Świat, Weekend

Nie jesteśmy niewinni w sprawie Holocaustu. To wymaga przemyślenia antysemityzmu

Traktowanie komunizmu jako żydowskiej winy skutecznie blokuje namysł nad antysemityzmem, a tym samym sprawia, że próby korekty antysemickich działań i przekonań zamieniają się we własną karykaturę.

Emancypacja ma swoje pułapki. Przede wszystkim tę, że jesteśmy produktami świata, który chcielibyśmy zmienić. Dlatego tak ważny okazuje się namysł nad własnymi sposobami myślenia i działania, słowem: autorefleksja. W takim kontekście Anna Zawadzka w książce Więcej niż stereotyp. „Żydokomuna” jako wzór kultury polskiej stawia pytanie o antysemityzm w Polsce.

A jesteśmy w impasie – praktycznym i teoretycznym. W sprawie Gazy, polityki historycznej i żołnierzy wyklętych, a w końcu strategii zwalczania nienawistnych zachowań i wypowiedzi. Gdzie obrona praw człowieka zamienia się w antysemityzm? Gdzie kończy się walka polityczna i antykomunizm zaczyna działać jak antysemicka klisza? Czym właściwie jest antysemityzm? Przydałoby się w tym galimatiasie choć odrobinę porządku.

Brykczyński: Idee zabójcy Narutowicza po latach zwyciężyły

Książka Zawadzkiej jest propozycją, której nie wolno przegapić. Autorka patrzy na antysemityzm z innej strony, niż do tego przywykliśmy. Nie jako na zbiór stereotypów, ale wzór kultury. Pyta w związku z tym, jakie treści, uchodzące, wydawałoby się, za neutralne, zbudowane są na antysemickich założeniach. To właśnie owe ukryte normy, postawy, tożsamości i kategorie postrzegania wytwarzają i reprodukują antysemityzm w coraz to nowych wariantach. Bez rozpoznania owej sieci jesteśmy wobec nich bezradni.

Pytanie, kto jest, a kto nie jest antysemitą, schodzi w tym ujęciu na drugi lub trzeci plan. Świadome intencje nie są tu najważniejsze. Problem okazuje się strukturalny: indywidualnie i zbiorowo jesteśmy uczestnikami sfery symbolicznej i zajmujemy w niej różne pozycje. Jedni postrzegani są jako neutralni, to znaczy mają przywilej życia na własny rachunek. Antysemityzm polega na tym, że ludzie napiętnowani podlegają obostrzonemu nadzorowi i chcąc nie chcąc, muszą się tłumaczyć z fantazji, które większość snuje na ich temat.

Odnoszenie antysemityzmu do relacji między Żydami, a nie żydowskim zewnętrzem, a więc widzenie antysemickich zachowań jako skutku kontaktu, okazuje się w związku z tym podwójnym błędem. Po pierwsze dlatego, że przekonania na temat Żydów są całkowicie zmyślone i nie zależą od rzeczywistości. Nienawiść nie wynika z takich lub innych działań realnych Żydów. Antysemita widzi raczej w żydowskości przyczynę zła, bo jest antysemitą. Wyciąga z obserwacji to, co sam w nią włożył.

Nie ma autentycznego antysemityzmu

czytaj także

Nie ma autentycznego antysemityzmu

Max Horkheimer, Theodor W. Adorno

Po drugie, hipoteza relacji międzygrupowych zasłania fakt, że antysemityzm jest przede wszystkim sposobem, w który antysemickie zbiorowości załatwiają własne sprawy. Pielęgnowana i modernizowana przez wieki fantazja pozwala tym, którzy ją snują, uporać się z niejednym problemem. Spełnia pewne funkcje, które trzeba rozpoznać.

Antysemityzm jest rodzajem energii społecznej, zasobu gotowego do wykorzystania w każdej chwili. Dlatego powinniśmy z uwagą przypatrywać się własnym reakcjom i działaniom. Pozwala stwarzać poczucie jedności i przynależności do wspólnoty. Działa jak rytuał inicjacyjny, w którym przystępuję się do powszechnie wyznawanych wartości i sposobów rozumienia świata. Nienawiść do Żydów i przekonanie o ich winie oraz własnej niewinności staje się spoiwem społecznym.

Co ważniejsze, przedstawia się jako forma antykapitalizmu. Już w wersji nacjonalistycznej tworzy niejako wbrew niemu egalitarną wspólnotę zjednoczoną wokół mitu posiadania tego, co narodowe. Dziedziczenie symboli i dóbr dokonuje się bez pośrednictwa pieniądza i wbrew kapitalistycznym regułom wymiany. Antysemita czuje się właścicielem Polski na przekór tym, którzy nie mają do niej prawa i chcieliby mu ją ukraść, i w ten sposób sprzymierza się z innymi.

Za jednym zamachem radzi sobie z bezradnością wobec kapitalistycznych reguł rządzących światem, w którym żyje. Pracę, uznawaną za etyczną wartość, przypisuje samemu sobie i oddziela od rynku, z którym utożsamia Żydów. Potępia ich, łącząc z tym, co nieproduktywne i „pasożytnicze”. Frustracja znajduje ujście w agresji, która wydaje się usprawiedliwionym protestem, ale problemy pozostają nierozpoznane i nierozwiązane. Antysemici mają poczucie, że są indywidualnie i zbiorowo ofiarą inwazji czegoś, co przychodzi z zewnątrz, i w związku z tym nie potrafią rozpoznać własnego miejsca w sieci relacji składających się na rzeczywistość.

Uruchamia się przy tym mechanizm samospełniającej się przepowiedni. Napiętnowani, których wypycha się z miejsc zarezerwowanych dla większości, nie mają innego wyjścia, jak szukać sposobów przetrwania tam, gdzie to możliwe. Tyle że większość będzie w tym widzieć potwierdzenie swoich fantazji. Zakaz uprawiania ziemi spowoduje, że Żydzi zajmujący się handlem będą postrzegani jako „pasożyty”, a izolacja będąca następstwem przemocy okaże się żydowską solidarnością przeciw reszcie świata.

Antysemicki atak Brauna. Majmurek: Nie dajmy się wkręcić w spin z „chrystofobią”

Presja antysemickiego otoczenia wytwarza sytuację, którą Zawadzka określa mianem sublokatorstwa. Napiętnowani muszą układać się z większością wedle reguł narzuconych przez antysemityzm. Są wywoływani do odpowiedzi i pociągani do odpowiedzialności w związku z dotyczącymi ich fantazjami. Mają dostarczać dowodów, że są niewinni, choć przekonania o ich winie nie daje się zmienić i pozostaje ono wyłącznie produktem antysemityzmu. Mają się manifestacyjnie starać o przyjęcie do grupy dominującej, choć nigdy nie zostaną w nią włączeni na równych prawach.

Klasycznym przykładem jest oskarżenie o nielojalność, które pojawia się w Polsce zawsze, kiedy mowa o antysemickiej przemocy. Najpierw samospełniająca się przepowiednia: agresja jest faktem i trudno spodziewać się po ofiarach, że będą siedzieć cicho. Ale antysemityzm – jak już mówiliśmy – wytwarza w agresorach poczucie niewinności, dlatego mogą potraktować głos ofiar jako nielojalność i atak. Ci, którzy chcą się jakoś ułożyć z antysemickim otoczeniem, muszą udawać, że przemocy nie ma, że nigdy się z nią nie spotkali, lub wręcz popierać i usprawiedliwiać antysemickie zachowania. Mimo wszystko będą wciąż narażeni na podejrzenia i wzywani do przedstawiania coraz to nowych dowodów na swoją lojalność i przynależność.

Ważną rolę odgrywa w tym procederze antykomunizm i związane z nim wyobrażenie „żydokomuny”. Zawadzka analizuje to zjawisko na przykładzie makkartyzmu w Stanach Zjednoczonych w latach 40. i 50., ale także Polski po transformacji. Okazuje się, że antykomunizm zakreśla ramy zarówno samodefiniowaniu się wspólnot żydowskich, jak i badaniom nad antysemityzmem. W uproszczeniu, oskarżenie o komunizm pojawia się w przypadku prób krytyki większościowej dominacji, a więc wtedy, kiedy żądanie równości idzie zbyt daleko. Żydzi zostają dopuszczeni do wspólnoty pod warunkiem potępienia komunizmu, którego definicja jednocześnie się rozrasta. Podejrzane stają się wszelkie zastrzeżenia wobec status quo.

Obrońcy wiary: katoendecja po 2015 roku

czytaj także

W praktyce – zarówno amerykańskiej, jak i polskiej – zmusza to do popierania antysemickich zachowań i zaprzeczania przemocy na dowód, że potępia się komunizm i należy do większościowej społeczności.

W 1950 roku aresztowano pod zarzutem szpiegostwa na rzecz ZSRR Ethel i Juliusa Rosenbergów. Stracono ich trzy lata później. Historycy są zgodni, że ich proces nie był bezstronny, a antysemityzm odegrał w nim ogromną rolę. Jego ofiarami byli nie tylko Rosenbergowie. Antykomunizm i wyobrażenie „żydokomuny” wywierały presję na wszystkich Żydów. Jeśli chcieli być zaakceptowani przez amerykańską większość i czuć się względnie bezpiecznie we własnych domach, musieli się przyłączyć do antysemickiej przemocy i, co więcej, mieli przy tym mówić, że w Ameryce nie ma antysemityzmu i mamy do czynienia jedynie z walką przeciw komunizmowi. To, co nazywamy uniwersalistycznym projektem społeczeństwa równych obywateli, zostało w ten sposób ograniczone, podobnie jak rozumienie asymilacji, która mogła polegać na dostosowaniu do antysemickich reguł współżycia, ale nie na ich krytyce.

Polskie marzenie o rozgrzeszeniu

czytaj także

Polskie marzenie o rozgrzeszeniu

Zofia Waślicka-Żmijewska

W obrębie kategorii „żydokomuny” ważną rolę odgrywają symetryzacje, przede wszystkim zrównanie komunizmu i nazizmu. Sugerują one równowagę win i krzywd i tym samym zasłaniają zasadniczą dla antysemityzmu dysproporcję między większością a zdominowanymi. Mamy z nią do czynienia na wszystkich bodaj poziomach: przemoc antysemicka jest faktem, natomiast wyobrażenie o winach Żydów fikcją; w znaturalizowanej wizji świata Żydzi okazują się winni, podczas gdy większość uznawana jest za ofiarę; społeczny nadzór dotyczy tylko jednej grupy, której członkowie traktowani są jako przedstawiciele wyobrażonych wszystkich Żydów; wreszcie – w związku z tym – podporządkowani pozostają nieporównanie mniej sprawczy niż większość.

Traktowanie komunizmu jako żydowskiej winy skutecznie blokuje namysł nad antysemityzmem, a tym samym sprawia, że próby korekty antysemickich działań i przekonań zamieniają się we własną karykaturę. Na przykład w tak zwany dialog polsko-żydowski, który ma polegać na uznaniu wzajemnych krzywd. Propozycja tego rodzaju albo zmusza Żydów do zachowań sublokatorskich, to znaczy rozmowy, która potwierdza antysemickie fantazje na ich temat (mają tłumaczyć się z komunizmu), albo musi zostać odrzucona. Antysemicka kultura zinterpretuje taki gest jako niechęć: „Tak reagują na wyciągniętą rękę!”.

Dążenie do symetrii i utożsamianie izraelskiej prawicy z Żydami jest obecne także w reakcjach na działania izraelskiego rządu dzisiaj. Niezależnie od tego, jakie stanowisko zajmujemy w sprawie konfliktu w Gazie, należy zastanowić się nad sensami i funkcjami takich sformułowań jak „Holocaust Palestyńczyków”. Nie dlatego, że ich cierpienie i śmierć są mniej ważne. Raczej dlatego, że powstanie państwa Izrael i związany z tym konflikt – a więc także ofiary po obu stronach – są bezpośrednim następstwem Holocaustu Żydów i europejskiego antysemityzmu.

Żydów przybywających do Palestyny nie da się porównać z europejskimi, białymi kolonizatorami innych części świata, ponieważ byli ofiarami rasizmu i uciekali przed śmiercią oraz pogromami. To europejskie społeczeństwa – w tym polskie – nie dały im wyboru. Zmusiły do wyjazdu i desperackiego poszukiwania jakiegoś bezpiecznego miejsca na ziemi. Nie jesteśmy w tej sprawie niewinni. Wynika z tego przynajmniej obowiązek jak najstaranniejszego przemyślenia antysemityzmu.

**

Książkę Anny Zawadzkiej Więcej niż stereotyp. „Żydokomuna” jako wzór kultury polskiej można znaleźć w wolnym dostępie. 

**

Tomasz Żukowski – historyk literatury, profesor w Instytucie Badań Literackich PAN. Autor książek Wielki retusz. Jak zapomnieliśmy, że Polacy zabijali Żydów (2018) i Pod presją. Co mówią o Zagładzie ci, którym odbieramy głos (2021).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij