Miasto

Dziewczyny nie mają poważnych życiowych alternatyw, nawet na uczelni

Rozmowa z Ewą Bińczyk i Aleksandrą Derrą.

Monika Szlosek: Gender studies w Toruniu ruszyły w 2011 roku. Dlaczego walczyły panie o stworzenie tych studiów w naszym mieście? Są przecież „gendery” na uczelniach, do których z Torunia nie jest tak daleko.

Ewa Bińczyk: Przede wszystkim gender studies w Toruniu mają wyjątkowy profil w porównaniu z innymi. Są to studia społeczno-kulturowe, warsztatowe. Zależało nam na stworzeniu studiów gender, które nie będą się opierały na zajęciach z analizy literatury czy psychoanalizie, a nacisk położymy raczej na kwestie nam bliskie, z zakresu antropologii czy socjologii. W przyszłym roku zaplanowałyśmy delikatną modyfikację programu. Włączymy do niego zajęcia z psychologii, antropologii medycznej, badań politologicznych. Pozostaną w nim także cztery warsztaty.

A dlaczego Toruń? Miałyśmy sygnały ze strony studentów, że takie studia są potrzebne. Te sygnały docierały na przykład za pośrednictwem uczestników wykładu, który prowadzi Ola.

Jaki to wykład?

Aleksandra Derra: Jest to ogólnouniwersytecki wykład z feminizmu. Właśnie kończy się trzecia edycja i jest spore zainteresowanie. Studenci bardzo licznie się stawiali, nawet wtedy, kiedy nie był obowiązkowy. Okazało się, że tą tematyką interesuje się spora grupa ludzi. Dlaczego w Toruniu? Uniwersytet Mikołaja Kopernika zasługuje na to, aby pewne kierunki, które są dziś już klasyczne, na tym uniwersytecie się znalazły. Jest więc miejsce dla kognitywistyki, jest też miejsce dla gender studies – wydało nam się to oczywiste. Bardzo wspierał nas dziekan Wydziału Humanistycznego, prof. Andrzej Szahaj, co zawsze podkreślam, bo wsparcie to było dla nas ważne.

Ewa Bińczyk: Miałyśmy też nadzieję, że wśród naszych słuchaczy i słuchaczek będą osoby niezwiązane z akademią, z lokalnego środowiska, dla których ta wiedza może być użyteczna w pracy socjalnej czy kulturalnej.

Właśnie o to chciałam zapytać. Kto uczestniczy w zajęciach? Studenci czy może osoby niezwiązane z uniwersytetem?

Ewa Bińczyk: Jest to bardzo zróżnicowana i zgrana grupa, co bardzo mi się podoba. Jest kilka osób związanych z akademią, np. dziewczyny ze studiów doktoranckich, są również osoby pracujące w korporacjach, które dla przyjemności i własnego rozwoju zdecydowały się na podjęcie studiów.

Aleksandra Derra: Są to osoby, które zajmują się szeroko rozumianą pracą w działach kadr, czyli tym, co się dziś szumnie nazywa „human resources”. Chcą wykorzystywać zdobytą wiedzę w swojej pracy z ludźmi. Są też ludzie z instytucji samorządowych, przedsiębiorczynie, jest słuchaczka z ZUS-u. Grupa jest bardzo różnorodna, w większości niepracująca naukowo

Ewa Bińczyk: Jest jedna pani, która ma własne przedsiębiorstwo. Założyła sobie, że przez rok studiuje coś niezwiązanego z pracą. Kolejny rok poświęci na lektury, następny na zupełnie inny kierunek. To imponujące.

Odnoszę wrażenie, że gender studies stały się modne.

Aleksandra Derra: Może to wynikać ze specyfiki pani środowiska. Te studia ruszyły, kiedy ich cena została dostosowana do lokalnych warunków. Główną przeszkodą dla większości osób był właśnie fakt, że są to studia płatne. Przypuszczam, że gdyby to mogła być specjalizacja w ramach jakiegoś kierunku studiów, zainteresowanie byłoby dużo większe.

Ewa Bińczyk: To nasze marzenie, żeby w Instytucie Filozofii stworzyć studia licencjackie sprofilowane w ten sposób.

Kiedy studia ruszały, w „Gazecie Wyborczej” ukazał się wywiad z prof. Andrzejem Zybertowiczem, zaproszonym do wygłoszenia wykładu na gender studies. Prof. Zybertowicz nie jest raczej entuzjastą teorii gender. Chciałam więc zapytać o kadrę. Jakimi kryteriami kierowały się panie przy wyborze prowadzących zajęcia?

Ewa Bińczyk: Prof. Zybertowicz został poproszony o wygłoszenie wykładu gościnnego. Modyfikując program, aby dostosować go do niższej ceny, zrezygnowałyśmy z wykładów gościnnych i z tego powodu właśnie nie ma w nim już prof. Zybertowicza. Mamy jednak kontakt na radzie wydziału, gdzie na przykład podczas dyskusji o rozszerzeniu definicji młodego naukowca – chodziło o to, żeby założone 35 lat  wydłużać o urlopy wychowawcze, macierzyńskie – pan profesor zawsze nas popierał.

Aleksandra Derra: Zaproszenie ludzi, którzy nie kojarzą się z badaniami feministycznymi, miało rozwiązać dwie kwestie. Po pierwsze, gender studies to nie są badania dotyczące kobiecości; naszą ambicją jest, aby włączać z roku na rok badania nad męskością. Służą temu spotkania w toruńskim CSW: żeby pokazać, że chodzi nie tylko o kobiecość. W dyskusji z prof. Zybertowiczem zgadzamy się co do pewnych kwestii mimo odmiennych poglądów politycznych, np. w sprawie wsparcia dla rodzin – z tym postulatem zgodzi się zarówno wiele środowisk lewicowych, jak prawicowych. Właśnie o to chodzi. Traktujemy te studia jako platformę dyskusji.

Ewa Bińczyk: Program został pomyślany tak, żeby studia pokazywały mechanizmy wykluczenia społecznego i mechanizmy pozwalające je minimalizować.

Według mnie w programie brakuje edukacji seksualnej.

Ewa Bińczyk: Mamy wykład z etyki seksualnej.

28 czerwca zaplanowały panie kolejne spotkanie w CSW: pokaz filmu Kobiety w elitach społecznych i dyskusję pt. Instytucje nieprzyjazne matkom i dzieciom. Jaki charakter mają te spotkania?

Ewa Bińczyk: Chciałybyśmy zwrócić uwagę, także władzom uczelni, na pewne kwestie genderowe związane z życiem uniwersytetu. Takim trudnym tematem są np. wybory miss UMK, które uważamy za problematyczne.

Aleksandra Derra: Film, który wyświetlimy, pokazuje kobiety z wyższych sfer społecznych, w których życiu zawodowym po urodzeniu dziecka wszystko się zmienia. Nawet mimo sporej dozy życzliwości ze strony ich partnerów. Nie ma mechanizmów systemowych, które by wspierały kobiety w macierzyństwie, jeśli chce się je – bądź trzeba – pogodzić z pracą zawodową.

Wybory miss UMK budzą spore kontrowersje, nie tylko na naszym uniwersytecie. Czy były podejmowane interwencje w tej sprawie?

Ewa Bińczyk: Próbowałyśmy się rozeznać, kto jest inicjatorem tego wydarzenia. Jak się okazuje, są to sami studenci. Jest to jedna z flagowych imprez samorządu. Cały rok samorząd pracuje głównie nad wyborami miss i juwenaliami. Bilety sprzedają się jak ciepłe bułeczki, zawsze cała aula jest pełna publiczności. Próbowałyśmy rozmawiać z samorządem i z dziewczynami, które brały udział w konkursie. Dla studentów i myślę, że dla rektora, który otwierał jedną z gali, jest to po prostu zabawa. Rektor podkreślał, że studia to także rozrywka.

Półnagie dziewczyny to rozrywka?

Aleksandra Derra: Okazało się, że jesteśmy z Ewą dziwne, bo widzimy w tym problem. Dla większości nie ma to większego znaczenia lub jest po prostu fajną rozrywką zorganizowaną od początku do końca przez studentów. Co samo w sobie jest cenne, biorąc pod uwagę dzisiejszą niewielką aktywność studentów.

Poświęciłam zajęcia omówieniu kwestii mitu piękna i wyglądu kobiet w przestrzeni publicznej oraz ostatniej edycji miss UMK. Większość studentów była absolutnie przeciwna temu, aby takie imprezy odbywały się na uniwersytecie. Nie chcieli utożsamiania wartości promowanych na takich wyborach z uniwersytetem. Jest naprawdę niesmacznym żartem twierdzenie, że to konkurs osobowości, w sytuacji gdy na zdjęciach uczestniczki przedstawia się w pozach o wyraźnie seksualnym charakterze i wydźwięku. Mają szeroko rozstawione nogi, wydymają półotwarte usta, innymi słowy są pokazane w sposób, który od lat jest krytykowany w teoriach feministycznych za to, że utwierdza uprzedmiotowienie kobiet jako obiektów seksualnych.

Ewa Bińczyk: Dziewczyny mają możliwość podania krótkiej notki o sobie. Jest w niej niewiele miejsca na to, aby cokolwiek sensownego napisać. Na starcie skazuje się uczestniczki na to, że sa potem ocenianie jako półidiotki. Podczas gali kandydatki na miss odpowiadają tylko na krótkie pytania, na przykład dotyczącego tego, ile pięter ma rektorat. Nie oszukujmy się, tutaj nie chodzi o osobowość. Chodzi o cielesność tych dziewczyn zaprezentowaną w określonej wersji.

Aleksandra Derra: Chciałybyśmy podkreślić, że nikogo tutaj nie obwiniamy, przede wszystkim zupełnie nie obwiniamy kobiet, które tam występują. W pewnym sensie część z nich zyskuje pewność siebie i wykorzystuje ją. Poznaje w działaniu model, który dobrze się sprawdza jako nośnik władzy kobiet w kulturze. Natomiast systemowo jestem absolutnie przeciwna temu, żeby uniwersytet firmował coś takiego.

Ewa Bińczyk: Sytuacja wygląda tak, że jest to jeden z najpoważniejszych kanałów szybkiego sukcesu dla dziewczyn. Nie powinniśmy się więc im dziwić, że próbują zdobyć niezależność, pieniądze, przyszłą pracę w taki właśnie sposób. Nie mają poważnych alternatyw, nawet na uczelni. Czego dowiadują się studentki i studenci pierwszego roku, widząc uczelnie oklejone plakatami miss UMK?

Jednak co roku jest taka sama liczba kandydatek na miss.

Aleksandta Derra: Co roku potwierdza się schizofreniczność modelu sprowadzającego kobiety do wyglądu. Z jednej strony kultura domaga się od kobiet, aby w określony sposób wyglądały, a kiedy już realizują ten wzorzec, są określane jako puste pudła, które spędzają czas na strojeniu się. W żadnej sytuacji nie są traktowane podmiotowo. To błędne koło, z którego nie można wyjść. Protestuję przeciwko temu, żeby uniwersytet się do tego dokładał.

Ewa Bińczyk: Chciałabym jednak, aby nie utożsamiać gender studies z projektem jednowymiarowym, dotykającym wyłącznie sfery obyczajowej. Feminizm czy krytyka genderowa w Polsce powinny dotyczyć kwestii politycznych i przede wszystkim ekonomicznych. Należy koncentrować się przede wszystkim na wykluczeniu i trudnej sytuacji szerokich mas kobiet z klas niższych, które w Polsce muszą walczyć o zabezpieczenie bytu materialnego dla siebie i swoich dzieci, a nie dyskutować wyłącznie o wolności bogatych, wykształconych kobiet pochodzących z elit.

 

Dr Ewa Bińczyk – absolwentka filozofii oraz socjologii na UMK w Toruniu. Zajmuje się filozofią nauki, studiami nad nauką oraz technologią, jak również filozofią współczesną. Jest autorką książek Socjologia wiedzy w Biblii (2003) oraz Obraz, który nas zniewala (2007), Technonauka w społeczeństwie ryzyka. Filozofia wobec niepożądanych następstw praktycznego sukcesu nauki (2012). Kierowniczka Podyplomowego Studium z zakresie Gender w IF UMK.

Dr Aleksandra Derra – filozofka, tłumaczka, filolożka. Pracuje w Zakładzie Filozofii Współczesnej Instytutu Filozofii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Autorka książki Odsłonić tajemnicę znaczenia. Eseje z filozofii języka (2011).

Zapraszamy na drugie spotkanie z cyklu „Płeć w kulturze”: pokaz filmu Kobiety w elitach społecznych (reż. Anna Grzelewska) oraz dyskusję Instytucje nieprzyjazne matkom i dzieciom z udziałem Anny Czerwińskiej (wykładowczyni Gender Studies IF UMK, wiceprezeski Feminoteki), Anny Wróblewskiej-Zawadzkiej (Nieformalna Grupa Inicjatywna, Bydgoszcz) oraz prorektora UMK ds. Badań Naukowych i Informatyzacji prof. Włodzisława Ducha. Dyskusję poprowadzą dr Ewa Bińczyk i dr Aleksandra Derra.

28 czerwca, piątek, godz. 18.00, CSW Znaki Czasu w Toruniu

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij