Gospodarka

Gdy zwycięzca bierze wszystko, wszyscy tracą

Jeff Bezos

Dominacja „wielkich, antykonkurencyjnych, uzależniających i szkodliwych dla demokracji” cyfrowych koncernów produkuje wyłącznie przegranych. Amazona i spółkę trzeba wreszcie uregulować.

Amazon jest tu oczywiście metaforą czterech platformowych gigantów, znanych także pod skrótem GAFA: Google, Apple, Facebook i Amazon. Przedsiębiorstwo to jest największą platformą handlową Europy, z obrotem dwukrotnie większym, niż wykazuje dwudziestu kolejnych konkurentów łącznie. Kiedy jego prezes zarabiał w 2017 roku 2,16 miliona dolarów na godzinę, jego pracownicy mieli być wdzięczni za ustawową płacę minimalną, która w Unii Europejskiej wynosi od 1,42 do 11,27 euro za godzinę.


W 2017 roku Amazon miał globalny obrót wielkości około 210 miliardów euro, o 31 procent więcej niż rok wcześniej. Firma zatrudnia na całym świecie ponad 600 tysięcy pracownic i pracowników. Z kapitalizacją na poziomie ponad 730 miliardów euro należy do najbardziej wartościowych spółek notowanych na giełdzie. Zysk przedsiębiorstwa wyniósł około 11 miliardów euro, ale za sprawą układu z luksemburskim nadzorem finansowym w latach 2003–2014 Amazon nie płacił podatków od 75 procent swego obrotu.

Rahim Blak w Amazonie, czyli rzecz o rynku pracy i reklamie

Na dłuższą metę ekonomia platformowa zagraża stabilności oraz stanowi budżetów państw, w których koncerny faktycznie zarabiają pieniądze, ale nie płacą podatków. Jest niebezpieczna także z punktu widzenia spójności społecznej. Jeśli bowiem Unia Europejska chciałaby odzyskać zaufanie swych obywatelek i obywateli, ciężary muszą zostać rozłożone bardziej sprawiedliwie.

Prawo konkurencyjne UE daje pewien punkt zaczepienia, by poskromić platformowych gigantów: Komisja Europejska zobowiązała Amazona do zapłaty zaległego podatku na kwotę 250 milionów euro, Google zaś – do zapłacenia aż 13 miliardów euro. Szkody dla budżetu to jednak tylko jedna strona medalu. Druga to wyzysk pracowników i niszczenie konkurencji rynkowej przez nieuczciwe praktyki biznesowe. Wreszcie nie bez znaczenia są skutki środowiskowe: od nadmiernego zużycia opakowań po niszczenie zwracanych, zupełnie nowych towarów.

Amazon generuje obroty na cztery sposoby: jako jeden z największych sklepów internetowych, jako organizator zdecydowanie największego rynku online dla stron trzecich, jako jeden z największych oferentów usług sieciowych oraz jako dostawca zamówionych towarów. W przypadku niektórych grup produktów koncern jest tak silny, że niezależni sprzedawcy zdani są na rynek Amazona, aby w ogóle móc dotrzeć do klientów. Wiele wskazuje na to, że Amazon stosuje rozmaite strategie, aby samą swą rynkową siłą wypierać innych z rynku, np. przez oferowanie kopii produktów czy zaniżanie cen.

Sprzedawcy stawiają jednak opór. W efekcie licznych skarg toczy się obecnie kilka postępowań przeciw Amazonowi w sprawie konkurencji. Niemiecki Urząd Antymonopolowy już w 2018 roku otworzył postępowanie w sprawie takich nadużyć, a rok później poszedł w jego ślady austriacki Federalny Urząd Konkurencji. Jak jednak mają się sprawy z zatrudnionymi w firmie?

Znikając pomiędzy regałami [reportaż z Amazona]

czytaj także

Gwałtowny wzrost Amazona dokonuje się kosztem pracowników oraz systemów zabezpieczenia społecznego w krajach, gdzie funkcjonuje. Według raportów międzynarodowej organizacji zrzeszającej związki zawodowe sektora usług, UNI Global Union, strategia koncernu opiera się na brutalnej pracy na akord, wykonywanej pod stałą kontrolą z zastosowaniem najnowocześniejszych technik nadzoru. W czasie 10-godzinnej zmiany zatrudnieni przechodzą od 16 do 20 kilometrów i przenoszą łącznie 50 ton kartonów dziennie. Oczekuje się od nich, że w ciągu godziny odprawią 300 paczek; przerwy w pracy często ledwie starczają na wyjście do toalety. W ciągu trzech lat wskutek wypadków lub przeciążenia pracą tylko w jednym zakładzie Amazona 600 razy wzywano karetki pogotowia. 87 procent zatrudnionych odczuwało trwałe bóle spowodowane wykonywanymi w pracy czynnościami.

Gwałtowny wzrost Amazona dokonuje się kosztem pracowników oraz systemów zabezpieczenia społecznego w krajach, gdzie funkcjonuje.

Amazon sprytnie wykorzystuje możliwości prawne. UNI Global Union wskazuje, że osoby zatrudnione czasowo lub pracowników agencyjnych zatrudniano jako łamistrajków. Środki ochrony pracowników zredukowano do minimum. Dzięki przypisaniu się do najbardziej korzystnych porozumień branżowych (tzw. sector shopping) koncern może wypłacać najniższe z możliwych wynagrodzenia minimalne. I tak np. w Niemczech firma deklaruje się jako przedsiębiorstwo logistyczne, aby móc obejść wyższe wynagrodzenia wynegocjowane przez sektor handlowy, z kolei we Francji działa jako drobny handel detaliczny.

Niemiecki związek zawodowy ver.di zorganizował 2 maja strajki w wielu miejscach właśnie dlatego, że Amazon nie płaci wynegocjowanych przez branżę wynagrodzeń. Wzorem dla tych akcji są Włochy, gdzie w 2018 roku po raz pierwszy zawarto z Amazonem porozumienie zbiorowe dotyczące płac, pracy zmianowej i czasu pracy. UNI Global Union udało się z kolei, poprzez sieć 14 krajów, założyć „UNI Global Amazon Alliance“.

Unijne prawo o ochronie konkurencji jest zawarowane dotkliwymi sankcjami, które mają utrudniać nieuczciwą konkurencję nie tylko między przedsiębiorstwami, ale także między państwami członkowskimi. Stoi za tym przekonanie, że europejski rynek wewnętrzny może funkcjonować tylko wówczas, kiedy obydwie strony – firmy i państwa – trzymają się uczciwych reguł.

Amazon: nikt nie chce być trybem w maszynie

Im większa jednak siła rynkowa przedsiębiorstwa, tym łatwiej mu wymuszać własne (nieuczciwe) warunki na kontrahentach. Dlatego Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej przewiduje zakaz nadużywania dominującej pozycji na rynku. To dość oczywiste, że Amazon ze względu na swą potrójną funkcję – rynku obrotu, sprzedawcy i dostawcy – ma dominującą pozycję, a w handlu internetowym jego udział w rynku wynosi już ponad 50 procent. Przez efekt sieciowy oraz przewagę skali firma winduje swą pozycję jeszcze bardziej i wypiera konkurentów wedle reguły „zwycięzca bierze wszystko”. To oczywiście fatalny trend z punktu widzenia pozostałych uczestników rynku, jak również osób zatrudnionych w tej firmie. Dzięki pozycji monopolisty łatwo jest Amazonowi łamać strajki na rzecz przyzwoitych płac przez wynajem pracowników agencyjnych lub przenoszenie zakładów do innych państw członkowskich UE, gdzie płaca minimalna jest niższa.

W ciągu trzech lat wskutek wypadków lub przeciążenia pracą tylko w jednym zakładzie Amazona 600 razy wzywano karetki pogotowia.

Związki zawodowe powinny zatem wykorzystywać mechanizm postępowania w sprawie nadużycia. Komisja Europejska ma przeprowadzić rozpoznanie rynku, aby wykryć wszelkie praktyki nadużyć ze strony tego przedsiębiorstwa. Jeśli znajdą się wystarczające punkty zaczepienia, wówczas zostanie otwarte postępowanie, w którym swoje stanowisko będą mogły przedstawić strony trzecie.

Interesy zatrudnionych, podobnie jak zastosowanie właściwego porozumienia zbiorowego, a także zapewnienie przerw na wypoczynek mają znaczenie z punktu widzenia konkurencji. Uzyskiwanie nieuzasadnionych korzyści w ten sposób, że dzięki samej sile rynkowej wymusza się na innych uczestnikach rynku (w tym na zatrudnionych i konsumentach) nieadekwatne warunki, jest zabronione na gruncie artykułu 102 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. W takich przypadkach grożą kary do wysokości jednego procenta globalnego obrotu. Poza tym Komisja może nakazać dominującej na rynku firmie dekartelizację, względnie pozbycie się jakiejś części przedsiębiorstwa.

„Strajk” w Dolinie Krzemowej świata nie zbawi

Platformy elektroniczne mają te same cechy co klasyczna fizyczna infrastruktura, jak poczta, koleje, telekomunikacja czy energetyka. Tak w UE, jak i w Stanach Zjednoczonych od lat już są one poddane ścisłej regulacji. Nie dotyczy to jednak nowego sektora przedsiębiorstw GAFA, określanych często jako BAADD (skrót od ang. „wielkie, antykonkurencyjne, uzależniające i szkodliwe dla demokracji”). Z perspektywy związków zawodowych ich dekartelizacja i regulacja jest pilnie konieczna przede wszystkim dlatego, że przepaść między tymi ogromnymi koncernami i resztą się powiększa.

Ta zasada działa we wszystkich branżach, ale ekipy GAFA dotyczy szczególnie: im większa koncentracja przedsiębiorstw, tym fundusz płac, czyli udział wynagrodzeń w wartości dodanej przedsiębiorstwa, jest mniejszy. W Niemczech i we Francji spadł on o 6,5 procent, w Hiszpanii i Włoszech aż o 14 procent. Jego rewers, czyli stopa zysku, wzrosła o podobną wielkość. Model biznesowy GAFA nie przewiduje udziału zatrudnionych w korzyściach z rosnącej produktywności.

Warufakis: Google – a co my z tego mamy?

Dobrobyt dla wszystkich wymaga konkurencji dla wszystkich. Oczywiście prawo o ochronie konkurencji to za mało: wkracza dopiero wówczas, gdy oligopolistyczne struktury rynkowe już powstaną. W czasach cyfrowych rynków, gdzie „zwycięzca bierze wszystko”, gospodarka platformowa musi zostać poddana regulacjom. Tylko w ten sposób możemy powstrzymać nieokiełznaną gospodarkę supergwiazd przed produkowaniem przede wszystkim mnóstwa przegranych.

**
Susanne Wixforth jest kierowniczką działu w departamencie polityki międzynarodowej i europejskiej Federacji Niemieckich Związków Zawodowych (DGB).

Artykuł ukazał się w magazynie IPG. Publikację polskiego tłumaczenia dofinansowano ze środków Fundacji im. Friedricha Eberta. Z niemieckiego przełożył Michał Sutowski.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij