Świat

Žižek: Atak na Rafah jako wydarzenie geopolityczne

Slavoj Žižek

To, co Izrael wyczynia obecnie w Gazie, jest zbrodnią, której nie da się usprawiedliwić żadną potrzebą obrony. Dlatego Palestyńczycy mają pełne prawo stawiać czynny opór, podobnie jak Izraelowi przysługiwało prawo kontrataku wobec Hamasu.

Wszystko to, co w ostatnich dniach rozgrywa się w palestyńskim mieście Rafah i jego okolicy, nie oznacza jakiejś radykalnej zmiany sytuacji, a jedynie nieco wyraźniej uwidacznia polityczne tło całej katastrofy. Coraz bardziej bezceremonialny w swoim dążeniu do upokorzenia Bidena izraelski premier Netanjahu niedawno przyznał: „Kto twierdzi, że pod żadnym pozorem nie powinniśmy wkraczać do Rafah, de facto każe nam przegrać wojnę”.

Tak rozmawia się z wrogami. Dlaczego zatem Netanjahu traktuje w ten sposób głównego sprzymierzeńca Izraela? Trudno to wyjaśnić jedynie potęgą izraelskiego lobby w USA. Pomimo werbalnej krytyki Izraela, amerykańskie władze w zasadzie popierają cele izraelskiej polityki.

Gaza: laboratorium eksterminacji

czytaj także

Nic dziwnego, że Itamar Ben-Gewir, przestępca skazany za rasizm, a obecnie piastujący stanowisko ministra bezpieczeństwa narodowego Izraela, gdzie „w salach będących oazą władzy krzewi etos typowy dla gangów”, posunął się nawet o krok dalej, stwierdzając w niedawnym wywiadzie dla „Wall Street Journal”: „Zamiast dać nam pełne poparcie, Biden zajmuje się pomocą humanitarną i dostawami paliwa dla Gazy, które trafiają do Hamasu. Gdyby to Trump był u władzy, Stany Zjednoczone zachowywałyby się zupełnie inaczej”.

Tweet lidera izraelskiej opozycji Ja’ira Lapida również nie był szczególnym zaskoczeniem: „Wywiad udzielony przez Bena Gewira dziennikowi »Wall Street Journal« bezpośrednio uderza w międzynarodową pozycję Izraela, w wysiłki wojenne, szkodząc bezpieczeństwu Izraela, jednak przede wszystkim pokazuje, że nie ma on pojęcia o dyplomacji”. Warto zauważyć, że w tej krytyce brak skrupułów moralnych – to komentarz o charakterze czysto pragmatycznym. Żadne tam „działania IDF to zbrodnia wojenna”, a tylko: „słowa ministra są szkodliwe dla pozycji Izraela na arenie międzynarodowej”.

Ponadto Ben-Gewir domagał się, by w celu ochrony izraelskich sił wojsko strzelało w Strefie Gazy do kobiet i dzieci: „Nie możemy dopuszczać do sytuacji, w której podchodzą do nas dzieci i kobiety od strony muru. Jeżeli nie chcemy powtórki z 7 października, każdy, kto się zbliży, stwarzając zagrożenie dla bezpieczeństwa, musi dostać kulę w łeb”.

Również tej wypowiedzi nie można zbagatelizować twierdzeniem, że była to zaledwie przesadna retoryka szaleńca-ekstremisty. Takie słowa są bowiem usprawiedliwieniem dla tego, co regularnie dzieje się na terenach objętych konfliktem.

Przypomnijmy choćby historię sześciolatki Hind Rajab, która 29 stycznia uciekała samochodem z wujkiem, jego żoną i czwórką dzieci przed walkami toczącymi się w północnej Gazie. Według doniesień Palestyńskiego Stowarzyszenia Czerwonego Półksiężyca (PRCS) dostali się pod izraelski ostrzał. Dwa tygodnie później okazało się, że wszyscy zginęli z rąk izraelskiej armii. Co więcej, PRCS potwierdziło śmierć dwóch pracowników pogotowia ratunkowego, którzy wyjechali na ratunek dziewczynce. Jednostka Sił Obronnych Izraela (IDF) z premedytacją zaatakowała załogę Czerwonego Półksiężyca, pomimo wcześniejszych ustaleń, na podstawie których mieli pozwolić karetce dojechać do miejsca, gdzie dziewczynka czekała na pomoc. IDF, z którym CNN skontaktowało się ponownie w tej sprawie, stwierdziło, że „czynności wyjaśniające są nadal w toku”.

Za komentarz niech posłużą słowa Owena Jonesa:

„Wyobraźmy sobie, że mamy nagranie zrozpaczonej, sześcioletniej izraelskiej dziewczynki, która dzwoni na pogotowie po tym, jak bojownicy Hamasu brutalnie zabili jej rodzinę, w tym trójkę innych dzieci, jadących samochodem. Wyobraźmy sobie też, że mamy wcześniejsze nagranie wołania o pomoc jej zrozpaczonej piętnastoletniej kuzynki, po czym słyszymy odgłosy ognia otworzonego przez Hamas, w którym ginie, brutalnie zamordowana. Wyobraźmy sobie, że izraelska karetka jadąca dziewczynce na pomoc zostaje wysadzona przez bojówki Hamasu i dwóch ratowników medycznych ginie. Jaka byłaby reakcja? Wiadomo. Wykorzystano by to jako dowód na wyjątkowe zło i barbarzyństwo Hamasu. Usłyszelibyśmy, że dowiedli, że są gorsi od nazistów. Co więcej, posłużyłoby to jako usprawiedliwienie konieczności zmiecenia Hamasu z powierzchni ziemi”.

Žižek: Dostrzec cierpienie Palestyńczyków, czyli jak wywołałem skandal we Frankfurcie

Słowa i działania izraelskich polityków i Sił Obronnych Izraela prowadzą do trzech radykalnych wniosków. Po pierwsze, osoby pokroju Bena Gewira (i Smotricza, i…) nie są jakąś mniejszością szurniętych, radykalnych fundamentalistów. Choć ci ludzie są często obiektem drwiny ze strony izraelskiego establishmentu, to właśnie ich postawa nadaje kierunek faktycznej polityce Izraela. Mówiąc wprost, stoi za nimi milcząca większość, której chodzi tak naprawdę tylko o to, żeby całe te czystki etniczne przebiegały nieco bardziej dyskretnie.

Po drugie, mantra, którą słyszymy bez przerwy od 7 października, że nie wolno w żaden sposób relatywizować ataków Hamasu, że był to niczym niesprowokowany akt czystego zła, straciła jakąkolwiek wiarygodność. To, co Izrael wyczynia obecnie w Gazie, jest zbrodnią, której nie da się usprawiedliwić żadną potrzebą obrony. Należy ją oceniać jako odrębny akt, na wzór tego, jak powinno się oceniać Holokaust i atak Hamasu z 7 października.

Dlatego Palestyńczycy mają pełne prawo stawiać czynny opór, podobnie jak Izraelowi przysługiwało prawo kontrataku wobec Hamasu. To sam Izrael dał to prawo Palestyńczykom, prowadząc takie, a nie inne „działania obronne” (czy też, korzystając ze słownika Putina – „specjalną operację wojskową”).

Wojna w Gazie i ostateczna porażka narracji liberalnej

Po trzecie, w zgliszczach Gazy dogorywa obecnie ni mniej, ni więcej, tylko europejski ideał powszechnej emancypacji. Europa zatracająca resztki własnej godności w swoim serwilizmie wobec USA i Izraela sama wbiła gwóźdź do trumny, w której zostanie pogrzebana jej emancypacyjna spuścizna. Niedawno Donald Trump stwierdził, że zachęcałby Rosję, by, zaatakowawszy jedno z państw NATO, „robiła, co jej się żywnie podoba”. Europejczycy, zamiast oburzać się na jego słowa, powinni raczej zastanowić się, czy przypadkiem nie zasłużyli sobie na ten los.

**
Z angielskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Slavoj Žižek
Slavoj Žižek
Filozof, marksista, krytyk kultury
Słoweński socjolog, filozof, marksista, psychoanalityk i krytyk kultury. Jest profesorem Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Ljubljanie, wykłada także w European Graduate School i na uniwersytetach amerykańskich. Jego książka Revolution at the Gates (2002), której polskie wydanie pt. Rewolucja u bram ukazało się w Wydawnictwie Krytyki Politycznej w 2006 roku (drugie wydanie, 2007), wywołało najgłośniejszą w ostatnich latach debatę publiczną na temat zagranicznej książki wydanej w Polsce. Jest również autorem W obronie przegranych spraw (2009), Kruchego absolutu (2009) i Od tragedii do farsy (2011).
Zamknij