W końcu stało się i poparcie dla PO spadło w sondażu poniżej PiS-u. Zwolennicy PO w nerwach zagrzewają premiera Tuska do walki o odzyskanie społecznego poparcia. Ale może to nie Tusk spada, ale Platforma leci na łeb?
W końcu stało się i poparcie dla PO spadło w sondażu poniżej PiS-u. Zwolennicy Tuska albo z ukrywanym niepokojem mówią, że trzeba na razie zachować spokój, bo to dopiero jeden sondaż, albo w nerwach zagrzewają swojego premiera do walki o odzyskanie społecznego poparcia. Ale może to nie Tusk spada, ale Platforma leci na łeb, a Tusk jest już myślami gdzie indziej?
O tym, że Tusk potrafi robić politykę, nie trzeba chyba długo przekonywać. Udała mu się w końcu rzecz niezwykła – jako pierwszy w historii III RP urzędujący premier wygrał wybory. Nie stało się to ani przypadkiem, ani za sprawą działania opatrzności, ale dlatego, że nie obawiał się zerwać z dominującym schematem rządzenia przeciw interesom społecznym, a w zgodzie z „logiką dziejową” wymagającą zaciskania pasa i poświęceń. Na przekór sprzyjającym mu mediom powtarzał, że nie będzie robił reform dla samych reform, potrafił podwyżkami obłaskawić największą klasową siłę protestu, jaką są nauczycielskie związki zawodowe. Do tego umiejętnie przechwytywał lub neutralizował postulaty ruchów społecznych – a to godząc się na kwoty dla kobiet na listach wyborczych, a to podpisując pakt dla kultury. Wreszcie potrafił utrzymać poparcie dla siebie i swojej partii w trudnych momentach po katastrofie smoleńskiej i wobec coraz bardziej dokuczliwego kryzysu.
Mówi się, że Tusk mało dziś kontaktuje się z ludźmi, rozmawia tylko z wąską kliką i traci kontakt z rzeczywistością. Nawet jeśli to po części prawda, to trudno utrzymywać, że jego polityczne ruchy stały się przypadkowe. Tyle tylko, że wyglądają one zupełnie inaczej niż w pierwszej kadencji. Na pierwszy plan wyszła walka z deficytem i plan, aby za trzy lata zmniejszyć deficyt finansów publicznych do 1% PKB. System ochrony zdrowia i kultura już poczuły, co kryje się za działaniami „uspokajającymi inwestorów”. Na podobny efekt obliczona została też najważniejsza reforma drugiej kadencji, czyli wydłużenie wieku emerytalnego, wprowadzone mimo silnych protestów związków zawodowych. Dochodzą do tego inne pomniejsze zmiany, jak reforma nauki i szkolnictwa wyższego czy deregulacje zawodów pogłębiające „nieuchronną” komercjalizację i urynkowienie. Czy zatem Tusk pokazał wreszcie swoje prawdziwe oblicze?
Nie jest wykluczone, że te posunięcia to wcale nie ukrywane latami odruchy, ale polityka przenosząca go na zupełnie inny poziom. W Europie ścierają się ze sobą dwie wizje walki z kryzysem. Zwolennicy pobudzania gospodarki spierają się z tymi, którzy domagają się cięć. Symbolem tych drugich jest Angela Merkel, która potrzebuje budujących przykładów i politycznych sojuszników gotowych pokazać wolę do wprowadzania metod nowej żelaznej damy. Trzeba przyznać, że Tusk w tej roli wypada nadzwyczaj wiarygodnie. Dlatego o wiele bardziej niż plotki o „odklejeniu” Tuska trafiają do mnie doniesienia o tym, że szykuje się on na stanowisko szefa Komisji Europejskiej, co oczywiście nie jest przesądzone, ale nie uda się bez poparcia Merkel.
Być może Tusk faktycznie przekonał siebie, że w czasach kryzysu jedyną drogą ochrony polskiej racji stanu jest wprowadzanie oszczędności i przekonywanie inwestorów, że jesteśmy stabilnym krajem, bo jeśli nie – to urządzą nam oni tutaj Grecję albo inną Hiszpanię. Przyznać też jednak trzeba, że łatwiej przekonujemy się do tego, w czym mamy interes. Posunięcia fatalne z punktu widzenia poparcia dla PO, takie jak reforma wieku emerytalnego, zaniechania prowadzące do zapaści mediów publicznych, zaostrzanie dyscypliny finansowej w szpitalach czy nieprzemyślane zmiany w nauce, jestem w stanie zrozumieć tylko wtedy, gdy uznam, że lider rządzącej partii nie widzi swojego interesu w wygraniu kolejnych wyborów.
Szkoda, że pozwoliliśmy na to, by przywódcy partyjni zamienili swoje organizacje w wydmuszki, bo moglibyśmy liczyć na jakieś opamiętanie, a tak na otarcie łez pozostaje nam jedynie przykład Aleksandra Kwaśniewskiego, że inwestycje w karierę międzynarodową to bardzo niepewny interes.