Kraj

Sierakowski: Prawda o polskiej integracji z Ukraińcami

Dobrze, że od początku odzywają się głosy o konieczności niesienia długofalowej pomocy. To będzie bardzo ciężki proces, bo – jak do wszystkiego – do tej wojny też ludzie się zaraz przyzwyczają i już niedługo będą zmieniać kanał w telewizorze, gdy „znowu o tej wojnie” będzie mowa. Uwagi widzów nic nie jest w stanie na dłużej utrzymać.

Do Polski od dekady przybywają licznie uchodźcy i imigranci ekonomiczni z Ukrainy. Dotąd napływali jakoś tak niezauważalnie, nieoficjalnie, po cichu. Rząd na szczęście nie ruszał tematu, bo choć na co dzień nacjonalizm mu się wylewa uszami, to ktoś tam musiał mieć świadomość, że to zjawisko korzystne dla państwa. Mówimy o pierwszym rządzie po 1989 roku, który zrezygnował z ciepłych więzi z Kijowem i abdykował z roli silnego adwokata ukraińskiej sprawy na Zachodzie. Przypomniał sobie o tym dopiero ostatnio. A izolacja międzynarodowa Polski sprawiła, że wpływ nasz pozostał niewielki. Włączyli nas partnerzy zagraniczni ze względu na strategiczne położenie Polski.

Gdy nieuchronnie skończy się fala entuzjazmu i podziwu dla Ukraińców stawiających dzielny opór Rosji, zobaczymy, jak zachowa się rząd i jak zachowają się Polacy, kiedy okaże się, że Ukraińcy nie będą tu na tydzień, na miesiąc, ale trzeba będzie pomóc im przetrwać dłużej.

Pospolite ruszenie Polaków, czyli chaos na granicy

W polskim społeczeństwie powszechny i zrozumiały jest lęk z powodu wojny. Ludzie są w szoku – to zrozumiałe. Prawie nikt nie czuje się normalnie po tym, co się stało 24 lutego. Efektem tego jest wielki altruizm, ale w dłuższym okresie może być różnie. Z pewnością czeka nas zalew spiskowych teorii dziejów – jak po wybuchu pandemii. Może wrócą antyukraińskie fobie.

Powodem lepszego traktowania Ukraińców jest bliskość kulturowa i strach przed Rosją

Jak dotąd wychodziła nam integracja z Ukraińcami? Takiej miłości jak teraz nie było. Była raczej chłodna tolerancja. Ale i tak nie ma porównania z tym, co niedawno przeżyliśmy, gdy władza zaangażowała cały ogromny aparat przemocy w zatrzymanie kilku lub kilkunastu tysięcy Irakijczyków, Syryjczyków czy Jazydów. Być może część z nich dalej koczuje w lasach, a nawet umiera z zimna. Skąd tak kontrastowo podwójne podejścia? Ukraińcy to uchodźcy i Syryjczycy to uchodźcy, tam wojna i tu obok wojna.

Nie sposób ustalić, jak systematyczne jest to zjawisko, ale w mediach społecznościowych pojawiają się już sygnały, że znacznie trudniej uzyskać pomoc, gdy jest się uchodźcą z Ukrainy o ciemniejszym kolorze skóry. Nie byłoby w tym niczego zaskakującego. I nie jest to przypadek tylko polski.

Tak czy inaczej, także dla osób narażonych na dyskryminacje, jest szansa, że teraz „ryczałtem” z Ukraińcami dostaną wsparcie od państwa, jeśli pomoc systemowa ruszy. Doskonale, że rząd szybko przyznał prawo pobytu uciekającym przed wojną, podłączył ich pod NFZ, przyznał prawo do pracy i dał niewysoki zasiłek na ich utrzymanie. To na pewno bardzo pozytywne zaskoczenie.

Powodem lepszego traktowania Ukraińców jest bliskość kulturowa i strach przed Rosją. Ale ta druga – „zewnętrzna” przyczyna, sprawiała, że integracja mogła być dotąd jedynie powierzchowna. Ukraińców się akceptowało, ale z wyższością i dystansem. Powszechnie panująca wśród Ukraińców opinia, która raczej nie wzięła się znikąd, jest taka, że traktowani byli przez Polaków protekcjonalnie i często spotykali się z pogardą.

No i po raz kolejny zostaliśmy sami [list]

Jak naprawdę wygląda integracja?

Nie dotyczyło to elit: artystów, uczonych czy didżejów. Ci zostali przyjęci z otwartymi rękami. Ale kierowcy Ubera, budowlańcy i kelnerzy – żyją obok Polaków, a nie z Polakami. Zresztą na integrację nawet czasu nie mają. Najczęściej, żeby przyjechać, muszą rozpocząć edukację w jakiejś prywatnej szkole o beznadziejnym poziomie, za to z bardzo drogim czesnym. Tak więc nie dość, że są tu nowi, muszą wynajmować mieszkania, uczą się i pracują w nisko płatnych sektorach gospodarki, to jeszcze prywatne pseudoszkoły ściągają z nich pieniądze.

Mimo to nadludzkim wysiłkiem wysyłają pieniądze rodzinom do Ukrainy. Gdzie tu czas na jakieś życie towarzyskie, bez którego nie ma integracji? Czy rząd choć chwilę się zastanowił, jakie to skutki może wywołać, szczególnie w drugim pokoleniu imigrantów, które zwykle już takie „miłe i grzeczne” jak to pierwsze nie jest? Najczęściej reaguje buntem wobec państwa i radykalizmem.

Kierujący państwem mieli na tyle oleju w głowie, żeby wiedzieć, że Polska gospodarka i demografia potrzebują uchodźców i imigrantów jak powietrza. Ale tych „podobnych”, żeby nie tracić poparcia we własnym elektoracie.

Rosja to nie ja! Jak się dziś czują Rosjanki i Rosjanie w Polsce

Imigranci ekonomiczni (każdy uchodźca z biedniejszego kraju staje się automatycznie de facto imigrantem ekonomicznym) obsadzają stanowiska, na których Polakom pracować się już nie chce. Dotąd byli to głównie młodzi mężczyźni i młode kobiety, ciężko pracujące i szybko się asymilujące.

Opozycja nie wychylała się z tematem, bo słusznie nie chciała nikogo narażać na wywołanie kampanii nienawiści ze strony PiS i jego – często otwarcie antyukraińskiego – otoczenia. Dotąd był to więc powrót do takiej polskiej tolerancji, jaka tu była zawsze, czyli wyssanej z palca. I i II Rzeczpospolita były społeczeństwami segmentarnymi, a nie multikulturowymi. Ludzie tu żyli obok siebie, a nie ze sobą.

Brak instytucjonalnej opieki

Identyfikacji z państwem polskim nie było, bo nikt o nią nie zabiegał. I tak samo było dotąd z tymi 2 milionami Ukraińców, którzy mieszkają nad Wisłą już od lat. Na integracji ani państwu, ani społeczeństwu nie zależało. Czy jest jakiś teatr ukraińskojęzyczny w Warszawie albo Krakowie?

Czy istnieje coś na kształt Uniwersytetu Wschodnioeuropejskiego, na który Polska mogłaby zresztą relatywnie łatwo wywalczyć unijne lub filantropijne pieniądze? Dlaczego Ukraińcy do dziś nie zostali zwolnieni z opłat za studia w Polsce? Czy dotowane przez rząd są jakieś media ukraińskie? Dlaczego nie ma żadnego specjalnie przeznaczonego urzędnika w państwie, który dbałby o te 2 miliony Ukraińców i chronił ich, bo są narażeni na rozmaite negatywne zjawiska?

O tym, że „jacyś” Ukraińcy tu mieszkają, dowiadywaliśmy się głównie z reportaży takich jak ten, który opowiadał o losie chorego i porzuconego w lesie mężczyzny. Pracodawca wolał go wywieźć ponad sto kilometrów i wyrzucić nieprzytomnego, niż narazić się na kontrolę legalności zatrudnienia przez państwo. Głośna była też historia o kobiecie, której maszyna zmiażdżyła rękę, bo nikt nie wyjaśnił jej, na czym praca na tej maszynie polega i na co uważać.

Jaki to będzie proces?

Dobrze, że od początku odzywają się głosy o konieczności niesienia długofalowej pomocy. To będzie bardzo trudny proces, bo – jak do wszystkiego – do tej wojny też ludzie się zaraz przyzwyczają i już niedługo będą zmieniać kanał w telewizorze, gdy „znowu o tej wojnie” będzie mowa. Uwagi widzów nic nie jest w stanie na dłużej utrzymać.

Raport o stanie ludzkich serc

czytaj także

Jeśli w długim okresie altruizm się rozpłynie w powietrzu, a różne związane z pomocą uchodźcom uciążliwości dadzą się we znaki, warto pamiętać o bardziej pragmatycznych argumentach za pomaganiem. Niemiecki rząd, zapraszając uchodźców w 2015 roku, doskonale wiedział, jak na tym gospodarka Niemiec skorzysta.

Imigracja jest w krótkim okresie obciążeniem i ponoszeniem kosztów, ale w długim czystą korzyścią. Dla starzejącego się społeczeństwa, które bardzo potrzebuje rąk do pracy, to po prostu szansa. Oczywiście musimy mieć świadomość, jak wielka to jest strata dla Ukrainy, ale też jest to proces z powodu wojny nieuchronny, więc trudno tu mówić o zaplanowanym drenażu. Pamiętajmy też o tym, że homogeniczne społeczeństwo jest znacznie mniej innowacyjne od wielokulturowego. Wolniej się rozwija i gorzej adaptuje do wielokulturowego świata. Homogeniczna Polska była dotąd w Europie anomalią. Zmieniło się to właśnie dzięki Ukraińcom.

**
Komentarz ukazał się również na portalu Onet.pl

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Sławomir Sierakowski
Sławomir Sierakowski
Socjolog, publicysta, współzałożyciel Krytyki Politycznej
Współzałożyciel Krytyki Politycznej. Prezes Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego. Socjolog, publicysta. Ukończył MISH na UW. Pracował pod kierunkiem Ulricha Becka na Uniwersytecie w Monachium. Był stypendystą German Marshall Fund, wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, uniwersytetów Yale, Princeton i Harvarda oraz Robert Bosch Academy w Berlinie. Jest członkiem zespołu „Polityki", stałym felietonistą „Project Syndicate” i autorem w „New York Times”, „Foreign Policy” i „Die Zeit”. Wraz z prof. Przemysławem Sadurą napisał książkę „Społeczeństwo populistów”.
Zamknij