Świat

Robert Kennedy i dwie Naomi, czyli jak stajemy się parodiami samych siebie

Prawie każdy z nas w ostatnich czasach „stracił” kogoś bliskiego na rzecz jakiejś idiotycznej teorii spiskowej, która rujnuje nam życie rodzinne i towarzyskie, a nas zmienia w parodie samych siebie. Agata Popęda o nowej książce Naomi Klein.

Demokrata i zwolennik spiskowych teorii na prezydenta? A czemu nie. Jak pokazują sondaże, poparcie dla Roberta F. Kennedy’ego Juniora, bratanka słynnego prezydenta Kennedy’ego, utrzymuje się na poziomie przynajmniej 8 proc. Wśród jego fanów jest wielu „niezależnych”, a także sporo wyborców republikańskich.

Od dobrych paru miesięcy przyzwyczajamy się do myśli, że wyścig o prezydenturę 2024 będzie czystym déjà vu i że Ameryka będzie musiała znowu zdecydować między tzw. większym lub mniejszym złem – demokratą Joe Bidenem a republikaninem Donaldem Trumpem. Amerykańskie media regularnie donoszą, że część demokratycznego elektoratu jest poważnie zaniepokojona wiekiem Bidena. Mimo że Biden i Trump są praktycznie w tym samym wieku (80 i 77 lat), niedojrzałość emocjonalna służy Donaldowi jak eliksir młodości, podczas gdy Joe rusza się jako kościotrup i brzmi podobnie.

Można oczywiście twierdzić, że nie o wiek tu chodzi i że część tradycyjnie demokratycznych wyborców jest zniesmaczona czym innym – tym mianowicie, jak mało różni się polityka Bidena, choćby zagraniczna i imigracyjna, od polityki Trumpa.

Po pierwszej debacie republikanów. Skład porcelany, tylko słonia zabrakło

Niezależnie od przyczyny wydaje się, że jest – wciąż i znowu – w narodzie amerykańskim desperacki apetyt na zmianę; ten sam apetyt, który w 2008 roku przyniósł prezydenturę Obamy, a w 2016 Trumpa. I tu właśnie pojawia się RFK Junior, demokrata nieakceptowany przez Partię Demokratyczną, populista jadący na amalgamacie lewicy i prawicy. Zagłosuje na niego ten amerykański wyborca, który głosował na Obamę i na Trumpa, a który często jest zarejestrowany jako wyborca niezależny. Kennedy’ego nie interesuje ani elitaryzm republikanów, ani elitaryzm demokratów, bo przejechał się już i na jednym, i na drugim.

Może też być tak, że jako trzeci poważny kandydat w wyborach Kennedy podzieli obóz demokratyczny na dwie części, osłabi Bidena i pomoże wygrać Trumpowi. Na myśl o tym strategom partii demokratycznej robi się słabo.

Historia RFK Jr. jest niesamowita. Jego dzieciństwo było naznaczone nie tylko zabójstwem wujka w 1963 roku, które było dla Amerykanów potężnym doświadczeniem pokoleniowym, ale też zabójstwem ojca, Roberta F. Kennedy’ego, prokuratora generalnego USA zastrzelonego w 1968 roku, gdy RFK Jr miał 14 lat.

Ciekawym motywem z młodości obecnego kandydata na prezydenta było kilkunastoletnie uzależnienie od heroiny. Gdy RFK Jr w końcu się ogarnął, poszedł na Harvard, a już jako prawnik specjalizujący się w sprawach dotyczących ekologii walczył o prawa rdzennych Amerykanów do czystego środowiska. Z czasem przeniósł uwagę na „wielką farmaceutykę” (Big Pharma). W tamtych czasach liberalne media pisały o nim bardzo dobrze.

W 2015 roku Kennedy dołączył do grupy Children’s Health Defense, która twierdzi, że amerykańskie dzieci cierpią na autyzm, alergie i ADHD z powodu szczepionek, które otrzymują w dzieciństwie. Obecnie RFK Jr jest przewodniczącym tego ugrupowania.

Wstydliwa historia ruchów antyszczepionkowych

Podobnie jak u wielu z nas, punktem zwrotnym w życiu i karierze RFK Jr. była pandemia, w czasie której – naturalnie i konsekwentnie – zajął stanowisko antyszczepionkowe. Jego argumentacja jest następująca: ludzie zarabiający na szczepionkach to ci sami ludzie, którzy spowodowali kryzys opioidowy w Ameryce. Czy naprawdę myślimy, że będą mieli jakiekolwiek opory, żeby a) wytrzebić niektóre mniejszości etniczne, b) wszczepić ci czipa i wysyłać twoje dane do rządu, c) skazać twoje dziecko na autyzm?

Z czasem zainteresowania RFK Jr. wyszły poza ekologię i medycynę; dziś ma pełny program polityczny: izolacjonizm w polityce zagranicznej (koniec pomocy dla Ukrainy) i prześwietlenie nie tylko wielkiej farmaceutyki, ale też związków między rządem a Doliną Krzemową (czyli jak rząd zniewolił sektor Big Tech). Oprócz strachu przed szczepionkami Kennedy uznaje – podobnie jak Trump – że sytuacja na granicy USA z Meksykiem jest nieakceptowalna i że kartele przemytnicze i narkotykowe robią tam, co chcą.

Kennedy twierdzi, że mur lub jakaś inna przegroda jest smutną koniecznością, bo obecnie do kraju przenikają całe hordy podziemnymi tunelami. Tu napotyka opór ze strony demokratów, którzy uważają, że tak ludzi traktować nie można. Kennedy ma również popularny podcast, do którego zaprasza przeróżne osoby i dyskutuje na każdy temat, od broni nuklearnej po pandemiczną zdradę Anthony’ego Fauciego.

A teraz tak.

We wrześniu 2023 roku wyszła nowa książka kanadyjskiej autorki i wieloletniej lewicowej aktywistki Naomi Klein pt. Doppelganger: A Trip Into the Mirror World (Sobowtór. Wyprawa do świata po drugiej stronie lustra). Niespecjalnie mi zależało, żeby ją przeczytać, bo jakkolwiek Doktrynę szoku (2007) czytałam z wypiekami na twarzy, w ostatnich czasach odnotowałam, że jakoś nie lubię już Naomi Klein i zupełnie nie wiem, co o niej myśleć.

Tylko że moja rosnąca antypatia – reakcja na wieloletnią, codzienną poranną prasówkę, czyli wszystkie możliwe gazety online plus (do niedawna) Twitter – dotyczyła, jak się okazuje, zupełnie innej Naomi – Naomi Wolf, autorki klasycznego już manifestu feministycznego Mit urody z 1990 roku. Ha.

Gdy zdałam sobie sprawę, że mylę dwie znane autorki, byłam na siebie strasznie wkurzona. Cóż za brak rygoru intelektualnego, myślałam sobie. Najbardziej zszokowało mnie jednak, że moje doświadczenie okazało się nie moją indywidualną schizą, ale powszechnie, zbiorowo popełnianym błędem, a przez to doświadczeniem społecznym. O tym właśnie jest Doppelganger – dziwaczna książka-wyznanie, która niestety wyraża groźnego ducha naszych czasów i sieje wewnętrzny niepokój.

Naomi Klein: Równość klasowa, płciowa i rasowa to koszmar populistycznej prawicy

 

Po wielu dekadach w szufladce z napisem „feminizm” Naomi Wolf (nie Klein!) uaktywniła się politycznie, społecznie i internetowo w tym samym czasie co Kennedy, czyli w trakcie pandemii, gdy wszyscy siedzieliśmy o wiele za długo w internecie i część z nas, jak np. mój długoletni, pierwszy chłopak, obudziła się jako płaskoziemcy. Naomi Klein (nie Wolf) pisze, że każdy z nas w ostatnich czasach „stracił” kogoś bliskiego na rzecz jakiejś kretyńskiej teorii spiskowej, która rujnuje nam życie rodzinne i towarzyskie i zmienia nas w parodie samych siebie.

Gdy Naomi Klein zaczęła pisać i wypowiadać się coraz szerzej o tematach społecznych, dwie Naomi zaczęły się ludziom zlewać. Klein opowiada szereg anegdot o ludziach, którzy wydają się rozumieć, że po świecie chodzą dwie Naomi, a jednak wciąż popełniają błąd z czystego pośpiechu. A różnica jest niebagatelna.

Bo jeśli kilka dekad temu można by myśleć o Klein i Wolf jako o kobietach podobnych (Wolf jest trochę starsza) – odważnych autorkach wypowiadających się na tematy społeczne z feministycznym zacięciem, o tyle obecnie Wolf jest królową antyszczepionkowców i częstą gościnią w podcaście wyżej opisanego RFK Juniora. Więcej, obecnie jej najważniejszym partnerem w walce z cenzurą jest Steve Bannon – tak, ten sam Bannon od Donalda Trumpa. Razem walczą sobie z cenzurą, poprawnością polityczną i amerykańskim marksizmem kulturowym.

Kłamstwa za darmo, prawda za paywallem

czytaj także

Jak to możliwe? Otóż wszystko jest możliwe, jak pokazuje Klein, która na początku obserwowała fenomen swojego sobowtóra ze zgrozą, a potem z rosnącym poczuciem bezsiły. Nie wspominając o tym, że ludzie zaczęli ją atakować za wypowiedzi i poglądy, z którymi nie miała nic wspólnego. Dopiero wtedy – pisze Klein – autorka kultowego No Logo (1999) poczuła, jak to jest, kiedy ktoś kradnie twoje logo i że – choć walczyła z „brandowaniem” wszystkiego i hegemonią wielkich marek, których wartość zaczęła przesłaniać wartość samych produktów – jej własna marka znaczy dużo więcej, niż myślała. Bo problem z drugą Naomi był przede wszystkim problemem kontaminacji marki Naomi Klein.

Największą tragedią był dla Klein fakt, że Noami Wolf brzmiała jak parodia Naomi Klein – lewicowy sceptycyzm pomieszany z pseudonaukowym zacietrzewieniem libertariańskiej prawicy, a to pomagało je mylić. We wszystkim, co mówiła, pobrzękiwało ziarenko prawdy, coś prawdziwego i znajomego, ale opakowanego w papier z logo iluminatów i utopionego w opowieściach o antycznych kosmitach.

W tym nowym, znormalizowanym dyskursie teorii spiskowych cholernie trudno oddzielić prawdę od fałszu. Poczucie, że coś jest nie tak (na przykład rząd nic nie robi w sprawie zmiany klimatu) jest prawdziwe, ale próby ich wyjaśnienia są fantazją (rząd nic nie robi, dlatego że otrzymał misję wytępienia wszystkich białych ludzi). A stąd już niedaleko do opowieści o tym, że rządzący są jaszczurami pijącymi krew noworodków.

To tak jak z Clintonami. Zawsze się zastanawiałam, po co prawicy Pizza Gate i oskarżenia o pedofilski biznes na masową skalę, skoro prawda jest wystarczająco straszna: Bill i Hillary Clinton są odpowiedzialni za ostry zwrot Ameryki w prawo, tępienie związków zawodowych, zmiażdżenie lewicy i koniec klasy średniej w USA.

W reakcji na pandemię też mamy wybór: zrozumieć, że i rząd, i sektor prywatny wykorzystały sytuację, żeby zwiększyć kontrolę i zarobić grube pieniądze, co jednakowoż nie znaczy, że koronawirus nie istnieje albo że jest „zwyczajną grypą”.

Dziś każdy, kto ma internet (czyli każdy), staje się nagle ekspertem od czegoś (fitness, wirusy, wojna, transpłciowość), ale odwrotną stroną tego medalu jest wstyd – jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą nas spotkać we współczesnym świecie. Pamiętacie jedną z pierwszych takich historii – pewna Amerykanka, lecąc do Afryki, zrobiła na Twitterze idiotyczny, rasistowski komentarz na temat AIDS, a gdy po kilku godzinach wylądowała w Cape Town, nie miała już reputacji, przyjaciół ani pracy. Naomi Wolf, jak dziesiątki innych celebrytów po eksplozji internetu, spotkało podobne doświadczenie.

Ave Q, czyli jak hartowała się prawicowa religia wysokiego ryzyka

Jednym z decydujących momentów w karierze Naomi Wolf wydaje się wywiad, którego udzieliła na żywo w radiu BBC w 2019 roku. W świeżo opublikowanej książce, The Body of Others, Wolf pisała o opresji homoseksualistów w Anglii, wyliczając kilkanaście egzekucji, o których informacje sama znalazła w lokalnych aktach kościelnych. Rozmówca wyjaśnił jej wtedy, że termin „death recorded” w owym czasie oznaczał, że egzekucji nie wykonano, a śmierć była wyłącznie zapisana (recorded) w kronikach. Wolf jest Amerykanką, która w takich historyczno-lingwistycznych zawiłościach ma prawo się nie orientować. Jednak błąd utrwalony w książce to już co innego – nie tylko zrujnował jej argumentację, ale też podał w wątpliwość głębię researchu autorki i procesu redakcji dzieła. Z pewnością miał kolosalne znaczenie dla dalszej kariery Wolf.

A to oznaczałoby, że to samo może spotkać każdego z nas; więcej – że do pewnego stopnia każdego i każdą z nas to faktycznie spotyka, szczególnie gdy osobista trauma, śmierć w rodzinie, rozwód czy duża zawodowa wpadka osłabia nasze zdolności percepcyjne. Wolf nie ukrywa, że jest osobą straumatyzowaną. Zgwałcona w dzieciństwie, jak niedawno opowiadała nie komu innemu tylko Jordanowi Petersonowi, na studiach padła rzekomo ofiarą awansów Harolda Blooma (1930–2019), ikony krytycyzmu literackiego. Incydent miał zrujnować jej planowaną karierę na uczelni, mówiła Wolf, która jest po rozwodzie i ma nowego męża. Mąż ostatnio kupił jej broń, którą niegdysiejsza feministka zademonstrowała w mediach społecznościowych.

Klein twierdzi, że to właśnie to bolesne, wstydliwe doświadczenie online, którego konsekwencją był ostracyzm ze strony liberałów w mediach, było pierwszym krokiem Wolf na drodze do świata RFK Jr. i Steve’a Bannona.

Socjalizm albo reptilianie. Wybieraj

czytaj także

W pewnym sensie lekcja, która spotkała Klein, to policzek, który warto wymierzyć sobie samemu – przede wszystkim po to, żeby się dowiedzieć, czy nie śnimy. I za to, że wydaje nam się, że nas internet nie porwie, że my zawsze będziemy mieć rację i że świat teorii spiskowych nigdy nie sięgnie po nas swoimi mackami.

RFK Junior – bystry, miły starszy pan, z najlepszymi intencjami w sercu – z pewnością byłby prezydentem na miarę swoich czasów. Na miarę naszego dzisiejszego internetu. Poza tym wszyscy rozpoznają markę Kennedych; wystarczyło jej zrobić mały antyszczepionkowy re-brand.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij