Europa traci właśnie wyjątkową szansę połączenia niemilitarnej presji na Rosję ze zrobieniem czegoś dobrego dla naszego środowiska. Nie wspominając już kluczowego faktu, że odrzucenie rosyjskiego gazu otworzyłoby perspektywę dla innej globalizacji, której dziś potrzebujemy bardziej niż kiedykolwiek.
Ne explétif to przykład słów w języku francuskim, które „same w sobie nie niosą żadnego znaczenia, ale używane są ze względu na składnię lub wymowę” (można je spotkać także w niektórych innych językach, jak mój słoweński). Występują „najczęściej w zdaniach podrzędnych, po czasownikach z jakąś negatywną konotacją (bać się, unikać, wątpić); ich funkcją jest podkreślenie negatywnego aspektu tego, co je poprzedza. Przykładowo, Elle doute qu’il ne vienne („Ona ma wątpliwości, czy on /nie/ przyjdzie”), albo Je te fais confiance à moins que tu ne me mentes („Ufam ci, dopóki mnie /nie/ okłamiesz”).
Lacan przywołuje ne explétif, aby wyjaśnić różnicę między życzeniem a pragnieniem: kiedy mówię, że „boję się, żeby nie było burzy”, moje świadome życzenie jest takie, by jej nie było. Boję się burzy, ale moje prawdziwe pragnienie wpisane jest w to dodane „nie” – boję się tego, że burza NIE nadejdzie, pragnę jej z całą jej gwałtownością. Czy dokładnie to samo nie pasuje do strachu w Europie Zachodniej, że odcięcie dopływu gazu z Rosji doprowadzi do katastrofy? „Boimy się, żeby przerwanie dostaw gazu ziemnego nie spowodowało katastrofy!”. Ale co, jeśli ten strach jest udawany, bo tak naprawdę – dziękuję za tę myśl Ericowi Santnerowi – boimy się rozważyć możliwość, że przerwanie dostaw gazu żadnej katastrofy właśnie NIE spowoduje? Że moglibyśmy się szybko do tej sytuacji dostosować? Bo co wtedy, jeśli nawet zakończenie importu rosyjskiego gazu nie będzie początkiem końca kapitalizmu, „to jednak wymusi realną zmianę w «europejskim» sposobie życia” (to również Santner), która byłaby skądinąd bardzo pożądana, niezależnie od celu zaszkodzenia Rosji?
Odczytanie tego ne explétif dosłownie, działanie w zgodzie z tym „nie” to może największy akt politycznej wolności w dzisiejszych czasach. Innymi słowy, co, jeśli propagowana przez Rosję idea, że gdy Europa przestanie kupować z Rosji gaz, popełni samobójstwo – działa tylko dlatego, że opiera się na naszej apatii i naszym bezwładzie? Idąc tym tokiem myślenia, może naszą perspektywą jest, jak to ujął Kurt Vonnegut, „przejście do historii jako pierwsze społeczeństwo, które nie uratowało samo siebie, gdyż byłoby to nieefektywne kosztowo”?
Albo, jak stwierdził Stephen Fry: „Kiedy Rosja najechała Ukrainę, Zachód odpowiedział sankcjami, dostawami broni, ale też mnóstwem wsparcia moralnego. Ale tutaj postawiono granicę. Europa (zwłaszcza Niemcy) dalej kupuje rosyjski gaz i ropę w ogromnych ilościach, praktycznie finansując krwawą kampanię wojenną Putina. Nie wykazuje skłonności do poniesienia głębokich wyrzeczeń, włącznie z obcięciem konsumpcji paliwa czy potencjalnie zaryzykowania utraty miejsc pracy. A o strefie zakazu lotów to już w ogóle zapomnijmy”.
Dla Polaków Ukraińcy są bohaterami, w Niemczech są tylko ofiarami
czytaj także
To prawda, w mediach słyszymy o wielu miliardach pomocy, jaką otrzymuje od nas Ukraina, ale Rosja wciąż dostaje dużo więcej za gaz, który Europie dostarcza. Nic dziwnego, skoro w Niemczech właściciele firm i związki zawodowe wspólnie sprzeciwiają się bojkotowi rosyjskich paliw… Europa traci właśnie wyjątkową szansę połączenia niemilitarnej presji na Rosję ze zrobieniem czegoś dobrego dla naszego środowiska. Nie wspominając już kluczowego faktu, że odrzucenie rosyjskiego gazu otworzyłoby perspektywę dla innej globalizacji, której dziś potrzebujemy bardziej niż kiedykolwiek – ani zachodniej, liberalno-kapitalistycznej, ani rosyjsko-chińskiej, antyzachodniej globalizacji autorytarnej.
Rosja próbuje rozmontować nie tylko zjednoczoną Europę, lecz próbuje się zaprezentować jako sojusznik globalnego Południa w walce z zachodnim neokolonializmem – atak na Ukrainę ukazywany jest jako akt dekolonizacji właśnie. Rosyjska propaganda zręcznie manipuluje gorzką pamięcią globalnego Południa o tym, jak był traktowany przez potęgi Zachodu: czy bombardowanie Iraku nie było aby gorsze od bombardowania Kijowa? Rosja łączy tę wizję siebie jako agenta globalnej dekolonizacji z dyskretnym (a często i niedyskretnym) wsparciem wojskowym dla lokalnych dyktatorów w Syrii, Republice Środkowoafrykańskiej itd. A pod rosyjskim żądaniem, by za ropę i gaz płacono w rublach, kryje się koordynowana z Chinami próba pozbawienia dolara amerykańskiego i euro statusu walut globalnych.
W Ukrainie trwa kolejny Majdan, tym razem ogólnonarodowy [rozmowa]
czytaj także
Nie powinniśmy lekceważyć skuteczności tej propagandy: kiedy Ukraina z dumą głosi, że broni Europy, rosyjska odpowiedź brzmi: tak, a my bronimy wszystkich dawnych i obecnych ofiar Europy. W Serbii widzimy już pierwsze rezultaty: według ostatnich sondaży opinii publicznej ponad 60 proc. wyborców sprzeciwia się wejściu tego kraju do Unii Europejskiej.
Jeśli Europa chce utrzymać szanse zwycięstwa w tej ideologicznej wojnie, musi zmienić swój model liberalno-kapitalistycznej globalizacji – bez tego się nie uda. Jeśli tego nie zrobi, może przetrwać, ale tylko jako wyspa („forteca”) otoczona przez wrogów, którzy powoli do niej przenikną.
**
Z angielskiego przełożył Michał Sutowski.