Kinga Dunin czyta

Czekając na wielką polską powieść

Portrecista psów recenzja

Od dawna sobie obiecuję – już nigdy więcej żadnej amerykańskiej powieści, szczególnie wielkiej. A mimo to po nie sięgam. Kinga Dunin czyta „Każdego” Salvatore Scibony, „Burzliwe czasy” Mario Vargasa Llosy i „Portrecistę psów” Wojciecha Chamiera-Gliszczyńskiego.

Salvatore Scibona, Każdy, przeł. Jerzy Kozłowski, Znak 2020

Scibona Każdy recenzjaChłopiec był ubrany w czarną parkę, czapkę narciarską w dopasowanym kolorze, niebieskie jeansy i sportowe buty; miał może pięć lat; i płakał.

Powieść podobno bardzo wyczekiwana od lat. Chyba nie w Polsce, bo autor tu nieznany, ale niech będzie. I kolejna „wielka powieść amerykańska”. Było ich ostatnio parę, ale żadna mnie nie urzekła.

Wszystkie są pod pewnymi względami podobne. Są grube – wielka powieść musi mieć swój materialny ciężar! Są bardzo dobrze napisane. Amerykanie mają i tradycje, i creative writing na każdym uniwersytecie, i redaktorów, którzy gotowi są pracować z obiecującymi autorami. Są to zatem produkty wysokiej jakości, porządne i realistyczne, bo realizm wcale nie umarł. I to jednak tego głównie poszukują czytelnicy. Powieści takie zawierają zawsze ogólnie słuszne uniwersalno-ludzkie przesłanie w duchu liberalnym. Na pewno znajdziecie tam momenty bardzo poruszające. Oraz rozwlekłe sceny, niekoniecznie posuwające akcję naprzód. Dotyczą one miejsc i wydarzeń w jakiś sposób emblematycznych i ważnych – w Stanach. Nowy Jork, farma, przyczepa mieszkalna, miasteczko na Południu, jeżdżenie samochodami na długich trasach, wojna w Wietnamie, ruch hipisowski, WTC… Jest ileś żelaznych motywów. A dzięki nim sportretowany zostanie też mental społeczny jak na kozetce u psychoanalityka. Oni tam mają naprawdę przerobioną psychoanalizę. Będzie to więc fresk społeczny pogłębiony porządną analizą psychologiczną i dobrze zbudowanymi bohaterami.

To wygląda jak przepis na całkiem dobrą literaturę, prawda? Mnie się ona niestety chyba już przejadła i od dawna sobie obiecuję – już nigdy więcej żadnej amerykańskiej powieści, szczególnie wielkiej. A mimo to sięgam po nie i zwykle udaje mi się doczytać do końca, bo choć się zżymam, to jednak często po prostu wciągają.

Powieść wielka, powieść gruba…

Każdy (po angielsku The Volunteer, ochotnik) zaczyna się od tego, że na lotnisku w Hamburgu zostaje znaleziony mały porzucony chłopiec, z którym nie można się porozumieć w żadnym języku. Szybko jednak tracimy go z oczu i poznajemy innych bohaterów, których wzajemne powiązania doprowadziły do tego, że chłopiec jest zagubiony. To synowie, ojcowie, opiekunowie. Od lat 50., poprzez wojnę w Wietnamie, późniejsze amerykańskie misje wojskowe, aż do roku 2026. Po drodze będą jeszcze dziwne działania wywiadu i hipisi oraz mnóstwo zwykłego, szarego życia.

Z wszystkimi tymi mężczyznami coś jest nie tak. Duszą w sobie prawdziwe ja. Nie umieją kochać albo kochają źle, zabijają bezmyślnie, a potem żałują – lub nie. Chcieliby zniknąć, zmienić skórę. Porzucają i cierpią z powodu porzucenia. Nie potrafią się komunikować. Walczą ze swoimi zwierzęcymi odruchami. Męczą się w systemie, w którym żyją, starają się, czasem nawet poświęcają. I tak są opisani, żebyśmy im współczuli. Tak się też składa, że często znajdują się na granicy nędzy, a jeśli są żołnierzami, to i tak żołd im nie wystarcza. Albo z innego powodu jest im ciężko. Po prostu łańcuch cierpienia przechodzącego z ojca na syna. Ratunkiem może być dobry ksiądz i cytaty z Biblii albo trzy miliony dolarów, które spadają z nieba. Ale ostatecznie to też nie pomaga.

Każdy? Dobrze, że nie każda.

O dzielności. Mężczyźni walczą, kobiety sobie radzą

*
Mario Vargas Llosa, Burzliwe czasy, przeł. Marzena Chrobak, Znak 2020

Llosa Burzliwe czasy recenzjaChoć nieznani szerokiej publiczności i nierzucający się w oczy na kartach podręczników historii, na losy Gwatemali, a poniekąd całej Ameryki Centralnej w dwudziestym wieku, mieli prawdopodobnie największy wpływ dwaj mężczyźni: Edward L. Bernays i Sam Zemurray, którzy nie mogli się bardziej różnic pod względem pochodzenia, temperamentu i powołania.

Pierwszy to „ojciec public relations” – teoretyk i praktyk propagandy i manipulacji opinią publiczną. Drugi to „król bananów”, prezes United Fruit Company, do której należały ogromne plantacje w Ameryce Południowej. Kiedy na początku lat 50. prezydent Gwatemali Jacobo Arbenz chciał przeprowadzić reformy społeczne – reformę rolną i opodatkowanie UFC, właściciela ogromnych ziemskich posiadłości w tym kraju, panowie postanowili temu przeciwdziałać. Przeciwko Arbenzowi uruchomiono głośną kampanię medialną w Stanach Zjednoczonych, oskarżając go o powiązania ze Związkiem Radzieckim i chęć sprowadzenia sowieckiego ustroju do innych krajów regionu. Dostarczyło to usprawiedliwienia dla przewrotu, likwidującego wszelkie reformy i dającego początek kolejnym dyktaturom, a zorganizowanego przez CIA. Na pewno o tych wszystkich amerykańskich grzechach, bo przecież nie skończyło się na Gwatemali, trzeba pamiętać.

Dunin: Llosa i dawni znajomi

Prawie wszyscy bohaterowie Burzliwych czasów to postacie prawdziwe. Ulubieni bohaterowie Llosy: dyktatorzy, szefowie służb bezpieczeństwa, politycy, watażkowie. Brutalni, okrutni, knujący spiski. Ginący w wyniku spisków. A wśród nich jedna kobieta niezwykłej urody, Martita Borrero Parra. Chyba współpracująca z CIA. Jej pierwowzorem była, zdaje się, Gloria Bolaño Pons. Zaciekawiła mnie, ale nie znam hiszpańskiego, więc nic więcej nie znalazłam. Powieść kończy współczesna rozmowa z nią, Martitą, Llosy, czyli narratora. I jego analiza politologiczna – Amerykanie odpowiadają za to, że przez lata nie mogły powstać w Ameryce Centralnej demokracje, Kuba weszła w orbitę radziecką i rozwinęły się radykalne ruchy lewicowe, których idealizm do Llosy przemawia, ale które też szkodziły.

Kiedy zaczęłam to czytać, myślałam ze smutkiem, że to już nie jest autor Rozmowy w „Katedrze” i że czytam średniej klasy reportaż połączony z czytanką dla młodzieży. Potem jest jednak lepiej, powieść się rozkręca. Nie jest wielką powieścią latynoamerykańską, ale przeczytałam ją nie tylko z powodu dawnych sentymentów.

*
Wojciech Chamier-Gliszczyński, Portrecista psów, Czarne 2020

Portrecista psów recenzjaEj, wojenka, wojenka, prześliczna panienka, i wszystkie inne sprawy schodzą na drugi plan, wojenka najlepsza dla takich jak ja, niech więc ta piosenka trwa i trwa, i trwa…

Czekając na wielką polską powieść, sięgnęłam po coś mniejszego.

Lata 20., dawne miasto Konitz, które na mocy traktatu wersalskiego przypadło Polsce. Opuszczony niemiecki zakład fotograficzny przejmuje kobieta podająca się za wdowę po właścicielu i zatrudnia młodego chłopaka, który lubi fotografować martwe psy.

Ona jest morderczynią, on nie lepszy. Zamiast psów zaczynają fotografować pracownice seksualne i rozwijają produkcję pornograficzną. Ona ma zamiar go zjeść – chodzi o kanibalizm, a nie konsumpcję seksualną. I jeszcze jakiś szemrany król przestępczego półświatka, filozof zajmujący się złem i owadami oraz inne atrakcje. Bardzo źli ludzie i rozmaite zbrodnie. Oraz paskudne lesbijki. Wszyscy są źli, ale to surrealistyczna groteska, więc się tym nie przejmujemy. A czasem zło usprawiedliwiamy, bo to słuszna zemsta. Autor dodaje do tego różne sygnały ironii oraz swego oczytania.

No i wszystko byłoby dobrze, gdyby komuś pasowała taka zabawa literacka. Niestety całość została przeładowana eseistycznymi, filozoficznymi i pseudofilozoficznymi męczącymi dywagacjami. Unde malum? Unde malum?

Jeśli to też miał być żart, to okazał się kiepski.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij