Unia Europejska

Między solidarnością a bezsilnością. Słowacja w obliczu kryzysu humanitarnego

O tym, że temat sprawdza się w kampanii wyborczej, przekonał się już dwukrotnie Robert Fico, który grzmiał o nielegalnych migrantach jako o złodziejach, gwałcicielach i terrorystach przed wyborami w 2016 i 2023 roku (i wygrał).

„W związku z nasiloną presją migracyjną szlakiem bałkańskim przez Słowację, Straż Graniczna wprowadziła na granicy polsko-słowackiej stałe i doraźne kontrole busów i innych pojazdów mogących przewozić nielegalnych migrantów z tego kierunku” – pisał na swoim koncie na platformie X szef polskiego MSW Mariusz Kamiński.

Przybycie migrantów z Bliskiego Wschodu do Europy w 2015 roku ominęło Słowację. Teraz, między innymi w wyniku wojny w Ukrainie, sytuacja się zmieniła. Migranci idą przez Serbię lub Rumunię, następnie przez Węgry do Słowacji i dalej na zachód, z reguły do Niemiec lub Holandii. Według danych słowackiej policji aż 97 proc. obcokrajowców nielegalnie przekraczających słowacką granicę twierdzi, że jest narodowości syryjskiej.

Słowacka sprawiedliwość nie tylko ślepa, ale i głucha

Sytuacja w krajach takich jak Syria czy Afganistan nie uspokaja się, a uchodźcy – głównie ci przebywający w Turcji i Libanie – nie mogą wrócić do domów. Przez długi czas tkwią wraz z rodzinami w przeznaczonych dla nich obozach. Gdy zapytać ich o warunki, usłyszymy o braku prądu, wody, a także nadziei na jakąkolwiek zmianę. Dlatego decydują się ruszyć w stronę lepszego świata – Europy.

Najnowszy kryzys migracyjny trwa od ponad roku. Rok temu Czesi i Austriacy wprowadzili na kilka tygodni kontrole graniczne. W tej sytuacji migranci do Niemiec czy Holandii musieli iść przez Polskę. Ale wtedy nikt przejść granicznych nie barykadował i nie kontrolował samochodów.

Barykady na granicy

Wiadomość o przywróceniu tymczasowych kontroli to jedyna informacja, jaka została opublikowana. Następnego dnia wiele przejść na polsko-słowackiej granicy, szczególnie tych mniejszych, zostało dosłownie zabarykadowanych. Zaskoczeni ludzie po obydwu stronach zawracali samochody.

Słowackie samorządy nie otrzymały wcześniej żadnych informacji dotyczących zamknięcia granic. Zablokowane zostało m.in. przejście graniczne Łysa nad Dunajcem – Niedzica. Ján Kurňava, burmistrz Starej Wsi Spiskiej, na terenie której leży, powiedział: „Osobiście pojechałem to sprawdzić dziś rano i okazało się, że jest blokada drogi, a wojsko i policja nie wpuszczają żadnych samochodów. W mediach wspominano o wyrywkowych kontrolach, ale nikt nie powiedział, że przejście zostanie całkowicie zamknięte”. To samo twierdzi Dušan Jendrašík, burmistrz miejscowości Nowoć, do której należy przejście Nowoć-Ujsoły: „Wiedzieliśmy, że będą prowadzone kontrole pojazdów, ale nie, że całkowicie nas zamkną”.

Zamknięcie przejść najbardziej dotknęło mieszkańców obszaru przygranicznego, którzy często jeżdżą na drugą stronę. I nie chodzi tu tylko o Słowaków pracujących w Polsce lub chcących tanio zatankować czy zrobić zakupy, ale również o Polaków pracujących w Słowacji. Niektórzy w drodze do pracy muszą teraz nadrabiać nawet 50 km.

Jeszcze bardziej skomplikowała się kwestia komunikacji publicznej między naszymi państwami, która już wcześniej była na kiepskim poziomie. Żeby uruchomić połączenia autobusowe, trzeba było wielu apeli do władz i tysięcy podpisów pod petycją. Teraz, w związku z zamknięciem przejścia granicznego w Chochołowie, Słowacy skrócili linię autobusową z Trzciany przez Termy Chochołowskie, Zakopane i Poronin aż do Bukowiny Tatrzańskiej.

Z miłości do Putina. Słowak przybył do Rosji na dmuchanym kole

Utrudniona została również turystyka górska, bo w swoich komunikatach straż graniczna straszy, że przekroczenie granicy na górskich szlakach będzie traktowane jako nielegalne przekroczenie granicy.

W tym samym czasie samochody na granicy czesko-słowackiej zwalniają przed kontrolą policyjną, ale zaraz otrzymują od funkcjonariuszy informację, że mogą jechać dalej. W Czechach kontrole odbywają się na 27 przejściach granicznych, a około 130 funkcjonariuszy policji zostało rozmieszczonych w krajach morawsko-śląskim, zlińskim i południowomorawskim.

Problemy Słowaków z migrantami

Istnieje jeszcze jeden czynnik, który przyciąga migrantów na Słowację. Chodzi o to, że słowacka policja, po sprawdzeniu każdego obcokrajowca nielegalnie przebywającego na jej terenie, jest zmuszona wystawić mu dokument nazwany „zaświadczeniem o pobycie cudzoziemca na terenie Słowacji”. Oznacza on, że dana osoba została sprawdzona w bazach międzynarodowych i nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa oraz że ze względu na sytuację w kraju pochodzenia nie może zostać odesłana z powrotem.

Zaświadczenie jest często mylone z zezwoleniem na pobyt – mimo że dokument potwierdza wyraźnie, że cudzoziemiec przebywa na Słowacji nielegalnie, a jego pobyt jest tolerowany tylko do czasu ustania przyczyn, dla których nie może zostać wydalony lub do czasu opuszczenia Słowacji z własnej woli. Zdecydowana większość zostać nie chce, więc przed zamknięciem granic opuszczali Słowację z reguły do 24 godzin. Dokument nie daje też żadnych praw, bo żeby je otrzymać, musieliby ubiegać się o azyl, a tego nie chcą. Do końca sierpnia 2023 roku 304 osoby zwróciły się o azyl na terenie Słowacji. Pozytywnej decyzji doczekały się 22 osoby, a 36 udzielono dodatkowej ochrony.

O tym, że ten papier nic im nie daje, a nawet komplikuje sytuację, przekonują się po opuszczeniu Słowacji. Jeśli zdecydują się wyjechać, ale zostaną złapani, to na podstawie umów o readmisji są odsyłani na Słowację, ponieważ na podstawie wydawanego przez słowacką policję dokumentu łatwo udowodnić, że tam przebywali.

Jozef Cech, burmistrz przygranicznej miejscowości Skalité, mówi, że liczba migrantów w gminie rośnie, bo coraz więcej z nich jest zawracanych przez Polskę na teren Słowacji. „Na początku były to dziesiątki osób, teraz jest kilka autobusów dziennie. Ci ludzie chcą dostać się do Europy Zachodniej. Zdarza się, że ci, którzy są zawracani z Polski, drą dokumenty wydane w naszym kraju i próbują jeszcze raz przejść przez granicę”.

Od zamknięcia granic dochodzi do tego, że przemytnicy wysadzają migrantów z samochodów pod granicą z Polską i zostawiają ich na pastwę losu. „Biorąc pod uwagę fakt, że mają oni dokumenty uprawniające do pobytu w Republice Słowackiej, policja ani żaden inny organ nie może nic z nimi zrobić” – dodaje Dušan Jendrašík, burmistrz Nowoci. Tymczasem noce są coraz chłodniejsze, a wśród migrantów nie brakuje małych dzieci.

Słowacja is the new Węgry? Prawie połowa badanych chciałaby w kraju autorytaryzmu

Niektórzy samorządowcy, zamiast czekać na działania ze strony rządu, który dopiero się tworzy, sami starają się pomóc. W Bańskiej Bystrzycy prezydent miasta działa wraz z Czerwonym Krzyżem, w budynku organizacji szykuje zakwaterowanie dla 25 osób, a tuż obok OSP postawi dwa namioty. „Naszym moralnym, ale przede wszystkim ludzkim obowiązkiem jest pomaganie potrzebującym” – mówi prezydent miasta Ján Nosko.

Burmistrz bratysławskiej dzielnicy Vajnory wraz z organizacjami pozarządowymi zaczął stawiać ogrzewane namioty dla migrantów. Odezwało się do niego nawet Ministerstwo Obrony, jednak nie po to, by mu pomóc, ale ze skargą, że robi to na jego terenie.

Nikt nie chce Czarnego Piotrusia

To nie tak, że Słowacy nie wiedzieli, co się dzieje na terenie ich kraju. W końcu wydają stosowny dokument, co umożliwia prowadzenie dosyć dokładnych statystyk. Niemniej od początku kryzysu słowacka strona twierdziła, że trzeba lepiej pilnować zewnętrznych granic strefy Schengen. Nawet gdy Czechy i Austria w zeszłym roku wprowadziły kontrole na granicy ze Słowacją, ta wysłała swoich policjantów do pilnowania granicy serbsko-węgierskiej i apelowała o aktywniejszy udział Frontexu w obronie granic zewnętrznych. „Jeśli ktokolwiek myśli, że wprowadzenie kontroli granicznych z Węgrami w magiczny sposób sprawi, że migranci znikną ze Słowacji, jest w błędzie lub nie rozumie kwestii nielegalnej migracji” – podsumował w 2022 roku Roman Mikulec, minister spraw wewnętrznych.

Siegień: „Zielona granica” z perspektywy Podlasia

Po decyzji polskich władz o przywróceniu tymczasowych kontroli na granicy ze Słowacją to samo zrobiły Czechy i Austria. W efekcie Słowacy zdecydowali się kontrolować swoją granicę z Węgrami. Należy pamiętać, że ma ona ponad 650 kilometrów długości. Nawet premier mówi o bezcelowości tego działania w przypadku, gdy nie będzie pilnowana zewnętrzna granica UE.

Dlaczego inne państwa wprowadziły kontrole graniczne w ślad za Polską? Odpowiedź jest prosta – nikt nie chce zostać z Czarnym Piotrusiem w ręce. Jeżeli my się zamykamy, migranci skierują się w ich stronę. „Gdy tylko jakiś kraj zacznie chronić swoją granicę, wywoła to efekt kaskadowy, wszyscy za to zapłacimy, a wynik będzie bardzo wątpliwy. W tym przypadku proces został zapoczątkowany przez Polskę, która jest w okresie przedwyborczym, a za nią podążyły inne kraje” – powiedział premier Ľudovít Ódor.

Na początku września rzeczniczka polskiej straży granicznej, por. Anna Michalska, mówiła, że liczba migrantów zatrzymywanych na granicy ze Słowacją rośnie od początku roku. „W styczniu były to 3 osoby, w lutym 6, w marcu 34, w kwietniu 7, w maju 22, w czerwcu 29, w lipcu 48”. Tymczasem na Słowacji do końca lipca tego roku zarejestrowano 17 529 migrantów. Czyli niespełna 1 proc. migrantów ze Słowacji zostało zatrzymanych na terytorium Polski.

Popieram zniesienie bariery na granicy z Białorusią

Migracja w wyborczej grze

O tym, że temat sprawdza się w kampanii wyborczej, przekonał się już dwukrotnie Robert Fico, który grzmiał o nielegalnych migrantach jako o złodziejach, gwałcicielach i terrorystach przed wyborami w 2016 i 2023 roku (i wygrał). W ostatnich wystarczyło przypomnieć te słowa i powiedzieć: „A nie mówiłem?”. Fico dorzucił do tego krytykę rządu, twierdząc, że on lepiej radził sobie z kryzysem migracyjnym. Faktycznie, poradził sobie świetnie, bo wówczas Słowacja nie była na żadnym szlaku migracyjnym.

Słowacja jest jedynym krajem, który wydaje zaświadczenie o pobycie cudzoziemca na swoim terytorium. Obowiązek wydawania takich dokumentów został wprowadzony na podstawie poprawki do ustawy o pobycie cudzoziemców na Słowacji, która została przedłożona parlamentowi przez Roberta Ficę i Roberta Kaliňáka.

Co ciekawe, podczas tegorocznej kampanii to właśnie Fico najgłośniej krzyczał, że trzeba znieść obowiązek wydawania tego dokumentu. Rząd techniczny również stwierdził, że należy ułatwić policji pracę i skończyć z papierologią, więc przygotowano nowelę ustawy, na mocy której dokument miałby być wydawany tylko osobom zamierzającym zostać na terytorium Słowacji. Oznaczało to, że propozycja musi przejść przez parlament. Był wrzesień, końcówka kampanii wyborczej. Nagle Fico stwierdził, że jego posłowie nie popierają zmian, nie udało się otworzyć posiedzenia i poprawka utknęła w miejscu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij