Jestem Dominika, mam 19 lat i wraz z grupą aktywistek i aktywistów wyruszam do Glasgow na szczyt klimatyczny COP26, bo to tam światowi przywódcy zadecydują o naszej przyszłości. Może nasz rząd będzie twierdził inaczej, ale to my będziemy tam prawdziwą reprezentacją polskiego społeczeństwa. Nasz głos musi wybrzmieć.
Szczyt klimatyczny COP to największe wydarzenie dotyczące polityki klimatycznej w roku. Zjeżdżają się na niego przedstawiciele i przedstawicielki świata polityki, biznesu, nauki i ruchów klimatycznych z całego świata, aby wziąć udział lub obserwować negocjacje polityczne. Tegoroczne wydarzenie będzie dwudziestym szóstym szczytem, na którym osoby u władzy będą próbowały wspólnie wypracować plan działań wobec kryzysu klimatycznego. Dwudziestym szóstym.
Na Północy bez zmian
O tym, że politycy mają lekkomyślne podejście do polityki klimatycznej, wiadomo nie od dziś. O tym, że w klimacie zachodzą zmiany, a ich przyczyną jest przemysł oparty na paliwach kopalnych, korporacje paliwowe dowiedziały się w latach 70., jednak do dzisiaj wydobywają miliony baryłek ropy dziennie.
czytaj także
Choć pod porozumieniem paryskim, wypracowanym na szczycie w 2015 roku, podpisało się prawie 190 państw, dzisiaj tylko jedno jest na ścieżce, aby zapisy tego dokumentu spełnić − i na poważnie potraktować największy kryzys w naszej historii.
W tej układance polski rząd stoi po stronie tych, co blokują możliwość jakiejkolwiek zmiany w rozwoju polityki klimatycznej. Jesteśmy jednym z najbardziej zależnych od węgla państw w Europie oraz możemy poszczycić się największym trucicielem klimatycznym tego kontynentu, jakim jest Elektrownia Bełchatów. W sprawie kryzysu klimatycznego premier Morawiecki odwraca się do reszty państw Unii Europejskiej plecami.
To, że tak ta sytuacja wygląda, nie bierze się znikąd − żyjemy w czasach dziadocenu. W erze, w której osoby u władzy kierują się jedynie zyskiem, wzrostem gospodarczym, popularnością i krótkowzroczną polityczną grą. Mają możliwość podejmowania decyzji, lecz stronią od wyborów, które stawiałyby na pierwszym miejscu bezpieczeństwo i dobrostan nasz i innych gatunków. Tworzą za to system, który doprowadza nasz klimat do kompletnej destabilizacji, delikatne ekosystemy na skraj wytrzymałości, a nas dusi i nastawia przeciw sobie.
Spisani na straty
W czasach dziadocenu trudno mi jest spoglądać w przyszłość z nadzieją. Nie umiem wyobrazić sobie swojego życia po 2030 roku, po tej kluczowej dekadzie, bo osoby u władzy na razie wpisują przyszłość mojego pokolenia w nieistotne koszty swoich rządów. Koszty, których sami już nie doświadczą.
Jednak choć perspektywy na przyszłość wciąż nie dostarczają optymizmu, nadzieję odnajduję w działaniu. I dlatego jadę na COP26. Wraz z innymi młodymi osobami z Polski tworzymy tzw. alternatywną delegację. Alternatywną, ale w moich oczach jedyną prawdziwą, a biorąc pod uwagę dotychczasowy brak deklaracji uczestnictwa ze strony kluczowych polityków rządowych − być może jedyną delegację, jaka Polskę będzie reprezentować. Wraz z aktywistkami i aktywistami z całego świata będziemy w Glasgow mówić jasno, że system, który tworzy nam tę kryzysową normalność, musi się zmienić. Że mamy prawo do polityki klimatycznej, która będzie brała za priorytet dobrostan nasz i przyszłych pokoleń.
Że nie ma zgody na greenwashing, trwanie przy węglu później niż do 2030 roku, blokowanie sprawiedliwej transformacji energetycznej i ten wszechogarniający dziadocen. Ale też, że wierzymy, że nawet w tej często szarej, przemocowej, pozbawionej troski Polsce możemy stworzyć zupełnie inną rzeczywistość. Pełną kolorów, czułości i bezpieczeństwa.
czytaj także
Przede mną długa podróż pociągiem do Glasgow. Przed nami wszystkimi natomiast długa, ale niezbędna, droga do zmiany naszego społeczeństwa. Czasu mamy niewiele, ale może to być transformacja, jaka nam się nie śniła. Pora na zmianę!
**
Dominika Lasota jest działaczką społeczną, aktywistką na rzecz klimatu i ludzi.