistość nawet w bogatszych rodzinach robotniczych. Kinga Dunin czyta „Służące do wszystkiego” Joanny Kuciel-Frydryszak, „Burka w Nepalu nazywa się sari” Edyty Stępczak i „Mazel tow” J.S. Margot.

Joanna Kuciel-Frydryszak, Służące do wszystkiego, Marginesy 2018

służące-do-wszystkiegoZe względu na bezpośredniość współżycia służącej z domownikami mamy prawo oczekiwać, aby służąca nie miała żadnych wad organicznych, jak np. niemiłego odoru ciała, plam i wyrzutów, zeza, głuchoty, krótkiego wzroku, lub nie była obciążona dziedzicznie udzielającymi się dolegliwościami.
Maria Ankiewiczowa, Służba domowa

Na początku XX wieku w Królestwie Polskim służba domowa stanowiła 30% wszystkich zatrudnionych, w II RP przed wybuchem wojny służących było 500 tys. – głównie kobiety. W zasadzie były one naturalnym wyposażeniem każdego domu, używanym do wszystkiego. I prawie nic o nich nie wiemy. Pojawiają się czasem we wspomnieniach czy biografiach znanych osób jako wiernie służące aż do śmierci. Czasem mają jakieś zabawne cechy, są niewykształcone, ale cechujące się zdrowym rozsądkiem i wiarą w mądrość ludową.

Zawsze mnie zastanawiało, jak można przyjmować za oczywistość posiadania kobiety, która poświęca całe życie na usługiwanie innym. Była to jednak oczywistość nawet w bogatszych rodzinach robotniczych. I było to posiadanie. Służba nie była normalnym stosunkiem pracy, tylko zależnością. W 1922 roku sejm próbował unormować tę sytuację ustawą zapewniająca służącym minimum praw – do snu, własnego pokoju, odpoczynku w ciągu dnia, jasnego zakresu obowiązków. Ustawa ta jednak przepadła głosami ludowców, czyli bogatych chłopów.

Biografie służących, pokazane na konkretnych przykładach, wyglądają zwykle podobnie. Pochodzą one z biednych wiejskich rodzin. Czasem wcześnie odumarli je rodzice. Bywało, że na służbę do bogatszych chłopów trafiały jako kilkuletnie dziewczynki, były głodzone, poniewierane. Ruszały do miasta, żeby znaleźć pracę, zdarzało się, że pierwszy raz wtedy widziały pociąg, często też były analfabetkami. Zbiedniałe po I wojnie społeczeństwo coraz rzadziej mogło pozwolić sobie na zatrudnianie kilku osób – kucharki, niani, praczki, frotera (tu pojawiali się mężczyźni, bo froterowanie było ciężka pracą). Najbardziej poszukiwane były sługi do wszystkiego i mieszkające na stałe.

Służbówka wcale nie była normą – spały w kuchni, korytarzu, na antresolach. Zajmowały się wszystkim – sprzątaniem, gotowaniem, praniem, noszeniem węgla, także wody, opieką nad dziećmi, w zasadzie 24 godziny na dobę. Używały kuchennych schodów, podobnie jak panowie i panicze wracający z nocnych bibek, którym trzeba było zdjąć buty i położyć ich do łóżka. Zachodziły w ciąże, porzucały, a czasem zabijały dzieci. Zwalniano je z pracy np. kiedy państwo wyjeżdżali na wakacje – żeby nie musieć płacić, choć płacono im grosze. Jeśli nie mogły znaleźć pracy, zasilały szeregi prostytutek. Kiedy nie mogły już pracować, trafiały do przytułków.

„Największa zbrodnia prawa karnego”

Miały też swoje życie, stroiły się, szukały męża, bo to była właściwie jedyna droga awansu. Były przez mężczyzn wykorzystywane. Chodziły do kościoła, gdzie dowiadywały się, że nie wolno służyć u Żyda. Prawie nigdy się nie kąpały. Zdarzało się, że okradały swoich państwa, a nawet mordowały. Należały (bardzo nieliczne) do związków zawodowych socjalistycznych i komunistycznych i też nieliczne, ale częściej, do stowarzyszeń i związków katolickich.

Dotykał je oczywisty wyzysk ekonomiczny, ale jeszcze tradycyjny, niepasujący do kapitalizmu. Były stale obecnymi domowniczkami, pozostającymi w stosunku podległości. Autorka sporo miejsca w książce poświęca tworzącym się w tych warunkom relacjom. „W stosunkach pracodawców ze służącymi odnajdziemy wszystkie rejestry odczuć, jakie towarzyszą związkom. Płaszczyznami podstawowymi tej relacji są w prawdzie dominacja z jednej strony i podporządkowanie z drugiej, ale na jej przecięciu powstaje przestrzeń zapełniona przez rozmaite uczucia. Czasem gniewu i niechęci, ale w innych konfiguracjach miłości głębokiego przywiązania. Ton nadaje chlebodawca”.

Łazarewicz: Historia nikogo niczego nie uczy

Tak więc nie tylko ekonomia, ale także kultura decydowała, kultura, w której służące właściwie nie miały głosu. W ich imieniu i obronie występowali czasem postępowcy i lewicowcy, ale główny dyskurs był opanowany przez Kościół i panie domu, które miały swoje stowarzyszenia, czytały te same pisma. Wydawano liczne poradniki dla służby i o służbie. Oczekiwano od służących mnóstwa umiejętności i zalet charakteru oraz uznania, że służą z boskiej woli, bo to dobry Bóg stworzył świat, w którym jedni panują, a drudzy służą. Ponieważ były to kobiety, sporo zajmowano się też ich moralnością, cnotą, czystością itp.

Już wojna wiele zmieniła. A w książce znajdziemy historie służących, które ze swoimi chlebodawcami szły do getta i ratowały ich dzieci, oraz o takich, które donosiły na nich gestapo. Po wojnie w ten sposób funkcjonująca instytucja służby domowej w zasadzie już zniknęła. Jednak służąca Marii Dąbrowskiej, zresztą znienawidzona przez nią, wciąż mieszkała w kuchni, nie było już takiej podaży, żeby można było wybrzydzać. Związek Nałkowskiej z jej służącą Genią, Genowefą Goryszewską, przypominał toksyczną relację lesbijską. A budowniczowie MDM-u niż zapomnieli wyposażyć mieszkań w służbówki. Jeżeli rzeczywiście kultura polska nadal obciążona jest tradycją feudalną, to może powinniśmy pamiętać, że tutejsza kultura stosunku do służby – w tym czasie w Europie, nie mówiąc o Stanach, ulegała ona już zmianom – trwała dłużej niż pańszczyzna.

Ta fascynująca książka otwiera przed nami świat, o którym mało wiemy i mało kiedy myślimy w sposób niestereotypowy. Autorka dedykuje ją pamięci zapomnianych kobiet i naprawdę są one zupełnie zapomniane albo zostały nam opowiedziane w bajkach o dobrej niani. Widzę tu kopalnię tematów dla literatury, filmu, teatru.

***
Edyta Stępczak, Burka w Nepalu nazywa się sari, Znak Literanova 2018

burka-w-nepaluNa pierwszy rzut oka opresji wobec kobiet nie widać.

Nie zobaczymy jej także np. czytając książkę o Nepalu Nataszy Goerke, ani w rozmaitych wspominkach z podróży. Wiadomo, Nepal jest biedny, wciąż wabi widowiskowymi tradycjami i strojami, ale mało kto wie, że wwdług rozmaitych rankingów należy do krajów o największych nierównościach między kobietami i mężczyznami. Mimo że w tym powoli modernizującym się kraju konstytucja zapewnia kobietom i mężczyznom równe prawa. Tradycyjna kultura mówi jednak coś innego.

Ciekawe są w tym reportażu szczegóły, bo w ogólnym zarysie możemy się domyślać, jak to wygląda. Aranżowane małżeństwa nieletnich, okrutna władza teściowych, które same przeszły przez tę szkołę, przemoc domowa, samobójstwa, które w istocie były zabójstwami, ostre rozdzielenie ról płciowych i różne wynikające z tego ograniczenia. I wreszcie niezbyt liczne organizacje działające na rzecz kobiet, które pomagają, ale też mają powoli zmieniać świadomość. Szukają równowagi między prawami kobiet a tradycją, która je ukształtowała.

Można powiedzieć, że w Nepalu wszystkie kobiety są służącymi.

***
J.S. Margot, Mazel tow. Jak zostałam korepetytorką w domu ortodoksyjnych Żydów, przeł. Małgorzata Diederen-Woźniak, Czarne 2018

mazel_towTo musiał być początek miesiąca. Nowy rok akademicki jeszcze się nie rozpoczął, kiedy po egzaminie poprawkowym z gramatyki języka hiszpańskiego maszerowałam z ulgą przez korytarz gmachu uniwersyteckiego.

Rok 1987. Antwerpia. Autorka ma dwadzieścia lat i znajduje ogłoszenie, poszukiwana jest pomoc dla czwórki dzieci (8-16 lat, dwie dziewczynki, dwóch chłopców) w odrabianiu lekcji. W bogatej, ortodoksyjnej rodzinie żydowskiej. Pan domu zajmuje się, jakże by inaczej, handlem diamentami.

Pierwsze foux pas popełnia, kiedy proponuje, że przyjdzie się przedstawić w piątek po południu. Nic nie wie o Żydach, nigdy nie była w dzielnicy żydowskiej. Jest ateistką, mieszka bez ślubu z partnerem, który jest uchodźcą z Iranu, czyli, jak by nie było, muzułmaninem. O wszystko to zostanie wypytana, pracę jednak otrzyma. I będzie musiała się bardzo wiele dowiedzieć, bo dom jest ortodoksyjny, z dwiema kuchniami i dwoma kompletami sztućców – koszerność! Dzieci chodzą do żydowskich szkół, ubierają się inaczej niż rówieśnicy, są inaczej wychowywane. Kiedy znajdują się poza swoją dzielnicą bywają narażone na antysemickie zaczepki, chociaż nie jest to bardzo powszechne. Istnienie antysemityzmu jest jednak czymś, co wszyscy mają w świadomości. (Trochę pod tym względem przypominają jej irańskiego partnera, który też czuje się naznaczony jako obcy). Babcia wspomina Holokaust.

Dawniej guwernantka była kimś tylko nieco lepszym od służącej, autorka jest jednak bardziej przyjaciółką dzieci, szczególnie dwojga, niż nauczycielką. Z szesnastolatkiem rozkręcają na boku interes – za drobną opłatą pisze dla jego kolegów wypracowania z niderlandzkiego.

Szczęście, szkoła, klasy…

Została zaakceptowana przez rodzinę, uczestniczy w rodzinnych uroczystościach, dziwi się konserwatywnym obyczajom, dowiaduje się wiele o innej kulturze i uczy się szacunku dla niej. Dostrzega raczej odmienność ról płciowych niż nierówność. Do dziś utrzymuje kontakty z tą rodziną, choć już nie bardzo bliskie. Jej podopieczni skończyli studia, wyemigrowali do Izraela i Stanów, założyli tam równie konserwatywne rodziny. Została dopuszczona do pewnej zamkniętej grupy, ale nie ma tu symetrii, ona nie mogłaby ich zaprosić do siebie i poczęstować choćby herbatą – bo wszystko, co może zaproponować, jest niekoszerne.

W jej książce wielokrotnie powraca refleksja, że poza religijnymi względami te wszystkie rytuały i ograniczenia służą temu, żeby zachować spójność grupy i jednak nie dopuścić do niej obcych. Tych światów nie da się całkiem połączyć, ale osobistych relacji też nie da się z życia wykluczyć.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij