Feminizacja biedy, working poor, praca opiekuńcza kobiet – o tym nie usłyszycie od Henryki Bochniarz
Już wiemy: etatów nie będzie! Na nic wysiłki związków zawodowych, analizy o milionach Polek i Polaków opuszczających Polskę, na nic obietnice stworzenia państwa przyjaznego rodzinom. Henryka Bochniarz dekretuje, że etatów po prostu w Polsce nie będzie.
Taka jest przyszłość. „Przestarzały model” został zdefiniowany. Nie pozostaje wam nic innego, młodzi, starzy, przepracowani, kombinujący jak związać koniec z końcem, jak pogodzić się z tą przyszłością i dostosować. Sami rozumiecie.
Poźna pobudka
Wywiad Grzegorza Sroczyńskiego z Henryką Bochniarz w „Gazecie Wyborczej” pewnie niejednemu podniósł ciśnienie. Jest w sumie odświeżający w swojej szczerości. Ekonomia przestaje być w Polsce sferą świętą, zaczynamy móc o niej dyskutować z punktu widzenia wartości, różnych możliwych rozwiązań, a biznesmeni zaczynają być widziani jako pewna grupa interesów, a nie bogowie-pracodawcy. Jest to jednak przebudzenie bardzo późne.
Cały wywiad jest w zasadzie sporem o to, czy warunki dla przedsiębiorców są w Polsce dobre, czy złe i jak można je porównać do reszty Europy. Ale też sporem o rolę państwa – czy jest irytującym, wścibskim urzędnikiem, czy też środowiskiem, w którym funkcjonuje i biznes, i praca i inne ludzkie zajęcia ograniczone przez prawa i materialność.
Czasem wychodzi to całkiem zabawnie, bo Bochniarz przedstawia grupę, którą reprezentuje Lewiatan jako pokrzywdzonych herosów, nie zważając na dane na temat zysków i dochodów. Czasem wychodzi strasznie, kiedy dowiadujemy się jakie szefowa Lewiatana ma poglądy na szpitale – są to po prostu źle prowadzone firmy. Według tej rynkowej logiki należy chyba zamknąć wszystkie szpitale poza Warszawą, bo to się nie opłaca i leczyć tylko mieszkańców Wilanowa.
Gospodarka bez kobiet?
Mnie interesuje coś więcej: jak projekt gospodarki według Henryki Bochniarz wpływa na los kobiet w Polsce? To pytanie warto zadać, również dlatego, że Bochniarz jest jedną z liderek Kongresu Kobiet i zasiada w jego Radzie Programowej.
Wizja państwa, pracy, biznesu, który proponuje szefowa Lewiatana to wizja państwa, w którym liczy się tylko zysk. Odnajdą się w niej chyba tylko te kobiety, które są już tak bogate, że cały świat usług publicznych potrafią zastąpić sobie swoimi pieniędzmi. Od pracodawcy już nie zależą, bo same nim są. Kolejka u ginekologa czy pediatry ich nie obchodzi, bo leczą się prywatnie. Przedszkola ani żłobka nie potrzebują, bo stać je na nianię. I tak dalej.
To zdecydowanie rozważania z nurtu feminizmu trzeciej fali – jest jasne, że nie wszystkie kobiety mają te same interesy, a podpis „działaczka feministyczna” niekoniecznie oznacza, że dwie osoby, uważające się za feministki mają ze sobą cokolwiek wspólnego. Bardzo ciekawe jednak co z tą deklaracją ideową zrobią członkinie Kongresu Kobiet?
Ideał kobiety, promowany przez Kongres Kobiet już od pewnego czasu, to „Superwoman”, kobieta-ośmiornica, która i pracuje, i wychowuje, i kandyduje, i zasiada w radzie nadzorczej, jest super elastyczna, przedsiębiorcza i dostosowana do polskiego kapitalizmu. Czy ten projekt gospodarki rynkowej i ideał „elastycznej” kobiety odpowiada wszystkim członkiniom ruchu, jakim jest Kongresu? Czy wewnątrz Kongresu toczy się na ten temat dyskusja?
Nie ma w tym wywiadzie ani słowa o feminizacji biedy, o tym, że kobiety są w większym stopniu dotknięte bezrobociem, częściej pracują na umowy śmieciowe i częściej należą do pracującej biedoty – klasy pracującej, ale za stawki tak niskie, że praca nie pozwala im na godne życie.
Państwo nieopiekuńcze
W tym kontekście warto wspomnieć o Specjalnych Strefach Ekonomicznych, w których przedsiębiorcy nie płacą podatków, więc państwo i region tak nic z tego nie mają. Tymczasem Strefa zatrudnia ludzi za minimalną płacę i w złych warunkach, odstraszając związki zawodowe. Czy tworzenie miejsc pracy jest najwyższą wartością, czy też jakość tych miejsc pracy też ma znaczenie?
Umowy śmieciowe są dla pracodawców na pewno bardzo korzystne. Bo są umowami cywilno-prawnymi, czyli te wszystkie piękne zdobycze typu urlop macierzyński, którym tak się chwalą politycy czy ochrona przed zwolnieniem w ciąży – po prostu ich nie dotyczą. Miejsca pracy w Specjalnej Strefie Ekonomicznej są. Tylko, że nie pozwalają pracującym tam matkom na wyjście z biedy. Rolą państwa jest ograniczanie odwiecznego pragnienia zysku przedsiębiorców a rolą samorządu dbanie o rozwój regionu, zapewnianie mieszkańcom dostępu do mieszkań, podstawowych instytucje opieki, służby zdrowia. Ich zaniechania mają wpływ na wszystkich – ale na życie kobiet w szczególny sposób.
Transformacja gospodarcza do dzisiejszego kapitalizmu wiązała się z wycofaniem się państwa ze sfery opieki – i przerzuceniem tego ciężaru na kobiety w ich rolach „prywatnych” – córki, siostry, matki i babki, opiekujące się dziećmi, chorymi, starszymi. W Polsce z opieki żłobkowej korzysta 7% dzieci, duże miasta szczycą się takimi wynikami jak objęcie 10% dzieci. Na terenach wiejskich jest znacznie gorzej. Ogólnie w Polsce 80% gmin nie zapewnia żadnej formy opieki nad dziećmi do lat trzech. Między 1989 a 2010 rokiem zlikwidowano 75% żłobków publicznych (tak, trzy czwarte). Dzisiaj rząd chwali się sukcesem, jakim jest fakt, że liczba żłobków publicznych przestała spadać. Przestało ich ubywać, a nawet trochę przybyło. Ale nikt nie mówi nawet o odbudowaniu tej bazy żłobkowej sprzed 1989 roku.
Punkt widzenia…
Można pisać dalej nie tylko o różnych formach dyskryminacji kobiet, ale też o ogólnym koszcie przemian systemowych, jakie ponoszą. Ostatecznie pozostaje pytanie: czy państwo to firma? Czy miasto to firma? Czy też chcemy, żeby państwo i miasto było wspólnotą, wielką składką, na rzeczy, które warto robić i budować nie dlatego, że się opłacają, tylko dlatego, że są ważne: zdrowie, edukacja, opieka, mieszkanie, nauka, środowisko… Czy to nie jest właśnie ta instytucja, która powinna wykazywać się długowzrocznością, które ustala ramy biznesu i warunki pracy, bo widzi je jako części większej całości.
Naprzeciwko szefowej Lewiatana, po drugiej stronie ideowego spektrum, znajdują się działaczki związkowe, pielęgniarki, pracownice supermarketów, nauczycielki.
One wiedzą wszystko o umowach śmieciowych, o wymuszaniu przejścia na działalność gospodarczą, o cięciach budżetowych, podniesieniu wieku emerytalnego.
Myślę, że dyskusja o roli państwa i wizji gospodarki staje się dla polskiego feminizmu coraz ważniejsza, a podział coraz bardziej widoczny.
Agata Chełstowska – antropolożka kultury, badaczka Obserwatorium Równości Płci i Instytutu Spraw Publicznych