Socjaldemokraci i liberałowie wyręczają skrajną prawicę, sprawiając, że jej przyszłe zwycięstwo staje się nieuniknione. Z każdym obostrzeniem prawa migracyjnego, z każdym cięciem wydatków socjalnych austriacki rząd podważa wiarygodność partii demokratycznych i kapituluje przed ultraprawicową agendą.
Bieżący rok przyniósł w austriackiej polityce wiele zawirowań. W przełomowych wyborach we wrześniu ubiegłego roku po raz pierwszy od czasów II wojny światowej zwyciężyła skrajna prawica, po czym nastąpił najdłuższy w historii tego kraju proces formowania koalicji.
Kiedy pierwsze negocjacje między konserwatywną Austriacką Partią Ludową (ÖVP), Socjaldemokratyczną Partią Austrii (SPÖ) i liberalną NEOS zakończyły się fiaskiem, na co kanclerz Karl Nehammer zareagował podaniem się do dymisji, koalicja skrajnie prawicowej Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) i ÖVP wydawała się nieunikniona. Oznaczałaby złamanie przedwyborczych obietnic konserwatystów, którzy zarzekali się, że nigdy nie podejmą negocjacji z radykałem Herbertem Kicklem z FPÖ. Jednak również i te rozmowy spełzły na niczym, a kością niezgody okazało się obsadzenie kluczowych stanowisk ministerialnych.
Triumf radykałów w Austrii. Tak biedniejąca klasa średnia mści się na słabszych
czytaj także
Z braku innych opcji konserwatyści, socjaldemokraci i liberałowie, którzy nagle zaczęli ze wszystkich sił starać się nie dopuścić skrajnej prawicy do władzy, ponownie usiedli do negocjacji. Wynik: pierwsza od 1947 roku trójpartyjna koalicja w Austrii. Ich program: „Czas właściwych działań. Dla Austrii” obiecuje, że kraj „powróci na właściwe tory” i że ofensywa skrajnej prawicy zostanie zahamowana. Na razie nie udało się osiągnąć żadnego z tych celów.
Zaledwie kilka tygodni po objęciu władzy przez nowy rząd okazało się, że austriacki deficyt budżetowy jest większy, niż zakładano. Na reakcję nie trzeba było długo czekać: rygorystyczne zaciskanie pasa z myślą o konsolidacji budżetu, gwałtowne ograniczenie planów inwestycyjnych i wymuszone cięcia wydatków. Co gorsza, rozwiązania konsolidacyjne nieproporcjonalnie obciążyły gospodarstwa domowe o niższych dochodach.
Podczas gdy Austria zmaga się z rekordową inflacją i rosnącymi kosztami życia, skrajna prawica wciąż rośnie w siłę. Od czasu blisko 29-procentowego wyniku FPÖ we wrześniu 2024 roku partii udało się podbić poparcie w sondażach do 35 proc. Wyrafinowany przekaz FPÖ w jej własnych mediach i w kanałach społecznościowych punktuje każdą niepopularną decyzję rządu, z chirurgiczną precyzją wykorzystując każde potknięcie władzy.
Pułapka odpowiedzialności
Austriackie partie rządzące znalazły się w pułapce konkurujących ze sobą imperatywów: działania „odpowiedzialnego”, polegającego na zapewnianiu stabilności państwu i przestrzeganiu unijnych zasad fiskalnych, a jednocześnie działania responsywnego, odpowiadającego na bieżące obawy wyborców. I to właśnie owo napięcie między odpowiedzialną akcją i doraźną reakcją, o którym mówił nieżyjący już politolog Peter Mair, definiuje obecnie sposób sprawowania rządów w Austrii.
Miliony melomanów: Austria i ostatni dramat Thomasa Bernharda
czytaj także
Rozwiązania rządu ujawniają niebezpieczną asymetrię. W sprawach gospodarczych władza wybiera „odpowiedzialną” politykę rygorystycznych oszczędności, motywowaną przez deficyt budżetowy i unijną procedurę nadmiernego deficytu. W kwestiach tożsamościowych próbuje polityki „responsywnej”, proponując to, czego jej zdaniem oczekują wyborcy w sprawie migracji. Efektem jest toksyczne połączenie, które wzmacnia dokładnie te siły, z którymi władza rzekomo walczy.
Przyjrzyjmy się ostatnim działaniom austriackiego rządu. Powołując się na przeciążenie systemu szkolnictwa, mieszkalnictwa i opieki zdrowotnej, wstrzymał program łączenia rodzin azylantów, choć liczba wnioskodawców była minimalna. Jeszcze większy niepokój budzi wprowadzony właśnie zakaz noszenia chusty na głowie przez uczennice w szkołach. Zakaz przywodzi na myśl prawo wprowadzone w 2019 roku przez rząd ÖVP-FPÖ Sebastiana Kurza, uchylone w 2020 roku przez austriacki Trybunał Sprawiedliwości jako niezgodne z konstytucją.
To połączenie „odpowiedzialnej” ekonomiki i „responsywnej” polityki tożsamości pokazuje, że rząd katastrofalnie się przeliczył. Działania na polu gospodarczym, choć niby odpowiedzialne i wpisujące się w neoliberalną ortodoksję, polegają na ograniczaniu wydatków na ochronę klimatu i zasiłki rodzinne, na których polegają zwykli Austriacy. Jest to podejście, które szczególnie działa na niekorzyść socjaldemokratów, uniemożliwiając realizację głównych celów, takich jak ambitne plany wicekanclerza Andreasa Bablera, związane z likwidacją ubóstwa wśród dzieci.
Symboliczne działania rządu w zakresie migracji nie odpowiadają na zasadnicze obawy Austriaków. Co gorsza, przejmując tematy polityki i reguły działania FPÖ legitymizują niejako postawę skrajnej prawicy, przyczyniając się do jej normalizacji. A to działa bardzo wyraźnie na szkodę socjaldemokratów. Choć rozmaici eksperci regularnie twierdzą, że restrykcyjna polityka imigracyjna zwiększa popularność socjaldemokracji, badania empiryczne tego nie potwierdzają, a nawet wręcz przeciwnie.
Puszczanie oka do prawicy trwa, a wraz z nim – wysyłanie lewaków do więzień
czytaj także
Badania pokazują, że bardzo trudno ponownie doprowadzić do stygmatyzacji skrajnie prawicowych partii, gdy zostały już zaakceptowane w głównym nurcie polityki. Właśnie dlatego partie liberalno-demokratyczne muszą oprzeć się pokusie włączania tych ruchów i głoszonych przez nie poglądów do mainstreamu, bowiem jest to pokusa równie nieodparta, co destruktywna.
Obecne podejście austriackiego rządu nie prowadzi do ograniczenia popularności FPÖ. Rząd w zasadzie wyręcza skrajną prawicę, sprawiając, że jej przyszłe zwycięstwo staje się coraz bardziej prawdopodobne. Z każdym restrykcyjnym środkiem imigracyjnym, z każdym cięciem w imię oszczędności dotykającym pracujące, rodziny, z każdym odwoływaniem się do skrajnie prawicowych ram działania, FPÖ zyskuje dodatkowy oręż, a zarazem podważana jest wiarygodność partii demokratycznych.
Fałszywy wybór to nie jedyny wybór
Aby wywiązać się z obietnicy „właściwych działań na rzecz Austrii, teraz” koalicja musi wyjść poza ów fałszywy wybór między odpowiedzialnością ekonomiczną i responsywnością kulturową. Inwestowanie w przyszłość Austrii wymaga więcej niż tylko dyscypliny finansowej. Konieczne jest wzmocnienie demokracji i liberalnych norm demokratycznych.
czytaj także
Potrzebne jest stworzenie opozycji z zasadami, złożonej ze wszystkich partii demokratycznych, która sprzeciwi się antydemokratycznej wizji, uosabianej przez skrajną prawicę i zaproponuje pozytywną opowieść o przyszłości Austrii. Opowieść, która obiecuje sprawiedliwe traktowanie i możliwości awansu dla wszystkich obywateli, bez podziałów i bez wskazywania kozłów ofiarnych. Rząd musi wyjaśnić, dlaczego liberalna demokracja jest lepsza dla Austriaków niż autorytarny natywizm, i przedstawić na poparcie tego twierdzenia takie rozwiązania polityczne, które w odczuwalny sposób poprawią życie obywateli.
Jeśli koalicja nie zmieni kursu, w kolejnych wyborach czeka ją zimny prysznic. Zwycięstwo skrajnej prawicy nie nadejdzie w drodze rewolucji, ale za sprawą partii głównego nurtu, które stopniowo kapitulują przed ultraprawicową agendą. Austriacki rząd ma jeszcze czas, by zmienić tę trajektorię, jednak szanse, że tak się stanie, topnieją w zastraszającym tempie.
**
Gabriela Greilinger jest doktorantką w School of Public and International Affairs na Uniwersytecie Georgii, gdzie bada europejską skrajną prawicę.
Artykuł opublikowany w magazynie Social Europe. Z angielskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.