Gospodarka

Dochód obywatelski – potrzebny od zaraz?

Czym jest dochód obywatelski? Jak mógłby działać? Jakie problemy społeczne i gospodarcze byłby w stanie rozwiązać? Otwieramy debatę.

„Pracy i chleba!” – to hasło przez ponad wiek krzyczało ze związkowych i pracowniczych sztandarów. Lewicowe partie polityczne uważały wywalczenie prawa do pracy za swój największy sukces. Polska konstytucja wciąż zobowiązuje władze do prowadzenia polityki zmierzającej do pełnego zatrudnienia.

Tyle że od kilku dekad postulat prawa do pracy nie jest już tak oczywisty. Nie tylko z powodu przemian globalnego kapitalizmu – postępującej automatyzacji, która w radykalny sposób ograniczy rolę ludzi w procesach przemysłowych, czy eksportu miejsc pracy z krajów centrum do peryferii. Bardzo ważny jest także wzrost znaczenia innego rodzaju produkcji, takiej, której wytworem nie są przedmioty – pralki, lodówki, samochody – ale idee, symbole, emocje, umiejętności.

Od zawsze występowała ona w kapitalistycznej gospodarce: w końcu żeby można było produkować towary na taśmie montażowej, konieczna była praca opiekuńcza i reprodukcyjna w gospodarstwie domowym. Dziś jednak odgrywa wiodącą rolę. Czy wyszukiwanie informacji w Google’u nie jest pracą? Czy gdyby użytkownicy Facebooka nie wypełniali codziennie za darmo swoich profili, firma ta miałaby jakąkolwiek rynkową wartość? Czy autorom popularnych internetowych memów wykorzystywanych później w ogromnych kampaniach reklamowych nie należałoby się wynagrodzenie?

Ty też pracujesz w czasie wolnym

Problem z tym rodzajem produkcji polega na tym, że – w przeciwieństwie do tradycyjnie rozumianej pracy – trudno ją oddzielić od nie-pracy: czasu wolnego, hobby, przyjemności, zabawy. Trudno ją także opisać za pomocą klasycznego, przemysłowego modelu: czynności wykonywanych pod nadzorem pracodawcy, w wyznaczonym przez niego miejscu i czasie, w ramach powtarzalnych, zautomatyzowanych czynności.

Wymaga ona bowiem elastyczności. Z jednej strony sprawia to, że jest mniej hierarchiczna i rutynowa; z drugiej strony pozbawia pracowników stabilności zatrudnienia, pewności dochodu i świadczeń socjalnych – czyli wszystkiego, co gwarantował tradycyjny model pracy.

Najwyższy więc czas, żebyśmy przemyśleli dotychczasową koncepcję pracy, a także polityki społecznej, w której świadczenia związane są z pracą. Może nie chodzi już o to, żebyśmy wszyscy mieli prawo do pracy (bo tak czy inaczej wszyscy pracujemy) – ale żeby zagwarantować nam prawo do dochodu, niezależnie od tego, czy to, co robimy, spełnia kryteria starego modelu „pracy”.

Teoria minimalnego dochodu gwarantowanego czy też dochodu obywatelskiego istnieje już od kilkudziesięciu lat. Mógłby on przyjąć na przykład formę świadczenia wypłacanego każdemu obywatelowi co miesiąc albo negatywnego podatku dochodowego. Zwolennicy tej teorii twierdzą, że w ten sposób nie tylko można by „rozliczyć” wkład, jaki każdy wnosi w społeczny proces tworzenia bogactwa, ale także zracjonalizować politykę społeczną. Można by też chronić pracowników przed niebezpieczeństwami prekariatu w sytuacji, gdy pracodawcy coraz częściej potrzebują elastycznej, zatrudnianej od projektu do projektu siły roboczej.

Dochód obywatelski – kolejna akademicka fanaberia?

Przez długi traktowano ideę dochodu obywatelskiego jako ciekawostkę. Zresztą na początku wcale nie kojarzono jej z lewicą – zwolennikiem minimalnego dochodu gwarantowanego (w formie negatywnego podatku dochodowego) był ojciec ekonomii neoklasycznej Milton Friedman. Dziś jednak ten temat coraz szerzej wkracza do debaty publicznej. W wielu krajach pojawiają się mechanizmy, takie jak fundusz równych szans w Wielkiej Brytanii czy system stypendium rodzinnego w Brazylii, które częściowo realizują logikę stojącą za dochodem obywatelskim.

W Polsce, gdzie umowa o pracę jest w coraz większym stopniu przywilejem (zwłaszcza dla pokolenia dzisiejszych trzydziestolatków i młodszych), gdzie coraz więcej ludzi pracuje na „umowach śmieciowych”, bez ubezpieczenia społecznego i zdrowotnego, dyskusja o dochodzie obywatelskim jest bardzo potrzebna. Dlatego zaczynamy debatę w „Dzienniku Opinii”.

Zapytamy ekonomistów, socjolożki, ekspertki od polityki społecznej i czołowych polskich polityków, czym jest dochód obywatelski, jak mógłby działać, jakie problemy społeczne i gospodarcze byłby w stanie rozwiązać. W rozmowach, esejach i ankietach postaramy się oświetlić ten problem z różnych perspektyw. Nie chcemy też ukrywać teoretycznych i praktycznych komplikacji, jakie ze sobą niesie – wątpliwości zgłaszanych przez ekonomistów, którzy nie wierzą w konkurencyjność gospodarki opartej na dochodzie gwarantowanym, czy przez działaczy i teoretyków lewicy, dla których prawo do pracy ciągle pozostaje żywotnym hasłem.

Idea dochodu obywatelskiego może być najpoważniejszym tematem polityki społecznej najbliższych dekad. Już teraz powinniśmy zacząć myśleć o nim poważnie.

CZYTAJ DEBATĘ DZIENNIKA OPINII:

Ryszard Szarfenberg: Dochód obywatelski to nie utopia

Agata Młodawska: Czy dochód obywatelski pomoże kobietom

Piotr Szumlewicz: To nie nowe świadczenie, to reowlucja

Jacek Warda: MDG, czyli miecz na gordyjskie węzły

Jan Dzierzgowski: Powszechny dochód gwarantowany – idea lewicowa czy liberalna?

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij