Serwis klimatyczny

Bożek: Polska energetyka opiera się na węglu. A to chybotliwa podpora

Choć z pozoru może wydawać się inaczej.

Na tle Unii Europejskiej jesteśmy potęgą: w Polsce wydobywa się więcej węgla kamiennego niż w reszcie krajów wspólnoty. Dzięki temu możemy zaspokoić zapotrzebowanie na energię rosnące wraz z gospodarką i zarabiać na eksporcie.

 

A może tylko tak się nam wydaje?

 

„Prognozy są takie, jak interesy” – stwierdza Jan Popczyk, profesor Politechniki Śląskiej, specjalista od energetyki rozproszonej. A skoro polscy politycy w prognozach bazują na tym, co usłyszą od firm energetycznych i kompanii węglowych, trudno się dziwić, że w strategiach rządowych zapisują wzrost zapotrzebowania na energię i paliwo. I tak według prognoz z 2008 roku wydobycie węgla kamiennego w roku 2011 miało być o 20 mln ton wyższe, niż w było rzeczywiście.

 

Oczywiście przestrzelenie można częściowo usprawiedliwić kryzysem gospodarczym, jednak nie do końca. Powód jest bardziej prozaiczny. Po prostu polska gospodarka potrzebuje coraz mniej węgla i energii. To zupełnie naturalne, bo po transformacji duża część ciężkiego i energochłonnego przemysłu upadła. Nie bez znaczenia były też rosnące ceny energii i postęp technologiczny, który ograniczył marnotrawstwo w zużyciu energii i paliwa. Zmienia się też struktura wykorzystania nośników energii; coraz częściej korzystamy z ropy naftowej, gazu ziemnego, a nawet z odnawialnych źródeł energii.

Ale jest jeszcze jeden powód, dla którego wydobycie węgla staje się coraz niższe. Czarnego złota jest coraz mniej.

 

Znowu z pozoru jest to dość nieoczywiste, przecież geolodzy oceniają złoża rodzimego węgla na 48,5 mld ton. To powinno wystarczyć nam na trochę mniej niż 600 lat (przy dzisiejszym poziomie zużycia kopaliny i bez eksportu). Jednak pomyślne szacunki geologów nie załatwiają jeszcze sprawy. Nie każdy węgiel nadaje się do wydobycia – z powodu trudności technicznych, nieopłacalności albo złej jakości surowca wydobywa się tylko część zasobów.

 

Część złoża geologicznego przeznaczona do wydobycia to złoże przemysłowe. Ale nawet tu historia się nie kończy, bo z reguły i tak nie da rady wykopać wszystkiego, co w założeniach nadaje się do wydobycia. Dlatego też przyjmuje się, że złoża operatywne, czyli węgiel, który naprawdę trafia na powierzchnię, to siódma część złóż przemysłowych.

 

To kurczenie się zasobów wraz z przechodzeniem od teoretycznych obliczeń do praktyki dotyczy wszystkich kopalń. Kopalnia Węgla Kamiennego „Brzeszcze” na przykład ma 312 mln ton zasobów geologicznych, 113 mln ton – zasobów przemysłowych i 66 mln ton zasobów operatywnych. Przy obecnym tempie wydobycia oznacza to, że kopalnia zakończy działalność za ponad trzydzieści lat. Michał Wilczyński, były główny geolog kraju i ekspert w sprawach energii i paliw, uważa że ten termin jest zbyt optymistyczny i daje kopalni najwyżej dziesięć lat. Inna duża kopalnia, KWK „Piast”, również skończy działać mniej więcej w tym samym czasie. Z innych analiz wynika, że wiele kopalń Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego zakończy działalność do 2030 roku. Jeśli do tego czasu nasza energetyka wciąż będzie się opierać na węglu, ubytek krajowego surowca zostanie zastąpiony przez import.

 

Górnicy już teraz próbują zagospodarować trudniejsze w wydobyciu złoża węgla kamiennego znajdujące się poniżej tysiąca metrów głębokości. Ale schodzenie niżej wiąże się z większym ryzykiem. Na tej głębokości zwiększa się zawartość łatwopalnego metanu, a temperatura powietrza osiąga ponad 40 stopni, wyższe jest też zagrożenie tąpnięciami. O tym, jak bardzo ryzykowne jest schodzenie tak głęboko, przypomina tragiczny wypadek w kopalni „Halemba”, w którym zginęło 23 górników.

Jeśli górnicy będą się upierać przy wydobywaniu węgla znajdującego się poniżej tysiąca metrów, kopalnie będą musiały inwestować w bezpieczeństwo. A nie są to małe pieniądze. W roku 2009 Jacek Srokowski, naczelny magazynu „Teberia” poświęconemu nowym technologiom, pisał o ponad 20 mld złotych. Jednak takie inwestycje to raczej marzenia ściętej głowy, nic nie zwiastuje, żeby polskie kopalnie mogły pozyskać takie środki z rynku. Na pomoc z pewnością nie przyjdzie też państwo, ponieważ unijne prawo praktycznie zabrania dofinansowywania kopalń. Z budżetu można pokryć jedynie koszty zamykania nierentownych kopalni – odprawy dla załogi, zabezpieczenie środowiska naturalnego.

 

Zresztą nawet gdyby kopalniom udało się uzyskać środki na inwestycje, nie byłyby to dobre wiadomości dla ich załóg. Innowacyjna i bezpieczna kopalnia to kopalnia bez pracowników fizycznych. Bezpieczeństwo bowiem wiąże się z automatyzacją wydobycia – instalowaniem automatycznych, bezobsługowych kompleksów ścianowych albo podziemnym zgazowywaniem węgla.

 

Szczególnie ta ostatnia technologia jest interesująca, umożliwia bowiem otrzymywanie ciepła i energii z węgla bez wydobywania go na powierzchnię. Jacek Srokowoski mówi mi, że prace nad podziemnym zgazowywaniem już trwają, za chwilę demonstracyjna instalacja zostanie uruchomiana w KWK „Wieczorek”. Z drugiej strony dodaje: „Są to przede wszystkim działania inspirowane przez środowiska naukowe. Dopiero za kilka lat dowiemy się, czy pozyskiwanie energii w ten sposób jest opłacalne”.

 

Czy jednak opłaca się nam inwestować w nowe, drogie technologie – Srokowski mówi mi, że budżet projektów demonstracyjnych to około 80 mln zł – skoro ceny węgla z importu są rekordowo niskie? Już teraz polski węgiel jest droższy niż amerykański albo rosyjski. Do tego stopnia, że importujemy 10 mln ton węgla w tym samym czasie, gdy Kompania Węglowa ma zapasy sięgające 7-8 mln ton.

Z jednej strony jest to wynik kryzysu. Ceny importowanego węgla w portach Amsterdamu, Antwerpii i Rotterdamu spadają z powodu ochłodzenia koniunktury, ale też zalewu taniego amerykańskiego węgla, który w Ameryce został zastąpiony jeszcze tańszym gazem z łupków. Ale to, że polski węgiel przegrywa z tym importowanym, bierze się też stąd, że duża część naszych kopalni jest nierentowna. W raporcie Zmierzch węgla kamiennego w Polsce Michał Wilczyński pisze o pomocy publicznej udzielonej Kompanii Węglowej w latach 20032011: „Ośmiokrotnie przewyższyła skumulowany zysk netto tej spółki. Bez ciągłego zasilania finansowego z budżetu państwa spółka dawno by zbankrutowała”. A problemy finansowe biorą się z niskiej efektywności wydobycia. Wilczyński wyliczył, że górnik zatrudniony przez Kompanię Węglową – czyli największe przedsiębiorstwo górnicze w Europie – rocznie wydobywa prawie o połowę węgla mniej niż górnik pracujący w KWK „Bogdanka”, chyba najefektywniejszej z polskich kopalni. Przy okazji robi to o jedną trzecią drożej. Niestety to Kompania Węglowa jest bardziej reprezentatywna dla całego sektora.

 

Wierzę w dobre intencje polityków, gdy mówią o tym, że chcą zapewnić Polsce bezpieczeństwo energetyczne. Ale jestem też pewien, że stawiają na złego konia.

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Bożek
Jakub Bożek
Publicysta, redaktor w wydawnictwie Czarne
Publicysta, redaktor inicjujący w wydawnictwie Czarne, wcześniej (do sierpnia 2017) redaktor prowadzący w Wydawnictwie Krytyki Politycznej. Absolwent Centrum Kształcenia Międzynarodowego Politechniki Łódzkiej i socjologii na Uniwersytecie Łódzkim. Redagował serwis klimatyczny KP. Otrzymał drugą nagrodę w konkursie w Koalicji Klimatycznej „Media z klimatem!”. Współtworzył Klub Krytyki Politycznej w Łodzi.
Zamknij