Nie ma na świecie księgarni z humanistyką, w której nie byłoby książek Zygmunta Baumana.
Bauman to była wcielona nowoczesność w całej swojej niebezpiecznej płynności. Był Żydem z Poznania w coraz silniej antysemickiej Polsce napadniętej w 1939 przez Niemców, co stało się początkiem II Wojny Światowej i końcem nadziei na postęp na Zachodzie. Dla piętnastoletniego wówczas Baumana szansą na przeżycie była ucieczka do ZSRR, który, pokonując nazistów, zdobył rząd dusz zachodnich intelektualistów. Bauman stanie się wkrótce jednym z najwybitniejszych, jakich świat miał po wojnie. Do porzuconej przez Zachód Polski wróci z Armią Czerwoną.
Razem z Tadeuszem Krońskim, Leszkiem Kołakowskim, Bronisławem Baczką przejdzie drogę od instalowania na polskich uczelniach stalinizmu po współtworzenie środowiska historyków idei, socjologów i filozofów, którzy Uniwersytet Warszawski uczynili jednym z najlepszych ośrodków humanistycznych w Europie. Uczelnia nigdy później nie wróci do tego poziomu i takiego znaczenia dla światowej nauki. Wyrzucony z mojego pięknego kraju, regularnie odbierającego wszelką nadzieję wszystkim swoim najlepszym ludziom, to właśnie Bauman zrobi największą karierę na świecie ze wszystkich polskich intelektualistów. Nie ma na świecie księgarni z humanistyką, w której nie byłoby książek Zygmunta Baumana. W każdej uniwersyteckiej jest cała półka z jego nazwiskiem.
Nie ma na świecie księgarni z humanistyką, w której nie byłoby książek Zygmunta Baumana.
Pamiętam, że pierwszy raz odezwałem się publicznie, drętwiejąc ze strachu, jemu właśnie zadając pytanie po wykładzie na Uniwersytecie Warszawskim chyba w 1999 roku. Profesor nie słyszał na jedno ucho, więc jeszcze bardziej zdeprymowany musiałem powtórzyć. Później już bałem się trochę mniej. A jeszcze później poznałem profesora bliżej, aż został przyjacielem mojej organizacji. Odwiedzał nas wielokrotnie w Polsce i dawał wykłady. Właśnie tak na przykład zainaugurowaliśmy działanie naszego Instytutu Studiów Zaawansowanych. Publikowaliśmy jego teksty, robiliśmy z nim rozmowy, wydawaliśmy jego książki.
W ogóle tak jakoś to robił, że na wszystko miał czas. Pisał książkę za książką, artykuł za artykułem, występował do końca życia. Chyba nigdy nie chorował. Prawie nigdy nie odmawiał. Lecieć przez pół kontynentu i dać wykład? Proszę bardzo. Tekst? Nie ma sprawy. Rozmowa? A co ja mam takiego ciekawego do powiedzenia, no ale dobrze, kiedy? Jak się z nim szło, to trzeba było biec. Pamiętam w Anglii, jak byłem prawie pewien, że wpadniemy zaraz pod jakiś samochód. A jeszcze ruch tam jest nie w tę stronę, co trzeba.
Po śmierci ukochanej żony Janiny profesor Bauman zakochał się raz jeszcze, w 2009. W ostatnich latach towarzyszyła mu prof. Aleksandra Jasińska-Kania, u której broniło się wielu z nas z Krytyki Politycznej, m.in. Maciej Gdula i Adam Ostolski. Chodzili, latali i występowali wszędzie razem. Byli bardzo fajną parą. Bardzo współczujemy Pani Profesor.
Zawsze będziemy pamiętać niepowtarzalny styl mówienia, pisania i korespondencji profesora. Pisząc o centrum kultury, które prowadziliśmy w Warszawie, zaczął od słów: „Niebywałe to miejsce ów Nowy Wspaniały Świat…”. Jak odsyłał tekst, to pisał do Agnieszki Wiśniewskiej, naczelnej naszego portalu: „Droga i Szanowna Pani Agnieszko, w załączeniu odredagowany tekst”. A to dlatego, że profesor był zawsze przepisywany na literacki polski, bo Baumański polski to było coś szczególnego.
Wyglądało to jak wtedy, gdy profesor wykręcał się od napisania wstępu do książki Adama Leszczyńskiego: „Moje wprowadzenie mogłoby natomiast szkodę tylko autorowi przynieść, kryjąc raczej niż odkrywając przed czytelnikiem skarby w dziele zawarte i wyjątkowość pożytków z jego lektury płynących. Autor na lepszy los zasługuje, a jego dzieło na liczniejszych i wyższej jakości czytelników, niż moje laickie opinie mogłyby do lektury zachęcić. Nie wykręcam się od napisania – moje zastrzeżenia nie są wymówką, lecz wyrazem szczerej, i przyzna Pan że wielce zasadnej, obawy… Źle gdy szewc nie trzyma się swego kopyta – źle i dla szewca, i dla projektu obucia bosonogich…”. Wstęp oczywiście napisał.
Przemek Witkowski zapytał kiedyś profesora, gdy poszli na papierosa, czy może by nie należało tego rzucić. Bauman odpowiedział: „palę od 75 lat, taka brawura mogłaby mnie zabić z miejsca”.
Agnieszka dziś napisała na naszą wewnętrzną listę mailingową: „Będzie nam brakować pisanych po jodańsku mejli pana profesora”. Będzie bardzo.