Kraj

Młodym nie jest wszystko jedno. Tylko nie chcą krzyczeć „Precz z Kaczorem dyktatorem!”

Zamiast obrażać się na młodych, może lepiej zastanowić się, co takiego zepsuliście, że nie przychodzą. Polemika z Dorotą Wellman.

„Za moich czasów, czyli dawno temu, bo mam 57 lat, młodzi ludzie byli zaangażowani w sprawy publiczne. Nie było im wszystko jedno. Walczyli, konspirowali, chodzili na manifestacje, czytali książki, dyskutowali, mieli poglądy. I dostawali pałą po plecach. A czasem trafiali do więzienia” – pisze Dorota Wellman w felietonie „Naprawdę wszystko wam jedno, w jakim kraju żyjecie”

Pani Doroto, piękną historią może się pani pochwalić. Dla nas, dwudziesto- i prawie trzydziestolatków, PRL jest mglistym wspomnieniem dzieciństwa albo opowieścią rodziców o długich kolejkach po mięso. Żeby było jasne, dla „Solidarności” i walki z komuną, my młodzi, mamy wiele szacunku. Owszem, walczyliście, i to ostro. Urządzaliście zadymy, uliczne demonstracje, rozrzucaliście ulotki, malowaliście mury i dostawaliście pałą po plecach.

Ale, niestety, nie zgodzę się z tym, że nic nie robiliśmy. W czasach, kiedy pani prowadziła programy śniadaniowe, chodziliśmy na blokady antyfaszystowskie. W kilkadziesiąt osób próbowaliśmy zablokować manifestację narodowców, krzycząc: „Nie boimy się faszyzmu”. Mój kolega dostał pochodnią w głowę. Koleżanka racą w nogę. Spaliły jej się rajstopy.

Wiosną współorganizowaliśmy Manify, a potem Marsze Równości, na których uczyliśmy się, jak budować wspólnotę opartą na solidarności i równości wszystkich bez względu na wiek, rasę, płeć czy orientację seksualną. Blokowaliśmy eksmisje, organizowaliśmy manifestacje pierwszomajowe, sprzeciwiając się umowom śmieciowym, i jeździliśmy na demonstracje solidarnościowe w specjalnych strefach ekonomicznych. Krzyczeliśmy: „Dość łamania praw pracowniczych”, bo nie zgadzaliśmy się na niesprawiedliwe warunki pracy w fabrykach.

Ale dziennikarskie elity nas wyśmiewały. Mówiły, że przesadzamy, że sami prowokujemy. Słyszeliśmy, że za bardzo bierzemy wszystko serio. Że przez nas marnowane są pieniądze na ochronę policji. Że zamiast pracować, wychodzimy na ulicę. Że powinniśmy zająć się czymś bardziej pożytecznym. Że mamy uczyć się języków i studiować. Znaleźć pracę, założyć firmę, wziąć kredyt.

Więc zajęliśmy się czym innym. W nadziei, że coś się zmieni, zaczęliśmy sami pisać teksty, organizowaliśmy panele, dyskusje. Ale potem słyszeliśmy, że to nic nie daje, że jesteśmy zbyt przeintelektualizowani. Słyszeliśmy, że nie powinniśmy narzekać, bo gonimy Europę, że kiedyś nie było takich dóbr jak teraz, że nie można było jeździć na wakacje czy studiować za granicą.

Dlaczego młodzi nie chodzą na KOD (wersja dla opornych)

No to byliśmy za granicą dzięki tanim liniom lotniczym. Pracowaliśmy w fabrykach, sprzątaliśmy pokoje w hostelach, zmywaliśmy naczynia w restauracjach. Część wróciła, część została. Do wyjazdu zmusiła nas sytuacja finansowa, bo w Polsce pracowaliśmy za 1500 zł na umowach śmieciowych – tak, wiemy, że brzydzicie się tego słowa, my też go nienawidzimy – biorąc nadgodziny, za które potem nikt nam nie płacił. Biorąc urlopy, góra na dwa tygodnie, jeśli szef akurat miał dobry dzień i pozwolił nam na krótko wyjechać. Ale jeździliśmy w polskie góry, na Mazury czy nad polskie morze bez ubezpieczenia, w duchu modląc się, by nie złamać nogi, bo potem musielibyśmy zadłużyć się, by płacić za leczenie.

Kawy latte nie pijemy już osiem lat. Teraz to najczęściej sięgamy po flat white lub kawę z chemexu.  Ale nie o tym.

Wynajmujemy mieszkania, na które nas nie stać, bo zżera nam połowę śmieciowej pensji, lub mieszkamy z rodzicami. Tyramy od rana do wieczora, nie mając czasu na spotkania z bliskimi. Wspominamy czasy studenckie, bo mieliśmy wtedy czas na czytanie książek i protesty. O emeryturze nie myślimy, bo jej raczej nie dostaniemy. Zastanawia się pani, kiedy wyjdziemy na ulicę. Czy wtedy, kiedy Netflix przestanie działać lub gdy nam odłączą nam internet.

Sutowski: Toksyczni rodzice nie pokonają PiS

Nie wiem tylko, gdzie pani była, gdy studenci okupowali uniwersytety i urządzali protesty przeciwko reformie Gowina. Czy odwiedziła pani młodych rezydentów protestujących w szpitalach? Czy była pani obecna na protestach solidarnościowych z opiekunami osób niepełnosprawnych i ich dziećmi? Czy odwiedziła pani obóz aktywistów broniących Puszczy Białowieskiej? Moje znajome i rówieśniczki z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów udzielają porad prawnych lokatorom, solidarnie chodzą na rozprawy sądowe i blokady eksmisji. Organizują pikniki, gotują obiady, chodzą na Manify i protestują przeciwko drastycznym kosztom ogrzewania w mieszkaniach i fatalnemu stanowi budynków. Wiedziała pani o nich? A słyszała pani o Kuchni Konfliktu? O lokalu, gdzie pracują wyłącznie imigranci, którzy serwują dania z krajów swojego pochodzenia? A o Akcji Demokracji? Czy powie pani, że są bez właściwości, bezideowi?

Te grupy nie organizują się w cieniu. Mają zaangażowanie we krwi. Są widoczne, media o nich piszą. Pani też może się z nimi spotkać. Warto z nimi rozmawiać. To nie są obcy, młodzi, którym zależy na fejmie i zrobieniu selfie na Instagrama. To osoby, z którymi warto przecież współpracować. I nawet jeśli dziwi się pani, że można nazywać dresiarza patriotą, to może od spotkania z tym dresiarzem bym zaczęła. Bo patriotą może być każdy, nawet ten stojący pod blokiem.

Żołnierze POPiS-u znów byli głupi, czyli pomyśl, zanim poszerujesz

Nie boimy się, bo wiemy, co to znaczy protestować. Ale protest nie polega jedynie na wychodzeniu pod Sejm, by krzyczeć: „Precz z Kaczorem dyktatorem!”. Nawet jeśli miliony z nas wyjdą pod budynek parlamentu i zaczną napierać na barierki w okrzyku: „Wypierdalać!”, to i tak nic to nie zmieni. Żaden Mateusz Morawiecki, Beata Szydło czy Jarosław Kaczyński nie wyjdą do protestującego i wzburzonego tłumu, by przyznać mu rację.

Po co bijecie się z policją?

Owszem, jest naprawdę źle. Rząd Prawa i Sprawiedliwości jawnie łamie konstytucję. Reforma sądownictwa przeprowadzona w ekspresowym tempie uzależnia wymiar sprawiedliwości od polityków. Media publiczne zostały przemielone w tubę propagandową. Z powodu czystek PiS-u pracę tracą różne grupy społeczne – sędziowie, nauczyciele, dziennikarze, wojskowi. Polska z powodu sporów dyplomatycznych z innymi krajami jest coraz bardziej izolowana na arenie międzynarodowej. I nikt nie ma pomysłu, co z tym zrobić. Dlatego, zamiast się obrażać na młodych, może warto zastanowić się, co robicie nie tak.

Co się nie udało? Spróbować najpierw siebie skrytykować, zanim zacznie się rzucać inwektywami w innych. Bo nie powinniśmy teraz skupiać się na walce mądrych z głupimi czy „roszczeniowych” młodych z „nieogarniętymi” starymi. Nie chcę się z panią przekrzykiwać, kłócić i obrażać. Nie o to chodzi.

Ludzie popierają PiS, nie dlatego, że są omamieni ich polityką, ale dlatego, że PiS daje im atrakcyjną ofertę wyborczą, dzięki której mają zapewnione podstawowe potrzeby – ekonomiczne i godnościowe. Mam na myśli np. świadczenie 500+, wyprawkę 300+ dla każdego ucznia oraz uparte powtarzanie w mediach przez polityków, że Polska cieszy się silną pozycją w Europie i żadna Komisja Europejska nam nie podskoczy. Tu rządzi prosty mechanizm: Nie chcemy czuć się przegrani, dlatego bardziej ufamy tym, którzy mówią, że polskie państwo coś znaczy.

Wyjdźmy z okopów [Puto rozmawia z Matyją]

Z niesprawiedliwą polityką PiS można wygrać. Ale trzeba się zmotywować, idąc na wybory. Wykrzykiwanie do przeciwników, że demolują państwo, nic nie da. Jedyną ofertą, która działa, bo tak robią politycy obozu rządzącego, jest spotykanie się z wyborcami. To polega na podaniu ręki. Zrobieniu wspólnego zdjęcia. Rozmowie i wysłuchaniu. Nie na obrażaniu, pokazywaniu środkowego palca i wyśmiewaniu.

***
Tekst ukazał się na stronie „Wysokich Obcasów”. Tytuł pochodzi od redakcji KP. Dziękujemy za zgodę na przedruk.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Avatar
Natalia Sawka
Zamknij