Kraj

Lekcja z Kongresu Kobiet

Kongres Kobiet 2018. Fot. FB Agata Jankowska

Problematyka społeczna, choć obecna, jest na Kongresie wciąż marginalizowana. A co by było, gdyby biedzie i wykluczeniu kobiet poświęcić sesję plenarną?

Gdy tuż po Kongresie Kobiet opisywałam jego łódzkie oblicze, sądziłam, że z całego Centrum Społecznego, którego programem się zajmowałam wraz z koleżankami, najgłośniej odbije się dyskusja o programie 500 plus. Tymczasem panel poświęcony prekariatowi zaowocował – nie bezpośrednio – głośną na cały kraj dyskusję, którą wywołał tekst Marii Świetlik, jednej z panelistek, o tym, że „na Kongresie Kobiet jedna z nas cały czas musiała stać na baczność”. Następnie ukazał się tekst w „Codzienniku Feministycznym”, na antenie Tok FM tej sprawie poświęcił dwie kolejne audycje Grzegorz Sroczyński i wreszcie na stronie Krytyki Politycznej podsumowała ją Maja Staśko – to dla przypomnienia.

Siostrzeństwo to walka

Reakcją na opis smutnego i wiele mówiącego przeoczenia dotyczącego urągających godności warunków, w jakich pracowała ochrona Kongresu, były kolejno niedowierzanie i kwestionowanie opisu sytuacji, usprawiedliwianie organizatorek Kongresu i wreszcie festiwal aktów klasowej pogardy wymierzonych w pracownice i pracowników ochrony oraz – ogólniej – prawa pracownicze i ich obrończynie. Oraz lawina komentarzy, a także rozmów między nami, które na Kongresie byłyśmy i, przyznaję, dałyśmy ciała – zmęczonych ochroniarek nie zauważyłyśmy. Na szczęście zauważyła Maria. I podzieliła się tym, zanim napisała do gazety.pl, bo jeszcze na Kongresie były rozmowy na ten temat.

Uważam, że mimo wielu organizacyjnych niedociągnięć, za których część sama jestem odpowiedzialna, to między innymi dzięki dyskusji o warunkach pracy ochroniarek Centrum Społeczne okazało się sukcesem. Nie wyobrażam sobie, by przy organizacji kolejnego Kongresu w kolejnym mieście kwestia warunków pracy, także osób zatrudnionych przez firmę zewnętrzną, nie została uwzględniona.

Centrum Społeczne miało być pomostem między głównym nurtem Kongresu a tematyką czy postulatami Socjalnego Kongresu Kobiet, który odbył się w marcu w Poznaniu. Dla wielu z nas, zaangażowanych w powstanie tego centrum, oba te wydarzenia są równie ważne, a problematyka społeczna jest centralna w dyskusji o nierównościach płci. Kwestie społeczne były zresztą obecne w agendzie Kongresu Kobiet wcześniej. Na pierwszym Kongresie w 2009 roku pojawił się raport Feminoteki (oparty na wcześniejszym raporcie UNDP), w którym po raz pierwszy poza wąskim akademickim kręgiem pojawiło się zjawisko feminizacji biedy – mówiły o nim wówczas w Sali Kongresowej i siostra Małgorzata Chmielewska, i Jolanta Kwaśniewska. Jak słusznie zauważa Maja Staśko, problematyka społeczna, choć obecna, jest na Kongresie wciąż marginalizowana, na jubileuszowym kongresie dziesiątym zepchnięta do serii paneli odbywających się równolegle: „nie można było uczestniczyć i w panelu o prekarnej pracy kobiet, i w panelu o sytuacji opiekunek i osób z niepełnosprawnościami”. To prawda.

Opieka to praca, nie zasób naturalny

A co by było, gdyby biedzie i wykluczeniu kobiet poświęcić sesję plenarną? Tak dzieje się przecież na kongresach lokalnych. W 2013 roku o popadaniu w biedę i spłacaniu mężowskich długów jeszcze długo po rozwodzie rozmawiałyśmy na kongresie w pomorskim Goleniowie. Siedziałyśmy wszystkie w jednej sali, nie było paneli równoległych (ani VIP roomu), i temat nie okazał się marginalny. Rok później kwestia długów kobiet i dzieci stała się tematem jednego z paneli lokalnego kongresu w Łodzi – cieszącego się zainteresowanie publiczności i mediów – być może za sprawą obecności Moniki Płatek. Może więc czas już także na przetasowanie agendy kongresu ogólnopolskiego?

Dyskusja o warunkach pracy ochroniarek i ochroniarzy zepchnęła na margines inne ważne rzeczy, które zdarzyły się w tym roku na Kongresie. Jedną z nich była organizacja Centrum „Chcemy całego życia”, w którego programie i tak nie zmieściły się wszystkie wydarzenia dotyczące rodziców dzieci z niepełnosprawnościami oraz dorosłych niepełnosprawnych – kwestia opieki znalazła się też w panelu o pracy opiekuńczej. Przez cały czas trwania Kongresu działał kącik wytchnienia dla dzieci i dorosłych z niepełnosprawnościami, miejsce, gdzie można się było schronić przed nadmiarem bodźców, wyciszyć i pobawić pod opieką zaprzyjaźnionych wolontariuszek i wolontariuszy – to najlepszy przykład dobrej praktyki włączania rodziców i dzieci z niepełnosprawnościami do głównego nurtu życia społecznego. Tuż po czterdziestodniowym proteście w sejmie centrum to mogłoby się stać centrum całego Kongresu, nie tyle ze względu na hipotetyczne siostrzeństwo, ale i zwykłą solidarność.

Walka i nadzieja, czyli co po 40 dniach w Sejmie

Jakiś czas temu łódzkie Muzeum Sztuki zorganizowało wystawę zatytułowaną „wszyscy ludzie będą siostrami”. Hasło to wyraźnie odsyła nas do przyszłości, gdzie utopijne wezwanie do siostrzeństwa stanie się ciałem i nie będzie się ograniczać tylko do kobiet. Na razie zamiast o takiej utopii rozmawiajmy po prostu o prawach i równości. Praw kobiet nie wywalczy się, wykluczając pracujące w agencji ochrony kobiety, równości kobiet i mężczyzn nie można organizować tylko wśród tych z nas, które na to stać.

Do kogo należy rodzina i dlaczego do prawicy?

Myślę, że lekcja ta nauczyła nas wszystkie wiele. Wpadkę z ochroniarkami tłumaczono tym, że Kongresu nie stać na godne płace. Przypomina mi to narzekania przedsiębiorców z bożej łaski, których nie stać na ponoszenie kosztów ZUS-u pracowników czy ich zwolnień lekarskich, na które odpowiedź jest jedna: Nie stać cię? Nie zatrudniaj.

Kongresowi Kobiet podpowiem jednak inne rozwiązanie, bo robi on ważne i wielkie rzeczy. Po pierwsze, wystarczy wprowadzić klauzulę społeczną w konkursie dla firmy zapewniającej ochronę. Po drugie, jak zaobserwowałam, cześć pracowników ochrony pilnowała przejścia do strefy VIP. Jeśli ją zlikwidujemy, ta sama liczba ochroniarek i ochroniarzy, za te same co najmniej pieniądze, poradzi sobie z pilnowaniem zgromadzonych, przez osiem godzin, a nie kilkanaście. Jeśli Kongres wciąż gotów jest zrewanżować się panelistkom i panelistom za nieodpłatny przyjazd i udział darmową kawą i ciepłym posiłkiem, wystarczy umówić się, że dostaną je nieodpłatnie w tym samym punkcie gastronomicznym, co reszta zgromadzonych na podstawie identyfikatora – tak jak robi się na uczelnianych konferencjach.

Bez wątpienia Agnieszce Holland czy Oldze Tokarczuk należy się miejsce, w którym odsapną spokojnie po tych wszystkich selfie, które wszyscy chcą sobie z nimi strzelić (przyznaję, też se strzeliłam), ale może dałoby się to zorganizować bez konieczności stawiania w przejściu ochroniarzy? A strefa chilloutu, albo choćby ciszy, przydałaby się nie tylko dzieciom w spektrum autyzmu. Tak, wiem, że pięciominutowe przerwy nie wystarczyłoby panelistkom nawet na siku, gdyby nie przepustka do strefy VIP, ale być może problem ten rozwiązałoby przemianowanie na czas kongresu męskich toalet na damskie lub ogólnodostępne?

Jak widać, nie trzeba tu wiele wymyślać, wystarczy chcieć. Życzę nam wszystkim, by na jedenastym Kongresie Kobiet zwyciężyło równościowe myślenie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Izabela Desperak
Izabela Desperak
Socjolożka, feministka
Socjolożka, feministka i nauczycielka akademicka. Wykłada w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. Redaktorka książki "Homofobia, mizoginia i ciemnogród?", autorka książki "Płeć zmiany".
Zamknij