Kraj

Mateusza Morawieckiego Koalicja Przegranych Spraw

Wciąż urzędujący premier przedstawił właśnie trzy pierwsze punkty Dekalogu Polskich Spraw. Wszyscy oprócz KO znajdą tam dla siebie coś miłego, bo wiecie, PiS stawia teraz na dialog i zgodę. Jeszcze parę takich konferencji, a Morawiecki nie dostanie nawet pracy podinspektora w magistracie stolicy powiatu.

Przeszło miesiąc po wyborach i już po efektownym wycięciu PiS z prezydium Sejmu, a potem, żeby nie było wątpliwości, także z Senatu, politycy partii Kaczyńskiego zaczęli niechętnie przyznawać w TVP Info, że istnieje poważna możliwość utworzenia rządu przez Donalda Tuska.

Trudno powiedzieć, jakich jeszcze sygnałów potrzebują w PiS, by wiedzieć już tak na sto procent, że w obecnej kadencji nikt z nimi nie będzie chciał rozmawiać. Może by odmówić Kaczyńskiemu zabrania głosu na sali sejmowej, który wcześniej sam sobie przyznawał bez żadnego trybu, po prostu wbijając z buta na mównicę? Och, nie, przecież to też już było. Głośne śmieszkowanie z prezydenta, niczym z księdza na lekcji religii, również mieliśmy okazję podziwiać. Zostaje już chyba tylko niewpuszczanie klubu PiS na salę sejmową pod jakimś wymyślonym pretekstem. Albo wyłączanie im mikrofonu podczas każdego wystąpienia.

Sejm X kadencji: nie ma barierek, pracownicy sejmu już nie obawiają się oglądać Polsatu

Mimo to wysłany na straceńczą misję Mateusz Morawiecki nie ustaje w próbach budowania „koalicji” – dokładniej rzecz ujmując, Koalicji Polskich Spraw. Podstawą programową nowego rządu ma być Dekalog Polskich Spraw, które Morawiecki zapowiedział podczas konferencji prasowej zorganizowanej na… Giełdzie Papierów Wartościowych. Być może już tylko tam premier czuje się jeszcze w miarę swobodnie. Na sali zgromadziło się około siedmiu osób, a atmosfera przypominała jakąś NGO-sową debatę zorganizowaną w celu rozliczenia projektu. Niezrażony tym Morawiecki przemawiał, jakby wszystko to było na poważnie. Konsekwencji odmówić mu nie można. Jak rżnąć głupa, to do końca.

Może to kogoś zaskoczyć, ale PiS stawia teraz na miłość, dialog i konsensus. Eksplozja ciepłych uczuć nie obejmuje co prawda Koalicji Obywatelskiej, ale tu chyba nie ma zdziwienia. Ekipa Morawieckiego dokładnie przeanalizowała propozycje programowe swoich konkurentów i doszła do wniosku, że program PiS jest spójny ze wszystkimi – nie licząc tylko KO.

Owszem, oznacza to, że jest spójny równocześnie z programami Konfederacji i Lewicy; zresztą, żeby było śmieszniej, Morawiecki wymienił je zaraz obok siebie. Ugrupowanie, które w ostatnich latach obrażało dokładnie wszystkie opcje polityczne, oskarżając je o szerzenie szkodliwych ideologii, służenie Berlinowi i Moskwie, złodziejstwo i ogólne zepsucie, obecnie przekonuje, że jest właściwie takie samo jak PSL, Polska 2050, Konfederacja i Lewica. Morawiecki nie sprecyzował tylko, czy to te inne partie przeszły ekspresową przemianę z czystego zła w nieskazitelne dobro, czy raczej PiS błyskawicznie przeszedł na mroczną stronę.

Dlaczego cztery opozycyjne ugrupowania miałyby dogadać się z PiS? Otóż Morawiecki wyczytał i usłyszał w mediach, że Koalicja Obywatelska zamierza wycofać się z realizacji swoich „stu konkretów na pierwsze sto dni”. Jestem tak stary, że pamiętam, jak kilka lat temu niejaki Morawiecki cichaczem wygasił realizację planu Morawieckiego, ale spuśćmy na to zasłonę milczenia. Ciekawsze jest to, że urzędujący wciąż premier musi orientować się w bieżącej sytuacji politycznej, śledząc media. Nie mógł się tego dowiedzieć podczas licznych rozmów koalicyjnych, które obecnie rzekomo prowadzi?

Upokarzanie Morawieckiego przebiega więc naprawdę efektownie. Większość klasy politycznej traktuje go jak trędowatego, więc musi oglądać TVN24 i czytać „Wyborczą”, żeby w ogóle wiedzieć, co się dzieje. Ciekawe, czy jeszcze mówią mu chociaż „dzień dobry”. Być może wchodzi rano do KPRM, grzecznie wita się ze wszystkimi, a w odpowiedzi słyszy jedynie ciszę, ewentualnie wyszeptane „kim jest ten facet?”.

Morawiecki namaszczony. To on straci na tym najwięcej

Poza miłością do wszystkich (nie licząc KO) odmieniony PiS stawia również na merytoryczność. Morawiecki podczas konferencji spokojnym i ciepłym tonem rozliczył się z efektów swoich ośmiu lat rządów. Trzeba przyznać, że timing mają nie najlepszy, trochę się z tym nawróceniem spóźnili. Przecież ledwie ponad miesiąc temu, podczas tak zwanej debaty w TVP, premier przeznaczył swój czas na obrzucanie opozycji dość niewyszukanymi epitetami, z „bandą rudego” włącznie. Dopiero miesiąc po wyborach postanowił zacząć robić dobre wrażenie. Nikt w szeregach PiS nie zwrócił uwagi, że to może być trochę za późno? Nawet sam Genialny Strateg?

Po dokładnym wykazaniu niezłych wyników gospodarczych i fiskalnych Morawiecki zaprezentował również nową prognozę wzrostu według Komisji Europejskiej, w której Polska wypada najlepiej ze wszystkich dużych gospodarek UE. Co ciekawe, według Jędrzeja Bieleckiego z „Rzeczpospolitej” ta dobra prognoza to efekt powrotu Tuska do władzy. Jak widać, można się kompromitować na różne sposoby.

Umowa koalicyjna już jest. Co w niej zapisano, a co pominięto?

Następnie nowy wanna-be premier zaprezentował pierwsze trzy elementy Dekalogu Polskich Spraw. To ani chybi oznacza, że odbędą się jeszcze przynajmniej dwie podobne konferencje, bo premier pewnie umie liczyć do dziesięciu. Nie mają tam litości dla biednego człowieka, przecież po ostatniej nie dostanie już nawet pracy podinspektora w magistracie stolicy powiatu. Pierwsze trzy „polskie sprawy” to: tarcza i stabilność dla małych i średnich firm; ambitny rozwój Polski i bezpieczeństwo energetyczne; wyższe wynagrodzenia i transformacja gospodarki. Trzeba przyznać, że umowa koalicyjna KO, TD i Lewicy to przy tym szczyt precyzji. Na szczęście potem Morawiecki nieco je rozszerzył.

Nie ma sensu wchodzić w szczegóły proponowanych rozwiązań, a tym bardziej analizować ich sensowności. Wszyscy wiemy, że to sztuka dla sztuki. Faktem jest, że znalazło się tam po parę obietnic wyborczych każdego z „dotychczasowych konkurentów” (oczywiście nie licząc KO) – mało wyszukane puszczanie oka, już lepszy był Czarzasty wyznający miłość Kosiniakowi-Kamyszowi. Dla PSL mamy tam więc dobrowolny ZUS w wersji light, czyli w wypadku problemów finansowych. Polska 2050 jest reprezentowana przez plany wspierania prosumentów i rozwijania OZE. Konfederacja dostała zwolnienie z podatku dochodów do wysokości pensji minimalnej. Natomiast Lewicę mogłoby ucieszyć wsparcie publicznego mieszkalnictwa dzięki Krajowemu Programowi Mieszkaniowemu.

Z tymi mieszkaniami to ciekawa sprawa, swoją drogą, bo Morawiecki odkrywczym i pouczającym tonem wygłosił tezę, że wspieranie popytu to bardzo słaba polityka mieszkaniowa, która już wielokrotnie się nie sprawdziła. Dlatego państwo musi wesprzeć stronę podażową, czyli po prostu budować mieszkania. Przypomnijmy, że dokładnie 4,5 miesiąca temu ruszył pisowski, wyjątkowo drogi i nieefektywny program wspierania popytu: Bezpieczny Kredyt 2 procent. Program nie działa jeszcze nawet pół roku, a Morawiecki już się od niego odciął. Teraz chce budować mieszkania. Być może niedługo ogłosi jakiś rewolucyjny projekt, na przykład Mieszkanie plus czy coś w tym stylu.

Wciąż urzędujący premier traci więc resztki powagi w ekspresowym tempie. PiS przegrywa władzę na własne życzenie, gdyż nawet życzliwi mu komentatorzy zwracali uwagę, że wiele jego działań było niewytłumaczalnych – zaostrzenie prawa aborcyjnego, i to jeszcze w trakcie pandemii i za pośrednictwem TK; robiona na rympał reforma wymiaru sprawiedliwości, która doprowadziła do niekończącego się sporu z Brukselą i braku pieniędzy z KPO; niezwykle agresywna retoryka, odcinająca PiS od jakichkolwiek możliwości koalicyjnych; kompletna degradacja mediów publicznych, z TVP Info na czele, które obecnie można oglądać wyłącznie ironicznie.

6 obietnic wyborczych, które można uznać za groźby

Żadna z tych rzeczy nie była Prawu i Sprawiedliwości do niczego potrzebna; zrobiono je wyłącznie dlatego, że pisowcy są owładnięci kilkoma przedziwnymi i zupełnie niedzisiejszymi wyobrażeniami na temat mediów, procesów emancypacyjnych, zakulisowych rozgrywek politycznych i wszechobecnych układów. A raczej – owładnięta nimi jest tylko wierchuszka PiS, a pozostali grzecznie powtarzają slogany w zamian za karierę i wpływy.

W rezultacie partia Kaczyńskiego kończy w znacznie gorszym stylu niż PO i PSL w 2015 roku. Przykro to oglądać, szczególnie jeśli na początku miało się nadzieję, że to może i trochę szaleni, ale za to ambitni reformatorzy. Przed nami więc jeszcze trochę śmiechu z upokarzania Morawieckiego, bo to są naprawdę efektowne przedstawienia, ale za chwilę trzeba będzie się już zacząć zastanawiać, jak odsunąć od władzy liberałów. Albo przynajmniej uniemożliwić im wprowadzanie ich gróźb wyborczych w życie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij