Miasto

Awantura o Dziulę, czyli o sprawie Wandy Zieleńczyk

Kim była Wanda Zieleńczyk i czy faktycznie można wymieniać ją jednym tchem z Bierutem i Dzierżyńskim?

Magdalena Grochowska w swoim reportażu opublikowanym kilka lat temu w „Dużym Formacie” tak pisze o Irenie Sendlerowej: „Jest początek lat 30. Irena studiuje polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Działa w lewicującym Związku Młodzieży Demokratycznej. Na wykładach stoi – na znak protestu wobec getta ławkowego dla Żydów. Bojówkarz ONR-u szturcha pałką jej przyjaciółkę: – Dlaczego stoisz? – Bo jestem Żydówką. – A dlaczego ty stoisz? – Bo jestem Polką – odpowiada Irena i dostaje od ONR-owca w twarz”.

Koniec II Rzeczpospolitej nie był rajem, zwłaszcza dla Żydów. Zaraz potem przychodzi wojna i jest jeszcze gorzej. Wtedy przyjaciółką Ireny Sendlerowej zostaje dwudziestoletnia, zaangażowana dziewczyna, prowadząca na warszawskiej Ochocie świetlicę dla dzieci – Wanda Zieleńczyk. Dziula, bo tak mówili o Wandzie jej znajomi, szybko staje się ważną osobą dla mieszkańców pobliskiego warszawskiego getta. W książce Matka dzieci Holocaustu Anny Mieszkowskiej, Sendlerowa wspomina: „Bezcenną wartością koła były kontakty z Wandą Zieleńczyk. Ta wspaniała działaczka, komunistka, interesowała się żywo pracą ideową młodzieży getta. Do mieszkania jej rodziców przy ulicy Koszykowej zanosiłam różne materiały o życiu i działalności kół młodzieżowych z Żydowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej”. 

Urodzona w Warszawie w zasymilowanej rodzinie pochodzenia żydowskiego, Wanda Zieleńczyk była kuzynką Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, z którym należała do Związku Młodzieży Socjalistycznej „Spartakus”. Uczyła się w 10 Gimnazjum Żeńskiego im. Królowej Jadwigi i udzielała w 14 Warszawskiej Żeńskiej Drużynie Harcerskiej, skąd przypuszczalnie trafiła do Szarych Szeregów. Po śmierci Hanny Szapiro w marcu 1943 roku weszła w skład kolegium pisma „Walka Młodych”, gdzie publikowała głównie wiersze i piosenki, co stanowiło kontynuację jej przedwojennych zainteresowań, kiedy to pisała melodie do wierszy Broniewskiego i próbowała dostać się do konserwatorium. 

Ciekawym rozdziałem jej krótkiej biografii jest znajomość z ks. Twardowskim. W książce Ksiądz Paradoks Magdaleny Grzebałkowskiej ks. Twardowski nazywa Wandę Zieleńczyk „sympatią”. Wiadomo, że chadzali razem na długie spacery: on przekonywał ją do religii, ona jego – do myśli komunistycznej. „Były to czysto teoretyczne i śmieszne dyskusje” – opisywał tę znajomość po latach. W pierwszym tomie wspomnień księdza pt. Autobiografia. Myśli nie tylko o sobie czytamy: „Dowiedziałem się, że gestapo aresztowało Dziulę razem z rodzicami. […] Okazało się, że rodzina Zieleńczyków ukrywała u siebie w mieszkaniu Żyda i że ten człowiek popełnił samobójstwo. Wydało się wtedy, że udzielili mu schronienia. Rodzina Zieleńczyków była sama pochodzenia żydowskiego, ale gestapo o tym nie wiedziało”. 

W 1942 dwudziestodwuletnia Zieleńczyk działała w młodzieżowych kręgach PPR, gdzie zajmowała się drukiem i kolportażem podziemnej prasy lewicowej. Łatwo można określić ją mianem „idealistki” – tyle daje się odczytać z jej nielicznych zachowanych tekstów, jak Pieśń partyzantów (przemianowana później na Marsz Gwardii Ludowej). O jej młodzieńczych poglądach wspomina także Józef Lewandowski, historyk piszący o K. K. Baczyńskim. Wiemy, że z pewnością sprzeciwiała się konstytucji kwietniowej i tendencjom autorytarnym schyłkowej II RP. 

W czasie wojny pracowała z dziećmi w świetlicy na Rakowcu. Prawdopodobnie przez miesiąc, dwa, należała do Związku Walki Młodych, wg IPN „nieformalnej i nielicznej” grupy założonej w lipcu 1943 roku. Miesiąc później Wanda Zieleńczyk już nie żyła. Złapana przez gestapo, była więźniarką Serbii, zakładu karnego dla kobiet sąsiadującego z Pawiakiem, gdzie w sierpniu 1943 została rozstrzelana z siostrą i matką. Miała wtedy 23 lata. 

Dziś pamięć o młodej aktywistce jest bardzo słaba, choć Dziula ciągle jest patronką Szkoły Podstawowej nr 189 w Łodzi. I oto prawie 70 lat po zamordowaniu poetki przez hitlerowców, do gabinetu dyrektora SP 189 wkraczają działacze Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR) i Młodzieży Wszechpolskiej z zamiarem zrobienia porządku z tzw. reliktami komunizmu. Ich wiedzę o życiu patronki trudno nazwać pogłębioną. W trakcie rozmowy stawiają poetkę w jednym rzędzie z Hitlerem i Stalinem. Dyrektor szkoły im. Zieleńczyk, Mirosław Drabent, grzecznie wyprasza narodowców z gabinetu. Zaczynają się internetowe pogróżki: „Szanowny pan dyrektor nie zdaje sobie sprawy z siły łódzkiego nacjonalizmu i jeszcze nie wie, na co musi się przygotować w związku ze sprawą Wandy Zieleńczyk”. 

Powstaje paszkwilancki list autorstwa ONR i Młodzieży Wszechpolskiej, który bez zająknięcia  publikują łódzkie gazety. Nikt nie fatyguje się, żeby wcześniej sprawdzić deklaracje o posiadaniu przez autorów informacji, z których „ewidentnie wynika”, że dwudziestoletnia poetka „była agenturą sowiecką, która oprócz walki z Niemcami miała niszczyć polskie podziemie niepodległościowe, a w szczególności jednostki Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych”. W imię honoru, ojczyzny i historycznej racji Dziuli zostaje przypięta etykieta czerwonej zbrodniarki wymienianej jednym tchem z Bierutem i Dzierżyńskim. 

Co stałoby się z Wandą Zieleńczyk, gdyby nie została stracona? Jak potoczyłyby się jej powojenne losy? Nie wiadomo. Nie wszystkich ludzi o poglądach komunistycznych powojenny system witał z otwartymi ramionami, niektórzy – jak Aleksander Wat – ledwie uszli z życiem z sowieckich więzień. Inni nie mieli nawet tyle szczęścia. Po żadnej ze stron nie brakowało też koniunkturalistów, o czym świadczy postać pochodzącego z Łodzi Bolesława Piaseckiego, przed wojną faszyzującego członka ONR i przywódcy Ruchu Narodowo-Radykalnego Falanga, który w PRL należał do najwyższych szczebli władzy – był posłem na Sejm i członkiem Rady Państwa. 

Czy Wanda Zieleńczyk powinna być patronką łódzkiej szkoły? To już odrębne pytanie. Być może nie jest postacią na tyle znaczącą dla Łodzi, co na przykład zasłużona dla łódzkiej pedagogiki Helena Radlińska, Eugeniusz Ajnenkiel – historyk, popularyzator dziejów Łodzi, Antoni Purtal – bojownik PPS i wiceprezydent Łodzi w 1939 roku, czy Maria Rogowska-Falska, działaczka społeczna i współpracowniczka Janusza Korczaka. O tym jednak powinni zadecydować sami uczniowie wraz z dyrektorem i nauczycielami, nie zaś organizacje takie, jak Młodzież Wszechpolska czy ONR, które kiedyś dały polskiej edukacji ławkowe getta, nienawiść i segregację, a dziś chcą jej podarować swoje szczere i głębokie nieuctwo.

O sprawie pisała łódzka GW, która opublikowała fragment listu Michała Gauzy   

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij