Rozwój prezydenckiej kampanii w Rosji nie pozwala mi odejść od tematyki fekalnej. W tym samym czasie, gdy rektor uniwersytetu publicznie nazwał wystawę sztuki „gównem”, nieświadomie odwołując się do słynnej wypowiedzi Chruszczowa na wystawie radzieckich abstrakcjonistów, Stanisław Goworuchin, głowa sztabu wyborczego Władimira Putina i znany reżyser filmowy, nazwał „gównem” rosyjską inteligencję, całkiem świadomie odwołując się do nie mniej słynnej wypowiedzi Lenina. Oto cytat w całości: „Polecam Putinowi nie opierać się na liberalnej inteligencji. Wcale. Ponieważ ona jest rzeczywiście zdradziecka. To ta część inteligencji, którą Lenin nazywał nie mózgiem narodu, tylko jego gównem. Mamy prawdziwą inteligencję, na której trzeba się opierać”.
Niczym ilustracja do słów Goworuchina w sieci natychmiast pojawiła się seria filmików z udziałem „prawdziwych inteligentów”, gdzie każdy z nich wyjaśnia, dlaczego zagłosuje na Putina. Wykonawca „szansonów” Stas Michajlow zagłosuje na Putina, „żeby Rosję znów szanowali”. Aktor Jewgienij Mironow zrobi to, ponieważ Putin pomagał „nie tylko mi osobiście, ale też innym ludziom kultury”. Skrzypek Jurij Baszmet zrobi to dlatego, że „Putin dopiero wkroczył w swój złoty okres. Wielki mistrz Stradivari też miał swój wczesny i złoty okres”. Dyrygent Walerij Gergijew zagłosuje na Putina, ponieważ uważa, że od jakiegoś czasu przy przekraczeniu amerykańskiej granicy na jego rosyjski paszport już nie patrzą z pogardą. Reżyser Oleg Tabakow uzasadnia swój wybór tym, że „Putin chce być dobrym”. Najbardziej jednak polecam wypowiedź szefa rosyjskiego stowarzyszenia harleyowców Aleksandra Chirurga – tu nie trzeba nawet specjalnie znać rosyjskiego. Chirurg zagłosuje na Putina, ponieważ ten „umie się przyjaźnić”.
Kilka dni po tej serii filmików „Dlaczego zagłosuję na Putina” pojawił się kolejny, który wywołał niezłą burzę w Runecie. W odróżnieniu od reszty bohaterów cyklu – od dość dawna znanych albo jako otwarci putiniści, albo jako ludzie niereprezentujący specjalnie postawy obywatelskiej – aktorka Czułpan Chamatowa, która przekonuje, by głosować na Putina, miała zadać mocny cios powszechnemu opozycyjnemu przekonaniu, że Putina popierają wyłącznie złodzieje i idioci.
Filmik okazał się jednak raczej strzałem w kolano, jak i reszta działań sztabu wyborczego Putina. Czułpan Chamatowa (znana z ról w filmach Księżycowy tata, Good Bye, Lenin!, 72 metry) ma reputację „anioła”: nigdy nie brała udział w podejrzanych inicjatywach władzy, pozwala sobie na wypowiedzi polityczne (wspierała m.in. białoruskich więźniów sumienia), prowadzi fundację opiekującą się dziećmi chorymi na raka i białaczkę. I ta właśnie fundacja znalazła się w centrum skandalu, który wybuchł tuż po pojawieniu się filmiku agitacyjnego z udziałem Chamatowej. Jej anonimowy pracownik oświadczył, że aktorka została zmuszona do agitowania za Putinem za pomocą szantażu. Dostała wybór: udział w wyborczym projekcie albo zamknięcie fundacji – czyli wstrzymanie pomocy dla kilkunastu dzieci, które aktualnie odbywają terapię.
Tę wersję potwierdza depresyjny wygląd Chamatowej na filmiku – widać, jak wiele pracy kosztowało montażystów sklejenie jej wypowiedzi tak, żeby trzymała się kupy. Komentatorzy porównują wideo Chamatowej z „wideokomunikatem zakładniczki, która przekazuje żądania terrorystów”.
Ten dylemat moralny niczym z Dostojewskiego: trzydzieści sekund hańby w zamian za życie dzieci, ujawnił, że zakładnikiem reżimu Putina jest nie tylko rosyjska inteligencja, ale też reszta społeczeństwa. Od jego woli zależy nie tylko to, czy w Rosji będą działać teatry i kluby harleyowców – ale też to, czy chore dzieci dostaną niezbędne leki.