Miasto

Leśniak: Likwidacja szkół? Nie pozwólmy urzędnikom popełnić tego błędu

Liczba mieszkańców Krakowa ciągle rośnie, dlatego plany likwidacji szkół świadczą o krótkowzroczności władz. Dużo łatwiej zamknąć placówkę, niż otworzyć ją na nowo - pisze Tomasz Leśniak. 7 lutego o godzinie 17.00 pod Urzędem Miasta przy pl. Wszystkich Świętych odbędzie się protest przeciwko likwidacji jedenastu krakowskich szkół.

W najbliższą środę, 8 lutego, odbędzie się pierwsze głosowanie rady miejskiej w sprawie przyszłości jedenastu krakowskich szkół. Na liście instytucji przeznaczonych do likwidacji znajduje się kilka gimnazjów, liceów ogólnokształcących i zespołów szkół oraz jedno przedszkole i specjalny ośrodek szkolno-wychowawczy. Ich likwidacja jest częścią pakietu reform, którego podstawowym celem jest racjonalizacja wydatków w krakowskiej oświacie. Dlaczego w takim razie zdecydowaliśmy się na protest?

Anna Okońska-Walkowicz, wiceprezydent Krakowa ds. edukacji i spraw społecznych, twierdzi, że likwidacja będzie miała „wyraźny wpływ na miejskie finanse”. Z obliczeń Wydziału Edukacji UMK wynika jednak, że przeniesienie 2100 uczniów do innych szkół umożliwi ograniczenie wydatków na edukację o zaledwie 6,3 miliona złotych w ciągu dwóch lat, a w praktyce oszczędności mogą okazać się znacznie mniejsze, gdyż w obliczeniach UMK nie uwzględniono konieczności stworzenia nowych etatów w szkołach, do których uczniowie zostaną przeniesieni.

Zaskakujące, że taka kwota postrzegana jest jako znaczące obciążenie budżetu przez tych samych polityków, którzy wcześniej decydowali o przeznaczeniu około 500 milionów złotych na budowę stadionu Wisły, na sam projekt Centrum Obsługi Inwestora wydali ostatnio 9 milionów złotych (dzierżawa tego budynku od inwestora będzie kosztowała miasto około 20 mln złotych rocznie!), a co roku poświęcali około 2 milionów złotych na organizację Sylwestra na Rynku.

Przyjmijmy jednak, że lepiej wydać te 6 milionów na inny cel niż na szkoły, których sale lekcyjne ponoć świecą pustkami. Problem w tym, że dane dotyczące wykorzystania sal w likwidowanych szkołach są nierzetelne, ponieważ w wyliczeniach nie uwzględniono odbywających się w tych samych pomieszczeniach zajęć dodatkowych. Wątpliwości budzą też dane demograficzne, na które powołuje się pani wiceprezydent – są one po prostu nieaktualne. Wydział Edukacji nie przedstawił danych za ubiegły rok.

Przykładem jest sprawa XXXI LO, gdzie nabór do pierwszych klas w zeszłym roku został zwiększony o 80 procent, a liczba wszystkich uczniów wzrosła o 40 procent. W uzasadnieniu projektu uchwały o likwidacji tej szkoły czytamy tymczasem o spadku liczby uczniów o 35 procent, ponieważ porównuje się dane z roku 2010/2011 z danymi z roku szkolnego 2008/2009.

Likwidacja niespecjalnie pomoże zatem budżetowi i trudno ją traktować jako odpowiedź na niż demograficzny. Może jednak umożliwi uczniom przeniesienie się do lepszych, dostosowanych do ich potrzeb szkół? W tej kwestii niestety również można mieć wątpliwości. Likwidowane będą m.in. placówki, na które jest duże zapotrzebowanie, jak Przedszkole Samorządowe nr 114, jedno z zaledwie trzech przedszkoli w samym centrum miasta. Część szkół ma wyjątkowy profil nauczania, czego przykładem jest Zespół Szkół Mechanicznych nr 4 – jedyna w Małopolsce placówka kształcąca techników mechaników lotniczych. W końcu w niektórych szkołach pracują specjaliści, których brakuje gdzie indziej. Przykładem może być Gimnazjum nr 14, gdzie około 60 procent dzieci ma orzeczenia o potrzebie kształcenie specjalnego z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Powstała tam klasa terapeutyczna dla dzieci dyslektycznych, do której chodzą też uczniowie spoza dzielnicy, ponieważ w swojej okolicy nie znajdą tego typu klas i nauczycieli z odpowiednimi kwalifikacjami.

Likwidacja zaszkodzi też wielu pracownikom szkół. Choć sprawa dotyczy łącznie aż 230 etatów, władze miasta wydają się obojętne na los zwalnianych nauczycieli, pracowników obsługi i administracji. Prezydent Okońska-Walkowicz twierdzi, że większość nauczycieli znajdzie pracę w szkołach przyjmujących uczniów z likwidowanych placówek, ale nie jest w stanie dać żadnych gwarancji w tej kwestii. Tym, którym nie uda się znaleźć pracy w szkole, pani wiceprezydent poleca przekwalifikowanie i rejestrację w Grodzkim Urzędzie Pracy. Ta propozycja nie wymaga komentarza.

Kraków to – obok Warszawy – jedno z dwóch w Polsce miast, w których liczba mieszkańców ciągle rośnie. Plany likwidacji szkół świadczą zatem o krótkowzroczności władz. Dużo łatwiej zamknąć placówkę, niż otworzyć ją na nowo – dowodzi tego przykład zredukowanej niegdyś w całej Polsce i trudnej dziś do odtworzenia sieci przedszkoli. Nie pozwólmy urzędnikom popełnić tego błędu raz jeszcze.

We wtorek, 7 lutego, o godzinie 17.00, pod Urzędem Miasta przy pl. Wszystkich Świętych odbędzie się protest przeciwko likwidacji 11 krakowskich placówek oświatowych.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij