Miasto

Erbel: Rosną represje wobec lokatorów, a polityki mieszkaniowej jak nie było, tak nie ma

Opublikowano własnie raport dotyczący warszawskiej polityki mieszkaniowej. Jednak same rekomendacje zawarte w raporcie mogą nie wystarczyć. Nie ma co liczyć na to, że polityka mieszkaniowa zmieni się samoistnie, bo wciąż władze większości miast w Polsce nie traktują jej priorytetowo. Tekst Joanny Erbel.

Nie ma ostatnio tygodnia bez głośnej blokady eksmisji, kolejnych przykładów nękania lokatorów i lokatorek przez reprezentantów nowych właścicieli i właścicielek kamienic, którzy albo je wykupili albo przejęli od miasta w ramach procesu reprywatyzacji. Ponad rok od tragicznej śmierci Joli Brzeskiej, której spalone ciało znaleziono w marcu 2011 roku w lesie Kabackim pod Warszawą, nie widać prawie żadnych sygnałów, żeby los lokatorek i lokatorówmiał się poprawić. W Poznaniu trwa walka lokatorek i lokatorów kamienicy przy ul. Stolarskiej, gdzie Komitet Obrony Lokatorów Stolarskiej walczy z przedstawicielami właścicieli, którzy chcą „oczyścić kamienicę” z lokatorów wszystkimi możliwymi sposobami.Od połowy sierpnia trwa blokada kamienicy zorganizowana przez mieszkanki i mieszkańców oraz poznańskich anarchistów i anarchistki. Mieszkańcy Stolarskiej się nie poddają. Z braku pomocy ze strony władz miasta starają się uzyskać pomoc od innych mieszkańców Poznania. W tym celu w zeszły weekend zorganizowali dwudniowy piknik.

 

W czasie, kiedy trwała okupacja kamienicy na Stolarskiej, w Poznaniu powstał nowy skłot przy ul. Podgórze. Kolektyw Warsztat odremontował tam kamienicę i planował prowadzić bogaty program kulturalny. Poza tym: „Kamienica miała zyskać ekologiczne podłączenie mediów, tzw. off-the-grid (odzysk deszczówki oraz wody szarej, rekuperacyjne ogrzewanie, zeroemisyjne źródła energii) oraz racjonalną gospodarkę odpadami, we współpracy z kolektywem technologicznym FreeLab. Działalność tę zamierzaliśmy połączyć z aktywnością kolektywu JZB, aby w nadciągającym sezonie jesienno-zimowym ponownie zająć się dystrybucją wegańskich posiłków oraz bezpłatnych minipiecyków dla potrzebujących”. Jednak na trzy dni przed planowanym na 1 września oficjalnym otwarciem skłotu właściciele budynku, którzy przez ponad 5 lat nie zajmowali się nim, postanowili w asyście policji wyrzucić młodych ludzi. Dotkliwie pobito skłotersów i dziennikarzy. Dwie osoby trafiły do szpitala.

 

Eksmisja skłotu Warsztat pokazuje, że wzrasta represyjność środków podejmowanych przeciwko wszystkim tym, którzy prawo do mieszkania traktują jako nadrzędne wobec prawa do dowolnego korzystania z własności prywatnej. Nie tylko w Poznaniu wysyła się kilkudziesięciu policjantów z oddziałów prewencji, aby asystowali przy eksmisji skłotu. Podobne siły od niedawna rozbijają blokadyeksmisji w Warszawie.

 

Czarny poniedziałek 

 

Przełomembył 6 sierpnia, nazwany w ruchu lokatorskim „czarnym poniedziałkiem ”. Odbyły się wtedy w Warszawie dwie eksmisje: z ul. Sempołowskiej i z Wilczej. Na skutek jednej z nich starsza kobieta, pani Ewa, lokatorka mieszkania będącego własnością Wojskowej Agencji Mieszkaniowej, została wyrzucona na bruk. Eksmisje na bruk są w Polsce niezgodne z prawem, ale zdarzają się w tym prawie luki i w taką właśnie lukę wpadła lokatorka z Sempołowskiej. Ponieważ nie była osobą bezdomną Wydział Zasobów Lokalowych dzielnicy Warszawa Śródmieście dzień przed eksmisją odmówił przyznania jej lokalu socjalnego. Nie miało znaczenia to, że już następnego dnia będzie bezdomna. Nie pomogło również to, że działacze Komitetu Obrony Lokatorów dostarczyli dokumenty dotyczące sprawy, z których jasno wynikało, że kobieta spełnia wszystkie kryteria przyznania lokalu socjalnego i stara się o jego uzyskanie od pół roku. Jako lokatorki WAM-u nie obejmowała jej jednak żadna ochrona. Mimo udziału kilkudziesięciu osób nie udało się zablokować eksmisji. Blokada została rozbita. Aresztowano jedną osobę. Kilka dni później szukając taniego mieszkania w Rembertowie bezdomna lokatorka uległa wypadkowi. Wpadła pod samochód ciężarowy, który częściowo zmiażdżył jej nogę. Obecnie trwa zbiórka na wózek inwalidzki, protezę i pieniądze na mieszkanie dla pani Ewy.  Z kolei blokada eksmisji lokatorki z ulicy Wilczej miała na celu uchronienie jej przed eksmisją do lokalu o minimalnym metrażu, który pozbawiony był toalety.

 

Kolejna nieudana blokada eksmisji odbyła się w ostatnią środę (5 września) nad ranem wkamienicy przy ul. Hożej 1. Tym razem dotyczyła pani Iwony Giabczan, rencistki (II grupa inwalidztwa) i jej 21-letniego syna. Eksmisja była nielegalna, ponieważ wciąż toczyła się sprawa w sądzie z właścicielem kamienicy, firmą Dore, o przywrócenie prawa najmu. Sąd uznał, że wysoki czynsz, którego niepłacenie miało być podstawą do eksmisji, był naliczany nielegalnie. Kolejna rozprawa miała się odbyć 4 grudnia. Sąd wystosował pismo do komornika o udostępnienie dokumentów, co automatycznie powinno zablokować eksmisję. Tak jednak się nie stało. Komornik twierdzi, że żadnego pisma nie dostał. 5 września nad ranem komornik w asyście policji i straży pożarnej, które rozbiły blokadę, dokonał eksmisji. Pobito kilka osób, jedna z nich znalazła się w szpitalu. Lokatorka, która odmówiła przyjęcia wcześniej zaproponowanego jej lokalu (ze względu na to, że nie spełniał według niej potrzebnych warunków), znalazła się na bruku.

 

Sprawa eksmisji z ulicy Hożej 1 wywołała wiele kontrowersji, zarówno ze strony zwolenników, jak i przeciwników tej eksmisji. Jedną z nich był sposób działania policji. Jednostki policji stacjonowały pod kamienicą od wczesnego rana. I już o 5 rano próbowały zatrzymać osoby chcące dostać się do kamienicy w celu wsparcia lokatorki. Policja ma prawo asystować komornikowi (ten miał się pojawić dopiero o 7 rano), więc nie było podstaw do interwencji dwie godziny wcześniej. Mimo przeszkód (obecności policji oraz łańcucha założonego na drzwi) do kamienicy udało się wejść około 10 osobom. Pozostali zostali zatrzymani przez policję. Budynek otoczono taśmą.

 

Policjanci nie byli w stanie pokazać żadnego dokumentu upoważniającego ich do asystowania przy eksmisji oraz użycia przymusu bezpośredniego. Aby wyjaśnić tę sprawę, partia Zielonych wystosowała list do Komendanta Stołecznego Policji, Mirosława Schlossera. Zieloni poprosili równieżo podanie kosztów tej interwencji.

 

Drugim przedmiotem kontrowersji stało się to, że zarówno władze miasta, jak i Wojciech Karpieszuk z „Gazety Wyborczej” uważają, że odmowa przyjęcia lokalu socjalnego była kaprysem lokatorki, a sama blokada, jak pisze Karpieszuk – „populistycznym cyrkiem”. Mateusz Dallili, rzecznik Zarządu Gospodarowania Nieruchomościami dz. Śródmieście zarzuca mi, że „wstydliwie” pominęłam w rozmowie z natemat  to, że mieszkanie socjalne, które dostała lokatorka, nie tylko leży w centrum Warszawy, ale jest też wyremontowane, więc powinna być zadowolona. Do jego głosu dołącza się również Karpieszuk. Nie wspomina jednak, że lokatorka nie przyjęła mieszkania, bo wprawdzie ma ono powierzchnię 30 m², jednak tylko 15 m²to powierzchnia mieszkalna. Zaś jej ze względu na stan zdrowia zgodnie z orzeczeniem lekarskim przysługuje mieszkanie, które można podzielić na dwie części, co umożliwiałoby rehabilitację. Syn zaś, któremu Karpieszuk zarzuca mieszkanie z matką (ma 21 lat – mógłby pracować i sam wynająć mieszkanie), uczy się, a jednocześnie opiekuje chorą matką.

 

Blokowanie eksmisji, wbrew temu, co zdarza mi się czytać na różnych forach internetowych, nie jest „fajną imprezą”, podczas której świetnie się bawimy (jak wiadomo, nie ma nic przyjemniejszego niż poszarpać się z policją i dać się skopać od rana). Robimy to dlatego, że nie pozostaje nam nic innego niż reagować na bieżące nanadużycia prawa wynikające z braku miejskiej polityki mieszkaniowej.

 

Brak polityki, brak mieszkań 

 

Szersze spojrzenie na tę kwestię możemy uzyskać dzięki raportowi Potrzeby mieszkaniowe w Warszawie a budownictwo mieszkaniowe realizowane przez m.st.Warszawa  autorstwa Katarzyny Rakowskiej. Pokazuje on jak bardzo warszawska polityka mieszkaniowa nie przystaje do potrzeb mieszkanek i mieszkańców Warszawy. Raport jest pierwszym z dokumentów przygotowywanych przez Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów w ramach projektu Lokatorski monitoring warszawskiej polityki mieszkaniowej. Lokatorski monitoring nie tylko ma udostępnić nam wiedzę, którą dysponują urzędy, ale również nastawiony jest na szukanie nowych rozwiązań, które sprawiłyby, że mieszkania przestałyby być dobrem luksusowym.

 

Jak pisze Rakowska: „zapotrzebowanie na lokale mieszkalne w Warszawie przekracza sto tysięcy i z powodu starzenia się budynkóworaz zwiększania się liczby małych gospodarstw domowych wciąż rośnie”, a zasób mieszkaniowy stale maleje – mieszkania komunalne są sprzedawane właścicielom,więc znikają z miejskiej puli, a tysiące kamienic są oddawane w ramach procesu reprywatyzacji. Z kolei większość (90%) nowobudowanych lokali w Warszawie to mieszkania na sprzedaż lub wynajem na rynku komercyjnym, a średnia cena m² mieszkania w I kwartale 2012 roku wynosiła 8 tys. złotych. Sprawia to, że mieszkania są dostępne dla niewielkiej grupy osób. Jak podkreśla Rakowska, aby móc zaciągnąć kredyt na 2-pokojowe mieszkanie (o powierzchni 45 m², przeciętna cena: 367 000zł) w dwie osoby, muszą one zarabiać minimum 3 000 zł brutto, czyli 6000 bruttołącznie (4312 netto). Co przy miesięcznej racie kredytu 1 800 zł, pozostawia rodzinie 2 513 złotych miesięcznie na wszelkie pozostałe wydatki w tym czynsz,opłaty za media, transport, żywność, odzież. „Kwota pieniędzy pozostałych rodzinie po spłaceniu miesięcznej raty kredytu jest więc o wiele niższa niż minimum socjalne (dla czteroosobowej rodziny w 2011 wynoszące 3 221,48 zł) i zaledwie o 375 zł wyższa niż minimum egzystencji (czyli minimum pozwalające jedynie na biologiczne przeżycie), które dla czteroosobowej rodziny w 2011 r. wynosiło 2 193,13 zł”. Trudno więc twierdzić, że kupno mieszkania jest dostępne większości mieszkańców. Nie lepiej jest na rynku najmu. Jak pisze Rakowska: „analiza cen wynajmu mieszkań na rynku komercyjnym prowadzi do podobnie pesymistycznych wniosków. Mimo że w ciągu ostatnich dwóch lat widać duży spadek cen najmu, to mieszkania na wynajem dostępne na rynku nadal są bardzo drogie. W 2011 r. średnia cena wynajmu jednopokojowego mieszkania wynosiła 1 600 zł, dwupokojowego – 2 300 zł, trzypokojowego – 3 350 zł, a czteropokojowego – 4 400zł".

 

Rozwiązaniem mogłyby być mieszkania komunalne, ale stanowią one jedynie niecałe 11% zasobu mieszkaniowego w Warszawie, a ich liczba zmniejsza się o 2 500 rocznie. W ciągu czterech lat objętych monitoringiem liczba lokali spadła o 7 705. Wzrosła natomiast liczba lokali socjalnych czyli substandardowych (o 1 493). Spora część z nich to dawne lokalne komunalne, które ze względu na zły stan zostały przekształcone na lokale socjalne. Jak czytamy w raporcie: „spadkowi liczby mieszkań komunalnych towarzyszy względnie stała liczba rodzin oczekujących na najem lokalu z miejskich zasobów. Na koniec 2010 r. w kolejkach oczekiwało 4925 rodzin, w których żyły 12 842 osoby. Rok później było to 4 805 rodzin”. Jednocześnie spada liczba liczba rodzin oczekujących na najem lokalu komunalnego na czas nieoznaczony. „Wyraźny spadek liczby oczekujących rodzin zanotowano w2010 r. Prawdopodobnie jest to wynikiem wejścia w życie Uchwały Rady m. st.Warszawy z dnia 9 lipca 2009, która wprowadziła nowe kryteria dochodowe dla osób ubiegających się o najem mieszkania z zasobów komunalnych”. Każe to podejrzewać, że mniejsza liczba osób oczekująca na mieszkanie (kolejka do najmu zmniejszyła się aż o 423 rodziny, w których żyje 1189 osób) nie wynika ze zmiany ich sytuacji, ale z weryfikacji wniosków i dochodów osób zgodnie z nowymi przepisami.

 

Jak podkreśla Rakowska, zasady wynajmu mieszkań komunalnych są skomplikowane, a ich dostępność utrudniona. Aby dostać mieszkanie komunalne w Warszawie, trzeba łącznie spełniać dwa warunki: być osobą bezdomną lub zamieszkiwać w trudnych warunkach mieszkaniowych (tj. zamieszkiwać – za zgoda właściciela – w lokalu, gdzie na osobę przypada nie więcej niż 6 m² powierzchni mieszkalnej lub wpomieszczeniach nie nadających się na stały pobyt ludzi). Jednocześnie średni miesięczny dochód na osobę w gospodarstwie domowym nie może przekraczać minimum dochodowego (w gospodarstwie wieloosobowym 1278,69 zł na osobę, a jednoosobowym 1758,20 zł). Sprawia to, że pomoc mieszkaniową ze strony miasta można uzyskać jedynie, jeśli ktoś znajdzie się w skrajnej sytuacji mieszkaniowej.

 

Autorka raportu podkreśla, że konieczne jest przeciwdziałanie ubytkowi zasobu komunalnego na skutek sprzedaży lokali ireprywatyzacji (zwracania budynków spadkobiercom przedwojennych właścicieli i osobom, które skupiły roszczenia), intensyfikacja budownictwa mieszkaniowego do poziomu gwarantującego nie tylko utrzymanie istniejącego zasobu, ale także jego rozwój, oraz zagwarantowanie większej liczbie osób prawa do ubiegania się o najem lokalu komunalnego poprzez zmianę obowiązujących kryteriów.

 

Jednak same rekomendacje zawarte w raporcie mogą nie wystarczyć. Nie ma co liczyć na to, że polityka mieszkaniowa zmieni się samoistnie, bo wciąż władze większości miast w Polsce nie traktują jej priorytetowo, a tam, gdzie staje się priorytetem – jak w Łodzi  – istnieją poważne obawy, że nie ma ona na celu poprawienie losu mieszkanek i mieszkańców miasta, ale jedynie wyglądu budynków i stanu budżetu. Zamiast debaty o polityce mieszkaniowej obserwujemy zwiększającą się liczbę eksmisji i nasilanie się represji wobec osób, które próbują je blokować. Póki władze miast nie poczują, że my jako mieszkańcy i mieszkanki nie godzimy na taką politykę, nie można liczyć na zmianę. Dlatego właśnie musimy blokować eksmisje, publikować raporty i masowo protestować przeciwko brakowi polityki mieszkaniowej.

 

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij