Niebezpieczne substancje w nieznanej kombinacji to najgorszy miks. Już w piątek, 31 marca, pod bramę główną kampusu UW możecie zobaczyć, jak sprawdza się substancje psychoaktywne.
Ile koksu jest w koksie, na który wykosztowałeś się właśnie w bramie? Kupiłaś mefedron? Pewnie nie, ale warto wiedzieć, który z ponad 7000 legalnych zamienników dostałaś tym razem? Wiedza tego rodzaju może pomóc ograniczyć zagrożenie, które nieodłącznie towarzyszy zakupom na czarnym rynku. „Znaj swój towar” – mówią eksperci od redukcji szkód. I mają rację. Chociaż oczywiście to nie jedyne ryzyko związane z używaniem substancji psychoaktywnych, ale potrafi potężnie zaszkodzić nawet najbardziej przezornym i doświadczonym. Przykłady? Prawdziwy hit sezonu to tabletka, którą zbadano za oceanem. Zatrwoży nawet największych koneserów piguł: zamiast MDMA bogu ducha winni imprezowicze kupili w jednej tabletce 6 substancji w tym aż 3 niezidentyfikowane oraz Fentanyl, narkotyk aż 50 razy mocniejszy od heroiny i 100 razy mocniejszy od morfiny. Niebezpieczne substancje w nieznanej kombinacji to najgorszy miks. W Polsce Społeczna Inicjatywa Narkopolityki wykryła podobnego rekordzistę – legalna siostra amfetaminy, 3-FA, zawierała miks aż 6 innych dopalaczy! Zdaniem chemika z barcelońskiego laboratorium Energy Control to jedna z najgorszych mieszanek, jakie kiedykolwiek badał.
czytaj także
Analizy dragów to tak zwany projekt niskoprogowy, czyli adresowany do osób, które nie są abstynentami. Chodzi w nim przede wszystkim o dotarcie do nieuzależnionych konsumentów, z których większość nawet nie określa siebie mianem użytkowników narkotyków, ponieważ odurza się okazjonalnie. Takich osób, które próbują substancji psychoaktywnych, ale się od nich nie uzależniają, jest według statystyk ONZ aż 88%! To ogromna grupa, która na ogół szuka pomocy dopiero wtedy, kiedy pojawiają się poważne problemy.
Propagowanie narkomanii? Otóż, nie
Analizy składu narkotyków są w niektórych krajach dotowane z publicznej kasy. I to bynajmniej nie tylko w tych progresywnych idyllach, gdzie urzędnikom zależy na bezpieczeństwu i jakości tripów współobywateli. Okazuje się, że testowanie może być dotowane przez rząd nie w celu redukcji szkód, ale również po to, żeby zbadać podaż narkotyków. Sprawdzanie substancji to nie uprzejmość, tylko wymiana: wyniki w zamian za próbkę. Dzięki temu mogą być publikowane ostrzeżenia przed szczególnie groźnymi partiami towaru, ale też opracowywana jest polityka oparta na faktach i dowodach naukowych, a nie uprzedzeniach i mitach. Ponadto sprawdzanie substancji zawsze idzie w parze z monitorowaniem trendów i sposobów odurzania się oraz przede wszystkim incydentów spowodowanych narkotykami. Wszystko to składa się na efektywną lokalną politykę narkotykową – taką, jak na przykład w Holandii. W kraju tulipanów i gandzi już od 20 lat działają regionalne biura DIMS – Systemu Informacji Narkotykowej i Monitorowania Narkotyków – koordynowane przez ichniejsze Krajowe Biuro Przeciwdziałania Narkomanii, Trimbos Institute.
W ślad za Holendrami poszli Szwajcarzy, którzy poza górami i bankami zasłynęli z nowoczesnych pokoi iniekcyjnych, gdzie uzależnieni mogą pod opieką pielęgniarki bezpiecznie zażywać „medyczną heroinę”. To nowatorskie rozwiązanie potężnie ograniczyło drobną przestępczość związaną z nałogiem i zaspokajaniem głodu kolejnej działki. Początkowo testowano substancje użytkowników opiatów, a następnie rozszerzono projekt o tabletki imprezowiczów w Zurichu. Ten niegdyś akademicki projekt jest dziś znany jako saferparty.ch i regularnie odwiedza imprezy klubowe z jedynym w swoim rodzaju laboratorium na kółkach. Dziś z ewaluacji tego przedsięwzięcia możemy jasno powiedzieć, że testowanie nie powoduje wzrostu używania narkotyków i może nawet je ograniczyć wśród grupy docelowej.
Droga przez mękę
Historia testowania substancji pobranych dobrowolnie od użytkowników sięga lat 80. w USA, gdzie miało miejsce pierwsze udokumentowane w literaturze fachowej badanie zanieczyszczeń narkotyków. Trwało 11 lat i nie było kontynuowane, natomiast w 2003 roku uchwalono tzw. RAVE act. W efekcie wszystko, co można uznać za ułatwianie zażywania narkotyków (np. testowanie, rozdawanie ulotek o metodach brania), stało się przestępstwem, a testowanie pozostaje tam w szarej strefie.
W Europie działaniom środowiskowym szlaki przetarł nie kto inny, jak francuscy Lekarze Bez Granic. Jako pierwsi już dwie dekady temu zaczęli prowadzić mobilne laboratorium na imprezach rave i freeparty. Tanią i prostą metodą TLC (chromatografii cienkowarstwowej) identyfikowali klasyczne narkotyki. Po kilku latach w ich ślady poszli aktywiści hiszpańskiego Energy Control, dziś uzbrojeni już we w pełni wyposażone laboratorium stacjonarne.
Do dziś powstały lokalne projekty sprawdzania substancji w Portugalii (Check!n), Hiszpanii (Energy Control), Szwajcarii (saferparty.ch), Austrii (ChEck!T), Holandii (DIMS), Belgii (Modus Fiesta), Niemczech (legal-high-inhaltsstoffe) i Wielkiej Brytanii (Wedinos i The Loop). Większość tych organizacji jest zrzeszona w sieci TEDI, której największym osiągnieciem była publikacja analizy 45 859 narkotyków.
Lepszy rydz niż nic
Na osobną wzmiankę zasługuje amerykański portal ecstasydata.org, którego misja polega na upublicznianiu analiz piguł. Jest to udoskonalenie projektu pillreports.com, czyli spisu recenzji tabletek ekstazy. Twórcy tych serwisów wychodzą z prostego założenia: informacje, nawet niepełne, są lepsze niż całkowita niewiedza. Inni fachowcy uważają inaczej: nie warto ryzykować i zawsze bez wyjątku należy badać swój towar. Jeżeli oczywiście mamy taką możliwość – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, albo tańczenia, czy co tam innego robicie na imprezach.
czytaj także
Na naszym poletku Społeczna Inicjatywa Narkopolityki, polska organizacja zajmująca się profilaktyką imprezową, stara się dostarczyć tyle wiedzy, ile tylko możliwe. Jeżeli nie ma możliwości sprawdzenia próbki, każda informacja jest na wagę złota i pozwala uniknąć przypadkowych przedawkowań. Na stronie SIN można znaleźć zarówno zagraniczne ostrzeżenia, spis recenzji krajowych piguł, jak i wyszukiwarkę z niemal 900 analizami składu dopalaczy. Użytkownicy są w stanie odkurzyć dziecięce wspomnienia i odpalić zestaw małego chemika – w cenie piwa kupić można jednorazowe zestawy, które umożliwiają identyfikację najpopularniejszych narkotyków. Odczynniki kolorymetryczne pozwalają na wstępne rozpoznanie w sumie ponad 350 substancji psychoaktywnych. Chociaż takie badanie jest opatrzone marginesem błędu, w polskich warunkach może okazać się bezcenne.
Światełko w tunelu
W marcu na antypodach wydano raport Australia21. Byli szefowie policji, więziennictwa, dwaj premierzy i sędzia sądu najwyższego opowiadają się między innymi za dekryminalizacją narkotyków, legalizacją ich obrotu, zwiększeniem dostępności bezpiecznych pokoi iniekcyjnych i właśnie usług sprawdzania substancji.
Tajniacy od dragów: Ta wojna nie jest warta tych wszystkich trupów
czytaj także
Po drugiej stronie globu, Polska, w co może być trudno uwierzyć, będzie miała swój własny pilotażowy projekt badania substancji – i to jeszcze w tym roku! Konkurs grantowy właśnie czeka na rozstrzygnięcie.
Zanim jednak nadejdzie ta wielka rewolucja, już w piątek, 31 marca, między godziną 13 a 17 możecie przyjść pod bramę główną kampusu UW i zobaczyć, jak wygląda stoisko, z którym SIN pojawia się na imprezach. To okazja, żeby zapoznać się z bezpieczną zabawą oraz przede wszystkim zobaczyć, jak sprawdza się substancje psychoaktywne. Na leżakach będzie można zmierzyć się z quizem „Jakim typem melanżowicza jesteś?” i wziąć udział w losowaniu testów, które odbędzie się pod koniec dnia. Wolontariusze udzielą odpowiedzi na wszystkie pytania. Wydarzenie będzie można też oglądać na żywo na facebooku SIN.