Krótka historia pokoju i wojny z narkotykami w Czechach.
Historia narkotyków, kultury ich używania oraz represyjnych i prewencyjnych strategii radzenia sobie z nimi w Czechach, rozpoczęła się gdzieś we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Nie żeby używki inne niż alkohol nie istniały przed rokiem 1989, ale ich użycie i produkcja nie były w żaden sposób publicznie dyskutowane.
Użytkownicy narkotyków nie mogli też liczyć na bogatą ofertę pomocy i opieki. Najpopularniejszymi używanymi wówczas narkotykami były: leki na receptę (używane nieprawidłowo i w zbyt dużych dawkach), domowej roboty metamfetamina, lepiej znana jako pervitin, oraz „braun” (tradycyjny czeski opiat na bazie kodeiny). Do przestępstw związanych z używaniem narkotyków zaliczało się głównie podrabianie recept, włamywanie się do aptek i magazynów medycznych. Narkotyki produkowano niemal wyłącznie do użytku osobistego lub co najwyżej dla wąskiego grona znajomych.
Aksamitna rewolucja i będąca jej konsekwencją faza politycznego przewrotu błyskawicznie zmieniły sytuację: otworzono granice i zadomowiły się tu dotychczas nieznane narkotyki. Przede wszystkim heroina. Powstała tak zwana otwarta scena narkotykowa. Jednak w tym samym czasie zaczęto się formować pierwsze niezależne organizacje reagujące na te zmiany oraz określać pierwsze strategie redukowania szkód nielegalnego używania narkotyków.
Złota era
Pierwsze obywatelskie grupy tworzono w zupełnie oddolny sposób przy zaangażowaniu ekspertów od psychologii i psychiatrii, chrześcijańskich aktywistów, i – co najważniejsze – aktywnych lub byłych użytkowników. Ostatnia grupa jako jedyna miała jakikolwiek realny wgląd w scenę narkotykową: przesadzając nieco, można powiedzieć, że udało im się w naturalny sposób rozwinąć trend na partycypacyjne podejście, które dopiero co zaczęło się tu pojawiać dzięki niektórym bardziej oświeconym organizacjom międzynarodowym.
Ich entuzjazm w stosunku do nowych możliwości pomógł stworzyć – jak na tamte czasy – bardzo wyrafinowany i złożony system prewencji drugiego i trzeciego stopnia. Odpowiednie stanowiska w ministerstwie i organach doradczych zajmowali eksperci o pragmatycznym podejściu do narkotyków i uzależnień, zaczynał kształtować się system finansowego wsparcia dla opieki, wcześniej finansowanej dzięki zagranicznemu wsparciu. Być może z powodu tej pomyślnej polityki narkotykowej zaczęła pokazywać się mniej fortunna strona sytuacji; jednak w trakcie euforycznych początków ledwo dało się to zauważyć.
W międzyczasie największe miasta doświadczyły narkotykowej hossy. Miał miejsce wzrost liczby użytkowników (choć mogło być to skutkiem faktu, że w końcu oficjalnie zaczęto ich liczyć) wejście w posiadanie narkotyków na ulicach Pragi, Brna czy Ostrawy było łatwiejsze niż kupno biletu tramwajowego. Policja była bezradna wobec powstałego chaosu i niezdolna do organizacji nalotów na sieci dystrybucji, skupiła się na przestępstwach związanych ze sprzedażą narkotyków. Opinia publiczna zainteresowała się w tym czasie narkotykami. Partie zaczęły proponować populistyczne rozwiązania. Jiří Komorus awansował na pozycję przewodniczącego Narodowej Centralnej Jednostki Antynarkotykowe, a policja „zmężniała” i otworzyła czeski front tak zwanej wojny narkotykowej.
Więzienia były pełne młodych ludzi, często krótko po przekroczeniu wieku, w którym podlega się odpowiedzialności karnej, skazanych za drobne kradzieże. Żeby kradzież była traktowana jako przestępstwo, trzeba było ukraść wtedy ekwiwalent 2500 koron czeskich (ok. 416 zł). Świadkowie pamiętają, że w więziennym slangu ten rodzaj skazanych określano mianem „wieszakowców” – od spraw, w których właściciel sklepu dodawał wartość wieszaka do wartości skradzionego ubrania. Jednak dziki rajd, jakim były lata dziewięćdziesiąte, trwał dalej mimo wysiłków policji: rok 1994 przyniósł pierwszą w Czechach imprezę freetekno, a popularność muzyki techno związanej z „narkotykowym tańcem” gwałtownie wzrosła. A miasta nadal kochały swój pervitin i heroinę.
W połowie dekady w kilku regionach dał się zauważyć wzrost liczby osób z problemami narkotykowymi wśród Romów. W Pradze były rodziny, których wszystkie trzy pokolenia razem brały heroinę. Jej używanie oraz handel opanowały całe dzielnice zamieszkane tradycyjnie przez Romów, a podobna sytuacja zaistniała wkrótce w Brnie, gdzie handel narkotykowy sparaliżował okolice legendarnej już ulicy Cejl i zdziesiątkował lokalną społeczność wołoskich Romów. Opieka społeczna nie poradziła sobie dobrze z kryzysem, nie udało im się rozpowszechnić informacji o zagrożeniach i środkach pomocy, w tym redukcji szkód pośród dotkniętych problemem społeczności, a przychodnie nie znalazły sposobu na wzięcie pod uwagę specyficznych potrzeb Romów. W Pradze miejscowe zespoły ds. redukcji szkód grały w kotka i myszkę ze sceną narkotykową – ściganą po dzielnicach przez policję zgodnie ze strategią „wypychania”. Ci pierwotnie odpowiedzialni za strategie antynarkotykowe do tego momentu trwale usadowili się w politycznych kręgach, skupieni na tworzeniu stanowisk kierowniczych i pozyskiwaniu pieniędzy na sektor narkotykowy, co zaowocowało neoliberalizacją dziedziny, w której cała władza decyzyjna skupiła się w rękach wąskiego grona „ojców i matek założycieli”. Sektor organizacji non-profit przegapił wyjątkową okazję, by zareagować na gwałtowny wzrost użytkowników substancji psychoaktywnych w ich naturalnym środowisku w czasie gdy opinia społeczna nie popadła jeszcze w całkowitą histerię i ufała ekspertom. Nawet nie trzeba byłoby szukać inspiracji zbyt daleko: w tym czasie w Zurychu z pomocą progresywnej polityki narkotykowej udało się ustabilizować uprzednio największą otwartą scenę narkotykową Europy.
Dzień kiedy skończyła się heroina
Innym momentem, który wstrząsnął czeską sceną narkotykową, był okres, kiedy heroina dobrej jakości zniknęła z ulic. Wyparowała, jak mówią niektórzy z przesadną nostalgią, razem z dobrymi czasami: pełne nadziei najntisy minęły. Niektórzy przypisują to niepozornemu sukcesowi policji, która prawdopodobnie istotnie ograniczyła import heroiny przez tak zwany szklak bałkański, inni łączą to z militarną interwencją w Afganistanie, która miała miejsce mniej więcej w tym samym czasie, kiedy zniknęła heroina. Czarny rynek opiatów natychmiast zdominowały syntetyczny opioid buprenorfina, pierwotnie pomyślany jako substytut używany w leczeniu uzależnienia, sprzedawany pod marką Subutex. Najpierw trzeba było zdobyć receptę od jakiegoś chętnego lekarza, za którą można było zdobyć narkotyk w niskiej cenie. Tradycyjnych dilerów na ulicach zastąpiły gabinety lekarskie i firmy farmaceutyczne. Ten trend przetrwał nawet dziś i używanie nielegalnie dystrybuowanych leków na receptę wciąż dominuje czeski rynek opiatów i – nie licząc sporadycznego spędzania wakacji na polach maku – stanowi główne źródło dla użytkowników opiatów w kraju.
Odpowiedzialnym za tworzenie polityki narkotykowej ponownie nie udało się zareagować skutecznie i na czas. A podczas gdy pracownicy terenowi próbowali radzić sobie z falą poważnych problemów zdrowotnych spowodowanych przez wprowadzanie (zupełnie nieprzeznaczonych do tego rodzaju użytku) rozpuszczonych tabletek bezpośrednio do żył, podstawowym problemem na poziomie politycznym było pchnięcie systemu ku profesjonalizacji opieki i utworzeniu osobnej dziedziny – addyktologii. W 2006 parlament uchwalił ustawę o opiece społecznej – jest to moment, który wielu aktywistów pracujących bezpośrednio z uzależnionymi opisuje jako czas, kiedy ostatecznie pozbyli się złudzeń.
Wchodzi Amerykanin, Czech i Indianin i rozmawiają o psychodelicznej herbatce
czytaj także
W poszukiwaniu diagnozy
Wzrastający biurokratyczny chaos doprowadził do zakończenia działalności niektórych organizacji non profit, a inne za wszelką cenę musiały walczyć, by znaleźć sposób na dostosowanie do narzuconych standardów jakości. Minął już czas, kiedy dało się dopasować opiekę do chwilowego zapotrzebowania sceny narkotykowej, dostosowania i wykorzystania nowych paradygmatów i brania przykładu z zagranicy. W tym samym czasie medyczne i socjalne gałęzie opieki stopniowo się rozeszły i zaczęły prezentować zupełnie różne podejście to zjawiska uzależnienia. Opiekę scentralizowano w ramach kilku ogromnych organizacji non-profit zapewniających pomoc na różnych etapach – i zaczęła się coroczna walka o dofinansowanie.
Na przeziębienie – dowód osobisty
Kolejną interwencją legislacyjną, która w dużym stopniu wpłynęła na czarny rynek pervitinu i zachowania jego użytkowników, był limit wprowadzony na kupno leków na receptę zwierających pseudoefedrynę (konieczną do uzyskania pervitinu). W jej wyniku tabletki mogły być sprzedawane tylko w mniejszych ilościach i za okazaniem dowodu osobistego. Nie doprowadziło to do obniżenia liczby użytkowników narkotyków, ale obniżyło znacznie jakość pervitinu.
Spoczywając na laurach
Obecna sytuacja na scenie narkotykowej nie jest czymś, o czym przyjemnie pisać. Ludzie używają substancji niskiej jakości, które zagrażają ich zdrowiu. Wsparcie dla użytkowników i ich rodzin jest dostępne, ale nie oferuje dobrze funkcjonujących rozwiązań systemowych. Przepracowani, sfrustrowani i nisko opłacani pracownicy próbują rozwiązać tyle problemów, ile są w stanie, a generalna strategia policji narkotykowej pozostaje bez zmian od czasów jej powstania. Do tego dochodzi nieumiejętność reagowania na rosnące problemy społeczne użytkowników narkotyków takie, jak astronomiczne zadłużenie, brak przyzwoitych warunków mieszkalnych i zero refleksji na temat przyczyn uzależnienia w kontekście społecznym.
Na koniec coś pozytywnego
Na szczęście nie tylko twórcy polityki narkotykowej i systemu pomocy użytkownikom narkotyków są krok do tyłu, jeśli chodzi o dostosowanie się do sytuacji. Jak dotąd nie pojawili się również ci, którzy mogą nieźle zyskać na coraz bardziej represyjnych środkach. Dzięki temu nasza strategia narkotykowa nadal budzi za granicą pewien respekt. Warto byłoby spróbować nie przepuścić następnej okazji i wykonać krok w kierunku progresywnej i – przede wszystkim – realnej polityki narkotykowej. Taką okazję można zapewnić w ramach nadchodzących procesów zmian, takich jak reforma psychiatrii, reforma systemu rodzin zastępczych oraz uchwalenie ustawy o mieszkalnictwie socjalnym. Teraz nadszedł czas, by pokazać charakter i stanąć po stronie użytkowników, czyli tych, których problem dotyczy w pierwszej kolejności. Nawet, jeśli będzie to wbrew opinii publicznej i populistycznym mediom.
czytaj także
**
Tekst ukazał się na PoliticalCritique.org pod tytułem Drugs in the Czech Republic: A Reflection on Three Decades. Tłumaczenie: Krzysztof Juruś.