W języku liberalnej demokracji Kuroń się nie mieści, gdyż nigdy nie był liberalnym demokratą. Dziś mija 80. rocznica urodzin Jacka Kuronia.
Po 2004 roku wzmocniła się obecność Jacka Kuronia na półkach z książkami. Andrzej Rosner wydał Rzeczpospolitą dla moich wnuków, Krytyka Polityczna Autobiografię i trzy tomy Pism politycznych, Karta wybór tekstów Taki upór, a Wielokulturowe Liceum Humanistyczne im. Jacka Kuronia „Pisma pedagogiczne”. Do tego trzeba dodać biografię polityczną Jacka, czyli monumentalne dzieło Andrzeja Friszkego, z którego dwa pierwsze tomy, Anatomia buntu. Kuroń, Modzelewski i komandosi oraz Czas KOR-u. Jacek Kuroń a geneza Solidarności już się ukazały nakładem wydawnictwa Znak, a premiera ostatniego – Rewolucji Solidarności – będzie miała miejsce w tym tygodniu. Te publikacje raczej nie były recenzowane, choć ukazywały się o nich wzmianki.
Czy jest możliwe, by Jacek Kuroń był prawdziwie obecny w przestrzeni publicznej inaczej niż w bibliotekach? Nie, to nie jest możliwe. Żeby był obecny, trzeba by przywoływać jego myśl i praktykę polityczną. Kto by to miał robić i w jakim języku?
W języku liberalnej demokracji Kuroń się nie mieści, gdyż nigdy nie był liberalnym demokratą. W debacie publicznej nie ma Jacka Kuronia i wraz z nim wielkiej lewicowej tradycji, właściwych dla niej symboli i aparatu pojęciowego. Najprostsze tego przykłady: gdy dziennikarze określają kogoś jako „żoliborskiego inteligenta”, mają na myśli adres, aktywiści miejscy szukają wzorów działania w Detroit, na działania społeczne patrzy się z perspektywy menadżerów i liderów III sektora, a na politykę z perspektywy polityka-gracza. Można więc zadać pytanie, jaki Kuroń zniknął z przestrzeni publicznej, jaka lewica zniknęła wraz z nim i czym się różni lewica liberalna od lewicy Kuronia. Twierdzę, że lewica Jacka Kuronia to odrębna kategoria i spróbuję przybliżyć, choć w drobnym zakresie, jej siatkę pojęciową.
Zacznę od pisanego w latach 1958–1960 poradnika metodycznego dla drużyn młodszoharcerskich Uwaga-Zespół!. „Podstawową bazą doświadczeń, na których oparto tę książkę był dorobek drużyn walterowskich” – napisał Jacek we wstępie. Harcerstwo było, jest i będzie organizacją wychowującą. „Chcemy wychować człowieka, który będzie umiał łączyć swoje własne sprawy ze społecznymi, który będzie się troszczył nie tylko o swój jutrzejszy obiad, ale i o przyszłość swojego narodu” – tak brzmi pierwsze zdanie książki. „Jeśli więc dziś potrafi on myśleć tylko o sobie, to w naszej drużynie, w codziennej pracy harcerskiej musi się nauczyć myśleć o innych i pracować dla innych. Musimy mu pomóc w szukaniu własnej perspektywy życiowej w taki sposób, aby łączyła się ona z perspektywą całego społeczeństwa. Drogą prowadzącą do osiągnięcia tego celu jest właściwe stopniowanie zadań stawianych przed zespołem”. W książce pojawiają się kategorie absolutnie podstawowe dla dalszej myśli i praktyki Jacka: zespół i metoda zadaniowa zorientowana na proces.
Dla lewicy Kuronia orientacja na proces w odróżnieniu od obecnej orientacji na projekt ma zasadnicze znaczenie dla budowy „postawy podmiotowości sprawczej”.
W tym samym czasie w czasopiśmie „Drużyna” pisze: „Chcemy wychowywać ludzi, którzy będą chcieli i umieli zmieniać świat”. Po latach tak to podsumował: „Możliwe są trzy modele wychowania. Jeden model to przystosowanie do istniejącego społeczeństwa – to robi szkoła. Model drugi polega na tym, że tworzy się dzieciom idealny ład społeczny, idealny ład środowiska, w którym dzieci żyją – to Janusz Korczak (…) Wreszcie model trzeci, który przyjęliśmy my, polega na tym, że wprowadza się dzieci w życie społeczne i od razu uczy się je to życie zmieniać, organizować się do zmieniania życia społecznego”. W tym fragmencie występuje kolejna kategoria ważna już zawsze: „organizowanie się do zmieniania ładu społecznego”.
Kolejny tekst, który trzeba tu przywołać, to adresowany w 1964 roku do członków PZPR Uniwersytetu Warszawskiego, napisany w języku marksowskim List otwarty. Pomyślany został jako materiał do dyskusji programowej, składa się z opisu rzeczywistości, jej analizy, prognozy politycznej oraz fundamentalnego dla lewicy pytania: co robić? W Liście są kategorie takie na przykład, jak rady robotnicze czy samorząd, nad którymi Jacek będzie dalej pracował na kolejnych zakrętach polskiej historii albo będzie je twórczo rewidował, jak np. system parlamentarny: „opowiadamy się przeciw systemowi parlamentarnemu. Doświadczenie obydwu dwudziestoleci wykazuje bowiem, że nie stanowi on zabezpieczenia przed dyktaturą, a jednocześnie nawet w najdoskonalszej postaci nie jest formą ludowładztwa. W systemie parlamentarnym partie rywalizują o głosy wyborców: z chwilą gdy kartki wyborcze zostaną wrzucone do urny, programy wyborcze mogą być wrzucone do kosza. Posłowie w parlamencie czują się związani tylko z kierownictwem partii, która wysunęła ich kandydaturę. Wyborcy są zorganizowani w okręgi na zasadzie czysto formalnej; są więc zatomizowani, a prawo odwoływania posłów jest fikcją. Udział obywatela w życiu politycznym sprowadza się do tego, że czyta on wypowiedzi przywódców w prasie, słucha ich przez radio i ogląda przez telewizję, a raz na cztery lub pięć lat udaje się do urny, by zadecydować, przedstawiciele której partii mają nim rządzić. Reszta dzieje się z jego mandatu, lecz bez jego udziału”.
Poszukiwanie „demokratycznego ładu politycznego” to życiowe zadanie Jacka Kuronia.
Gdyby spróbować w jednym zdaniu zawrzeć istotę tego, o co mu chodziło, można by powiedzieć, że formalnemu głosowaniu zatomizowanego społeczeństwa może się przeciwstawić tylko „społeczeństwo zorganizowane”.
Filozofię „społecznej samoorganizacji” zarysował Jacek w latach 1972–1974 w publikowanych pod pseudonimami w „Znaku” oraz paryskiej „Kulturze” artykułach Postawy ideowo-etyczne a więź społeczna, Spór o wydarzenia marcowe oraz Polityczna opozycja w Polsce i rozwinął w napisanych wczesną jesienią 1976 roku Myślach o programie działania. We wrześniu zawiązał się Komitet Obrony Robotników. „Zrozumieliśmy wszyscy – mówił w wywiadzie, że jest to rewolucja najbardziej pokojowa, jaką można sobie wyobrazić – która obala cały system. Bo system ten, to monopol państwa na organizację – i nagle obywatele to zabierają, mogą to zabrać. I w momencie kiedy zabierają, zmienia się wszystko”. W tekście Zasady ideowe pisze: „Jeśli podejmujemy działanie, to widocznie wierzymy, że społeczeństwo może przynajmniej w pewnym stopniu oddziaływać na swoją sytuację, a więc kształtować świadomie swoje instytucje. Warto zatem zdawać sobie sprawę, że to, jak będziemy działać, określa wytwór naszego działania, ład społeczny, który chcemy tworzyć. Im większa część społeczeństwa w sposób świadomy zaangażuje się w działanie (…), tym większe prawdopodobieństwo, że wytworzymy ład prawdziwie demokratyczny. (…) proponujemy organizowanie się społeczeństwa w samorządne instytucje wokół spraw wynikających z dążeń i potrzeb poszczególnych środowisk i grup. Koncepcja taka zakłada, że bez względu na rozmiary ruchu prawo decyzji nie jest w żadnej formie scentralizowane, a przynależy małym grupom inicjatyw”. Cytowany tekst powstał w 1977 roku i stanowi podsumowanie 25 lat rozwoju myśli i praktyki politycznej Jacka Kuronia. Są w tym tekście kategorie, które przez następne 27 lat już się nie zmienią.
Ważną wskazówką dla zrozumienia tego o czym tu przed chwilą powiedziałam i za chwilę będę mówiła jest (cytuję za tekstem Pawła Winiarskiego napisanym w Uniwersytecie Powszechnym im. Jana Józefa Lipskiego w Teremiskach): „przekazany nam przez Jacka opis człowieka jako istoty, która tworzy sens i znaczenia, a dopiero następnie przekształca je w byty materialne lub komunikaty. Proces ten Jacek nazywa działaniem. Przekształcanie indywidualnie tworzonych znaczeń w byty następuje w relacji z drugim człowiekiem, która polega na wzajemnej próbie zrozumienia świata, jaki uosabia partner. Relację tę Jacek określa mianem miłości i jej znaczenie rozciąga od więzów łączących dwoje ludzi, przez relację pomiędzy twórczo współdziałającymi ludźmi, aż do poziomu społeczeństw i ruchów społecznych”. O ruchu społecznym Jacek mówi wtedy, gdy „występuje swobodne zrzeszanie się ludzi, z których każdy uświadomił sobie, że swoje osobiste dążenie może zrealizować tylko wespół z innymi i kiedy ludzie, bądź grupy ludzi współdziałają dla realizacji celu, który jest czymś więcej niż sumą ich poszczególnych dążeń”. Zakres znaczeniowy pojęć wyznaczał Jacek w działaniu i weryfikował sens tych pojęć własną biografią. To, o czym teraz powiedziałam, to synteza jego pracy z okresu od marca 1968 do września 1971 roku, gdy siedział na Mokotowie i następnie we Wronkach po drugim wyroku. Ta synteza stanowi integralną część teorii działania Jacka Kuronia.
„Mamy obowiązek działać w taki sposób – pisze Jacek w lipcu 1980 roku w tekście Ostry zakręt, by załogi organizowały się w niezależne od władz instytucje: komisje robotnicze, wolne związki zawodowe czy też – jak zapewne zrobią to w najbliższym czasie kolejarze lubelscy – aby opanowały one państwowe związki zawodowe poprzez wybory do rad zakładowych. (…) Zasadniczym jednak zadaniem opozycji demokratycznej jest przekształcenie rewindykacji ekonomicznych w polityczne. (…) Może nam się to udać, jeśli okażemy się dość silni aktywnością całego społeczeństwa. (…)”
Jesienią 1981 roku w środowisku zbliżonym do KOR-owskiej lewicy wykrystalizowała się idea Klubów Samorządnej Rzeczpospolitej. „(…) budowa nowego systemu musi być dziełem ruchu, który będzie jednocześnie ruchem wychodzenia z kryzysu. I to, moim zdaniem, może być tylko ruch samorządowy (…) w skali kraju byłaby to organizacja walki o kształt reformy gospodarczej i społecznej kontroli nad jej wprowadzaniem” – pisze Jacek w tekście „W rok po sierpniu – co dalej?”
Rzeczywistość drugiej połowy lat osiemdziesiątych nie pozostawiała już żadnych złudzeń, socjalizm, a właściwie realny socjalizm, czyli system centralnego sterowania gospodarką przegrał z rynkiem. „Jestem inteligentem (…) funkcją inteligencji jest myślenie i przedstawianie społeczeństwu obrazu rzeczywistości (…) Moralnym obowiązkiem inteligencji jest przedstawić klasie robotniczej i społeczeństwu prawdziwy obraz rzeczywistości” – mówił Jacek Kuroń z ławy oskarżonych w czasie swego drugiego procesu w 1968 roku. W roku 1986 w „Tygodniku Mazowsze” pisze: „Nacisk na władze powinien dokonywać się w sferze gospodarczej. (…) Wydaje się, że przeprowadzona w szerokim ruchu społecznym rynkowa reforma gospodarcza – wraz z zabezpieczeniem socjalnym słabszych grup – łączy w sobie doraźne aspiracje Polaków: bytowe, społeczne i polityczne. Może więc stanowić doraźny cel ruchu Solidarność”.
W grudniu 1989 roku Kuroń w wystąpieniu sejmowym forsował program budowy gospodarki rynkowej w Polsce, przedstawiony przez Leszka Balcerowicza w formie 36 ustaw. Skok w rynek uwidocznił sprzeczność między wymaganiami budowy gospodarki rynkowej a prawem do pracy za godziwą zapłatę, mieszkań, świadczeń społecznych i usług publicznych, które to prawa ruch „Solidarności” traktował jako istotny składnik ludzkiej godności. „Budowa gospodarki rynkowej jest koniecznością, a przezwyciężyć sprzeczności można tylko w ten sposób, że proces tej budowy zostanie uspołeczniony – wyjaśniał swoje stanowisko w telewizyjnych audycjach nazywanych „dobranockami”, jako że nadawane były przed dziennikiem. W opublikowanym w 1997 roku tekście „Na krawędzi” pisze: „(…) uspołecznić proces budowy gospodarki rynkowej można tylko wówczas, jeśli budowa ta będzie realizowała dążenia ludzi (…) Wymaga to , aby budujące nowy ład państwo, swoim celem uczyniło to, co ludzie uważają za swoje prawa. (…) Warunkiem niezbędnym tego procesu jest organizowanie się społeczeństwa do władzy i własności. (…) musimy zbudować szeroko dostępny mechanizm stawania się współgospodarzem”.
Nie będę w tym tekście wyliczać podejmowanych przez Jacka Kuronia, jako dwukrotnego ministra pracy, działań w zakresie budowy infrastruktury dla społecznej gospodarki rynkowej ponieważ w praktyce nic z tego nie zostało. „Dla dokonania zmian trzeba poparcia większego niż siły tym zmianom przeciwne” – pisał w „Na krawędzi”. „Kiedy mówię o siłach społecznych, mam na myśli zorganizowanych ludzi”.
„Demokracja – pisze Jacek w opublikowanej w 2002 roku książce Działanie – jest nierozerwalnie związana z ruchami społecznymi. Ludzie muszą uzgadniać swe dążenia i artykułować jako wspólny cel, by następnie walczyć o nie w ramach procedury demokratycznej. (…) Twierdzę, że na świecie obumiera ład demokratyczny. (…) W latach 80. w krajach wysoko uprzemysłowionych ruchy na rzecz kompromisu społecznego zrealizowały swe cele. Bogate państwa opiekuńcze stały na straży praw pracowniczych i socjalnych.(…) Ruchy społeczne które wypracowały ten kompromis, tracą właśnie grunt pod nogami. Z jednej strony przyczynia się do tego globalizacja, z drugiej – przemiany technologiczne, za sprawą których zanika podział między pracą a kapitałem. Przewrót elektroniczny narzucił powstanie globalnego rynku finansowego. Państwa próbują jeszcze wpływać na rynek dóbr i usług, ale na rynku finansowym jest to już niemożliwe. W rezultacie płace, ceny i podatki zaczynają wymykać się spod kontroli rządów i społeczeństw. Przezwyciężyć ten kryzys – czyli wypracować globalne porozumienie – mogą tylko takie ruchy społeczeństw i narodów, które stworzą nową demokrację i wypracują nowe warunki współpracy ludzkości”.
W tym miejscu pojawia się w myśleniu Jacka nowa kategoria, której sens brzmi mniej więcej tak: rewolucję technologiczną, która zburzyła poprzedni ład gospodarczo-polityczny może ucywilizować „rewolucja edukacyjna”, która zmieni strukturę społeczną poprzez udział każdego człowieka w kulturze czyli tworzeniu.
W 2004 roku w Rzeczpospolitej dla moich wnuków pisze: „Idea, która stanie się siłą napędową w tworzeniu nowej epoki musi odpowiedzieć na najważniejsze pytania stawiane przez kryzys globalny. (…) wyzwanie przed którym stoimy związane jest z faktem, że wraz z rewolucją naukowo-technologiczną, głównie informatyczną, kultura ludzka posiadła niezwykłą moc. Wykorzystanie tej mocy dla dobra wspólnego jest wielkim zadaniem przed którym stoimy i wielką nadzieją”.
Od czasu gdy Jacek pisał Rzeczpospolitą dla moich wnuków minęło dziesięć lat, pytanie o „nową demokrację i globalne porozumienie” brzmi coraz mocniej, ale Jacek już na te pytania nie odpowie. Z fragmentów wypowiedzi, które tu zamieściłam, wynika, mam nadzieję, że zadaniem lewicy Kuronia jest działanie w interesie większości, czyli „budowa takiego ładu społeczno-gospodarczego, który odpowie na najważniejsze wyzwania epoki i jest prawdziwie demokratyczny. Znaczy to, że budują go ludzie, którzy uzgodnione cele realizują w sposób świadomy tworząc autonomiczne instytucje”. Również instytucje polityczne. W końcówce lat osiemdziesiątych w Polsce taką instytucją stał się Komitet Obywatelski przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność”. Gromadził on kilka pokoleń zaangażowanej, również robotniczej i wiejskiej inteligencji, a każda z tych osób reprezentowała któreś z aktywnych w podziemiu środowisk rozrzuconych po całej Polsce. Komitet ten i jego regionalni oraz lokalni działacze podjęli zadanie, które przekształciło „społeczeństwo niezależne w społeczeństwo polityczne”, czego owocem stało się odzyskanie przez Polskę suwerenności. Ponad dwieście lat pracy i walki znalazło swoje apogeum. Na bazie Komitetu powstał Obywatelski Klub Parlamentarny, ale bardzo szybko okazało się, że propozycja nowej formy politycznej reprezentacji odnoszącej się do nowego typu wyborów została odrzucona, przyjęliśmy system promowany przez zachodnie demokracje.
Pokolenie, które teraz wchodzi w dorosłość, coraz częściej ten system kwestionuje, poszukując, głównie w krajach zachodnich, nowych źródeł inspiracji. Warto, aby zwróciło uwagę na majdan jako instytucję wyrażającą polityczną wolę niezależnej, zorganizowanej, walczącej Ukrainy.
Majdan pokazuje, jakie znaczenie dla demokracji ma kontekst kulturowy, tradycja, to, co ludzie wynieśli z historii swojego kraju jako sacrum.
Zakończę, przywołując jeszcze jedną ważną dla Jacka Kuronia kategorię, czyli państwo. Wybrałam tekst z 1996 roku: „Największą zdobyczą Polaków po 1989 roku jest demokratyczne i niepodległe państwo. Dziś znalazło się ono w ciężkim kryzysie, wskutek głębokiego rozłamu (…) Wewnętrzna logika demokracji opiera się na tym, że konflikty interesów, ideałów i ugrupowań rozgrywają się w ramach wspólnie uznawanych reguł i wartości – dzięki temu konflikty nie rozsadzają państwa. W Polsce ten warunek nie jest spełniony. (…) Brakuje wspólnej akceptacji dla państwa i zasad jego funkcjonowania (…) Konieczna jest budowa przymierza, które przywróciłoby naszemu życiu publicznemu równowagę. (…) Taki jest nakaz chwili. Ani demokracja, ani niepodległość nie są dane raz na zawsze. Czasem trzeba bronić niepodległego i demokratycznego państwa polskiego przed narastającą wrogością między Polakami”.