Always Active

Necessary cookies are required to enable the basic features of this site, such as providing secure log-in or adjusting your consent preferences. These cookies do not store any personally identifiable data.

Functional cookies help perform certain functionalities like sharing the content of the website on social media platforms, collecting feedback, and other third-party features.

Analytical cookies are used to understand how visitors interact with the website. These cookies help provide information on metrics such as the number of visitors, bounce rate, traffic source, etc.

Performance cookies are used to understand and analyze the key performance indexes of the website which helps in delivering a better user experience for the visitors.

Advertisement cookies are used to provide visitors with customized advertisements based on the pages you visited previously and to analyze the effectiveness of the ad campaigns.

Kraj

Prawie jak narkotyki

Historia wskazuje, że ludzie od zawsze mieli skłonności do zażywania substancji odurzających. Trudno uwierzyć, że polskim politykom uda się to zmienić.

Powraca temat dopalaczy, którym „Gazeta Wyborcza” poświęciła długi artykuł. Substancje podobne do narkotyków podbijają rynek. Funkcjonuje już w Polsce około 150 sklepów, powstają kolejne sieci, rozwija się sprzedaż przez internet. W Łodzi pojawił się nawet pomysł sprzedawania dopalaczy w automatach – o czym donosi toruński dziennik „Nowości”. Politycy pozostają bezradni. Wprowadzenie kilkunastu substancji na listę substancja zakazany obrodziło wyłącznie tym, że sklepy z dopalaczami wymieniły asortyment.

Tutaj pojawia się ciekawy wątek. Policja w ramach akcji walki z dopalaczami zarekwirowała towar o znacznej wartości, który, jak się potem okazał, nie zawierał zakazanych substancji. W międzyczasie przepisy zostały zmienione, więc Dopalacze nie mogą już ich legalnie sprzedawać, ale mogą wystąpić o odszkodowanie. A to tylko jeden z kosztów, które ponieść może państwo w administracyjnej walce z legalnymi przecież, choć źle widzianymi, substancjami. Jaka jest ilość pieniędzy marnotrawionych na bezskuteczne kontrole i nic nie wykazujące ekspertyzy? Właściciele skarżą się na zmasowane kontrole, w niektórych sklepach ich liczba dochodzi do dwudziestu miesięcznie.

Wszystko wskazuje na to, że politycy nie mają innego pomysłu na rozwiązanie problemu z dopalaczami, jak ich zakazanie. I nie przekonuje ich fakt, że żaden z europejskich krajów nie poradził sobie z dopalaczami. Znamienne są wypowiedzi posła Cymańskiego, twierdzącego, że państwo „musi chronić zdrowie publiczne, również głupków, którzy chcą to jeść, czy ćpać”. Niestety, zamiast zastanowić się nad głębszymi przyczynami popularności dopalaczy, politycy wolą traktować ludzi jak głupków i przestępców. Jeśli niedbanie o zdrowie ma być wyróżnikiem głupoty, może należałoby tępić również ludzi spożywających cukier czy czerwone mięso? Ilość zawałów nieustannie wzrasta, liczba cukrzyków rośnie lawinowo.

Historia wskazuje, że ludzie od zawsze mieli skłonności do zażywania substancji odurzających. Trudno uwierzyć, że polskim politykom uda się to zmienić. Jeśli twierdzimy, że dopalacze działają jak narkotyki, to musimy też pamiętać, że tak samo działają niektóre lekarstwa. Niektóre dopalacze to właśnie lekarstwa. W sklepach z dopalaczami sprzedawane jednak bez recept wymaganych przez lekarzy. Kwestia zażywania substancji odurzających okazuje się być kwestią per se polityczną. Istnieją dobre substancje, które można zażywać pod kontrolą lekarzy, w celach uznanych za społecznie pożytecznych. Istnieją również złe substancje, choć często o takim samym składzie, których nie należy zażywać pod żadnym pozorem, bo czynią z nas głupców i przestępców. Niestety polityczne próby rozwiązania problemu dopalaczy sprowadzają się do różnych pomysłów na ich zakazanie. Jakbyśmy naprawdę mieli za mało ludzi w więzieniach.

Problem z dopalaczami jest też problem kapitalizmu w ogóle. Co, na konkretnym przykładzie, pokazuje artykuł w nowosądeckim „Dzienniku Polskim”, opisujący przypadek sklepu z dopalaczami znajdującego się w kamienicy należącej do byłej dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, zaangażowanej przed laty w walkę z uzależnianiami. Niestety pani dyrektor nie może nic z tym zrobić, gdyż zajmowania się wynajmem lokali w kamienicy powierzyła prywatnej firmie – tzw. outsourcing. Znamienny to przykład przenoszenia odpowiedzialności na „obiektywne” biznesowe wymiary sprawy, z którymi nic nie da się zrobić, mimo teoretycznie dobrej woli. Ale jest to jednocześnie problem szerszy. Jeśli uznać narkotyki za towar jak każdy inny, musimy się zgodzić, że zostanie on poddany logice czysto biznesowej. Zresztą faktycznie już jest. Sklepy z dopalaczami wykazują ponadprzeciętną aktywność w sferze marketingowej, reklamując swoje produkty jako nawozy do kwiatów, czy obiekty kolekcjonerskie.

Podejrzewam, że wszyscy uczestnicy debaty skłonni są się zgodzić, że to nie wyłącznie niewidzialna ręką rynku powinna decydować o dostępności dopalaczy, czy innych środków narkotycznych. Jednak zakazując ich całkowicie możemy doprowadzić wyłącznie do tego, że ręką rynku decydująca o dystrybucji środków odurzających, czy psychodelicznych może stać się tym bardziej niewidzialna, nie zapobiegniemy jednak ich dostępności. Ani ludzkie potrzebie, żeby je brać.

[Źródła: Gazeta Wyborcza „Dopalacze: reaktywacja” 15.03.2010, Dziennik Polski Nowosądecki „Kłopotliwe dopalacze” 13.03.2010, Nowości „Odurzenie przez całą dobę” 13.03.2010]

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij