Kraj

Dlaczego Park Narodowy Doliny Dolnej Odry powstanie?

Po wizycie wiceministra Dorożały widać, że nawet w takim miejscu jak Międzyodrze, gdzie temat utworzenia parku narodowego przygotowany jest prawdopodobnie najlepiej w Polsce, jego powołanie nie będzie ani łatwe, ani szybkie. I nie jest to tylko kwestia legislacji.

Międzyodrze było dawnym terenem zalewowym ujścia Odry. Do Bałtyku jest stąd ledwie 50 km. Odra wlewała się do morza dziesiątkami koryt w szerokiej delcie, zanim ponad 100 lat temu Niemcy w ramach regulacji i użeglownienia rzeki ujarzmili ten obszar: obwałowali, przekopali kanały, wybudowali śluzy i zastawki. Zamieniony na łąki teren był intensywnie użytkowany rolniczo i gospodarczo.

Od lat 60. XX wieku obszar Międzyodrza przestał być użytkowany i pozostawiono go naturalnej sukcesji, a przyroda wzięła tę krainę w posiadanie z całą swoją dziką mocą. To kraina torfowisk, podmokłych łąk, plątaniny kanałów, zalewisk, jezior, które stopniowo się eutrofizują i zarastają. Aktualnie po polskiej stronie ciągnie się od przedmieść Szczecina przez Gryfino aż do Widuchowej, między dwoma pogłębionymi i obwałowanymi ramionami rzeki: Odrą Zachodnią (którą biegnie granica państwa) oraz Odrą Wschodnią, czyli Regalicą.

Nigdzie indziej na całej swojej długości Odra nie ma tak wysokiej klasy żeglowności jak tutaj – oczywiście, gdy mówimy o głównym korycie. W 1993 roku powołano tutaj park krajobrazowy. Bliźniaczy obszar w górę rzeki, po niemieckiej stronie, jest od 1995 roku parkiem narodowym (Nationalpark Unteres Odertal). W tamtym czasie miał powstać jeden, transgraniczny park narodowy. Podpisano nawet umowę, ale wywiązali się z niej tylko Niemcy. Po polskiej stronie powstał tylko Park Krajobrazowy Doliny Dolnej Odry. Niestety, jego status stopniowo podupadał.

Łukasz Ławicki, ornitolog, jeden z inicjatorów powołania Parku Narodowego Dolnej Odry, mówi mi, że kiedyś Park Krajobrazowy Doliny Dolnej Odry miał siedzibę w Gryfinie. Pracowało tam kilkanaście osób, była straż parku, były zespoły merytoryczne, które monitorowały przyrodę i mogły odpowiednio reagować. Od kilku lat wszystkie parki krajobrazowe województwa zachodniopomorskiego mają siedzibę w Szczecinie. Pracuje tam ledwie piętnaście osób. Zajmują się jedynie edukacją, ale o jakiejkolwiek czynnej ochronie nie może być mowy.

Katastrofa odrzańska i kompletny bezwład organów państwa wobec niej spowodowały, że grupa lokalnych społeczników postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i wrócić do pomysłu powołania na Międzyodrzu parku narodowego, który wstępnie objąłby dokładnie teren istniejącego parku krajobrazowego. W przypadku wiszącej w powietrzu kolejnej katastrofy działania władzy można egzekwować dużo skuteczniej, kiedy zagrożona jest taka forma ochrony jak park narodowy. Poza tym park oznacza lokalne możliwości realnej ochrony przyrody – zarówno biernej, jak i czynnej – a przekształcony kiedyś przez człowieka teren bardzo jej potrzebuje.

Dorożała: Reforma Lasów Państwowych będzie bolała, ale się wydarzy

Nieformalna grupa inicjatorów parku składa się z fotografów, hydrobiolożki, ornitologów, muzyka, przyrodników i społeczników. Są to Piotr Rosiński, Piotr Piznal, Łukasz Ławicki, Dominik Marchowski, Aleksandra Marchowska, Agnieszka Szlauer-Łukaszewska, Ewa Drewniak, Edyta Bodnar, Michał Zygmunt i Ryszard Matecki. Z częścią z nich spotykam się w ramach wizyty studyjnej wiceministra klimatu i środowiska Mikołaja Dorożały na Międzyodrzu. Wszystko wskazuje, że to właśnie tutaj jest największa szansa na powołanie dwudziestego czwartego – i pierwszego od ponad dwóch dekad – polskiego parku narodowego.

Przeciwnicy parku w polskiej Amazonii

Odbijamy od nabrzeża w Gryfinie. Wraz z grupą dziennikarzy płyniemy motorówką szczecińskiego WOPR-u. Podążamy za mniejszą jednostką, na której pokładzie siedzi wiceminister Dorożała, prezes spółdzielni rybackiej Regalica Krzysztof Grzelak, dyrektor szczecińskiego biura Polskiego Związku Wędkarskiego Rafał Pender oraz jeden z rybaków.

Wpływamy na Międzyodrze przez jedną z poniemieckich, nieczynnych, niszczejących śluz. Nad głowami łopocze transparent „Nie dla parku narodowego”. Mimo że teren potencjalnego polskiego parku narodowego należy w całości do skarbu państwa, jego powołanie nie będzie ani szybkie, ani łatwe.

Zardzewiała śluza jest jak brama do innego świata. Niewielka łódka z ministrem na pokładzie może wpłynąć w zakamarki „polskiej Amazonii”. My, płynąc większą jednostką, czekamy na głębszej wodzie. Dookoła ptasi raj. Bez przerwy przelatują czaple siwe. Nad głowami krążą bieliki. W gąszczu trzcin nadaje trzciniak i mnóstwo innych ptaków, których w tym chórze nie potrafię rozpoznać. Słońce praży, chłodny wiatr nie daje zapomnieć, że jesteśmy na wodzie.

Powitanie w Gryfinie, które obok Widuchowej i Kołbaskowa jest jedną z trzech gmin, które obejmie projektowany park, nie było dla ministra łatwe. Grupa lokalnych mieszkańców powitała go antyparkowymi hasłami.

– Zrobicie nam tu park narodowy i nie będziemy mogli łowić ryb!

– Zamkniecie rzekę!

– Mamy już jeden park i co? I wszystko zarasta, niszczeje!

– Przyjeżdża pan z Warszawy i chce nam z góry narzucić park?

– Kiedy zrobicie mi tu park, wszystko na nic! Nic nie będę mógł.

Choć trudno było wydobyć od protestujących konkrety albo dowiedzieć się, na czym opierają swoje opinie, Dorożała merytorycznie odpowiadał na zarzuty.

– Ja tu nie przyjechałem, żeby powiedzieć, że robimy park i wszystko jest uzgodnione. Jesteśmy w procesie. Chcemy rozmawiać i poznać zdanie wszystkich interesariuszy. Mamy stworzony zespół, w którym są lokalni samorządowcy, przedstawiciele Ministerstwa Infrastruktury, naukowcy, przedstawiciele Polskiego Związku Wędkarskiego, przedstawiciele Elektrowni Dolna Odra, osoby z branży żeglugowej i społecznicy. Chcemy wypracować wspólny plan na powołanie parku z poszanowaniem nie tylko przyrody, ale też elementów lokalnej kultury – czyli na przykład wędkarstwa – mówił wiceminister.

– Panie ministrze, pan przyjeżdża i obiecuje nam tu inwestycje. Po pierwsze, to ten park spowoduje, że zamkniecie dla nas ten teren. Będziemy musieli się poruszać tylko wyznaczonymi trasami. Wszystko zniszczycie! Po drugie, już tu nie takie pieniądze obiecywano i nigdy nic z tego nie wyszło. Po trzecie, ja bywam w parkach narodowych, w takim tatrzańskim to tragedia, drzewa zostawione samym sobie, wystające korzenie na ścieżce – panie, jak to może tak wyglądać, jak to dzieciom pokazać? – adwersarze przekrzykiwali się jeden przez drugiego.

Uregulowana rzeka, rozregulowana planeta, czyli ludzie i ryby

– Aktualnie na Międzyodrzu wiele kanałów i miejsc nie jest dostępnych z powodu zamulenia i zarastania. Dzięki powołaniu parku narodowego opracowany zostanie plan ochrony, który zgodnie z zaleceniami naukowców przewiduje udrożnienie kanałów, a w niektórych przypadkach odrestaurowanie zabytkowych urządzeń wodnych. Dzięki temu zostanie przywrócony naturalny przepływ wody w kanałach i będą się one samoistnie oczyszczać, zatrzymany zostanie proces ich zarastania i lądowacenia. Będzie też można łowić ryby – tak jak to jest w wielu innych parkach, np. Drawieńskim czy Ujściu Warty. Jednocześnie park narodowy nie obejmie głównego koryta rzeki, będzie żeglowny tak jak w tej chwili. Powołanie parku nie wpłynie też na port kontenerowy w Świnoujściu – wyjaśniał Dorożała.

Słowa Dorożały, ale też argument jednego z oponentów potwierdza prof. Agnieszka Szlauer-Łukaszewska, hydrobiolożka z Instytutu Nauk o Morzu i Środowisku Uniwersytetu Szczecińskiego. „W parku krajobrazowym podjęto decyzję, że zostawi się go naturalnym procesom. Te procesy nie są zresztą do końca naturalne, bo Międzyodrze jest sztucznie obwałowane, a kontakt z rzeką jest ograniczony przez groble. Jedynie śluzy, stanowiące wąskie gardła, łączą je z Odrą, co powoduje, że woda nie jest w stanie wymieniać się z dużą intensywnością podczas zalewów. W związku z tym Międzyodrze zaczęło się degradować, zamulać, kanały zarastają. Z perspektywy czasu pozostawienie tego terenu bez form ochrony czynnej nie było właściwe” – wyjaśniała w rozmowie z OKO.press. 

„Chcę mieć gwarancje, że przez ten park nic nie stracę”

– Mówimy o interesach lokalnych społeczności, nie można tworzyć parku narodowego w oderwaniu od żyjącej tu społeczności. Park narodowy ma być dla ludzi, a nie przeciw ludziom. My nie przyjechaliśmy z gotowym pomysłem w walizce i nie mówimy „to was uszczęśliwi”, tylko przyjechaliśmy tu stworzyć miejsce, które ma być perspektywą i szansą na rozwój, które ma zabezpieczyć status quo. Lokalnie rybactwo i wędkarstwo są ważnym elementem tożsamości kulturowej, a promocja i ochrona tejże jest już teraz wpisana do zadań parków narodowych – tłumaczył dalej minister.

Nie przekonał przeciwników z nadbrzeża w Gryfinie, ale coraz trudniej było wyłowić z ich podniesionych głosów jakiekolwiek argumenty. Widać jednak, że jest grupa osób, które parku boją się jak diabeł wody święconej, a ilość mitów i fake newsów, która narosła wokół tego pomysłu, jest ogromna.

Gryfno będzie najtwardszym orzechem do zgryzienia dla zwolenników parku narodowego. To tam burmistrz Mieczysław Sawaryn przed II turą wyborów straszył mieszkańców powołaniem Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. Niestety dla zwolenników parku burmistrz został wybrany na bieżącą kadencję. Na spotkaniu z ministrem się nie pojawił.

Wysłał swojego zastępcę, Tomasza Millera, który spotkał się z ministrem przy Elektrowni Dolna Odra, gdzie poruszone zostały wątki inwestycyjne. Po spotkaniu napisał na swoich mediach społecznościowych: „Jako władze gminy niezmiennie oczekujemy wypracowania konkretnych informacji opartych o analizy i badania, sposoby finansowania oraz udzielenia pisemnych gwarancji wszystkim zainteresowanym. Jest to niezbędny punkt wyjścia do dalszych prac i rozmów nad powołaniem Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry”.

Znamy przyczyny katastrofy Odry. Wiemy, dlaczego będą kolejne

Wiceminister był we wszystkich trzech gminach, których kwestia parku dotyczy bezpośrednio: Kołbaskowie, Gryfinie i Widuchowej. Na razie tylko Kołbaskowo jest zdecydowanie „za”.

W Widuchowej Dorożała spotkał się z lokalnym przedsiębiorcą Piotrem Bugajem. Na rozległej posesji Bugaj prowadzi pensjonat oraz stanicę wodną. Ma kilka łódek, wynajmuje je wędkarzom i turystom. Ze słów Bugaja bije przede wszystkim ogromna nieufność wobec polityków i władzy. „Zostawiliście nas, jak była pandemia, zostawiliście nas, jak była katastrofa na Odrze” – mówił – „teraz też naobiecujecie i nas zostawicie! Ja po prostu chcę mieć gwarancje, że przez ten park nic nie stracę” – mówił Bugaj.

Dorożała zapewniał go, że park oznacza rozwój turystyki, więcej kajakarzy, więcej zapotrzebowania na sprzęt wodny. Nie oznacza za to zakazów dla wędkarzy, którzy są częstymi klientami Bugaja. W podobnym tonie do utworzenia parku przekonywał Paweł Bilski, dyrektor Drawieńskiego Parku Narodowego. „Jeszcze 30 lat temu nad Drawą było 30 kajaków do wypożyczenia. Teraz w rękach lokalnych przedsiębiorców jest bliżej tysiąca” – mówił.

Wiceminister Mikołaj Drożała na spotkaniu z mieszkańcami okolic Doliny Dolnej Odry. Fot. Daniel Petryczkiewicz

Kiedy słuchałem Bugaja, myślałem o tym, jak wielką krzywdę wyrządziły Polsce i jej mieszkańcom ostanie lata rządów PiS. Upadek zaufania do jakichkolwiek autorytetów, jawnie antyprzyrodnicza narracja i ponad dwie dekady bez nowego parku narodowego tylko umacniają w ludziach poczucie, że „coś jest na rzeczy” – skoro nowych parków nie ma, to musi to być coś naprawdę złego. Nasze oddzielanie się od przyrody, o którym nieraz pisałem na łamach Krytyki, tylko tę sytuację pogarsza.

Park Narodowy Doliny Dolnej Odry trzeba pilnie powołać, przerywając tę fatalną dla ochrony przyrody w Polsce passę. Należy rozpocząć głęboką edukację w tematach przyrodniczych i środowiskowych. A przede wszystkim pokazać, że powołanie parku to może być naprawdę hit i pozytywny „kop” dla regionu, który da impuls dla lokalnej gospodarki i społeczności.

Lasy Państwowe niszczą polskie lasy, Wody Polskie trują polskie wody

Prawnicy Fundacji Client Earth wskazywali w raporcie Polskie Parki Narodowe. Dlaczego w Polsce od 20 lat nie powstał park narodowy i jak to zmienić?, że kluczowa dla nowych parków narodowych jest zmiana legislacji, a szczególnie przepisów, które dają samorządom prawo weta w tym zakresie. Obserwując jednak sytuację na Międzyodrzu, nie mam poczucia, że to w samorządach jest problem. Problemem jest powrót do dialogu z lokalnymi społecznościami i dotarcie do nich z narracją, która pokazuje pełne spektrum możliwości i wyzwań związanych z powołaniem parku narodowego, a nie tylko – często wyimaginowane – zagrożenia. Na ten element również wskazują prawnicy z Client Earth.

Jednak początkiem takiej dyskusji musi być zdobycie wzajemnego zaufania, a z tym w Polsce mamy fundamentalny problem. I dlatego, mimo że zarówno Park Narodowy Doliny Dolnej Odry, jak i kilkadziesiąt innych czekających w kolejce, powinny powstać, to nie będzie to ani łatwe, ani szybkie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Daniel Petryczkiewicz
Daniel Petryczkiewicz
Fotograf, bloger, aktywista
Fotograf, bloger, aktywista, pasjonat rzeczy małych, dzikich i lokalnych. Absolwent pierwszego rocznika Szkoły Ekopoetyki Julii Fiedorczuk i Filipa Springera przy Instytucie Reportażu w Warszawie. Laureat nagrody publiczności za projekt społeczny roku 2019 w plebiscycie portalu Ulica Ekologiczna. Inicjator spotkania twórczo-aktywistyczno-poetyckiego „Święto Wody” w Konstancinie-Jeziornej. Publikuje teksty i fotoreportaże o tematyce ekologicznej.
Zamknij