Świat

Boliwia żuje kokę legalnie

Boliwia po kilku latach intensywnych starań, przystępując ponownie do Jednolitej Konwencji ONZ o środkach odurzających z 1961 roku zdekryminalizowała żucie liści koki i ich pozostałego kulturowego zastosowania.

Specjalny zapis Komisji ds. Narkotyków ONZ z piątku 12 stycznia zwalnia ten południowoamerykański kraj z obowiązku kwalifikacji tych praktyk jako nielegalne. Arancha Hinojal, rzeczniczka ONZ, relacjonowała, że przeciwko specjalnemu zapisowi opowiedziało się 15 krajów: Stany Zjednoczone, Meksyk, Japonia, Rosja, Kanada, Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Włochy, Holandia, Szwecja, Finlandia, Portugalia, Izrael, Irlandia. Do całkowitego zablokowania powrotu Boliwii do Konwencji z 1961 roku (od której odstąpiła 1 stycznia 2012, bo ta uznawała kokę za substancję nielegalną, równą kokainie) potrzeba było 63 głosów jej sygnatariuszy. Od teraz, dzięki specjalnemu zapisowi Boliwia otrzymuje prawo, które pozwala na  tradycyjne żucie liści koki; konsumpcję oraz wykorzystywanie liści koki w naturalnym stanie dla kulturowych i medycznych celów (na przykład ich zaparzanie); ponadto na uprawę koki, handel nią i posiadanie liści koki dla szerokiego jej zastosowania niezbędnego dla określonych powyżej celów.

Wschód odważnej polityki

Żucie liści koki to zakorzeniony od wieków zwyczaj w kulturze całego obszaru Andów. Zwalcza głód, służy jako środek medyczny (np. na ból głowy wywołany ciśnieniem atmosferycznym, tzw. choroba wysokościowa) w Boliwii, Peru, Kolumbii, górskiej części północnej Argentyny. Liście koki mają również wartość religijną i społeczną, a nienarkotyczny ekstrakt z koki był składnikiem napoju Coca-Cola.  Szacuje się, że Boliwia jest obecnie trzecim na świecie producentem liści koki (wg danych ONZ 31000 hektarów). Jedna trzecia tych upraw jest legalna.

Prezydent Boliwii Evo Morales od 2006 roku, w którym to wybrano go na urząd, lobbował w ONZ za uchyleniem zakazu żucia liści koki. Apelował o legalizację, uzasadniając, że koka jest częścią dziedzictwa kulturowego kraju. Morales odważnie wywierał presję na graczach polityki międzynarodowej, na przykład żuł kokę na spotkaniach oficjeli, polecał ją jako ważny składnik odżywczy posiłków w szkołach lub promował przedmioty wykonane z liści. W 2008 roku wydalił nawet z kraju ambasadora USA i agentów USA walczących z narkotykami, oskarżając ich o wzniecanie niepokojów w kraju. Stosunki dyplomatyczne nie zostały do tej pory unormowane.

Konstytucja Wielonarodowego Państwa Boliwia uchwalona w 2009 roku traktuje kokę (roślinę) jako część dziedzictwa kulturowego, naturalnych zasobów bioróżnorodności Boliwii oraz czynnik spójności społecznej. Stwierdza również, że w naturalnym stanie koka nie jest narkotykiem, a jej produkcja i obrót powinny być regulowane przez prawo. Akt prawny zobowiązał Moralesa, zarazem szefa Boliwijskiego Związku Plantatorów Koki, do naprawienia tego historycznego błędu Konwencji z 1961 roku, w której przewidywano, że żucie koki powinno być wyeliminowane w przeciągu 25 lat od wejścia jej w życie w 1964 roku.

Zachód cynicznej pomocy

Po rewolucyjnym głosowaniu w ONZ przedstawiciel Stanów Zjednoczonych stwierdził, że amerykańska administracja jest przekonana, że legalizacja liści koki doprowadzi do wzrostu podaży kokainy, a przez to również przemytu i związanych z nim przestępstw. Oskarżył Boliwię, że od 2008 roku nie spełnia jednego z głównych celów polityki międzynarodowej – walki z narkotykami, ponieważ sporą część liści koki z legalnych upraw sprzedaje się przemytnikom narkotyków. Wyciągnął tym samym wniosek, że społeczny nadzór nad uprawami nie przynosi w Boliwii zakładanych, pozytywnych rezultatów.

Legalizacja kulturowych praktyk z liśćmi koki to ogromny sukces Boliwii, ale również całego ruchu walczącego o racjonalizację międzynarodowej polityki narkotykowej. Pierwszy kraj z Ameryki Południowej dokonał znaczącego wyłomu w regulacjach prawnych, o których przez ponad pół wieku decydowały gospodarcze światowe potęgi. Najbardziej zadziwiać może postawa kilku krajów, które sprzeciwiły się specjalnym zapisom na korzyść Boliwii. Ciężko zrozumieć, jak Portugalia, Holandia, czy Kanada – państwa z rozbudowanym systemem redukcji szkód wśród użytkowników i uzależnionych od substancji psychoaktywnych, często z obowiązującą dekryminalizacją ich posiadania lub zezwalające na domową uprawę marihuany – zachowały się tak cynicznie na arenie międzynarodowej. Konwencja z 1961 doprowadziła do gospodarczej zapaści Boliwii i całego regionu, ponieważ koka była wykorzystywana do produkcji wielu przedmiotów, na przykład mydła, które stanowiły ważną część międzynarodowego handlu. Być może w czasie kryzysu ekonomicznego krajom rozwiniętym zależy nadal na utrzymaniu swojej wysokiej pozycji w rankingach i zwalczaniu potencjalnie groźnej konkurencji. A najłatwiej, wbrew badaniom naukowym wskazującym, że liście koki nie mają właściwości odurzających, takich jak kokaina, utrzymywać status quo.

Ani Peru, ani Kolumbia (dwaj pozostali najwięksi producenci kokainy na świecie), ani żaden inny kraj Ameryki Południowej nie głosowały przeciwko ponownemu przystąpieniu Boliwii do Jednolitej Konwencji ONZ o środkach odurzających. Czy ośmieli to pozostałych w regionie do podjęcia działania dążącego do zmian w lokalnym ustawodawstwie i wprowadzania innych strategii walki z narkokartelami i czarnym rynkiem?


Czytaj też:
Karolina Walęcik, Koka to nie kokaina, czyli historia pewnej pomyłki

(Źródła: BBC, The Washington Post)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij