Raport NIK o przeciwdziałaniu narkomanii w szkołach pokazuje, jak bardzo staramy się nie dostrzegać tego problemu.
W dniu w którym Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport o przeciwdziałaniu narkomanii w szkołach, zostałam zaproszona do skomentowania sprawy w audycji radiowej. Ani ja, ani terapeuta z MONAR-u, ani dyrektorka szkoły nie byliśmy zdziwieni tym, że jedna trzecia uczniów była świadkami zażywania narkotyków w szkole, a tyle samo nauczycieli prowadzących lekcje profilaktyczne (najczęściej w postaci pogadanek na godzinie wychowawczej) nie miało żadnego przygotowania do tego typu zajęć. W co trzeciej przebadanej szkole wzywano policję do ucznia, przy którym znaleziono zakazaną substancję.
Można powiedzieć – kolejny raport, który ukazuje rażące nieprawidłowości, złe funkcjonowanie publicznych instytucji, brak wiedzy i bałagan prawny. Wszyscy wiemy, że jest źle. Czy na kimś to jeszcze robi wrażenie?
Na mnie robi, bo wreszcie mamy dostęp do danych zebranych z całej Polski, które jasno dowodzą tego, co do tej pory jedynie podejrzewaliśmy. Programy profilaktyczne jakieś są, nawet takie o potwierdzonej naukowo skuteczności, ale szkoły z nich nie korzystają. „W większości szkół profilaktyka narkomanii ograniczała się do poruszania tego zagadnienia przez nauczycieli w trakcie zajęć dydaktycznych i godzin wychowawczych, oglądania filmów i spektakli profilaktycznych czy organizacji konkursów plastycznych i literackich, a więc działań o nieznanej lub niskiej skuteczności w zakresie wpływu na zachowanie dzieci i młodzieży”. Pójście na spektakl o narkotykach może być jedynie uzupełnieniem programu, nie zastąpi rzetelnej wiedzy przekazywanej uczniom.
Pieniądze też jakieś są, ale wciąż za mało, źle wydatkowane lub wydatkowane niezgodnie z przeznaczeniem (jak np. środki z opłat za korzystanie z zezwoleń na sprzedaż napojów alkoholowych, tzw. korkowe, które miasta wydają na łatanie swoich dziur budżetowych i inwestycje zamiast na profilaktykę).
Dyrektorzy i nauczyciele widzą problem, stawiają diagnozy, ale nie podejmują żadnych działań. Boją się o wizerunek swojej placówki. Szczególnie boi się chyba Ministerstwo Kultury: „resort kultury przyjął – zdaniem NIK niezasadne – założenie, iż w nadzorowanych szkołach i placówkach artystycznych problem używania narkotyków nie występuje. Nie przeprowadzono jednak rzetelnej diagnozy w tym zakresie”.
Należy zadać pytanie: czy komuś tu naprawdę zależy na przeciwdziałaniu narkomanii?
Raport NIK pokazuje jak dobrze się wszyscy czujemy zamykając oczy na problem. Nie wiemy, jak rozmawiać o substancjach psychoaktywnych z młodymi ludźmi. Nie wiemy jako rodzice, jako nauczyciele, jako ludzie odpowiedzialni za szkolnictwo. Jedyna grupa, która wie, to politycy. Oni wiedzą, że narkotyki są złe, a więc trzeba ich zakazać. Politycy tworzą prawo, które nakazuje dyrektorowi szkoły wezwać policję, gdy przyłapie ucznia „na gorącym uczynku”. Na dodatek skoro brał, to znaczy, że złamał regulamin szkoły, trzeba go więc wyrzucić. Raport NIK mało o tym mówi, a być może to jest właśnie sedno problemu. W ilu szkołach o biorących uczniach się nie mówi, bo nie chce się ich jeszcze bardziej pogrążać i przekreślać jednym telefonem całe dotychczasowe życie? Ilu nauczycieli woli nie wiedzieć, bo nie chce pogarszać sytuacji, bo chce chronić ucznia przed niedziałającym systemem? Ilu nauczycieli ryzykuje swoje kariery próbując obejść oficjalną ścieżkę reagowania i po prostu rozmawiać z uczniem zamiast skazywać go na przygodę z organami ścigania?
Już chyba mało kto wierzy, że polski system edukacji ma na celu wychowywanie. Ale nie chodzi o to, by rytualnie narzekać na roszczeniowych nauczycieli i dyrektorów. System edukacji jest odzwierciedleniem całego społeczeństwa. Zwykle wolimy udawać, że wszystko jest w porządku, a kiedy wybucha bomba (samobójstwo Stasia, dopalacze, dilerzy w szkołach) – zaczynamy straszyć, ganić i karać. Na co dzień hipokryzja, od święta panika moralna. I nie dotyczy to jedynie rodziców i nauczycieli. Hipokryzja musi zniknąć przede wszystkim z Ministerstwa Edukacji Narodowej i Ministerstwa Sprawiedliwości. Muszą się zmienić regulaminy szkolne, a także prawo karne.
Uczciwa profilaktyka musi być bardziej dostępna. Uczciwa, czyli taka, która jest oparta na zaufaniu (kiedy powiesz mi, że bierzesz, nie zadzwonię od razu na policję), szczerości (tak, narkotyki są niebezpieczne dla zdrowia, ale bywają też przyjemne, jak wiele ludzkich używek) i przekazywaniu rzetelnej wiedzy (jeżeli już bierzesz, to wiedz, gdzie możesz szukać pomocy i jakie są objawy uzależnienia i przedawkowania).
Młodzi ludzie bezbłędnie wyczuwają przekaz oparty na podwójnej moralności. Oni, w przeciwieństwie do wielu z nas, nie wierzą, że kiedy zamkną oczy, narkotyki znikną.